Przemysław Kantyka: Wpadałem w stany depresyjne

  • 2019-04-05 23:20

Kolejny członek zaplecza polskiej kadry narodowej kończy przygodę ze skokami narciarskimi. 22-letni Przemysław Kantyka w rozmowie z serwisem Skijumping.pl opowiada o tajemniczych problemach zdrowotnych, z którymi borykał się przez ostatnie lata, o trudnej sytuacji członków kadry B, a także o chęci pozostania w sporcie - już w roli trenera.

Skijumping.pl: Po decyzji o zakończeniu kariery skoczka, ogłoszonej po marcowym Pucharze Kontynentalnym w Zakopanem, przyszedł czas na pożegnalny występ w Czajkowskim. Lokaty w drugiej dziesiątce w Rosji nie kusiły do jej zmiany?

Przemysław Kantyka: Nie zmienię decyzji, ponieważ rosła we mnie od dłuższego czasu. Jest podyktowana moim zdrowiem psychicznym i kwestiami finansowymi. Denerwowało mnie to, że zawsze byłem solidnym zawodnikiem, który prezentował stabilny poziom, lecz nie osiągał sukcesów. Zabrakło choćby zwycięstwa w Pucharze Kontynentalnym czy punktów Pucharu Świata. Byłyby to bodźce podtrzymujące chęć dalszej pracy i dawania z siebie stu procent na treningach. Moje wyniki mnie jednak nie satysfakcjonowały. Chciało się osiągać więcej.

Przed sezonem 2017/2018, przy okazji wiosennego zgrupowania na Kaszubach, z Twoich ust padały zapewnienia o podjęciu jeszcze jednej próby wdarcia się na wyższy poziom. Sezon letni to seria regularnego wskakiwania do czołowej „30” Pucharu Kontynentalnego i premierowe punkty Grand Prix. Co nie wypaliło po udanym okresie przygotowawczym do zimy?

Minione lato bardzo mnie podbudowało. W zimę wchodziłem pełen optymizmu, jednak pojawiły się inne kwestie, które mnie przybijały i zachwiały całą równowagę. Od kilku lat, a może i nigdy, nie miałem dobrej zimy. Zdarzały mi się pojedyncze dobre starty, a wygrywania w cyklu LOTOS Cup nie można traktować poważnie. Były to miłe i fajne akcenty, ale to zupełnie inny poziom. To poziom podwórkowy, a moje ambicje sięgały rywalizacji na arenie międzynarodowej z najlepszymi skoczkami narciarskimi świata. To sport, który kocha się i nienawidzi. Szkoda, że tak się to wszystko potoczyło, ale czasem trzeba powiedzieć „dość”.

O jakich problemach mowa?

Jestem osobą, którą dotknęły problemy zdrowotne, co w dużej mierze zaważyło na tym, aby zaprzestać dalszych prób kontynuowania kariery skoczka. Minione lato i zima były w porządku, bo udało mi się wyjść na prostą, jednak ciągnie się to za człowiekiem. Wiąże się to z wagą skoczka i ciągłą koniecznością jej pilnowania. Brak sukcesów nie pomagał. Nie miałem czegoś, co podpierałoby mnie przy tym wszystkim. Przytłaczało mnie to coraz bardziej i nie wiem czy poradziłbym sobie z tym w kolejnych latach. Dzięki pomocy partnerki, rodziny, pani Magdy Wieczorek i psycholog Joanny Świerczek udało mi się z tego wyjść. Zawsze dawałem z siebie wszystko i nie chcę ryzykować nawrotu choroby, pozostając sportowym średniakiem. Zdrowie stawiam ponad sport. Za mną regularna praca z psychologiem, którą polecam każdemu z podobnego typu problemami. To jedyne rozwiązanie, żeby w stu procentach z tego wyjść. Nie ma powodów do wstydu, bo tego typu pomoc jest nieoceniona.

A pieniądze?

Tak. Do tego dochodziły kłopoty finansowe. Jestem na takim etapie życia, na którym większościowo odciąłem się od pieniędzy rodziców. Owszem, otrzymywałem od nich pomoc, ale chciałem się usamodzielnić i żyć na własną rękę. Mieszkam z dziewczyną, ale bywało naprawdę ciężko wobec braku obiecanego wsparcia dla kadry B.

Jaką tajemnicę kryje kask z poprzedniego sezonu, na którym widniał napis „FHU Pedro”?

Mój tata prowadzi sklep spożywczy. Widział jak bardzo chodzę skołowany i zrezygnowany. Dostrzegał, że dopadają mnie stany depresyjne, więc postanowił zaoferować pomoc finansową, abyśmy dociągnęli tę zimę do końca. Owszem, w kadrze mamy zapewniony sprzęt, organizuje się nam obozy treningowe i wyjazdy na zawody, natomiast chodzi o pieniądze na życie poza skocznią. Wielu członków kadry B ma już rodziny, a brakuje środków na tak podstawowe aspekty jak paliwo.

Co uważasz za swoje największe sportowe osiągnięcie?

Zapamiętam jedyne podium w Pucharze Kontynentalnym, które wywalczyłem latem 2015 roku w Wiśle-Malince. Na tym szczeblu rywalizacji wskakiwałem też kilkukrotnie do czołowej „6”, a mile będę wspominał też punkty Grand Prix w Wiśle oraz Courchevel. To dla mnie ważne momenty i szkoda, że było ich tak niewiele.

A drużynowy medal Uniwersjady 2015?

W Ałmatach byli zawodnicy, którzy osiągnęli więcej ode mnie i nadal skaczą. Medal na takiej imprezie nie jest byle czym, bo trzeba się tam dobrze prezentować. To bardzo opłacalne wydarzenie dla sportowców pod kątem finansowym. Medale niosą dużo korzyści. Rozmawiałem z przedstawicielami innych krajów, gdzie Uniwersjadę stawia się niemal na równi z igrzyskami olimpijskimi czy mistrzostwami świata. Brak skoków na tegorocznej Uniwersjadzie z pewnością uderzył w skoczków narciarskich. Podobnie w przypadku kombinacji norweskiej, której też zabrakło w programie.

Twój ostatni sportowy opiekun, trener Maciej Maciusiak, to faktycznie osoba od zadań specjalnych w kadrach B i C?

Moim zdaniem to świetny fachowiec. Współpraca wygląda wzorowo. Trener Maciek to człowiek, który potrafi poświęcać wszystko, abyśmy mieli możliwie najlepsze warunki do treningów i podnoszenia umiejętności. Każdy aspekt dogłębnie analizował, aby znaleźć odpowiedzi na poszczególne pytania. To przykład szkoleniowca, który ma zadatki do bycia jednym z najlepszych na świecie.

Nie zdziwiło Cię zatem, że to nie on, lecz Michal Dolezal przejmie kadrę A po Stefanie Horngacherze?

Szczerze? Nie. Wydaje mi się, że sam by teraz tego nie chciał. Dobrze czuje się w kadrze B i to tę grupę zamierza doprowadzić na szczyt. To porządny człowiek, który wielokrotnie potrafił postawić się trenerowi Horngacherowi. Austriak czasami się nami interesował, natomiast różnie z tym bywało. W centrum uwagi byli jego zawodnicy.

Skoki narciarskie to zamknięty rozdział Twojego życia?

Nie. Zamierzam pozostać w skokach, właśnie w roli trenera. Nadal lubię ten sport i mam nadzieję, że uda mi się rozwinąć w kierunku szkoleniowym, bo chciałbym pozostać w tym środowisku. Czegoś zdążyłem się nauczyć, chcę nadal się kształcić, więc planuję przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie. Zamierzam pokazywać adeptom, na bazie swoich przeżyć, jak czerpać radość z uprawiania sportu i nie powielać moich błędów. Kto wie? Być może kiedyś to ja doprowadzę kogoś do sukcesu? Wkrótce rozpoczynam kurs trenerski drugiej klasy w Bielsku-Biała, zaś aktualnie dorabiam i szkolę się w sklepie taty.

Z pracy trenera skoczków da się wyżyć?

Zależy gdzie. Faktycznie, podobną drogę ostatnio obrali Jakub Kot czy Krzysztof Biegun, ale nie inspirowałem się nimi. Patrzę na siebie i wiem, że to dalej moja pasja. To ciężka dyscyplina sportu, którą nie każdy jest w stanie zrozumieć od podszewki. Należy poskakać choć kilka lat na przyzwoitym poziomie, żeby móc wyrażać jakiekolwiek opinie w tym temacie.

Jakie jest Twoje podejście do samozwańczych ekspertów skoków w sieci? Zdarzało Ci się śledzić komentarze choćby na serwisie Skijumping.pl w trakcie kariery?

Na pewnym etapie czytałem komentarze w Internecie. Zdarzały się osoby, które wyciągały trafne wnioski i znały się na rzeczy, jednak zdecydowana większość nie ma zielonego pojęcia o skokach. Często wypowiadają się ludzie, którzy kompletnie nie znają się na tej dyscyplinie. Niejeden „ekspert” nie zdaje sobie sprawy ile kosztuje profesjonalne uprawianie sportu.

Wielu z tego grona zauważyło Cię na fotografiach z posezonowego zgrupowania w Zakopanem. Skąd Twoja obecność wśród czynnych skoczków?

Miałem tam ogłosić ostateczną decyzję dotyczącą swojej przyszłości. A do tego chciałem omówić kilka kwestii m.in. z Adamem Małyszem. Powrót w roli skoczka jest wykluczony.

Z Przemysławem Kantyką rozmawiał Dominik Formela


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (9907) komentarze: (37)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • INOFUN99 profesor

    Niestety, ale przyszłość Polski w skokach nie napawa optymizmem, mimo posiadania kilku perspektywicznych skoczków. Finanse w kadrach B to duży problem i ogółem wszystkie kwestie tej ekipy pozostawiają sporo do życzenia. Jednak, gdzie indziej zauważam problem. Małysz odnosił sukcesy, była Małyszomania i duży nabór skoczków. Wiele dzieci zapisywało się na skoki. Stoch odnosi sukcesy, ale Stochomanii nie ma, brakuje dużego naboru skoczków. Szkoda Kantyki, bo stać go było na całkiem dobre skakanie. Podoba mi się to jego zdanie, że nie chciał być zwykłym solidnym skoczkiem(choć tacy w ekipie są bardzo ważni), ale że chciał być bardzo dobrym skoczkiem z sukcesami. Niestety, ale kadra B to amatorka, taka jest prawda na temat tej drużyny.

  • EmiI profesor
    @dervish

    Słabo widać avatar ale to jest jeżyk i podpis "Nie tuptaj mnie" jako polska wersja flagi Gadsdena :)

  • Oczy Aignera profesor
    @Pito1994 TVP

    Taki był jeden z punktów nowego kontraktu telewizyjnego TVP. Ma ona transmitować PŚ, LGP i polskie konkursy PK.

  • Pito1994 bywalec
    @eni

    Ale TVP będzie pokazywać chyba tylko zawody w Polsce. Czyli to będzie weekend w Zakopanem, plus kadra B pokaże się w Telewizji jeszcze przy okazji zawodów pucharu świata w Wiśle i Zakopanem jako grupa krajowa. Niezbyt wiele.

  • eni bywalec

    Jeżeli Telewizja Polska zacznie nadawać zawody Pucharu Kontynentalnego, to prawdopodobnie nie zabraknie sponsorów dla kadry B.A podobno takie są plany na sezon 2019/2020

  • ExoFan początkujący
    @Kolos

    Najpierw się załatwia sponsora, a potem o tym mówi, a nie odwrotnie. Idź załóż sobie działalność, popłać składki przez kilka miesięcy, prowadź KPiR, a pracodawca ci powie, że w sumie nie ma jednak tematu, bo nie ma komu faktur wystawiać. A miś był Colargol, a nie Coralgol.

  • Kolos profesor
    @W_S

    A co ma zrobić PZN jak sponsorzy nie chcą sponsorować kadry B? To nie jest tak że się bierze pieniądze od sponsora głównego czy innych których ma PZN i przesypuje się pieniądze gdzie się chce. Sponsorzy ściśle określają kogo i jak sponsorują i czego oczekują.

  • Kolos profesor
    @ExoFan

    Przecież ze słów Murańki wynika że nie znalazł się sponsor, a dlaczego się nie znalazł to pisałem wcześniej. Nie wiem czy mógł PZN jakoś prężniej szukać sponsora dla kadry B czy nie, ale tu na pewno złej woli nie było.

  • dervish profesor
    @EmiI

    Zgadza się.
    A poza tym gratuluję avka. Miś Coralgol? :)

  • W_S profesor

    'Mieszkam z dziewczyną, ale bywało naprawdę ciężko wobec braku obiecanego wsparcia dla kadry B.'
    To zdanie mówi wiele. Pokazuje, że Tajner to tylko potrafi gadać, obiecywać, a możliwie jak najwięcej oszczędzać, żeby mieć kasę na swoje młode panienki.

  • EmiI profesor
    @dervish

    Małysz jeszcze jako zawodnik lubił nadużywać mityczne słowo "system szkolenia". A jak ten system wg niego, jeszcze gdy się wypowiadał jako zawodnik wyglądał? Że nie ma samowolki i wszyscy trenują wg jednego szablonu.

  • Miszczbuloklep początkujący
    @dervish

    W pełni popieram. Horni był odpowiedzialny za wszystkie kadry. Na stronie PZN stoi wyraźnie: "Stefan Horngacher - trener główny A,B,Juniorów". Zapaść B i juniorów świadczy o tym, że Horngacher tylko w jednej trzeciej wykonał swoje zadanie, to znaczy zadbał o kadrę A. Dla B i juniorów brakło już wizji, a dyrektor sportowy też się nie wykazał. PZN było happy bo spływały pieniądze z transmisji i sponsorów, więc kasa się zgadzała, a po nas choćby i potop. I mamy jak mamy.

  • dervish profesor
    @pawelf1

    Nie wiem dlaczego piszesz o wierze. To nie jest żadna wiara tylko zlecone zadania czy tez zobowiązanie nałożone przez Horngachera na samego siebie i potwierdzane w wielu wypowiedziach przez kierownictwo PZN.

    Horngacher miał być odpowiedzialny za kadrę B . Kadra B miała pracować według ułożonych przez niego planów treningowych. A Pan Dyrektor miał pilnować dyscypliny i koordynować.
    I tak było dopóki kadry B nie objął Maciusiak. Z tego co mówi Kantyka to Maciusiak także miał realizować plany Horna, ale potrafił mu się postawić i niektóre rzeczy robić po swojemu i może dzięki temu osiągnął lepsze efekty niż poprzednicy czyli: Żidek i Mateja.
    Patrząc z perspektywy czasu, można sobie teraz tłumaczyć koincydencję degrengolady naszego zaplecza z pojawieniem się w PZN Pana Dyrektora i Pana Horngachera.

  • ExoFan początkujący
    @gracz75

    Pewnie, że by się dało, bo PZN broni się dziecinnymi argumentami, że prawo na to nie pozwala. Owszem, nie pozwala na wynagrodzenia płacone przez PZN z PUBLICZNYCH PIENIĘDZY, ale nie z pieniędzy sponsorów. Wystarczyłoby odpowiednio skonstruować umowy ze sponsorami. Co Murańka mówił w styczniu 2019r.:

    "Jeszcze w grudniu wydawało się, że Polskiemu Związkowi Narciarskiemu udało się rozwiązać problem, przez który w ostatnich latach straciliśmy kilku dobrze zapowiadających się sportowców. Skoczkowie z kadry B mieli dostać podstawowe wynagrodzenie, dzięki któremu nie będą musieli łączyć treningów z pracą zawodową. - Stanęło chyba tylko na mówieniu. Wiem, że zawodnicy pootwierali działalności gospodarcze, ale musieli je zawiesić, bo sponsor się nie znalazł".

    Innymi słowy, związek nie tylko im nie pomógł, tylko naopowiadał bzdur i naraził na koszty odprowadzania składek ZUS. Nawet jeśli zdecydowali się na pierwsze 6 miesięcy bez składek (od maja 2018r. możliwe), to i tak musieli płacić składkę zdrowotną. Z kolei w przypadku preferencyjnego ZUS na pierwsze dwa lata działalności - jest to co miesiąc kwota 539,35 zł, bez chorobowego. Jedna z najpopularniejszych dyscyplin sportowych w Polsce i PZN nie potrafi znaleźć sponsora/sponsorów na kwotę 20-30 tys. zł miesięcznie na tych kilku zawodników do podziału, żeby mieli na życie. To jest po prostu kpina i pokazuje tylko, jaki beton w tym związku siedzi i komunizm w myśleniu.

  • Bernat__Sola profesor
    @pawelf1

    Zniszczoła i Pilcha też ma w tej kwestii na sumieniu.

  • pawelf1 profesor
    @gracz75

    .Skoczek miał na myśli regularną wypłatę, której – potwierdziliśmy to w związku – dla zawodników nie ma. PZN przy powołaniu kadr podpisuje z każdym z zawodników roczny kontrakt. W jego ramach związek zobowiązuje się do pokrycia m.in. kosztów ubezpieczenia, szkolenia (sprzęt, skocznie, zgrupowania itd.) oraz startów w zawodach FIS. W zamian oczekuje przestrzegania regulaminów oraz np. udziału w akcjach marketingowych na rzecz sponsorów organizacji i noszenia na ubraniach naszywek z ich logo. W umowie nie ma mowy o wynagrodzeniu lub stypendiach za trening.

    – Nie mamy takiej formuły i w myśl prawa nie możemy mieć – tłumaczy sekretarz PZN Tomasz Wieczorek
    Jedyne pieniądze płynące bezpośrednio z PZN to posezonowe premie, których wysokość ustala się na postawie zapisów wynikających z umów sponsorskich i regulaminu nagród MSiT. Upraszczając, zasada jest prosta: im dalej się skacze, tym lepszy jest potem bonus.


    Dla najlepszych formą comiesięcznego wynagrodzenia są stypendia MSiT. Miesięcznie jest to nawet kilka tysięcy złotych, lecz dokładna suma zależy m.in. od rangi imprezy, w której zdobyło się premiowane miejsce. Najlepiej nagradzane są igrzyska i MŚ w konkurencjach olimpijskich, gdzie uwzględnia się ośmioro najlepszych. Ponadto są to MŚ juniorów czy zaskakująco „opłacalne” uniwersjady. Kolejną możliwością pozyskania stypendiów są zdobywane klasy sportowe, które uwzględniają później samorządy terytorialne (gminy, miasta itd.) oraz szkoły i uczelnie wyższe. Ich wysokość jest jednak kwestią indywidualną. Realia są takie, że nierzadko jest to mniej niż 500 złotych.

    Skoczkowie na swoje zarobki muszą zapracować na skoczni, głównie w zawodach PŚ. W każdych zawodach nagradzanych jest 30 najlepszych, czego wymóg stawia organizatorom FIS. Za zwycięstwo przyznaje się 10 tys. franków szwajcarskich. W ubiegłym sezonie najlepszy z biało–czerwonych Kamil Stoch „wyskakał” ich łącznie 187400. Ale już Stefan Hula jedynie 11000. Stękała, który ani razu nie dostał ostatniej zimy powołania na start w PŚ, ma prawo do żalu. – Doszedłem sam kiedyś do tego i posmakowałem niezłych zarobków. Kiedy jednak wypada się z czołówki, to pieniądze znikają – mówi
    https://www.przegladsportowy.pl/sporty-zimowe/skoki-narciarskie/zarobki-skoczkow-narciarskich-sprawdzilismy-szczegoly-umow-z-pzn/vmgl1bp

  • Kolos profesor
    @gracz75

    PZN nie może wypłacać skoczkom pensji. Kadrowiczom kadry B a nawet C nie brakuje niczego pod kątem zaplecza treningowego, sprzętu to mają w zasadzie na poziomie kadry A. Problem to pieniądze na zwykłe codzienne utrzymanie się, kto ma stypendium to problemu nie ma. Juniorzy mają więc do końca wieku juniorskiego jakoś to idzie. Ale po skończeniu 20-dziestki jak się nie ma dużych sukcesów to jest problem, stypendium się kończy a pieniędzy ze startów w FC czy PK nie ma.

    Nie wiem jak są dokładnie skonstruowane umowy ze sponsorami ale to nie jest tak że sponsor wykłada kasę i nie pyta na co się to wydaje. Tylko wymaga np. że logo firmy ma być tu i tam, w takich sytuacjach że ma być widoczne i tyle. Jak szansę mają skoczkowie kadry B jeśli przez media przewijają się może 2-3 razy w roku?

  • gracz75 stały bywalec
    @Kolos

    jaki przepisy zabraniaja wsparcia kadr?
    nie twierdze ze znalezienie wsparcia dla skoczkow z kadry B jest proste , ale jak najbardziej wykonalne . Prosze popatrzeć na inne dyscypliny w ktorych zdobywamy medale
    co do sponsorów ktorzy już sa to chodzi tylko o lepsze rozdysponowanie zasobów które wnosza obecni partnerzy PZN .Sam Tajner i Małysz obiecali ze kadra B dostanie wsparcie wieksze niż dotychczas , brak tylko poparcia obietnic czynami
    Przy obecnym poziomie skoków w Polsce dobry menedżer znalazł by sponsorów na pewno

    A co do FIS to pełna zgoda , traktuja PK marginalnie , w końcu to druga najważniejsze zawody po PŚ a promocji zero
    gdyby FIS bardziej promował PK , zainteresował telewizje to i przyszli by sponsorzy a co za tym idzie i nagrody by wzrosły

  • Kolos profesor
    @gracz75

    Ale co ma związek zrobić? Nie może nikogo w kadrach utrzymywać finansowo bo na to nie pozwalają przepisy. A sponsorzy to nie są ulęgałki że PZN ma całą listę i tylko może przebierać. Trudno znaleść sensownych sponsorów dla kadry A, a co dopiero dla kadry B która startuje tylko w kompletnie nie medialnym i zwykle nie transmitowanym Pucharze kontynetalnym?

    Jak ktoś jest tu winy to FIS. Ostatnio czytałem regulamin pucharu kontynetalnego i tam ani słowa o nagrodach za miejsca. No to o czym tu mówimy? Top 3 zawodów PK chyba coś tam dostaje te 500 czy 1000 franków. Ale możesz być solidnym kontynetalowcem regularnie w top 10 i nic na tym nie zarobić...

    Polska nie jest bogatym krajem i nie stać nas na modele Niemieckie, Austriackie czy Norweskie kadr. U nas problem utrzymania się finansowego skoczków starszych niż 20-letnich którzy nie brylują w PŚ istnieje nie od dziś. Tylko od wielu lat.

  • Kolos profesor
    @Toyminator

    Życie sportowe i rodzinne to dwie odrębne kwestie choć sportowiec musi sobie jakoś radzić z łączeniem tego. Większość skoczków to górale i przywiązanie do wartości rodzinnych mają zapisane w genach. To że młodo się żenią (zwykle) i mają dzieci mnie specjalnie nie dziwi.

    Rezygnowanie z posiadania rodziny na rzecz kariery sportowej byłoby moim zdaniem zwykłym egoizmem. Każdy jednak kształtuje się jak chce, jeśli jednak ma np. dziewczynę albo żonę (i ona chce ślubu lub dzieci) to co ma jej powiedzieć: "nie weźmiemy ślubu albo nie będziemy mieli dzieci bo najważniejsza jest dla mnie kariera sportowa? I może za 10,15 lat jak się dorobię?

    Kwestie życia prywatnego życia skoczka czy innego sportowca są jego prywatną sprawą i tyle. Co trener miałby mówić?" będziesz w kadrze ale nie wolno ci mieć dziewczyny/narzeczonej/żony ani dzieci w tym czasie" ? Może jeszcze zapisać celibat w związkowych wytycznych awansu do kadr?

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl