Upadki i wzloty - po weekendzie w Sapporo

  • 2020-02-05 23:20

W ubiegły weekend byliśmy świadkami zaciętej rywalizacji w odległej Japonii. Na Okurayamie prym wiedli Yukiya Sato i Stefan Kraft, choć znalazło się kilku innych śmiałków, którzy pokazali się ze znakomitej strony. Kogo po rywalizacji w Sapporo ujrzymy po jasnej, a kogo po ciemnej stronie mocy w naszym cyklicznym rankingu?

Klemens MurańkaKlemens Murańka
fot. Tadeusz Mieczyński
Peter PrevcPeter Prevc
fot. Tadeusz Mieczyński
Yukiya SatoYukiya Sato
fot. Tadeusz Mieczyński

Upadki: 

5. Marius Lindvik 
Obecność Norwega w tym zestawieniu dla niejednego sympatyka skoków może być sporym zaskoczeniem. Należy jednak zwrócić uwagę na tendencję spadkową, która w ostatnim czasie charakteryzuje dyspozycję Norwega. Po Turnieju Czterech Skoczni, w którym lepszy od niego był tylko Dawid Kubacki, Lindvik ani razu nie zdołał wdrapać się na pucharowe podium. Weekend w Sapporo był kulminacją wyraźnej obniżki formy Skandynawa. Gdyby nie dyskwalifikacja w Ruce, wyniki uzyskane na Okurayamie, a więc odpowiednio 22. i 18. miejsce, byłyby dla niego najgorszymi rezultatami trwającego sezonu.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Not the best weekend for me but it was fun to compete in Japan🙌🏽 📸: @skijumpingpl

Post udostępniony przez Marius Lindvik (@mariuslindvik)

4. Johann Andre Forfang 
Wszak spośród norweskiej bandy nie tylko Lindvik nie miał zbyt wielu powodów do radości. Odpowiedniego rytmu w na wyspie Hokkaido nie zdołał bowiem odnaleźć również Johann Andre Forfang. Przed podróżą do Japonii wicemistrz olimpijski z normalnego obiektu sprzed dwóch lat był jedynym zawodnikiem czołowej „10” Pucharu Świata, który w tym sezonie nie stał jeszcze na podium. Ta sytuacja uległa zmianie, aczkolwiek sposób, w jaki do tego doszło, z całą pewnością nie usatysfakcjonował 24-latka. Za sprawą wywalczenia zaledwie 9 oczek przez cały weekend, Forfang spadł na 12. pozycję w klasyfikacji generalnej. Co ciekawe, przeciętne rezultaty podopiecznych Alexandra Stoeckla nie pozbawiły optymizmu samego szkoleniowca skoczków z północy. - W najbliższym tygodniu będziemy pracować zarówno na skoczni, jak i na hali. Zawodnicy są bardzo zmotywowani do walki. Wciąż znajdujemy się na dobrej pozycji w Pucharze Narodów, a i nie jesteśmy bez szans, jeśli chodzi o rywalizację indywidualną w PŚ - stwierdził Austriak.

3. Gregor Schlierenzauer 
Nie ulega wątpliwości, że szczęście nie należy do grona sprzymierzeńców Gregora Schlierenzauera. W Sapporo głównym celem rekordzisty pod względem ilości zwycięstw w zawodach Pucharu Świata było zmazanie plamy z Zakopanego. Niestety, już na samym początku pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni Austriak mógł mówić o dużym pechu. Powód? Podczas nieoficjalnego treningu skoczek z Rumu zaliczył upadek. Twardy kontakt z japońską ziemią poprzedził dwa kolejne konkursy bez punktów w wykonaniu multimedalisty igrzysk olimpijskich. O niełatwej sytuacji 30-latka może świadczyć grobowa cisza na jego profilach w mediach społecznościowych, która trwa już blisko dwa tygodnie. 

2. Killian Peier 
Peier jest sprawcą najprawdopodobniej jednego z największych rozczarowań ostatnich tygodni. Szwajcar w Japonii zanotował odpowiednio trzeci i czwarty konkurs PŚ z rzędu bez choćby jednego punktu. Dla brązowego medalisty zeszłorocznych mistrzostw świata to najgorsza passa od sezonu 2017/18, kiedy to od światowej czołówki dzieliły go lata świetlne. Aż trudno uwierzyć, że niespełna dwa miesiące temu, w Niżnym Tagile, 24-latek z La Sarraz po raz pierwszy w historii swoich startów w elicie stanął na podium. Wobec tego nie dziwi, że Peier z tegorocznej wyprawy do Sapporo przywozi niewiele pozytywnych wspomnień. - Przynajmniej zdjęcie jest fajne - takim opisem lider Helwetów opatrzył jeden ze swoich postów na Instagramie.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Cool picture at least 🆒💯 ➿➿➿ #sapporo

Post udostępniony przez Killian Peier (@killianpeier)

1. Klemens Murańka 
Na kilkanaście godzin przed inauguracją Pucharu Świata w Sapporo uśmiech nie schodził z twarzy Klemensa Murańki. Zainkasowanie 180 punktów podczas drugoligowych zmagań tydzień wcześniej sprawiło, że, ku uciesze Zakopiańczyka, zapadła decyzja o prolongacie jego azjatyckich wojaży. - Rzeczywiście wyjazd nieco się przedłużył, ponieważ zostałem na Puchar Świata. Bardzo cieszę się z tego, że dano mi szansę i będę mógł się tutaj pokazać - mówił jeszcze w czwartek wicemistrz świata juniorów z 2013 roku. Zawody nie potoczyły się jednak po myśli przedstawiciela kadry B. 46. miejsce w sobotę, dyskwalifikacja kilkanaście godzin później w kwalifikacjach, a przede wszystkim kiepskie skoki odwróciły kartę na drugą, znaczniej mniej korzystną, stronę. Nadzieje, które 25-letni zawodnik rozbudził swoimi sukcesami w Pucharze Kontynentalnym, szybko trafiły na stos rzeczy nieaktualnych. Szansa - być może ostatnia - na zaistnienie wśród najlepszych już za kilka dni w Willingen.


Wzloty:

5. Artti Aigro
Były już w tym sezonie punkty dla Kazachstanu, pora na Estonię. 20-latek pochodzący z miejscowości Otepää broni honoru kraju, który w ostatnich latach nie może się poszczycić wybitnymi rezultatami w zmaganiach najwyższej rangi. Już piątkowe kwalifikacje zwiastowały jego niezłą dyspozycję. W serii eliminacyjnej Aigro zajął 20. lokatę. Bez wątpienia należy przyznać, że warunki panujące na Okurayamie Estończykowi pasowały. Silny wiatr pod narty zaniósł go aż do drugiej serii, po której sklasyfikowany został ostatecznie na 25. miejscu. Statystyki po weekendzie w Kraju Kwitnącej Wiśni są dla niego sprzyjające – na sześć występów w pucharowych zawodach punktował dwukrotnie, czyli co trzeci raz. Wprawdzie paręnaście razy do konkursu w ogóle się nie kwalifikował, ale cicho sza… Niech zaskakuje nas coraz częściej.

4. Marco Woergoetter
Wielu sympatyków skoków, którzy nie śledzą z wypiekami zmagań niższej rangi na pewno zastanawiało się, kim jest ta postać. Austriak trafił do składu desygnowanego na PŚ w Sapporo w zamian za Philippa Aschenwalda. Miała to być nagroda za świetny występ na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich Młodzieży w Lozannie, z których wywiózł dwa złote medale – wywalczone indywidualnie oraz w konkursie drużyn mieszanych. - Obecność w Sapporo to świetne uczucie. Do niedawna nie spodziewałem się, że będę mógł tutaj wystartować – powiedział przed japońskimi konkursami, w których nie tylko wziął udział, ale także pokonał wielu bardziej doświadczonych rywali, zostając pierwszym zawodnikiem w historii z rocznika 2002, który zdobył pucharowe punkty. - To był świetny weekend, podczas którego nabrałem cennego doświadczenia. Nie mogę się doczekać kolejnych konkursów – przyznał nastoletni skoczek. Następną okazję do zaprezentowania swoich umiejętności otrzyma już w kolejny weekend na Muehlenkopfschanze w Willingen.

3. Peter Prevc
Ach, ten stary, dobry Pero. Nie brakuje takich, którzy już go skreślili, a on nadal pokazuje, że jest w stanie dobić do światowej czołówki. Biorąc pod uwagę średnią miejsc (7. i 4. lokata), weekend w Japonii był dla niego najlepszym tej zimy.  - Gdyby ktokolwiek przed sezonem powiedział mi, że będę osiągał takie rezultaty, wziąłbym to w ciemno. Nie spodziewałem się, że będzie mi szło aż tak dobrze. Muszę odłożyć na bok wszystko, co złe i dostrzegać pozytywy. W końcu wiele razy uplasowałem się tej zimy w czołowej „10” – przyznał po powrocie z Japonii. Niestety, jego szczęście zostało nieco przyćmione przez dwie sytuacje. Bagaż Słoweńców, włącznie z nartami i kombinezonami, zagubił się w drodze powrotnej, na dodatek najstarszy z braci Prevców ukruszył ząb, przez co zamiast skupić się na odpowiednim przygotowaniu do zawodów w Willingen, musiał zaliczyć wizytę dentystyczną. Miejmy nadzieję, że tym samym zdobywca Kryształowej Kuli za sezon 2015/16 wyczerpał limit pecha, a kolejne występy w jego wykonaniu będą jeszcze lepsze.

2. Yukiya Sato
Najniższy w stawce Japończyk po raz kolejny błysnął. Wprawdzie niedzielny konkurs był w jego wykonaniu mizerny, bo zajął w nim przeciętną, 16. lokatę, lecz dzień wcześniej popisał się odległymi lotami, które pozwoliły mu na odniesienie drugiego pucharowego triumfu w karierze. Sato nie ukrywał, że jako jeden z niewielu trafił na bardzo dobre warunki w obu próbach konkursowych. Jak to się jednak mawia, sprzyjający wiatr trzeba umieć wykorzystać, a to reprezentantowi gospodarzy wyszło bez zarzutu. – Moje skoki były dobre, ale uważam, że moja forma nie jest ustabilizowana. Muszę popracować między innymi nad stylem, by otrzymywać lepsze noty od sędziów – zdradził Sato. Nowy rekord Wielkiej Krokwi, zwycięstwo na Okurayamie… Strach się bać, czym zaskoczy nas w Willingen.

1. Stefan Kraft
Bezsprzecznie najlepszy zawodnik zmagań na Okurayamie. W sobotę zwycięstwa pozbawił go wiatr, zaś w niedzielę nie pozostawił swoim rywalom cienia nadziei. Triumf z ponad 20-punktową przewagą? Tak wygrywają tylko najwięksi. Austriak tym samym wysforował się na pozycję lidera klasyfikacji generalnej PŚ i z automatu stał się głównym faworytem do zdobycia Kryształowej Kuli. – Kocham tę skocznię. Zawsze skakałem dobrze w Sapporo. Niedzielny konkurs był najlepszym w moim wykonaniu tej zimy – przyznał. Czy jest coś, co może mu przeszkodzić w zajęciu miejsca na najwyższym stopniu podium podczas ostatniej dekoracji w Vikersund? Paradoksalnie, mogą to być dobre rezultaty, które przysparzają mu wielu dodatkowych, pozasportowych obowiązków. Skoczek pochodzący z Schwarzach im Pongau nie narzeka na nudę. Oby przy tym wszystkim nie zapomniał, jak wskakiwać na pucharowe podium.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

On Top🥇🤩💛 Thank you 🇯🇵 Back home now✈️ #greatjumps #happy #whatawow

Post udostępniony przez kraftstefan (@kraftstefan)


Piotr Bąk i Michał Grzela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (4566) komentarze: (0)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl