Wypowiedzi Wolnego i Huli po prologu w Oslo

  • 2019-03-09 00:32

Zarówno najmłodszy, jak i najstarszy podopieczny Stefana Horngachera bez najmniejszego problemu wywalczyli awans do niedzielnego konkursu indywidualnego w Oslo rozgrywanego w ramach cyklu Raw Air. Co Jakub Wolny i Stefan Hula powiedzieli o dzisiejszych skokach? Jak wspominają dotychczas rozegrane konkursy drużynowe przed setną rywalizacją zespołową w historii Pucharu Świata, która odbędzie się już jutro?

Jakub WolnyJakub Wolny
fot. Tadeusz Mieczyński
Stefan HulaStefan Hula
fot. Anna Karczewska/PZN

Jakub Wolny (9. miejsce, 130,5 metra):

- Dziś był fajny dzień. Starałem się maksymalnie wyciszyć i skoncentrować się tylko i wyłącznie na swoich skokach. Doszedłem do wniosku, że czasami nie mamy wpływu na wynik. Wiadomo, w głównej mierze jest on osiągany dzięki nam, lecz uznałem, że nie ma potrzeby, by się spinać.

- To poniekąd wnioski po mistrzostwach świata. Właśnie w Innsbrucku kompletnie niepotrzebnie się spinałem. Każdy jest człowiekiem i takie rzeczy się też zdarzają. Czy jestem dziś szczęśliwy? Tak, ale nie bardzo szczęśliwy. Jestem zadowolony z faktu, że mogłem sobie dzisiaj fajnie poskakać.

- Czy skocznia w Oslo jest podobna do obiektu w Innsbrucku? Nie zastanawiałem się nad tym. Każda skocznia jest z pewnością nieco inna. Fakt, Holmenkollbakken jest nieco podobna do Bergisel ze względu na przeciwstok. To dosyć trudna skocznia. Czasem w powietrzu pojawiają się tutaj pewne turbulencje, które nie są zbyt przyjemne.

Jutro po raz setny w historii Pucharu Świata odbędzie się konkurs drużynowy. Który z dotychczasowo rozegranych najbardziej zapadł w pamięci 23-latkowi? – Na pewno jeden z tych, w których brałem udział. Najbardziej zapamiętałem tę w Wiśle, na początku bieżącego sezonu. Wtedy wygraliśmy.

- Według mnie udział w konkursie drużynowym nie różni się specjalnie od rywalizacji w zmaganiach indywidualnych. Trzeba po prostu skoczyć normalnie.

- Formuła turnieju Raw Air mnie cieszy. Można będzie poskakać przez parę dni pod rząd, choć wiadomo, że pod koniec będziemy bardzo zmęczeni.

Organizatorzy konkursów, jak co roku, raczą obecnych na skoczni dziennikarzy oraz zawodników tradycyjnymi, norweskimi waflami. Czy najmłodszy członek kadry A zdążył już posmakować lokalnego specjału? – Jeszcze nie miałem okazji ich zjeść, ale na pewno na jednego sobie pozwolę. Są bardzo smaczne, a żadnemu skoczkowi absolutnie nie zaszkodzą.

Stefan Hula (32. miejsce, 122,5 metra):

Skoczek pochodzący ze Szczyrku, w przeciwieństwie do swojego młodszego kolegi, skosztował już podczas tegorocznego pobytu w Oslo słynnych, słodkich przekąsek. - Norwegia ma trochę smak wafli-serduszek. Właśnie niedawno zjadłem takiego. Byliśmy już od dłuższego czasu na skoczni, więc coś trzeba było "dziabnąć", a tu w bufecie nie ma zbyt wielkiego wyboru. Na osłodę – można (śmiech).

- Ze skoku na skok czułem się coraz lepiej. Szczególnie druga próba naprawdę mi się podobała. Nie było odległości, bo oddałem ją w niezbyt dobrych warunkach, lecz była po prostu fajna. Podobnie ze skokiem kwalifikacyjnym. Miałem niewielki problem na wysokości buli – lekko zafalowały mi narty, ale ogólnie było w porządku.

- Byłem daleki od męczarni, które zdarzały mi się już w tym sezonie na skoczniach. Skoki może nie były rewelacyjne, lecz w porządku. Gdy jest jakiś problem, trzeba go rozwiązywać pomału, skupiając się na dobrych odczuciach. Dziś mogę być z tego w pewnym stopniu zadowolony.

- Na Holmenkollbakken bywa dziwnie w powietrzu, to prawda. Czasami tworzą się pewne turbulencje – albo na buli, albo na dole. Możliwe, że "pomagają" temu osłony przeciwwietrzne, wiatr wówczas nieco wariuje. Zdarzały się tutaj już dziwne rzeczy, lecz dziś wszystko odbyło się sprawnie pomimo faktu, że wiało dość mocno.

- Podczas Raw Air nie ma nudy (śmiech). Codziennie mamy coś do roboty, czas szybciej leci. Jest intensywnie, ponieważ do tego dochodzą przejazdy z miejsca na miejsce. Wszyscy jednak mają tak samo. Każdy musi tutaj rozłożyć swoje siły tak, aby być w jak najlepszej formie do końca cyklu.

- Co do moich dotychczasowych konkursów drużynowych, najbardziej zapadły mi w pamięci igrzyska olimpijskie w Pjongczangu. To było coś specjalnego. Miło również wspominam mistrzostwa świata w lotach narciarskich w Oberstdorfie. Pamiętam również historyczne, pierwsze zwycięstwo na polskiej ziemi – w Zakopanem. Towarzyszyło temu przemiłe uczucie.

Korespondencja z Oslo, Dominik Formela


Piotr Bąk, źródło: Informacja własna
oglądalność: (3173) komentarze: (2)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Lestek weteran

    "Jeszcze nie miałem okazji ich zjeść (...) Są bardzo smaczne "

    Aha...

  • bigoszmakiem doświadczony

    Nie wierzę, oprócz tych debilnych filmików na YT jest relacja tekstowa. Brawo.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl