Dawid Kubacki: Trzeba gonić kolejne cele!

  • 2019-05-31 14:56

Za Dawidem Kubackim miesiące obfitujące w niepowtarzalne emocje. Jedenasty sezon startów w elicie zaowocował nie tylko pierwszym indywidualnym zwycięstwem w zawodach rangi Pucharu Świata, co miało miejsce we włoskim Predazzo, ale i tytułem mistrza świata na skoczni normalnej, po który nasz rodak sięgnął w nieprawdopodobnych okolicznościach w Tyrolu. Wiosną zawodnik wykonał kolejny ważny krok w życiu, tym razem na polu prywatnym, poślubiając swoją wieloletnią partnerkę - Martę. O tych wydarzeniach, a także aspektach dotyczących zmiany trenera kadry narodowej, porozmawialiśmy z 29-latkiem przy okazji wiosennego zgrupowania polskich skoczków w Szczyrku.

Dawid Kubacki i Marta MajcherDawid Kubacki i Marta Majcher
fot. Tadeusz Mieczyński

- Czy moje życie zmieniło się po zostaniu mistrzem świata? Nie zaobserwowałem dużych różnic. Ze strony sportowej - na treningach pracuje się tak samo ciężko, ale jest nieco łatwiej pod kątem mentalnym. Udowodniłem sobie, że wykonywana praca przynosi oczekiwane efekty, a to wzmacnia wiarę w siebie i daje więcej chęci do dalszych treningów. Teraz nie można odetchnąć, bo trzeba gonić kolejne cele. Nie pokuszę się jeszcze jednak o podsumowanie swojej kariery, bo przede mną trochę skakania. Dotychczasowe wydarzenia to praca nad samym sobą, aby stwać się coraz lepszym sportowcem i dążyć do światowej czołówki. Praca, choć ciężka, przynosiła wyniki. Może nie zawsze były to spektakularne sukcesy, a kroki nie były milowe, ale kierunek był prawidłowy. Ciągle się poprawiałem i piąłem do góry. Wdrapałem się na punkt, w którym jestem teraz, więc było warto - mówi piąty skoczek minionej edycji Pucharu Świata. 

Na początku maja Kubacki zmienił stan cywilny, biorąc ślub z Martą Majcher. Więcej emocji towarzyszyło mu w Seefeld czy podczas organizacji wesela i nakładania obrączki na palec? - Zdecydowanie w Seefeld, bo nie byłem na to przygotowany <śmiech>... W przypadku ślubu był plan, więc wiedziałem, co i jak się wydarzy, dzięki czemu wszystko poszło na spokojnie i z radością. Może nie wszystko przebiegało bezproblemowo, bo zdarzały się sytuacje, które w ostatniej chwili trzeba było opanować, ale wesela nie organizuje się z dnia na dzień. Przygotowania trwały od zeszłego roku, więc konsekwentnie realizowaliśmy plan, aby wszystko przebiegło w odpowiedni sposób. Pojawiały się drobne problemy, ale nic, czego nie dałoby się ogarnąć. Przed weselem musiałem też ogarnąć i ściąć swoje włosy <śmiech>...

Jakie są pierwsze wrażenia związane z treningami pod okiem Michala Dolezala w roli następcy Stefana Horngachera? - System pracy się nie zmienia, bo Michal był z nami przez całą erę Stefana, więc wszystko zna od podszewki. Mimo mówienia do siebie na "ty", darzymy trenera dużym szacunkiem. Już wcześniej, funkcjonując jako asystent Stefana, był członkiem sztabu szkoleniowego, więc czujemy do niego respekt. Kiedy jest czas na pracę, wykonujemy polecenia i wysłuchujemy uwag, a przy okazji luźniejszego czasu żartujemy sobie. Podobnie było ze Stefanem. Bywały momenty ciężkiej pracy i pełnej koncentracji, a także chwile wytchnienia i luźniejszej atmosfery. Zmiany w treningu są kosmetyczne, ale to fakt niezwiązany ze zmianą trenera. Po każdym sezonie wprowadza się korekty, żeby nadal się rozwijać. Nie można liczyć na poprawę, gdy ciągle robi się to samo.

Sezon bez mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym czy igrzysk olimpijskich wpływa na sposób przygotowań skoczka? - Dla nas ważne jest to, jak prezentujemy się na zawodach. Każdy konkurs to emocje i buzująca adrenalina. Trenuje się po to, aby mierzyć się w zawodach i pokazywać z możliwie najlepszej strony. Może głupio to brzmi, ale nie zawsze ranga konkursu jest kluczowa. Emocje pojawiają się zarówno na arenie międzynarodowej, jak i krajowej. Stając na starcie, z numerkiem na plastronie, liczy się tylko walka. Najlepiej, jeśli tej rywalizacji towarzyszą kibice na trybunach. Wspólnie udaje się tworzyć świetną atmosferę, ale istotą są skoki na dobrym poziomie. 

Tego lata Polska zorganizuje aż cztery konkursy rangi Letniego Grand Prix. Jak Dawid Kubacki podchodzi do tegorocznych zmagań na igelicie? - Konkursy w Polsce zawsze są wyjątkowe, za sprawą naszych rodaków, ale lato nadal jest okresem przygotowawczym do zimy. W konkursach letnich będziemy dawać z siebie wszystko, ale czy będziemy do nich stuprocentowo przygotowani i maksymalnie wypoczęci po treningach? To już pytanie do szkoleniowca. Zapewne odpuścimy część zawodów, bo trzeba znaleźć czas na obozy treningowe.

Korespondencja ze Szczyrku, Dominik Formela i Tadeusz Mieczyński


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (4074) komentarze: (4)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • fridka1 profesor

    Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie udowodni wszystkim, że loteryjny konkurs MŚ to nie jedyne za co będzie pamiętany. Stać go na to i na to zasługuje.

  • atalanta doświadczony

    Ten to ma gadane. ;)
    Od 2010 trzymałam kciuki za Dawida, żeby wreszcie... No i wreszcie. Tamten konkurs w Predazzo to było coś niesamowitego. Mam nadzieję, że wkrótce zdarzy się więcej takich.

  • ZXCVBNM_9999 profesor
    Tak właśnie kończą hejterzy

    Kto teraz powie "worek kartofli"?
    To niestety było kiedyś częste.

    Teraz mamy zawodnika który ma realne szanse na KK jeśli wszystkie czynnik ugrają w sezonie.

  • Oczy Aignera profesor
    Pseudonim

    Dawid ''wykonywana praca'' Kubacki.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl