Hofer kończy przygodę z Grand Prix: To było doskonałe pole do testowania nowych rozwiązań

  • 2019-10-10 17:40

- Nie mam nostalgicznych myśli - mówi Walter Hofer w wywiadzie przeprowadzonym przy okazji finałowych zmagań w Klingenthal, które były jego pożegnaniem z Letnim Grand Prix w roli dyrektora Pucharu Świata w skokach narciarskich. 64-letni Austriak podzielił się z nami m.in. swoją opinią dotyczącą rozwoju letniego cyklu, któremu towarzyszył od początku istnienia.

Walter HoferWalter Hofer
fot. Tadeusz Mieczyński

Jakie były główne założenia Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) względem Letniego Grand Prix, które powstało w 1994 roku? - Na samym początku najbardziej zależało nam na tym, aby Letnie Grand Prix osiągnęło taki poziom, który pozwoli organizatorowi na utrzymanie imprezy. Chcieliśmy, by te zawody były dodatkową możliwością treningu dla poszczególnych zespołów i federacji w formie opłacanego weekendu, gdzie będzie okazja do rywalizacji.

- Mieliśmy świadomość, że letni cykl nie będzie najbardziej prestiżowy, ponieważ jesteśmy federacją zrzeszającą sporty zimowe. To zimą chcemy organizować dużo większe wydarzenia - zaznacza Hofer.

- Lato stało się dla nas doskonałym polem do testowania nowych rozwiązań oraz zmian regulaminowych. Poza tym, skoczkowie mają możliwość trenowania i rywalizacji na dużych obiektach. Średnio, zawodnicy w trakcie sezonu letniego oddają około 500-600 prób na dużych skoczniach. Daje to ogromny bufor bezpieczeństwa przed zimą. Samo to jest dobrym powodem, dla którego skoczkowie mogą skakać na igelicie - kontynuuje wieloletni dyrektor Pucharu Świata.

Czy Walter Hofer jest zadowolony z tego, w jaki sposób cykl Letniego Grand Prix rozwinął się przez 26 lat dotychczasowego istnienia? - Okres letni pozwala wykazać się mniejszym komitetom, które nie mają szans, by zorganizować zawody na podobnym poziomie zimą. Mam na myśli takie miejsca jak Hakuba czy Ałmaty. Dla nich Letnie Grand Prix to duże wydarzenie. 

- To dobrze, że mamy pewne "egzotyczne" lokalizacje, które można odwiedzić latem. To dobra mieszanka, choć mamy tych konkursów zbyt wiele. Zredukowanie cyklu o jeden czy dwa weekendy nie stanowiłoby problemu - utrzymuje działacz sportowy.

- Mamy alpejskie regiony, w których dzieje się dużo, jeśli chodzi o sporty zimowe. Dobrym przykładem jest Courchevel, gdzie organizuje się świetne zawody latem. Zawsze pojawia się na nich wielu widzów. Zawody w skokach narciarskich nie są czymś częstym w tamtym regionie, jednak jest to coś, co chcemy robić. Mam na myśli zainteresowanie nowych regionów i nowych komitetów organizacyjnych naszą dyscypliną. To kolejny powód, dla którego warto mieć sezon letni. 

Weekend w Klingenthal był pożegnalnym dla Waltera Hofera z cyklem Letniego Grand Prix, w roli dyrektora Pucharu Świata. Jakie emocje związane z tym faktem mu towarzyszyły? - Cóż, do momentu zadania pytania nie myślałem o tym. To moja codzienność, więc nie snuję długoterminowych planów. W Klingenthal miałem swoje typowe zadania do wykonania, więc nie mam związanych z tym nostalgicznych myśli. Jestem niemal przekonany, że wrócę tu jeszcze w jakimś charakterze. Klingenthal będzie gościć Puchar Świata w sezonie 19/20, więc to z pewnością nie jest mój ostatni pobyt w tym mieście. Patrząc na pogodę, nie jestem pewien czy nadal mówimy o lecie w przypadku październikowych zawodów <śmiech>...

W kolejnym sezonie, pierwszym po odejściu Hofera na emeryturę, męski cykl Letniego Grand Prix ma zawitać do siedmiu miejscowości. Prowizoryczny kalendarz 27. edycji znajdziesz >>>TUTAJ<<<.

Z Walterem Hoferem rozmawiał Tadeusz Mieczyński


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (7237) komentarze: (25)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Jeśli wieje to konkursy i tak się przeciągają, przeliczniki nic tu nie zmieniły bo i nie mogły.

    Restarty serii były rzadkością w czasach z przed przeliczników.

    I bynajmniej rolą przeliczników nie jest skracanie czasu rozgrywania zawodów bo one nic w tym nie pomagają.

    Zresztą bardziej nie przewidywalne czasowo są np mecze piłki siatkowej (mogą być 3 sety a może być i 5 do tego się przeciągnąć a mecz trwać równie dobrze godzinę jaki i trzy) czy tenis ziemny (pojedynki mogą trwać od kilkudziesięciu minut do kilku godzin)

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Najsprawiedliwsze byłoby trzymanie zawodnika na belce aż wiatr unormuje się do średniej, nawet jakby to miało trwać i 15min, tylko co z tego? Zawody mają się zamknąć w pewnych ramach czasowych (często i tak mocno rozciągniętych) inaczej żadna telewizja tego nie pokaże, a bez transmisji skoki staną się sportem amatorskim. W czasach gdy mnogość oferty w dziedzinie rozrywki jest normą trzeba walczyć o widza nawet jeżeli wiąże się to z pewnymi kompromisami w celu usprawnienia przeprowadzania zawodów. Nie przeskoczysz tego.

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Raz w erze przeliczników serię zrestartowano, bynajmniej nie z powodu "radykalnej zmiany warunków na rozbiegu".

    W Seefeld restart serii nie miałby sensu skoro z minuty na minutę rozbirg był coraz gorszy. Prawdopodobnie niczego by nie rozegrano w Seefeld jakby się bawiono w reset.

    Reset miał o tyle sens, że przynajmniej dawał szansę skoczyć wszystkim skoczkom w mniej więcej porównywalnych warunkach. Przy przelicznikach puszcza się skoczków jak popadnie, w zasadzie w niemal dowolnych warunkach i z dowolnej belki. Bo przecież "przeliczniki rekompensują".... Nieważne, że w zerowym stopniu.

    Nie trudno zauważyć która metoda była sprawiedliwsza (reset serii oczywiście, i skakanie z jednej belki). Co nie znaczy że reset owanie serii to była metoda ładniejsza i lepsza dla transmisji.

  • Pavel profesor
    @EmiI

    A i tak ten przepis jest martwy w praktyce bo "radykalną zmianę warunków na rozbiegu" mieliśmy podczas MŚ na normalnej skocznie w Seefeld i dociągnęli to do końca serwując nam jeden z bardziej kuriozalnych konkursów.

  • EmiI profesor
    @Kolos

    Skoro zawodnik z niższej belki przy dużo gorszym wietrze skoczył tyle by objąć prowadzenie to chyba sam zadecydował? A restart serii jest obecnie możliwy tylko w przypadku gdyby doszło do radykalnych zmian na rozbiegu czy na progu.

  • Kolos profesor
    @Bajlandopl

    Jakie archaizmy? Przepisy nadal umożliwiają restart zawodów. Przeliczniki to żadne unowocześnienie. Bo co to za sport o których wynikach końcowych (w ogromnym stopniu) decyduje komputer a nie zawodnik w nich startujący.?

    Trudno powiedzieć co jest ciekawego i fajnego w oglądaniu skoków gdzie ten kto skoczył 110 m jest wyżej sklasyfikowany niż ten który skoczył 120 metrów.?

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Sztuczne zawyżanie poziomu to nic dobrego ani ciekawego. Nic nie było złego w tym że połowa stawki klepała bulę, przynajmniej różnicę poziomów było widać na skoczni a nie w tylko w komputerze na przelicznikach. Komercjalizacja to jednak zło. No i trudno uznać żeby skoki narciarskie w dzisiejszych czasach były kwitnące. Raczej po[***]dają. Maleje liczba państw w których na poważnie uprawia się skoki, maleje zainteresowanie kibiców (po za Polską).

    A najważniejsze zmiany prowadzące do atrakcyjności transmisji skoków czyli ograniczenie liczby startujących i wprowadzenie kwalifikacji to jednak nie zasługa. Parę innych zmian i rozwiązań będacych unowocześnieniem skoków i tak by zaszło, z Hoferem jako dyrketorem PŚ czy bez niego.

  • Bajlandopl doświadczony
    @Pavel

    No tak, ale najważniejsze, że @Kolosowi restarty nie przeszkadzały, bo jak wiadomo całe światowe skoki są ustawione pod jego gdybanie i jego preferencje. Miejmy nadzieję, że nowy dyrektor PŚ w skokach przywróci specjalnie dla @Kolosa wszystkie archaizmy sprzed 20 lat.

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Powtarzanie serii i uklepywanie buli przez połowę stawki nie było medialne i słabo się sprzedawało. Sport ma być produktem, który można sprzedać telewizji, aby zawodnicy mogli cokolwiek na nim zarobić. Tu zasługi Hofera są olbrzymie z archaicznej formuły nijak nie przystającej do obecnych standardów czasu antenowego zrobił całkiem sprawne zawody. Można płakać "kiedyś to było", ale pewnych spraw się nie przeskoczy.

  • fridka1 profesor
    @dervish

    Był dobry, dzięki niemu skoki te kilkanaście lat temu miały swoją złotą erę, ale dla polskiego kibica zawsze będzie "ulubionym chłopcem do bicia". Zresztą na jego następcę też coś się znajdzie. Po prostu ktoś musi być winny ; )

  • W Punkt doświadczony
    nie mogę się doczekać...

    ... tytułu, który poinformuje mnie, że Hofer nie kończy, tylko skończył i nie przygodę z LGP, tylko przygodę z PŚ.
    Mam nadzieję, że jego następca nie będzie wyskakiwał z kazdej FIS-owskiej i proFIS-owskiej szafy, którą otworzę.

  • Kolos profesor

    No i jak na "doskonałe pole do testów" to w LGP testowano bardzo mało rozwiązań i pomysłów - system rozgrywania zawodów w 2000 roku, inny sposób oceniania skoków, trzyseryjny konkurs i przeliczniki za wiatr. I to tyle. Coś pominąłem? Mało...

  • Oczy Aignera profesor
    @FanaticJumper

    Wojciech Skupień nie lubił tej zasady z lat 90-tych:
    [***]v=X9_LyRaFAZM
    Z bardzo wysokiej lokaty można było spaść niemal na samo dno, nie dostając żadnych punktów do klasyfikacji generalnej PŚ.

  • Kolos profesor
    @unnameduser

    Jak mówiłem restart serii nie był niczym złym. I w przeszłości nie zdarzało się to aż tak często znowu. Po prostu belka była ustawiona pod najlepszych. Co prawda słabi skakali po 80-90 metrów na skoczni dużej, a czasem i dobrzy skoczkowie tyle skakali jeśli warunki były kiepskie ale przynajmniej nie było szafowania belkami. Kiedyś konkursy wypaczał tylko wiatr. Teraz wypacza wiatr, szafowanie belkami i komputer obliczający punkty za wiatr. Dużo.

  • unnameduser stały bywalec
    @Kolos

    Jest różnica między mieszczeniem się w "korytarzu" a np. odwróceniem się kierunku wiatru w połowie zawodów - a przecież i takie historie się zdarzały. Nie mówiąc o konieczności podnoszenia belki i restartowaniu serii. Takie sytuacje rozbijają ramówkę telewizjom transmitującym zawody.

    Skoro te przeliczniki już są - i nie zanosi się na ich wycofanie - powinno się zrobić porządek z sędziowaniem i dawaniem not za odległość. Co z tego, że pechowiec dostanie rekompensatę za wiatr, jak i tak sędziowie odejmą mu kilka punktów.

  • Kolos profesor
    @FanaticJumper

    To nieprawda, że bez przeliczników by się nie odbyła 1/3 konkursów. Przecież wiatr i tak się musi zmieścić w ustalonym zakresie żeby w ogóle skakać. Tak było i gdy nie było przeliczników i gdy są.

    Mi tam restartowane serie nie przeszkadzały, zawsze to swoiste urozmaicenia. Zresztą to nigdy nie były częste przypadki a i system przeliczników nie tylko nie wyklucza restart serii ale i taka sytuacja była już.

  • Żuczek stały bywalec
    @Kolos

    W wumie... Tak bardzo niesprawiedliwie nie było wiało w tym samym kierunku,jedynie Stoch i Nakamura mieli inne.
    Ale patrzmy na pozytywy Kubacki wygrał LGP

  • erobson początkujący
    @FanaticJumper

    Pomysł z belkami jak najbardziej OK, oczywiście, jeżeli się go nie nadużywa i zmienia je co kilka skoków, a stosuje w ostateczności jak już nie ma wyjścia i nie trzeba powtarzać serii (te sytuacje, jak wszyscy najlepsi skoczyli i emocje opadły i ta garstka zawodników z początku skacze dla picu i nikt ich nie ogląda). Jednak uważam, że o obniżeniu belek powinno decydować jedynie jury, a nie trenerzy.

    Co do przeliczników mam mieszane uczucia, ten sport nigdy nie był do końca sprawiedliwy i nigdy nie będzie. W konkursach, kiedy wiatr jest stosunkowo słaby nawet się to sprawdza, jednak kiedy kręci i wieje z różną siłą, zdarzają się sytuacje, kiedy zwycięzca skacze bliżej od zawodnika z drugiej dziesiątki. Nawet jeśli uznamy, że to sprawiedliwe, to dla widzów jest to bez sensu, a sport to nie tylko zawodnicy, ale również kibice.

    Uważam, że to PQ było OK (dla 10, a nie dla 15 jak wcześniej). To taka nagroda dla najlepszych zawodników. Wyobraź sobie sytuację, że lider PŚ nie wystartuje w konkursie, bo dostał jakiś podmuch albo mu się narta wypięła.

    System KO ma swój urok i w czterech konkursach w całym PŚ jest miłą odmianą, oczywiście w całym pucharze byłoby to niedopuszczalne. Nie pamiętam sytuacji, żeby TCS wygrał zawodnik będący bez formy.

    Z trzema skokami i grupami zgadzam się w 100%. Z kombinezonami mogliby też to bardziej uściślić.

    Dawniej było tak, że oddawano po trzy skoki, a potem z tych trzech liczyły się dwa najlepsze. Uważam, że tak jak jest teraz jest OK, chyba nie jest bardzo ważne, czy ktoś zdobędzie 3 czy 5 punktów.

    Z rzeczy, które według mnie są na minus, zaliczyłbym również współczynnik BMI, co doprowadziło do tych cyrków z wagą oraz wprowadzenie konkursów mieszanych. Fajnym rozwiązaniem było z kolei wg mnie pokazywanie momentu wybicia (spóźnione czy za wcześnie). Nie wiem, czemu zrezygnowano z tego.

  • FanaticJumper bywalec

    Gdyby nie przeliczniki 1/3 konkursów z ostatnich 10 lat by się nie odbyła. Panie Kolos, czy na serio tęskni Pan za komunikatami "1st Round restart..." Jeszcze szybciej po rozum do głowy poszedł Ulrich Welling były już dyrektor PŚ w kombinacji, gdzie punkty za wiatr i belkę pojawiły się rok wcześniej niż w przypadku PŚ w skokach. Nie wyobrażam sobie żeby pewnego dnia szef skoków stwierdził "rezygnujemy z punktów za wiatr i belkę i bawimy się po staremu". To usprawniło jak nigdy przebieg rywalizacji.

    Inne rozwiązanie też na duży plus - mam na myśli odejście od tak zwanych "PQ" dla czołówki generalki i "przymus" ich startu w kwalifikacjach. Zawodnicy pewnie nie byli zadowoleni, ale z punktu widzenia kibica to było dobre rozwiązanie.

    Rewolucyjna zmiana w TCS to też było dobre posunięcie, aczkolwiek czasami jest "niesprawiedliwe", kiedy do drugiej serii wchodzi zawodnik z notą 95,0, a ktoś z mocnej pary mający notę 110 pkt kończy na I serii, podczas gdy w normalnie rozgrywanym konkursie sytuacja taka nie miałaby miejsca.

    Wielką wtopą było za to rozwiązanie liczenia trzech skoków, w tym kwalifikacyjnego do punktacji zawodów i skakanie w grupach 4x12 w LGP 2014. Na szczęście już latem się z tego wycofali.

    Na minus trochę za częste i zbyt daleko posunięte "majstrowanie" przy przepisach dotyczących kombinezonów...

    Jeszcze przypomniała mi się pewna reguła , która obowiązywała dawniej, chyba tylko kilka sezonów w latach 90. Żeby po pierwszej serii nie było "pewniaków" do punktów przez pewien czas w II serii skakało nie 30, ale 35 zawodników. Zrezygnowano z tego żeby skrócić czas rozgrywania konkursu. Jednak nie pogniewałbym się gdyby kiedyś wrócono do tego rozwiązania. Ożywiłoby to sytuację na dołach tabeli ;)

  • dervish profesor

    To był bardzo dobry dyrektor PŚ. Przeprowadził skoki z epoki kamienia łupanego w czasy nowożytne. :)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl