Wypowiedzi Huli i Kota po prologu w Vikersund

  • 2018-03-17 00:13

Stefan Hula i Maciej Kot znaleźli się w gronie czterdziestu skoczków, którzy wywalczyli sobie prawo startu w niedzielnym konkursie indywidualnym. Na sobotę zaplanowano zawody drużynowe, a w tych, spośród wymienionej dwójki, obejrzymy tylko Hulę. Aktualny mistrz w Polski, w piątek, poprawił rekord życiowy, lądując na 226. metrze.

Stefan HulaStefan Hula
fot. Tadeusz Mieczyński

Stefan Hula (14. miejsce w prologu):

- Bardzo się cieszę z poprawienia rekordu życiowego. Od pierwszego skoku treningowego dobrze czułem się na tej skoczni, co pozwoliło mi poszybować na 226. metr. Wszystkie moje próby były solidne i w porządku. Po raz pierwszy dobrze czuję się w Vikersund.

- Starałem się podejść jak do każdej skoczni. Nie chciałem robić niczego na siłę, lecz napiąć nogi i lecieć <śmiech>. Zadziałało! Na rozbiegu i w locie wszystko było dobrze, co zaowocowało życiówką. Nie był to łatwy dzień dla jury, bo wiatr mocno kręcił.

- W hotelu spotkała nas niespodzianka w postaci braku śniadania, ale uprosiliśmy panią z obsługi, aby wyciągnęła chociaż płatki z jogurtem, więc mogliśmy coś sobie "dziabnąć".

Zmęczenie turniejem Raw Air daje się we znaki na tak dużej skoczni? - Często bywało tak, że mamucie obiekty wieńczyły sezon, tak jest i tym razem. Każdy w stu procentach koncentruje się na sobie i nikt nie skacze na pół gwizdka, lecz daje z siebie maksimum.

Maciej Kot (26. miejsce w prologu):

- Podróż z Trondheim przebiegła bezproblemowo, choć była dość długa, bo do hotelu w Drammen dotarliśmy około pierwszej w nocy. Najważniejsze, że cała droga minęła bezpiecznie. Było trochę czasu, aby się wyspać i zregenerować po podróży. Rano spotkała nas niemiła niespodzianka, bo śniadanie miało być do 10, a kiedy zeszliśmy o 9:30, niczego już nie było. Na szczęście, udało się coś wyżebrać od obsługi <śmiech>.

- Głodni nie chodziliśmy, bo nie jesteśmy dziećmi i umiemy sobie radzić w takich sytuacjach, gdyż nie są nam obce. To pokazuje drobne mankamenty, które trzeba poprawić. W takim turnieju takie rzeczy nie przystają. Grunt, że dotarliśmy do hotelu, wyspaliśmy się i po raz kolejny przyjechaliśmy na skocznię, aby rywalizować. Zmęczenie w nogach jest, ale jest to wszystko w normie, więc można spokojnie latać.

- Bagaże dotarły w całości, ale był pewien dyskomfort, gdyż dotarły one autokarami do Drammen dopiero rano. Poszliśmy spać bez, ale są to drobne rzeczy. Istotne, że wszystko dotarło cało, szczególnie sprzęt, bo bez niego byłoby trudno.

- Faza lotu nie wygląda dziś w moim przypadku źle. To skręcenie po wyjściu z progu jest, ale nie powoduje ono znaczącego wytracenia prędkości, bo to największy problem. Kiedy ono jest w miarę kontrolowane, nie odczuwam tego w tak dużym stopniu. Te skoki nie są jeszcze bardzo dobre, ale ponad dwustumetrowe loty nie są złe. To poziom, z którego łatwiej odlecieć na 220 czy 230 metrów. Niewiele na dole trzeba, aby odlecieć. Minimalnie trzeba poprawić prędkość przelotu nad bulą, aby potem odlecieć na samym dole. Nad tym muszę popracować.

Korespondencja z Vikersund, Dominik Formela


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (4595) komentarze: (0)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl