Maciej Kot: "Człowiek uczy się przez całe życie"

  • 2017-03-12 22:10

Pucharowy weekend w Oslo nie należał do łatwych dla Macieja Kota. Mimo zajęcia trzeciego miejsca w konkursie drużynowym, reprezentant Polski nie był zadowolony ze swojej postawy, a w niedzielnym konkursie indywidualnym po pierwszej serii i skoku na odległość 117 m zakopiańczyk zajmował dopiero 25. miejsce. Udany występ w rundzie finałowej (125,5 metra) pozwolił mu na imponujący awans na 11. lokatę. Nie jest to jednak wynik, który satysfakcjonuje naszego zawodnika.

- To był dla mnie bardzo trudny weekend. Warunki były nierówne, a wiadomo, że kiedy nie tylko skoki decydują o zajmowanych miejscach i wkrada się loteria, to skakanie jest bardzo trudne, bo niełatwo ocenić, czy skok był dobry czy nie. Cały czas analizujemy moje próby pod kątem technicznych zadań, które miałem do wykonania, ale chciałoby się, żeby dobry skok dawał dobre miejsce, a w ten weekend tak nie było. Rzeczywiście było bardzo trudno. Po pierwsze jest to skocznia, która nie należy do moich ulubionych, zawsze mam tutaj problemy z dojazdem i w ten weekend nie było inaczej. W pewnym sensie to przezwyciężyłem i skoki nie wyglądały źle, ale akurat kiedy trafiał się dobry skok, to warunki były złe i dziś było podobnie. Trudny weekend, ale to jest Norwegia, to jest Oslo, więc można się było tego spodziewać. Teraz trzeba myśleć o przyszłości i kolejnych konkursach – podsumowuje Kot.

- W pierwszej serii zawiniły warunki. Ja wykonałem swoje zadanie. Skok nie był może perfekcyjny i nie dałby mi prowadzenia, ale w lepszych warunkach na pewno plasowałbym się wyżej i po drugim dobrym skoku miałbym szansę na satysfakcjonujący wynik. Jestem o to zły, ale nie mam wpływu na te okoliczności. Walczyłem do końca i cieszę się, że udało się uzyskać solidny awans i niewiele brakło do czołowej dziesiątki. Wiadomo, że czasem trudno jest zaakceptować to, że ktoś ciężko pracuje, wykonuje swoje zadania, a później o jego wyniku decyduje po prostu wiatr i można spaść bardzo daleko w klasyfikacji zawodów.

- W Norwegii często wieje właściwie na wszystkich skoczniach, zwłaszcza w marcu, kiedy zbliża się wiosna. Tak jak tu, gdzie mamy do czynienia z odwilżą, mgłą i wiatrem. Wiemy, czego możemy się spodziewać i jednym zawodnikom jest łatwiej to zaakceptować, innym trudniej. Ja należę do tych, którzy zawsze jednak przejmują się wynikiem, jest on dla mnie bardzo ważny. Ze swojej strony robię wszystko, co mogę i wiadomo, że oczekuję, że będzie to dawało dobry rezultat. Kiedy tak się nie dzieje, bardzo się denerwuję i tak właśnie było dziś zarówno po pierwszym jak i po drugim skoku. To też jest nauka. Człowiek uczy się przez całe życie i mam nadzieję, że w kolejnych konkursach nie będzie powodu do złości, a wręcz przeciwnie. Przede wszystkim trzeba skoncentrować się na dobrych skokach. Mam nadzieję, że za tym w końcu pójdą także sprzyjające warunki – komentuje reprezentant Polski.

- Z tego co słyszałem, wszystkie przejazdy do kolejnych miejscowości na trasie turnieju organizowane są wcześnie rano, około szóstej, tak, żeby dotrzeć na miejsce po południu. Jutro wyjazd mamy wyjątkowo o dziewiątej, bo Lillehammer nie jest daleko.

- W takim turnieju fizjoterapeuci mają naprawdę dużo pracy. W naszej kadrze jest teraz siedmiu zawodników, a to oznacza bardzo wiele pracy każdego wieczoru. Bardzo współczuję Łukaszowi, który pracuje naprawdę ciężko. Ale także my włożyliśmy wiele wysiłku w to, żeby teraz móc wytrzymać taki turniej. Dlatego myślę, że nie będzie potrzeby, aby codziennie odbywać zajęcia z fizjoterapeutą. Jesteśmy gotowi na to, co nas czeka – zapewnia 25-letni zawodnik.

– Wczoraj na kolację dotarliśmy dopiero po godzinie dziewiętnastej, bo zakończenie konkursu to jedna sprawa, ale czasem zanim dotrze się do szatni, mija godzina. Jest tutaj wielu polskich kibiców, którym także trzeba poświęcić czas, oprócz tego jeszcze kontrola sprzętu i media, wyjazd na górę i spakowanie rzeczy… To wszystko trwa. Czasami zdarza się, że do hotelu docieramy dopiero w dwie godziny po ostatnim skoku, co niektórym wydaje się nieprawdopodobne. Dzisiaj konkurs odbył się wcześniej, więc będziemy mieli sporo czasu na to, żeby odpocząć, spakować się i zregenerować siły przed kolejnymi konkursami.

- Chyba nigdy nie zdarzyło mi się zrobić tyle selfie, co dzisiaj. Ogrodzenie jest tutaj bardzo wysokie, więc, żeby zdjęcie miało jakąkolwiek jakość i sens, musiałem je robić ja. Aż mnie boli ręka, ale czego się nie robi dla kibiców – z uśmiechem zakończył podopieczny Stefana Horngachera.

Korespondencja z Oslo, Tadeusz Mieczyński i Dominik Formela


Magdalena Celuch, źródło: Informacja własna
oglądalność: (4807) komentarze: (2)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Krzych stały bywalec
    Maciej słynie z olśnień

    Może minął się z powołaniem i powinien być:
    a) poetą,
    b) wizjonerem,
    c) artystą

    :-)

  • Kanapowa_Kibicka bywalec
    Przesłanie do Macieja Kota :)

    Macieju :)
    głowa do góry..., jutro jest następne rozdanie no i te same zadania do wykonania, czyli doskonałe skoki... Smak zwycięstwa z reguły przeplata się ze smakiem lekkiego niedosytu, ale tak nieomal zawsze bywa.
    Twoje ciągłe niezadowolenie z siebie świadczy o tym, że wiele wymagasz od siebie, i że walczysz o siebie z samym sobą, wciąż walcząc o coraz lepsze wyniki, wciąż i wciąż dążąc do doskonałości...
    Wielkie brawa za to Ci się należą!!! Oby niedosyt i niezadowolenie przekuło się w doskonałe skoki w doskonałych warunkach (trzeba złożyć zamówienie u Góry :D) a to doprowadzi do zwycięstwa...
    Ale luzu odrobinę też by się przydało ;)
    Trzymam kciuki!!!

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl