Upadki i wzloty - po konkursie w Innsbrucku

  • 2020-01-04 22:35

Już tylko jeden konkurs pozostał do rozstrzygnięcia ostatecznych losów 68. Turnieju Czterech Skoczni. Za nami pasjonująca rywalizacja w Innsbrucku. Na Bergisel triumfował Marius Lindvik, dla którego było to drugie z rzędu pucharowe zwycięstwo. Kto, oprócz niego, trafił do naszego cyklicznego zestawienia, w którym subiektywnie oceniamy aktualną dyspozycję zawodników?

Roman KoudelkaRoman Koudelka
fot. Dominik Formela
Markus EisenbichlerMarkus Eisenbichler
fot. Tadeusz Mieczyński
Marius LindvikMarius Lindvik
fot. Tadeusz Mieczyński

Upadki:

5. Pius Paschke
Skoczek, który niespodziewanie stał się numerem dwa w talii Stefana Horngachera, dziś utracił szansę na oddanie kompletu skoków w 68. edycji Turnieju Czterech Skoczni. Tuż przed premierowymi zmaganiami w Oberstdorfie okazał się najlepszy w serii próbnej, czym podgrzał atmosferę na trybunach ulokowanych wokół Schattenbergschanze. Wprawdzie 12. i 20. miejsce w niemieckiej części cyklu nie były wybitnymi osiągnięciami, lecz nie spodziewaliśmy się, że Paschke wyląduje na Bergisel poza czołową „30”. Wydawał się być zdecydowanym faworytem w walce z Anttim Aalto, lecz zawiódł oczekiwania dużej części publiczności, która trzymała za niego kciuki w Innsbrucku położonym nieopodal austriacko-niemieckiej granicy. 0,7 punktu – właśnie tyle zabrakło dziś 30-latkowi do awansu. Dorzucił tym samym sporą łyżkę dziegciu do beczki miodu, bo to pierwszy przypadek w tym sezonie, gdy zabrakło go w finałowej serii.

4. Markus Eisenbichler
Słabo spisujący się w listopadzie i grudniu Eisenbichler niespodziewanie na półmetku Turnieju plasował się na 6. pozycji. Czekała go jednak słodko-gorzka Bergisel. Słodka, bo to właśnie tam święcił w ubiegłym roku triumf, zostając indywidualnym mistrzem świata, gorzka – bo również w Innsbrucku zaprzepaścił szansę na triumf w TCS, zajmując podczas trzeciego konkursu cyklu odległą, 13. lokatę. Dziś po konkursie ponownie był w minorowym nastroju. Dopiero 27. miejsce z ogromną stratą do czołówki spowodowało spadek aż o 10 pozycji w dół w klasyfikacji generalnej. Może być bardzo szczęśliwy, że zdołał awansować do drugiej rundy z 42. notą pierwszej serii – rywal w parze KO nie postawił mu zbyt wygórowanych wymagań. Rywal, którym był…

3. Maciej Kot
Wielka szkoda, że Maciek nie wykorzystał słabości swojego przeciwnika. Niestety, o ile początek zimy w wykonaniu zakopiańczyka był obiecujący, o tyle im dalej w las, tym więcej drzew. W pierwszych czterech konkursach indywidualnych obecnego sezonu, w których punktował, zauważalny był pewien postęp względem ubiegłej kampanii, szczególnie w technice lotu. Na nieszczęście, skrzywienie w locie, na którym podopieczny trenera Dolezala traci najwięcej, wydaje się powtarzać coraz częściej. Błąd popełniony w Innsbrucku boli tym mocniej, bo Kot stracił do Markusa Eisenbichlera zaledwie 1,4 punktu, notując 44. notę zawodów. 28-latek nie ukrywa faktu, że jest nieco pogubiony. – Pewną wartością tego zwycięstwa w parze byłoby to, że mógłbym oddać jeszcze jeden skok, coś w nim zmienić i zobaczyć, jaki to da rezultat – powiedział po swojej próbie. Oby tylko dotrwać do końca Turnieju, a co później? Czas pokaże.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Ponuro #innsbruck #TCS #skijumping #badday #pissed #currentmood #jutrobedzielepiej

Post udostępniony przez Maciej Kot (@maciejkot)

2. Yukiya Sato
Rosja, Niżny Tagił, 7 grudnia 2019 roku. To miejsce i datę Sato zapamięta z pewnością do końca życia, bo właśnie tam po raz pierwszy w karierze triumfował w zawodach Pucharu Świata. Minął niecały miesiąc, a filigranowy Japończyk swoją świetną formę gdzieś zapodział. W Oberstdorfie i Ga-Pa było nieźle, bo 7. i 27. pozycja dawały nadzieję na pobicie życiowego rezultatu w TCS sprzed roku (12. miejsce). Tego osiągnięcia Sato w aktualnej edycji już nie zdoła poprawić. Błąd popełniony tuż po wyjściu z progu i zupełnie zepsuty skok zakończony na 111. metrze pozbawił go wszelkich złudzeń. Na lokatę w czołowej „10” Turnieju szansę wśród reprezentantów Kraju Kwitnącej Wiśni mają tylko Ryoyu Kobayashi i Daiki Ito. Sato musi ten cel odłożyć przynajmniej do następnej zimy.

1. Jewgienij Klimow
Rosjanin, przez wielu mianowany „Królem lata”, nie wszedł w ten sezon rewelacyjnie. Dopiero w Engelbergu, tuż przed świętami, po raz pierwszy zdołał uplasować się w czołowej „30”. Na Gross-Titlis-Schanze sklasyfikowany został jako 16. Zaskakiwał do tego czasu pojedynczymi, bardzo dobrymi próbami, które pozwalały mu zajmować miejsca w czołówkach serii treningowych czy kwalifikacji. W 68. Turnieju Czterech Skoczni 25-latek przełamał się. Dwukrotny awans do finału wskazywał na to, że zwycięzca LGP z 2018 roku kryzys formy ma już za sobą. Aż tu nastąpiło nagłe tąpnięcie. Klimowa nie zobaczyliśmy nawet w dzisiejszym konkursie, bo nie zdołał przebrnąć kwalifikacyjnego sita. 59. lokata po skoku na zaledwie 109. metr sprawiła zawód w sercach wielu fanów pochodzących z największego kraju świata.


Wzloty:

5. Roman Koudelka
Oj, jak ja szanuję tego skoczka spod Lomnicy nad Popelkou. Za co? Ano za to, że zdołał się podnieść z kryzysu. W lecie wydawał się być totalnie pogubiony. Dopiero w dwóch ostatnich konkursach na igelicie, które miały miejsce na przełomie września i października, zdobył punkty LGP. Jeszcze przed zimą wspominał, że nie jest w najlepszej dyspozycji. – Moi koledzy prezentowali się latem dużo lepiej ode mnie. Pojawia się radość, lecz nie twierdzę, by nastąpiła jakaś wielka zmiana – mówił. I rzeczywiście, wejścia w sezon nie miał rewelacyjnego. Metodą małych kroków dochodził jednak do coraz lepszej formy. W Oberstdorfie, dość pewnie przechodząc rundę KO, zakwalifikował się do finałowej serii. W Ga-Pa błysnął, zajmując 8. lokatę, a na Bergisel uplasował się na 16. miejscu, tuż za Kamilem Stochem. Popularny „Električka” ewidentnie jest na fali wznoszącej.

4. Gregor Schlierenzauer
Co prawda to jeszcze nie czas, by zwiastować wielki powrót hegemona, lecz dzisiejszy konkurs zasygnalizował, że Schlieri nadal ma warunki ku temu, by nas w przyszłości zadziwić. Przed tyrolskimi zmaganiami sporo mówiono o parze numer 8. Gregor Schlierenzauer kontra Kamil Stoch. 53 zwycięstwa w Pucharze Świata kontra 3 złote medale olimpijskie. Gdyby eksperci w studio telewizyjnym mieli wymienić wszystkie trofea tych dżentelmenów, to przedłużyłoby się ono do późnych godzin wieczornych. Faworytem tej batalii była rzecz jasna „rakieta z Zębu”. Mało kto się spodziewał, że to Austriak wyjdzie z niej zwycięsko, lecz stało się to faktem. Dalekie skoki i co istotne – pewne lądowania na nierównym zeskoku Bergisel dały mu w ostatecznym rozrachunku 6. pozycję. Jeden z najbardziej utytułowanych skoczków wszech czasów pokazał swoje waleczne oblicze. Jak Gregor zakończy 68. TCS? Na to pytanie ciężko odpowiedzieć, szczególnie, iż w pierwszych dwóch konkursach nie wszedł do drugiej serii. Cieszy jednak fakt, że po raz kolejny plasuje się wysoko.

3. Daniel-Andre Tande
Tande, feel the Tande! 25-latek chyba nasłuchał się hitu Imagine Dragons, bo powrócił na podium z prędkością błyskawicy. Tegoroczne zmagania na niemieckich i austriackich skoczniach obfitują w wielkie powroty. Należy wspomnieć, że 7. skoczek klasyfikacji generalnej PŚ był już bliski wycofania się z Turnieju po jego niemieckiej części. Jeszcze przed zmaganiami w Ga-Pa mówił, że liczy wyłącznie na awans do drugiej rundy. A tu taka niespodzianka. Po 12. pozycji w pierwszej serii zaatakował, osiągając aż 131 metrów, co okazało się najlepszą próbą finału. Ostatecznie zakończył zawody na najniższym stopniu podium, a do triumfu zabrakło mu jedynie 4 punktów. – Czułem, że druga próba była w moim wykonaniu świetna, lecz nie wierzyłem, że pozwoli mi wskoczyć do pierwszej trójki. Ponownie jestem na dobrej drodze – stwierdził szczęśliwy Norweg. – W takich momentach, gdy dwóch moich podopiecznych stoi na podium, odczuwa się wielkie emocje – podsumował trener Norwegów, Alexander Stoeckl. Zawodnik pochodzący z Narwiku powinien nadal wyznawać dewizę, która wybrzmiała z ust Dana Reynoldsa: “Never give up on your dreams”. 

2. Marius Lindvik
Jeśli już o powrotach mowa, to parę słów w tej kwestii odnośnie Mariusa Lindvika. Pewnie mało kto sądził, że 21-latek po 10. pozycji w Oberstdorfie dogoni czołówkę i będzie bił się do ostatniego skoku o końcowy triumf w TCS. Młody skoczek znów okazał się najlepszy. Po swoim wyczynie nie ukrywał radości. - Chciałem się skoncentrować na swoim zadaniu. Wprawdzie miałem ciężkie warunki, lecz udało mi się wylądować za zieloną linią - przyznał. Przed Lindvikiem ostatni etap zmagań. Co ciekawe, nie miał jeszcze okazji, by skakać w Bischofshofen, lecz można być niemal pewnym, że będzie tam prezentował naprawdę świetny poziom. Jest w niesamowitym gazie. Od 2007 roku, gdy w Turnieju najlepszy okazał się Anders Jacobsen, żadnemu skoczkowi z kraju fiordów tej sztuki nie udało się powtórzyć. Lindvik ma wszystko, aby dać Norwegom pierwszy triumf od dwunastu lat. Ale przeszkodzić mu w tym może…

1. Dawid Kubacki
Dlaczego to właśnie jego postanowiłem umieścić na najwyższej pozycji w rankingu? Spieszę z wyjaśnieniem. U aktualnego lidera naszej kadry można zauważyć rezerwy. I nie wyssałem tego wniosku z palca, a wyciągnąłem go ze słów samego mistrza świata. To fakt, spisuje się wyśmienicie i tylko zawodnicy pokroju Lindvika, Geigera czy Kobayashiego są w stanie mu aktualnie dorównać. Lecz jeśli on mówi po swojej ostatniej próbie, że była daleka od ideału i nie brakowało w niej błędów, coś w tym musi być. Dwaj najlepsi zawodnicy pierwszej rundy trafili na najgorsze warunki w finale. Mustaf wprawdzie nie zdołał pokonać dziś swojego najgroźniejszego rywala, lecz co się odwlecze, to nie uciecze. Nikt nie mówił, że trzeba wygrywać konkursy, by odnieść triumf w całym, jakże prestiżowym cyklu. Grunt, by teraz zachować chłodną głowę. Presja jest niemała, ale Dawid stara się być daleki od snucia jakichkolwiek scenariuszy. Interesują go wyłącznie realizacja swoich założeń. Niczym u Adama Małysza – istotne są dwa równe skoki. Na co pozwolą? To już nie zależy od zawodnika. Nam pozostało trzymanie kciuków i dmuchanie w telewizory. Ta metoda nigdy nie zawodzi.


Piotr Bąk, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5662) komentarze: (8)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Jellycrusher bywalec

    Kubacki skrzywdzony notami, Lindvik i Schlieri dostali noty zawyżone. Gdyby nie to, Dawid wygrałby ten konkurs, co mu się należało. I miałby trochę bezpieczniejszą przewagę w klasyfikacji TCS. Ale cóż, znów jurorzy postanowili kreować bohatera, zupełnie jak kilkanaście lat temu z Ammanem... Pora w skokach na taką samą rewolucję w sędziowaniu, jaką zafundowano w łyżwiarstwie figurowym. Teraz noty są tam przejrzyste. Niech więc sędziowie punktują wyjście z progu, lot i lądowanie (bez długości,bo za to są osobne, wymierne punkty!). Albo won z nimi w ogóle.

  • Ad1K weteran
    @bardzostarysceptyk

    Jeszcze Geiger ma taką szansę, ale on raczej musiałby tutaj wygrać aby wygrać cały T4S, Dawid już niekoniecznie.

  • bardzostarysceptyk profesor
    Jeżeli ...

    Dawid Kubacki wygra TCS, bez zwycięstwa w konkursie, to będzie to 9 taki przypadek w historii TCS. A oto
    dotychczasowa ósemka.
    Zwycięzcy TCS bez wygranego konkursu.

    3 TCS 1954 / 55 - Harri Silvenoinen (Finlandia)
    4 TCS 1955 / 56 - Nikołaj Kamienski (ZSRR)
    18 TCS 1969 / 70 - Manfred Queck (NRD)
    19 TCS 1970 / 71 - Jiři Raška (Czechosłowacja)
    20 TCS 1971 / 72 - Ingolf Mork (Norwegia)
    35 TCS 1986 / 87 - Ernst Vettori (Austria)
    37 TCS 1988 / 89 - Risto Laakkonen (Finlandia)
    47 TCS 1998 / 99 - Janne Ahonen (Finlandia)

  • Introverder profesor

    Ja czuję, że tylko Lindvik jest w stanie zagrozić Dawidowi. Geigerowi daję szansę bliskie zeru, Kobayashiemu nieduże, a największe wyraźnie Lindvikowi.

    Tym niemniej, jeśli Dawid skoczy dobrze, może być dobrze. Zależy jeszcze jak b. "błysnąłby" młody Norweg. Jak dla mnie będzie skakał z najmniejszą presją i oczekiwaniami z całej 4-ki.. Choć zapas 9,1 pktu może być decydujący.

    Nie wierzę w scenariusz, że Dawid poniżej 3. miejsca w generalce, co to to nie.

  • SebaSzczesny profesor

    W równych warunkach i jeśli Kubacki sie nie spali to nie straci Kubacki tej przewagi

    Jeśli bedzie mala loteria to juz wtedy bedzie wieksze ryzyko. Ale najważniejsze żeby Kubacki nie pękł psychicznie jak Tande 3 lata temu.

    W sumie historia może zatoczyć koło. 3 lata temu Polak na tym zyskał a teraz jak spali Kubacki to zyskać może Norweg. Wiec jako tako sie wyrówna

  • zimowy_komentator profesor
    @Vow_Me_Ibrzu

    Luzak nie luzak, ale wygrać chce każdy. A na pewno ze wszystkich to Ryoyu będzie najmniej spięty.

  • Vow_Me_Ibrzu doświadczony
    @zimowy_komentator

    Czy Ryoyu będzie w ogóle grał, va banque czy nie? On sprawia trochę wrażenie takiego oderwanego luzaka, podobnego w tym względzie do Dawida. Wychodzi - świetnie. Nie wychodzi - nie ma spiny czy rwania sobie włosów z głowy. Tzn. on może w każdej chwili wznieść się na wyżyny, ale to będzie wynikało raczej z dyspozycji dnia niż z jakiejś kalkulacji, żeby coś ugrać.

  • zimowy_komentator profesor
    Tak naprawdę nic nie wiadomo

    Można być pewnym, że Ryoyu zagra vabank, bo nic nie ma do stracenia a tylko do zyskania, podobnie Geiger. Lindvik ? Jest młody, może wymięknąć. Dawid ma zaś przewagę punktową i to jest chyba jego największy atut, bo w ostatnich seriach presja może dojść mimo wszystko do głosu. Nie wiadomo też jak będzie z pogodą... Jest wiele składowych a różnice punktowe są tak nieduże, że nie można niczego stwierdzić.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl