Dramat Maren Lundby. Mistrzyni olimpijska spadła ze skoczni [AKTUALIZACJA]

  • 2019-08-15 10:00

Trwa seria niefortunnych zdarzeń w norweskiej reprezentacji skoczków narciarskich. Jak podaje tamtejsza federacja narciarska, podczas jednego z ostatnich treningów Maren Lundby poślizgnęła się podczas ustawiania belki startowej, w efekcie czego zsunęła się po najeździe obiektu w Lillehammer i spadła na bulę. Najlepsza zawodniczka ostatnich lat doznała wstrząśnienia mózgu oraz bardzo się poobijała. 24-latka przechodzi dokładne badania, które mają powiedzieć więcej na temat jej stanu zdrowia.

Clas Brede BraathenClas Brede Braathen
fot. Tadeusz Mieczyński

- Przez wiele lat sporo przeżyłem na skoczniach, ale nie da się przewidzieć, że dojdzie do czegoś takiego. To zdarzenie nas zszokowało. Najważniejsze, że ten wypadek nie miał tak poważnych konsekwencji, jakie mógł mieć w najgorszym scenariuszu. Teraz najważniejsze jest zdrowie Maren. Jestem przekonany, że jest w najlepszych rękach. Ta sytuacja jest lekcją dla nas wszystkich. Mam nadzieję, że szybko wróci na skocznię - mówi Clas Brede Braathen, szef norweskich skoków cytowany przez skiforbundet.no.

Jak doszło do wypadku? O tym opowiada jego uczestniczka. - Chcąc ustawić belkę startową, należy przejść na drugą stronę rozbiegu, aby należycie ją zamontować. Asekurowałam się i kiedy byłam bliska skończenia, wówczas straciłam równowagę. Tego dnia mocno padał deszcz, więc dookoła było bardzo ślisko. Dopóki nie znalazłam się na plecach, sunąc w dół najazdu, nie byłam w stanie niczego zrobić. Próbowałam wszystkiego, co mogłam, aby zwolnić, zarówno nogami, jak i rękoma. Niestety, nie udało mi się zatrzymać, przez co spadłam na beton. 

- Wylądowałam na jednej nodze czy kolanie, po czym uderzyłam głową o ziemię. Uderzenie było mocne, przez co byłam bardzo wystraszona. Tracąc równowagę, obawiałam się najgorszego. Nie wiedziałam, co się stanie, jeśli się nie zatrzymam. Cieszę się, że miałam na sobie kask... - dodaje dwukrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli.

Lekarze, pod których opiekę trafiła sportsmenka, stwierdzili wstrząs mózgu i mocno posiniaczone kolano, które poddano badaniu rentgenowskiemu. To nie wykazało żadnych złamań, jednak ważniejsze może być badanie rezonansem, mogące wykazać ewentualne uszkodzenia struktur stawu kolanowego. 

Norwegowie potwierdzili, iż Lundby nie weźmie udziału w finałowych zawodach Letniego Grand Prix 2019. To oznacza, iż już dziś pewna triumfu w klasyfikacji generalnej może być Sara Takanashi, której również zabraknie we Frensztacie pod Radhoszczem. Japonka kontynuuje tym samym niesamowitą serię zapoczątkowaną w 2012 roku. To wtedy rozegrano premierową edycję LGP pań, a Azjatka nie miała sobie równych w każdej z dotychczas rozegranych. 

W poniedziałek pisaliśmy o trudnym okresie reprezentacji Norwegii, która w ostatnich miesiącach musiała zmierzyć się ze śmiercią jednej ze skoczkiń, serią upadków i kontuzji, a także poważną chorobą Bjoerna Einara Romoerena. - Nie ma limitu pecha na tego typu sytuacje. Musimy być przygotowani na to, iż podobne rzeczy nadal będą działy się w przyszłości - mówił Braathen. Niestety, kolejna przydarzyła się już w tym tygodniu, odbierając szanse Lundby na przełamanie passy Takanashi. Więcej o pechu Norwegów przeczytacie >>>TUTAJ<<<.

AKTUALIZACJA: Dobre wiadomości napłynęły z Norwegii. Przeprowadzony rezonans magnetyczny nie wykazał żadnych złamań u Maren Lundby. Mistrzyni olimpijska z niebezpiecznej sytuacji wyszła niemal bez szwanku.

- Fizjoterapeuta mówi, że wszystko wygląda obiecująco. Rezonans wykazał jedynie obrzęk tkanki mięśniowej od zewnętrznej i przedniej strony kolana. Było to bolesne, ale nie na tyle, aby zakończyło się złamaniem. Nie ma żadnych oznak uszkodzenia kości, chrząstek lub więzadeł. Jestem trochę w szoku, że uniknęłam kontuzji - mówi Norweżka.

- Prawdopodobnie minie tydzień, miesiąc albo i dłużej, zanim ból całkowicie zniknie. Ale będę mogła wrócić do treningu już za kilka dni. Trudno powiedzieć, kiedy powrócę na pełne obroty, ponieważ mam dostosywać obciążenia treningowe do odczuwanego bólu ciała - kończy Lundby.


Dominik Formela, źródło: skiforbundet.no
oglądalność: (12231) komentarze: (13)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Głównie chodzi o to, że nie bardzo istnieje środek farmakologiczny, który mógłby w tak znacznym stopniu wpłynąć pozytywnie na wyniki, aby warto było go brać. Tutaj taki cytat z Tajnera:

    "Skoczkowie są jedną z najbardziej restrykcyjnie kontrolowanych grup sportowców na świecie. Z drugiej strony takie coś jak doping w skokach, raczej w przyrodzie nie występuje. Nie znam takiego środka, który mógłby znacząco wpłynąć na lepszą formę zawodnika."

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Nie mówiłbym z taką pewnością o braku dopingu w skokach narciarskich, zważywszy że kontrole antydopingowe skoczków są bardzo rzadkie i raczej iluzoryczne.

  • EmiI profesor
    @bardzostarysceptyk

    Szybkiego zbicia wagi w celu poprawy wyników. Już pomijając czy środek był skuteczny i czy przynosił rezulatat, celem była poprawna. W przypadku pozostałych przypadków to była dyskwalifikacja za trawkę, gdzie celem była rozrywka a nie wynika.

  • Pavel profesor
    @bardzostarysceptyk

    Toż to to samo napisałem niżej o_0 Zażywał dokładnie Diuretikę, która dzięki działaniu moczopędnemu pozwala maskować zażywanie sterydów anabolicznych, które w skokach są przydatne jak dziura w moście. Ale w związku z tym, że jest wpisana listę substancji zakazanych to go zdyskwalifikowali. Zapewne nie stosował tego nawet w kontekście bezpośredniej poprawy wyników, tylko, aby zmieścić się w limicie wagowym i jakby wybrał inną substancję ku temu służącą to afery by nie było. Niestety nałożyło się to na nagły wybuch jego formy i stąd powstały mity na temat niesamowitego dopingu jaki zażywał, a po powrocie okazało się, że po prostu jest to bardzo dobry skoczek. Ot cała tajemnica.

    Z resztą Wasiljew stał się taki sztandarowym przykładem, że w skokach doping istnieje co jest kompletną bzdurą. Doping farmakologiczny miał sens w latach 60-70 gdy skoki były bardziej siłowe, ale paradoksalnie wtedy nikogo za rękę nie złapali. Najgłośniejszy chyba przykład pokazujący, że anaboliki stosowano to Aschenbach, który się do tego przyznał jednocześnie pokazując funkcjonowanie całej machiny dopingowej w NRD.

  • bardzostarysceptyk profesor
    Sama profesura a nie pamięta ?

    Wasiliew zażywał niedozwolone środki moczopędnie w celu szybkiego zbicia wagi. Ciało ludzkie to w większości woda,
    dlatego mumie są takie lekkie. A więc nie był to doping bezpośredni, bo nawet niska waga ciała to żadna gwarancja dobrych
    wyników a takie gwałtownie odwodnienie odbiera siłę.

  • Pavel profesor
    @EmiI

    Nawet u tego Wasiljewa był to środek na zrzucenie wagi i przełożenie na wyniki miał nieporównywalnie mniejsze niż środki dopingowe stosowane np w kolarstwie.

  • EmiI profesor
    @Pavel

    Tak naprawdę tylko Wassiliew był złapany na stosowaniu zakazanej substancji w celu poprawy wyników, reszta złapanych była za używki.

  • Pavel profesor
    @DanielBlanco

    Tak, przez doping poślizgnęła i spadła ze skoczni, piszesz takie farmazony aż głowa mała. Z resztą w skokach dopingu farmakologicznego praktycznie nie ma, po prostu ryzyko złapania jest większe niż korzyści jakie z niego płyną. Najbardziej podatne na wspomagacze są sporty bazujące na wytrzymałości (biegi, kolarstwo, pływanie itd.) oraz na sile (podnoszenie ciężarów, konkurencje rzutowe itd.). Skoki to sport, bazujący w głównej mierze na technice, a tu ciężko coś poprawić chemią. Nie bez przyczyny mieliśmy tu tak niewiele przypadków dopingu, a nawet te wykryte były dosyć mocno dyskusyjne. Dużo bardziej opłaca się zainwestować środki w "doping technologiczny" bo ma niewspółmiernie większe przełożenie na wynik skoczka.

  • Admary stały bywalec
    @Alo2

    Odpukaj w niemalowane!

  • DanielBlanco bywalec

    "To czwarta śmierć norweskiej narciarki/narciarza w ciągu ostatnich niespełna 6 miesięcy. Zmarli to same młode osoby i łacza ich dziwne/zagadkowe/nie do końca wyjaśnione okoliczności śmierci. Przypadek? Czy może są to tragiczne ofiary eksperymentów norweskiego zorganizowanego systemu dopingowego? "
    Oto mój archiwalny komentarz z grudnia 2018 pod artykułem o śmierci młodej skoczkini. Nie wierzę w seryjnego pecha norweskich narciarzy klasycznych. Coś musi być na rzeczy. Przypominają się lekkoatleci i pływacy z NRD... Tylko wtedy dostęp do środków masowego przekazu był niewspółmiernie mniejszy i częściej można było zamiatać sprawy pod dywan...

  • wierny kibic bywalec

    Czym Norwegowie zasłużyli sobie na takiego pecha? Kontuzja Fannemela, wykryty nowotwór u Romoerena, śmierć Thei Sofie Kleven w ubiegłym roku, a teraz Maren Lundby spada ze skoczni... Będę mocno kibicować Norwegom w najbliższym sezonie.

  • Alo2 początkujący

    Szkoda. Nie wiadomo kiedy wróci teraz do formy. Całe szczęście że nie uszkodziła więzadeł. Norwegowie to mają jakiegoś niesamowitego pecha. Dobrze,że nas nie spotyka nic takiego. Kamil kontuzje ostatnio miał w 2016 roku,pozostali nie pamiętam kiedy,także mamy szczęście

  • Major_Kuprich profesor
    Tak się kończy dopuszczanie kobiet

    Do męskiej dyscypliny - ona chciała skakać na mamucie?

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl