Faszystowskie Włochy, wielka skocznia i "Recordo Mondiale" Bronisława Czecha

  • 2020-01-08 20:39

Predazzo, dokąd już w najbliższy weekend przenosi się karuzela Pucharu Świata to kawał historii włoskich i... polskich skoków. Miasto położone w prowincji Trydent trzykrotnie gościło mistrzostwa świata w klasycznej odmianie narciarstwa, wielokrotnie zawody Pucharu Świata, a Polakom nasuwa oczywiste skojarzenia związane z licznymi sukcesami naszych fruwających sportowców. Zanim jednak przeniesiemy się do malowniczej Doliny Płomieni, proponujemy rzut oka w przeszłość na inną włoską skocznię. Dziś niesłusznie zapomnianą, ale dla włoskich skoków posiadającą status legendarnej.

Bronisław CzechBronisław Czech
fot. Zbiory Muzeum Tatrzańskiego

Mussolini i sport

W przedwojennych, faszystowskich Włoszech sport, jak każda inna dziedzina życia, został wprzęgnięty w służbę reżimowi. Najważniejszą rolę odgrywał, rzecz jasna, futbol. Na Półwyspie Apenińskim zorganizowano w 1934 roku drugie Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej wygrane zresztą przez gospodarzy (co jakiś czas pojawiają się teorie, że turniej był ustawiony, wciąż brakuje jednak na to twardych dowodów). Duży prestiż zyskuje wówczas wyścig kolarski Giro d'Italia, ogromną popularnością cieszą się widowiskowe wyścigi samochodowe dookoła kraju – Nuvolariego i Mille Miglia. Z Letnich Igrzysk Olimpijskich Włosi przywożą worki medali, plasując się w czołówce klasyfikacji medalowej. Dyktator Benito Mussolini stawia też na narciarstwo. Wiele potencjalnych frontów przyszłej, ewentualnej wtedy jeszcze, wojny znajdowało się w terenach górskich. Jako że włoska doktryna wojenna początkowo zakładała tylko wojnę obronną, sprawne poruszanie się na dwóch deskach mogło okazać się kluczowe podczas górskich batalii. Ogromne propagandowe znaczenie miało mieć postawienie olbrzymiej jak na tamte czasy skoczni narciarskiej. Dyscyplina ta raczej nie mogła być włoskiemu wodzowi nieznana. W archiwach zachowała się fotografia z 7 marca 1929 roku, na której 11-letni wówczas syn Mussoliniego, Bruno, oddaje skok na malutkiej skoczni w miejscowości Limone Piemonte podczas zawodów opisanych jako Mistrzostwa MVSN. Swoją drogą "latanie" na nartach nie zaspokoiło jego głodu przestrzeni. W 1935 roku jako 17-latek został najmłodszym pilotem we Włoszech, sześć lat później zginął w wypadku lotniczym... Przechodząc do meritum – w 1929 roku gotowa była jedna z największych wówczas skoczni na świecie – Trampolino del Littorio w Ponte di Legno.

Z przytupem i pompą

Ponte di Legno zostało w 1912 roku nazwane, przez powstały rok wcześniej miejscowy Touring Club, pierwszym prawdziwym włoskim ośrodkiem narciarskim. Skocznię zbudowano na wysokości 1258 m n.p.m. w dolinie Valcamonica. Była w całości naturalna. Różnica poziomów między szczytem najazdu a końcem zeskoku wynosiła 120 metrów. Zgodnie z oczekiwaniami przyniosła małej miejscowości międzynarodowy rozgłos. Oficjalne otwarcie połączone z międzynarodowym konkursem skoków odbyło się w 24 lutego 1929 roku. Uczestniczyła w nim córka dyktatora, Edda Mussolini, która została matką chrzestną obiektu. Pierwszym zawodom towarzyszyła niezwykle pompatyczna atmosfera, trybuny zostały wypełnione przez 20 000 widzów, a w celu zwiększenia prestiżu zmagań postarano się o wysokie nagrody dla najlepszych i najodważniejszych. Sponsorem wydarzenia zostały duże włoskie firmy i organizacje paramilitarne. Najdłuższy skok dnia oddał Włoch Vitale Venzi, olimpijczyck z Sankt Moritz z 1928 roku i dwukrotny uczestnik mistrzostw świata, który największy międzynarodowy sukces odniósł podczas czempionatu w Cortinie d'Ampezzo. Zakończył tam rywalizację na szóstej pozycji, niemal do końca zachowując szanse na medal. Jego odległość z inauguracyjnego konkursu w Ponte di Legno nie była oszałamiająca. Venzi uzyskał 65 metrów. W kolejnych latach skakano tam już jednak znacznie dalej. Celem dla opiekunów skoczni z czasem stało się ustanowienie rekordu świata. Należy pamiętać, że początkiem lat 30. zapanowała prawdziwa mania bicia światowego rekordu w długości skoku. Najpierw w 1930 roku w szwajcarskiej Pontresinie Austriak Adolph Badrutt uzyskał 75 metrów i tym samym pobił o dwa metry rekord należący od pięciu lat do Amerykanina Nelsa Nelsena. Następnie już w 1931 roku w norweskim Odnes na odległość 76,5 m. pofrunął Birger Ruud. Niedługo potem jego rodak, Alf Engen, w Salt Lake City o pół metra poprawił ten wynik.

Recordo Mondiale

O słynnym pojedynku o rekord świata, jaki w 1935 roku na Velikance w Planicy stoczył Stanisław Marusarz z Norwegiem Raidarem Andersenem słyszał niemal każdy kibic skoków. Nie każdy jednak wie, że rekord globu mógł paść łupem któregoś z polskich skoczków już kilka lat wcześniej. W 1931 roku do Polskiego Związku Narciarskiego wpłynęło zaproszenie do wzięcia udziału w dużych międzynarodowych zawodach w Ponte di Legno. Na Półwysep Apeniński wybrało się trzech naszych zawodników: Stanisław Marusarz, Bronisław Czech i Karol Szostak. Cała wyprawa została przez PZN nie tyle zorganizowana, co zaimprowizowana. Ekipa w daleką podróż wyruszyła pociągiem, jadąc dwa dni w wagonach trzeciej klasy z dwoma przesiadkami, a dotarła na miejsce później niż pozostałe reprezentacje. Mimo tych niedogodności cała trójka spisała się w mocno obsadzonych zawodach, obserwowanych przez 10-tysięczną publiczność, bardzo dobrze. Czech zajął drugie miejsce, Marusarz czwarte, a Szostak siódme. Gdy oficjalne zawody dobiegły końca, gospodarze nie ukrywali rozczarowania, że na ich dużej, pięknej skoczni nie padł rekord świata, na który ostrzyli sobie zęby. "Była to największa skocznia, jaką dotychczas widziałem" – pisał potem Marusarz w swoich wspomnieniach. Jej rekord wynosił 74 metry. Po zakończeniu zawodów Czech i Marusarz zgłosili chęć walki o nowy rekord. Skocznia z uwagi na niekorzystne warunki nie była perfekcyjnie przygotowana i nikt z pozostałych uczestników zawodów nie przystąpił do batalii o najlepszy w historii wynik. Jako pierwszy ruszył Czech i kapitalny lot zakończył na 79 metrze. Zakończył niestety upadkiem już po wylądowaniu, wskutek którego stracił przytomność i doznał pęknięcia torebki stawu skokowego. Włosi koniecznie chcieli nadać wyczynowi Czecha miano rekordu świata, argumentując, że zakopiańczyk wylądował poprawnie, a upadek przydarzył mu się na odjeździe. Polakowi wręczono puchar z napisem Recordo Mondiale. Biorąc pod uwagę ogólnie przyjęte kryteria, skok nie mógł jednak zostać uznany za rekord. Chwilę po upadku Czecha w dół skoczni ruszył Marusarz. Uzyskał 74 metry, niestety również upadł przy lądowaniu, na szczęście nie odniósł żadnych obrażeń. Nie pozwolono mu już jednak na oddanie kolejnych prób i walkę o rekord, choć zakopiańczyk miał na to wyraźną ochotę. Na wieczornym rozdaniu nagród organizatorzy mieli zamiar wręczyć Czechowi czek na 15 tysięcy lirów za pobicie rekordu skoczni i, według nich, świata, ale polski skoczek honorowo go nie przyjął.

Dalsze losy

Cztery lata później Włosi doczekali się rekordu świata w Ponte di Legno. 17 marca 1935 roku, dwa dni po wspomnianej na wstępie batalii Marusarza z Andersenem na Velikance, Szwajcar Fritz Keinersdorfer uzyskał tam odległość 99,5 m.  Tego samego dnia Norweg Olav Ulland skoczył 103,5 m, ale upadł podczas lądowania. W 1936 roku włoski skoczek Bruno da Col, dwukrotny olimpijczyk, jako pierwszy oddał na tej skoczni ustany skok powyżej setnego metra, lądując pół metra dalej od magicznej wtedy granicy. Za swój wyczyn otrzymał złoty medal od samego duce Mussoliniego. Po wojnie skocznia została przebudowana i przemianowana na Gigante Corno d'Aola, a cały kompleks rozbudowany o dwie mniejsze skocznie. Jedna z nich, jako pierwsza we Włoszech, otrzymała nawet igelit. Pomimo modernizacji i powiększenia włoski niedoszły mamut pozostał jednak daleko w tyle za innymi ośrodkami, które za cel postawiły sobie śrubowanie rekordu świata. Poza tym zainteresowanie skokami na Półwyspie Apenińskim z każdym rokiem mocno spadało, co finalnie przełożyło się na zakończenie żywota skoczni w 1966 roku. Najdłuższy oddany na niej skok miał wynosić 114 metrów, podczas gdy w latach 60. na mamucich skoczniach przekraczano już 140 metr. W 2011 roku, podczas obchodów stulecia miejscowego klubu, skocznia została odtworzona w pierwotnym kształcie. Grono wolonatariuszy z byłymi skoczkami na czele uwolniły zawłaszczone i zahibernowane przez naturę miejsce po skoczni. Uroczystości towarzyszyły iluminacje i pokazy laserowe, a na dużym telebimie wyświetlano filmy dokumentujące historię Gigante Corno d'Aola.

Opracowano na podstawie:

Alfons Filar: "Laury na śniegu"
Stanisław Marusarz: "Na skoczniach Polski i świata"
Terrazzani-zoanno.org
Ilgiorno.it
Wojna-mussoliniego.pl
Źródła własne

 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (9221) komentarze: (16)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • dezet początkujący
    @Lestek

    Teraz rozumiem. Ciekawa historia z tym radzieckim kapitanem (zachęca do zgłębienia szczegółów jego życiorysu). Dzięki :)

  • Lestek weteran
    @dezet

    Cztery lata wcześniej (faza grupowa MŚ 1962) po strzale Igora Czislenki piłka znalazła się w siatce "Urusów". Sędzia bramkę uznał, choć latynosi protestowali, że strzał był niecelny, a piłka przeszła przez dziurę w bocznej siatce. Radziecki kapitan Igor Netto zapytał Czislenkę jak było, a ten przyznał, że nie trafił do bramki, więc Netto poprosił sędziego o anulowanie trafienia, co ten zaskoczony postawą kapitana uczynił. ZSRR wygrał ostatecznie ten mecz 2:1 i awansował do ćwierćfinału.

    Napisałem "ZSRR-owiec", bo nie pamiętałem nazwiska Czislenki.

  • dezet początkujący
    @Lestek

    ''Nawet sędzia piłkarski może zaliczyć gola, nawet jeśli go nie było (Hurst, tudzież ZSRR-owiec z Urugwajem na MŚ)''

    Hurst i ZSRR-owiec czyli Anglia - RFN (MŚ 1966). Sędzią głównym był Szwajcar. O co chodzi z Urugwajem?

  • Nowyskoczek5 profesor

    Chciałbym żeby wreszcie powstał film o Marusarzu i Czechu .

  • Wojciechowski profesor
    @Lestek

    Tak po prawdzie to i dziś regulamin FIS nie podaje nawet żadnej definicji upadku, a co dopiero mówić o innych „detalach”...

  • Kolos profesor
    @Lestek

    No nie, kryteria co można uznać za ustany skok a co nie są dość klarowne, nie wiem jak przed wojną bo wtedy to wszystko było mocno płynne ale cóż. Redakcja Przeglądu sportowego robiła wywiad z Czechem raptem kilka może kilkanaście dni po tamtym skoku. A wiedzieli nawet o skoku Ruuda raptem z przed miesiąca więc kwestia rekordu świata nie była aż tak zagmatwana. Sęk w tym, że wiele w skokach działo się za oceanem (USA, Kanada) a stamtąd informacje docierały już powoli i z dużym opóźnieniem jeśli w ogóle. No i wtedy niewiele skoków filmowano. Więc to wszystko kwestia prasowych doniesień, które raczej są dość dobre jeśli są, bo jednak sporo braków też jest.

    Oczywiście zawsze lista rekordów świata będzie mieć charakter ciekawostki, przynajmniej dopóki FIS nie zwoła historyków, nie przeprowadzi jakiś badań i uzna listę w jakimś kształcie za oficjalną listę rekordów.

    Na to się jednak nie zanosi, co nie u mniejsza walorów takich zestawień. No i skoro można, to trzeba ją tworzyć możliwie jak na dokładniej z wyjaśnianianiem wątpliwości które się da wyjaśnić.

  • Lestek weteran

    Całej tej zabawy z rekordami nie ma sensu traktować poważnie, a jedynie w formie ciekawostek.

    Na jakiej podstawie skok Ruuda uznano za nieustany, a Czecha (próba poza konkursem) już tak? Ruud upadł po przejechaniu np. 5 metrów, a Czech 3 m (hi hi!), a może odwrotnie? Były jakieś wytyczne? Kto je sygnował? A może to wszystko na "chłopskie oko"? A kto uznał rekord Stocha z Planicy? Przecież nie FIS, on zawsze wpisuje w pdf w rubrykę rekordu to, co mu podadzą lokalni organizatorzy. Włosi zrobili zapewne hucpę, uznali skok Polaka za rekordowy i co im kto miał zrobić i na jakiej podstawie? Chcieli rekordu, no to go mieli, zniesmaczony zawodnik się tym nie chwalił, może poprosił reportera PS, żeby o tym nie wspominał i nie robił jaj, kilka lat później nagabnął go o ten rekord poznaniak, więc skomentował: "Uważałem, że skoczyłem z upadkiem, jednak sędziowie uznali ten skok za ustany. (...) No i zostałem rekordzistą świata – ale na bardzo krótko, bo wnet mię pobili Norwedzy. " Jacy sędziowie? W serii nieoficjalnej? Wiedział kiedy dokładnie ci Norwedzy go pobili, a może skoczyli dalej już wcześniej? Nie mógł tego przecież sprawdzić na skijumping.pl. Itd., itp....

    A przecież takich historii są setki. Nawet sędzia piłkarski może zaliczyć gola, nawet jeśli go nie było (Hurst, tudzież ZSRR-owiec z Urugwajem na MŚ) i causa finita.

  • MarcinBB redaktor
    perełka

    Wielkie dzięki Adrianie za ten ciekawy artykuł. Jakiś czas temu szukałem informacji na temat skoczni w Ponte di Legno, ale zarzuciłem temat z lenistwa. A tu wszystko na tacy.
    Nie taki zły był ten Duce. Wbrew obiegowym opiniom nie sprawił, że włoskie pociągi zaczęły jeździć punktualnie, ale chociaż dołożył swoją cegiełkę do rozwoju skoków ;-)

  • Kolos profesor
    @Adrian D.

    W sumie sam skok jako taki Bronisław Czech ustał, skoro upadł dopiero po wylądowaniu i przejechaniu kilku metrów. Oczywiście formalnie taki skok uchodzi za nieustany ale cóż...

  • Kolos profesor
    @Wojciechowski

    Problemem na pewno był przepływ informacji a raczej jego prawie brak. W latach 30 XX wieku często bito rekordy świata, a sporo w USA, a za nim informacje z USA doszły do Europy no to trochę mijało czasu, do tego tam mierzyło się odlegości w stopach, a w Europie w metrach. Po Europie też informacje nie przepływały aż tak szybko i też nie zawsze było wiadomo kto tam i kiedy pobił rekord w Norwegii czy gdzieś indziej skoro tak często to się zmieniało a sporo było upadków... W relacji PS skok Birgera Ruuda na 82 metry uchodzi za ustany, a takim nie był, . No i taki problem.

    Sam Czech w rozmowie z Przeglądem Sportowym kilka dni po tym rekordowym skoku nie wspomina nic o biciu rekordu świata nawet nieustanym, dopiero w jakiś jego późniejszych wspomnieniach pojawia się ten fakt.

  • Adrian D. redaktor
    @Kolos

    Dzięki za podanie kilku dodatkowych, istotnych faktów. Szkoda, że Czech tego po prostu wtedy nie ustał, byłoby dużo prościej 😉

  • Wojciechowski profesor
    @Kolos

    Niewykluczone, że to po prostu była tylko akcja propagandowa, ale mogli też w sumie nie wiedzieć o niektórych innych wynikach. To w końcu zupełnie inne czasy.

  • Kolos profesor
    @Kolos

    Poprawka: choć w artykule w Przeglądzie sportowym nie ma informacji o dacie dziennej zawodów w Ponte di Legno, to jest informacja, że Polacy skoczkowie prosto z tych zawodów udali się do Wisły na Mistrzostwa Polski, a tę miały miejsce 22 lutego 1931 roku.

    Tak więc jeśli skok Czecha uznać za ustany to byłby to ówczesny to rekord świata ale nie był to wówczas najdłuższy oddany skok w dziejach bo już 18 stycznia Birger Ruud skoczył 82 metry, o czym jak już pisałem "Przegląd Sportowy" wspomina!

    Dodatkowo wg. Norweskiej Wikipedii inny Norweg Alf Engan miał skoczyć 81 metrów w 1931 roku, w Salt Lake City, i musiło być to na przełomie stycznia i lutego tamtego roku, skoro 3 lutego (wg. Skisprungschanzen.com, niektóre źródła podają styczeń) Alf Engan na tej samej skoczni ustanowił rekord świata na 77,5 metra (właściwie w przeliczeniu ze stóp (w takiej jednostce mierzyli skoki w USA przed II wojną światową) 77,4 metra i niektórzy zaokrąglają do 77 metrów, inni do 77,5).

  • Kolos profesor

    Jest nieścisłość z tym rekordem-nietekordem Bronisława Czecha. Po pierwsze nawet uznając go za nieustany to i tak nie był to wówczas najdalszy skok w historii bo już 18 stycznia 1931 roku Birger Ruud oddał nieustany skok na 82 metr w Odnes.

    Po za tym Bronisław Czech najprawdopodobniej skakał w Ponte di Legno na przełomie lutego i marca. A więc już po lub w tym samym czasie co ustany skok Sigmunda Ruuda na 81,5 m w Davos (24 luty 1931).

    Przegląd sportowy zamieścił relację z tych zawodów w Ponte di Legno w numerze z 4 marca (dostępne skany w internecie). I tam nie ma ani słowa, że bił rekord świata Czech, jest tylko mowa o rekordzie skoczni i do tego wspominają tam, o rekordowym skoku Birger Ruuda na 82 metry.

    Przegląd

  • Wojciechowski profesor
    @Adastm

    Bresadola może startować, bo punktował kilka razy latem w Pucharze Kontynentalnym. Ale poza tą trójką nie ma już kto.

  • Adastm stały bywalec
    Pytanie za 100 pkt.

    Ilu Włochów zobaczymy w kwalifikacjach? Czy ktoś oprócz Insama i Federico ma prawo startu? Giovanniemu chyba się wykasowało już...

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl