Upadki i wzloty - po weekendzie w Rasnovie

  • 2020-02-25 20:50

Sezon 2019/20 w skokach narciarskich wkracza w decydującą fazę. Nadchodzące zawody w Lahti będą ostatnimi przed turniejem Raw Air oraz Mistrzostwami Świata w Lotach w Planicy. Jednak zanim Puchar Świata zawita do Finlandii, trzeba ostatecznie rozliczyć się z wydarzeniami, do których doszło w rumuńskim Rasnovie. Czas na kolejną odsłonę rankingu upadków i wzlotów.

Aleksander ZniszczołAleksander Zniszczoł
fot. Tadeusz Mieczyński
Ziga JelarZiga Jelar
fot. Tadeusz Mieczyński
Stefan KraftStefan Kraft
fot. Tadeusz Mieczyński

Upadki: 

5. Jakub Wolny
Po piątkowych skokach nic nie zapowiadało powrotu demonów, które do niedawna dręczyły Polaka. 20. miejsce, które padło łupem skoczka z Bielska-Białej, było dla niego drugim najlepszym wynikiem w tym sezonie, zaraz za 16. lokatą wywalczoną w Niżnym Tagile.  Niestety, w sobotę mistrz świata juniorów z 2014 roku niespodziewanie znalazł się poza czołową „30”. Taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy od powrotu Wolnego do zawodów najwyższej rangi na początku lutego. 37. pozycja nie była rzecz jasna dziełem przypadku. – Sam Kuba czuł, że stać go na więcej, ale za bardzo chciał, w efekcie czego pojawił się techniczny błąd – podsumował nieudany występ swojego podopiecznego trener Michal Doležal.

4. Jan Hoerl 
Austriak jest jednym z kilku zawodników, który po dobrym wejściu w trwającą kampanię, teraz zmaga się z problemami. 21-latek od inauguracyjnego konkursu 68. Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie ani razu nie zmieścił się chociażby w pierwszej „20”. Co więcej, niejednokrotnie zdarzyło mu się kończyć swój udział w zawodach na ich półmetku. Odpowiednio czwarty i piąty taki przypadek miał miejsce w miniony weekend w Rasnovie. Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, że Hoerl, chcąc wrócić na dobre tory, odpuścił zmagania w Willingen i Bad Mitterndorf, poprzedzające wyjazd do Siedmiogrodu. Przerwa w startach reprezentanta klubu SC Bischofshofen przyniosła jednak skutek odwrotny do zamierzonego. 

3. Paweł Wąsek 
Przyjazd do Rasnova przedstawiciel polskiej kadry B zawdzięcza dobrym rezultatom w Pucharze Kontynentalnym. 20-latek w ostatnim czasie znajduje się na fali wznoszącej, czego potwierdzeniem były drugoligowe podia wywalczone w Brotterode oraz Iron Mountain. Mimo to Wąsek nie zdołał przełożyć dobrej dyspozycji na zawody najwyższej rangi. W czwartek, mimo nielicznej konkurencji, nie przebrnął kwalifikacji. Dwa dni później sytuacja nieco się poprawiła, bo 34. pozycja była najlepszym jego wynikiem w trakcie obecnej zimy. Wąsek, mając na uwadze skalę tego osiągnięcia, nie popadł w hurraoptymizm. – Dziś zabrakło metra do pierwszych punktów PŚ w tym sezonie, ale jakieś doświadczenie zaś zebrane – skwitował 6. junior globu na łamach mediów społecznościowych. Szansa na poprawę już za kilka dni w Lahti. 

2. Robin Pedersen
Casus zawodników nie potrafiących odnaleźć się na mamutach nawet w wysokiej formie, jest znany każdemu, kto ma choćby podstawowe pojęcie o skokach. Analogiczny scenariusz, zgodnie z którym areną zmagań jest wybrany obiekt normalny, nie jest aż tak oczywisty. Być może wynika to z faktu, iż skocznie o mniejszym gabarycie rzadziej mają okazję gościć zawody Pucharu Świata. Niemniej jednak w Rasnovie kibice mieli sposobność obserwować dokładnie taką sytuację. Robin Pedersen opuścił bowiem Braszów z zerowym dorobkiem punktowym, nie oddając przy tym ani jednego skoku na poziomie, do którego zdążył przyzwyczaić swoich sympatyków. Na podstawie kilku poprzednich występów za takowy należy uznać znalezienie się w gronie punktujących w PŚ. 

1. Jurij Tepeš
W sezonie 2019/20 trener Gorazd Beroncelj chętnie rotuje składem, sięgając przy tym po skoczków ze słoweńskiego zaplecza. Między innymi dlatego byliśmy świadkami powrotu do pucharowej stawki Jurija Tepeša. Skoczek z Lublany z całą pewnością swój wzrok kierował przede wszystkim na obiekt do lotów narciarskich Kulm. W Austrii olimpijczyk z Soczi, zgodnie z oczekiwaniami, dwukrotnie uplasował się w czołowej „30”. Przenosiny na skocznię normalną w Rasnovie były jednak powrotem do ponurej rzeczywistości. Multimedalista mistrzostw świata juniorów w trakcie trzech dni rywalizacji nieprzerwanie balansował na pograniczu prawa udziału w pierwszej serii konkursowej i jego braku. Ostatecznie Słoweńcowi ta sztuka udała się tylko raz, a jej finał był najgorszy z możliwych – 50. miejsce w zawodach.


Wzloty:

5. Aleksander Zniszczoł 
Podopieczny trenera Macieja Maciusiaka dość niespodziewanie zgłosił swoją kandydaturę do miejsca w polskim kwartecie na konkursy drużynowe. Zniszczoł zdobył punkty Puchary Świata w ostatnich czterech konkursach, dzięki czemu zajmuje obecnie 50. miejsce w klasyfikacji generalnej. Co ciekawe, dla skoczka urodzonego w Cieszynie jest to najdłuższa tego typu passa w dotychczasowej karierze. Jak sam przyznaje, to efekt skrupulatnej realizacji długofalowego planu na skuteczną walkę z najlepszymi. – Były lepsze i gorsze momenty, ale cały czas konsekwentnie wierzyłem w to, że to pójdzie i robiłem swoje – zdradził 25-latek. Wobec powyższego nie da się ukryć, jak ważne będą dla Zniszczoła nadchodzące konkursy. 

4. Ziga Jelar
W odróżnieniu od Jurija Tepesa, Ziga Jelar bezpardonowo wszedł do rywalizacji na najwyższym poziomie. Od pierwszego skoku w Willingen zwycięzca Alpen Cup sprzed trzech lat udowadnia, że stać go na bardzo dobre występy. Efektem wyczynów Słoweńca jest co rusz śrubowanie najlepszego rezultatu w zawodach najwyższej rangi. Nie inaczej było w Rumunii, gdzie urodzony w 1997 roku skoczek zajął kolejno 12. i 8. miejsce. Wiadomo jednak nie od dziś, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Podejście reprezentanta klubu SK Triglav Kranj jednoznacznie potwierdza ową maksymę. – Pokazałem w ten weekend naprawdę dobre skoki. Planuję nadal ciężko pracować, żeby w przyszłości wskoczyć na podium – zadeklarował usatysfakcjonowany Jelar. Czy 22-latek zdoła przekuć słowa w czyny, przekonamy się już wkrótce. 

3. Constantin Schmid
Sezon 2019/20 jest bez dwóch zdań przełomowym dla młodego reprezentanta Niemiec. Schmid, mający na karku zaledwie 20 wiosen, w pełni wykorzystuje plagę kontuzji, która dotknęła naszych zachodnich sąsiadów. Jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji w Rasnovie podopieczny Stefana Horngachera mógł pochwalić się pięcioma konkursami zakończonymi w bieżącym sezonie w czołowej „10”. W sobotę na Trambulinie Valea Carbunarii dwukrotny mistrz świata juniorów w drużynie powiększył ten dorobek o jak do tej pory najcenniejszą składową. Premierowe miejsce na najniższym stopniu podium otworzyło kolejny rozdział w karierze Schmida, które nie krył zadowolenia z zaistniałego obrotu wydarzeń. – Ogólnie rzecz biorąc, włącznie z pierwszym skokiem, to był bardzo przyjemny konkurs. To niesamowite, że zająłem dziś miejsce na podium – podsumował 38. zawodnik poprzedniej zimy. 

2. Stefan Kraft 
Ci, którzy liczyli na zadyszkę Krafta w Rumunii, musieli obejść się smakiem. Austriak za sprawą 3. pozycji w piątek oraz zwycięstwa w sobotę wzbogacił swój dorobek punktowy o kolejnych 160 oczek. Co najważniejsze z perspektywy lidera kadry prowadzonej przez Andreasa Feldera, przy jednej z okazji w pokonanym polu znalazł się jego główny rywal w wyścigu o Kryształową Kulę – Karl Geiger. – Niezwykle ciężko pokonać Karla na skoczni normalnej, dlatego bardzo się cieszę, że dziś udało mi się tego dokonać. To była kolejna ekscytująca bitwa między nami – przyznał podwójny mistrz świata z 2017 roku z Lahti. Przy tak wysokiej dyspozycji Krafta jego szanse na utrzymanie prowadzenia w klasyfikacji generalnej do końca sezonu rosną z tygodnia na tydzień. 

1. Karl Geiger
Co by było, gdyby tej zimy nie odbył się żaden konkurs na skoczni normalnej? Stefan Kraft najprawdopodobniej pewnie zmierzałby po drugą w karierze Kryształową Kulę, a o pozostałe dwa miejsca w pierwszej „3” walczyłby tercet Kobayashi – Geiger – Kubacki. Na szczęścia dla Niemca rzeczywistość pozostanie nienaruszona. W miniony weekend w Rasnovie, zajmując 1. i 2. miejsce, skoczek z Oberstdorfu otarł się o stuprocentowy współczynnik zwycięstw na mniejszych obiektach w całym sezonie. Co sprawia, że Bawarczyk tak znakomicie czuje się takich właśnie okolicznościach? – Myślę, że mam dobre odbicie, być może dlatego jest mi nieco łatwiej – stwierdził. Wszakże na końcowy sukces w Pucharze Świata ta umiejętność może okazać się niewystarczająca. Geiger musi nie tylko liczyć na potknięcie Stefana Krafta. Sam jest zmuszony wyrzec się nawet najmniejszych błędów.


Michał Grzela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (4706) komentarze: (2)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • JeremiahJade początkujący

    Jestem zawiedziony, że w "zlotach" nie ma Muminova :(

  • Oczy Aignera profesor
    Bogdan Chruścicki

    "Upadł. Upadł, ale... Oj, i leży."

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl