Szczęśliwi „przegrani” - Geiger i Lindvik po zakończeniu 68. TCS

  • 2020-01-07 23:57

Marius Lindvik i Karl Geiger odegrali pierwszoplanowe role w trakcie 68. edycji Turnieju Czterech Skoczni. Ostatecznie, Norweg zakończył prestiżowy cykl na 2., a Niemiec na 3. miejscu. I choć przed konkursem w Bischofshofen obaj skoczkowie mieli niemałe szanse na zgarnięcie Złotego Orła, pod żadnym pozorem nie rozpatrują końcowych rozstrzygnięć w kategorii porażki.

Karl GeigerKarl Geiger
fot. Tadeusz Mieczyński

Karl Geiger:

- Jestem bardzo usatysfakcjonowany, za mną świetne konkursy. Wspaniale znaleźć się w najlepszej „3” Turnieju Czterech Skoczni, zwłaszcza zważywszy na fakt, że to mój najlepszy start w niemiecko-austriackiej imprezie - przyznał Geiger.

Czy po słabszym występie na Bergisel 26-latkowi ciężko było odzyskać właściwy rytm na Paul-Ausserleitner-Schanze? - To było dużo wyzwanie. Cieszę się, że po konkursie w Innsbrucku pokazałem się z dobrej strony w Bischofshofen.

Geiger, choć w TCS startuje rokrocznie od sezonu 2012/13, po raz pierwszy musiał zmagać się z presją, która ciąży na zawodnikach liczących się w grze o najwyższe laury. Jak sam przyznał, w porównaniu do poprzednich lat da się zauważyć szczególne różnice. - Gdy walczysz o zwycięstwo w Turnieju, inaczej podchodzisz od pewnych spraw. Musisz być bardziej skoncentrowany na sobie, ponieważ dookoła Twojej osoby robi się naprawdę głośno. Trzeba w tym wszystkim pozostać sobą i skupić się na konkretnym zadaniu - podsumował podopieczny Stefana Horngachera.

Podczas konferencji prasowej, skoczka z Oberstdorfu nie opuszczał dobrych humor. Najlepszym dowodem, potwierdzającym taki stan rzeczy, jest odpowiedź na pytanie dotyczące kilku dni przerwy przed następnymi zawodami oraz zmęczenia kontaktem ze światem mediów: - Prawdę mówiąc, jestem nieco zawiedziony! Lubię wszystkich, z którymi miałem okazję współdziałać w ostatnich dniach, jednak co oczywiste, chwila odpoczynku zdecydowanie się przyda.

Na koniec nie zabrakło pochwał i słów uznania w kierunku zwycięzcy Turnieju – Dawida Kubackiego. - Dawid na przestrzeni zakończonej edycji TCS był po prostu najlepszy. Poprawiał się z konkursu na konkursu, co zaowocowało zwycięstwem w całej imprezie. Zasłużył na ten triumf - stwierdził zeszłoroczny wicemistrz świata z dużej skoczni.

Marius Lindvik:

W przypadku Lindvika obyło się bez kurtuazji w stronę reprezentanta naszego kraju, jednak Norweg, podobnie jak jego niemiecki konkurent, nie krył towarzyszących mu pozytywnych emocji. - Jestem bardzo zadowolony ze swojego występu. Nie spodziewałem się, że mojej skoki podczas 68. Turnieju Czterech Skoczni będą stać na tak wysokim poziomie - nie krył 4. zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Jednocześnie w wypowiedziach 21-latka z Frogner nie zabrakło miejsca na dozę samokrytyki. - Dzisiaj mogło być nieco lepiej, ale i tak nie mam wielu powodów do narzekania, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę moje niedzielne skoki, gdzie miałem trochę problemów - skwitował najlepszy junior globu sprzed dwóch lat.

Co przyczyniło się do takiego stanu rzeczy? - Musiałem odnaleźć odpowiednią pozycję na najeździe i potrzebowałem do tego kilku skoków.

Lindvik zapytany, czy w przyszłym roku będzie lepiej odpowiedział krótko, ale na temat: Mam nadzieję!


Michał Grzela, źródło: facebook.com/vierschanzentournee
oglądalność: (6008) komentarze: (6)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • W Punkt doświadczony
    @fridka1

    To wszystko prawda. Tyle że, o ile sobie przypominam, już na treningach Małysz nie miał sobie równych. Do tego stopnia, że hofery, żeby mu za dobrze nie było, robiły mu o szóstej rano jakieś kontrole antydopingowe. Wielogodzinne. W tym czasie główny konkurent smacznie sobie chrapał przez nikogo nie niepokojony.
    A propos wyciągania za uszy. To był jedyny taki konkurs kiedy faktycznie nie zasłużył na wygraną.
    Ile razy sędziowie wyciagali za uszy do zwycięstwa Niemców i Austriaków to ci chyba, jako skrupulatnej fance tych nacji, pisać nie muszę. W dziesiątki, jak nie setki, idzie.

  • fridka1 profesor
    @W Punkt

    Małysz w Salt Lake City nie był stuprocentowym faworytem do wygranej. W TCS był dopiero 4, a tuż przed igrzyskami na zawodach w Zakopanem 7 i 1. Wygrał tylko dlatego, że sędziowie wyciągnęli go za uszy notami. Dominował na początku sezonu, ale potem było już słabiej. Nikt w Polsce wtedy tak naprawdę nie miał pewności jak wypadną dla niego igrzyska.

  • W Punkt doświadczony
    wyjątkowo trafny tytuł tekstu

    Bardzo dobre określenie sportowców, którzy zajmują w zawodach (szczególnie tych istotnych) drugie i trzecie miejsce.
    Nie ma trafniejszego opisu stanu ich ducha i, jednocześnie, stanu faktycznego.
    No chyba, że ktos jest jak Adam w Salt Lake City. Stuprocentowy faworyt do wygranej staje na podium, ale nie najwyższym. Wtedy dużo trafniejszym określeniem jest "średnio szczęśliwy" przegrany.
    A jak ktoś jest, będac faworytem, czwarty, to jest bez dwóch zdań, tak jak Adam na Okurajamie'07, "przegranym nieszczęśliwym".
    PS
    Dobrze, że on wówczas wygrał za chwilę na Mijanomori, bo gdyby nie to, to cały naród byłby nieszczęsliwym przegranym:)

  • .....sieanieskoczy doświadczony
    @Kapitan Stopczyk

    Tak było.

  • Kapitan Stopczyk stały bywalec
    Karol Skrzypek

    już w szkole był niezłym gałganem. Podobno to on był ze Stochem w komitywie kiedy kontuzjowali kostkę Daniela Andre Tande podczas pamiętnego konkursu w Klingenthal.

    Tutaj Tande pokazuje że napastników było dwóch: https://pbs.twimg.com/media/ELq0OjzWsAAA5Ra?format=jpg&name=large

    Kwaśny i wymuszony uśmiech sugeruje buzujące problemy grochowo-wiatrowe, co jednoznacznie rzuca podejrzenie na Stocha.

  • 23haze doświadczony

    Karl to fajny gość. Rodzice też.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl