Przygody w Zakopanem i prawnicza inspiracja kadrowym kolegą. Sami Niemi o karierze - sportowej i kancelaryjnej

  • 2020-05-05 14:10

Po raz ostatni w zawodach Pucharu Świata wystąpił w lutym 2015 roku. Właśnie wtedy, na Hochfirstschanze w Titisee-Neustadt, Sami Niemi zamknął rozdział pod tytułem „skoki narciarskie”. Jednak dopiero teraz, po pięciu latach, były reprezentant Finlandii postanowił ostatecznie rozprawić się ze swoją karierą. Stało się to o tyle łatwiejsze, że dziś jego profesja znajduje się z dala od świata profesjonalnego sportu. To sprawia, że Sami Niemi to rozmówca interesujący, a zarazem intrygujący. Opowiadane przez niego historie, będące prywatną wizytówką mieszkańca Helsinek, są zarówno pełne kolorytu, jak i kontrastów.        

Sami NiemiSami Niemi
fot. Tadeusz Mieczyński

Skijumping.pl: Zacznijmy od początku. Jak wspominasz miejsce swoich narodzin, Rovaniemi?

Sami Niemi: Przyszedłem na świat w Rovaniemi i tam również się wychowałem. To świetne miejsce na czas dorastania, które oferuje wiele możliwości, a w trakcie sezonu zimowego, ze względu na ogromne zainteresowanie turystów, żyje zupełnie innym rytmem.

Dziś twoje życie toczy się już z dala od dalekiej północy.

W wieku 20 lat przeprowadziłem się do Lahti w celu odbycia służby wojskowej. W 2013 roku wróciłem do Rovaniemi i rozpocząłem studia prawnicze, które ostatecznie przywiodły mnie do Helsinek. Trzy lata temu zostałem praktykantem w kancelarii prawnej, a od zeszłego roku pracuję jako prawnik. Co się tyczy Rovaniemi, swoje rodzinne miasto odwiedzam kilka razy do roku. Wciąż staram się śledzić, jak rozwijają się tam skoki narciarskie, uniwersytet oraz turystyka.

Wspomniałeś o służbie wojskowej. Czy Finowie wysoce cenią sobie jej obligatoryjność?

W Finlandii armia to coś, co zwykli ludzie uważają za obowiązek. Myślę, że na pewnym etapie swojego życia każdy młody mężczyzna czeka na nadejście tego okresu. Jednak, kiedy służba wojskowa staje się twoją codziennością, zdajesz sobie sprawę, że to na swój sposób okropne przeżycie. W momencie, w którym opuszczasz wojsko, wynosisz ze sobą różne – z perspektywy czasu zabawne - historie. Jeśli panuje ku temu odpowiedni nastrój, dzielicie się ze znajomymi swoimi doświadczeniami, takimi jak tygodniowa symulacja wojny, w której trakcie nie zmrużyłeś oka, nie mogłeś zmienić przemoczonego ubrania. Na domiar tego wszystkiego było niezwykle chłodno, a o widoku słońca można było tylko pomarzyć.

Jak ważny był to dla ciebie okres?

Wojsko okazało się dla mnie istotnym etapem w życiu, ponieważ spędziłem w nim aż dwa lata. Po ukończeniu 12-miesięcznej obowiązkowej służby, w roku 2012 podjąłem pracę, którą zakończyłem dopiero rok później. Mimo wszystko to był dobry czas. Mogłem zarobić trochę pieniędzy, a co najważniejsze było trochę czasu, który mogłem rozdysponować na treningi oraz zawody. Oczywiście, jeśli chodzi o skoki narciarskie, nie było to optymalne rozwiązanie, ale musiałem za coś żyć, a wtedy jeszcze nie odkryłem w sobie zamiłowania do prawa.

Ostatecznie jednak zdecydowałeś się na studia prawnicze. Można śmiało powiedzieć, że zmieniły one twoje życie o 180 stopni.

Studia ukończyłem po pięciu latach nauki, w 2019 roku. W ich trakcie kontynuowałem swoją karierę skoczka. Postanowiłem zakończyć ją w 2015 roku. Muszę przyznać, że nie było to coś, co zaplanowałem z dużym wyprzedzeniem. Sytuacja wyglądała następująco – latem prezentowałem się całkiem nieźle, w związku z czym moje oczekiwania w kontekście zimy były całkiem spore. Niestety, nie udało mi się utrzymać satysfakcjonującego mnie poziomu, przestałem robić postępy. Zaczęło mnie to męczyć, a w tym samym czasie dobrze radziłem sobie na studiach i zacząłem marzyć o pracy w jednej z największych firm prawniczych w Helsinkach. Będąc w Titisee-Neustadt, postanowiłem, że spróbuję czegoś zupełnie nowego i przestałem na poważnie traktować skoki narciarskie.  Wystartowałem jeszcze w zawodach FIS Cup w Kuopio w 2015 roku i kilka miesięcy później w wiosennych mistrzostwach Finlandii. To był jednak swego rodzaju sposób spędzania wolnego czasu. Ostatecznie, osiągnąłem to, co chciałem. Obecnie pracuję w renomowanej kancelarii prawnej w Helsinkach jako prawnik ds. bankowości oraz finansów.

Dlaczego prawo? Jaka motywacja kryje się za tym wyborem?

Wydaje mi się, że nikt tak naprawdę nie wie, co będzie studiował, gdy po raz pierwszy aplikuje na studia. Ze swojej perspektywy wydział prawa postrzegałem jako wystarczająco wymagający. Chciałem zmierzyć się z prawdziwym wyzwaniem, a w Finlandii nie jest łatwo dostać się na takie studia. Ponadto, na moją decyzją wpłynął mój były kolega z kadry, Arttu Lappi, który również studiował prawo na uniwersytecie w Rovaniemi. Arttu był dla mnie wzorem godnym naśladowania.

Czy teraz, gdy pracujesz jako prawnik, twoi koledzy po fachu przywołują w codziennych rozmowach twoje powiązania ze światem skoków narciarskich?

Tak, to się zdarza. W biurze doskonale wiedzą, czym zajmowałem się w przeszłości. Gdy robię coś w odmienny sposób, niekonwencjonalny, twierdzą, że może być to związane z moją poprzednią profesją. Zwykle się śmieję, ale niewykluczone, że mają rację.

Zostawmy teraźniejszość i cofnijmy się w czasie. W 2007 roku na mistrzostwach świata juniorów wywalczyłeś brązowy medal w rywalizacji drużynowej. Co kojarzy ci się z tamtą imprezą?

W 2007 roku w porównaniu do swoich rówieśników rozwijałem się dość szybko. Moim zdaniem dobrze zaprezentowałem się w ciągu tamtej zimy w cyklu Pucharu Kontynentalnego i wydawało mi się, że na mistrzostwach sam mogę powalczyć nawet o medal. Na moje nieszczęście, zaskoczyły nas okoliczności pogodowe. Temperatura powietrza na poziomie ponad 20 stopni sprawiła, że mieliśmy duże problemy ze smarowaniem nart, co przełożyło się na kiepskie prędkości najazdowe. Na szczęście udało nam się stanąć na podium w drużynie - i jeśli dobrze pamiętam - był to ostatni medal wywalczony przez fińskich skoczków na juniorskim czempionacie.  Co prawda mogliśmy zmienić nieco bieg historii w 2009 roku w Szczyrbskim Jeziorze, ale wówczas zaliczyłem upadek i nie zakwalifikowaliśmy się nawet do drugiej serii.

Brąz Finów na mistrzostwach świata juniorów w 2007 roku (Tarvisio/Planica, K-90)
Zawodnik I skok II skok Nota
KAUHANEN Mika 90.5 94.0 233.5
ASIKAINEN Lauri 92.5 94.0 238.0
NIEMI Sami 95.0 93.5 244.5
MUOTKA Olli 91.5 89.0 221.5

W skład drużyny, która wywalczyła medal w 2007 roku, oprócz ciebie, wchodzili Olli Muotka, Lauri Asikainen oraz Mika Kauhanen. Czy jesteś zaskoczony, że żaden z was nigdy nie włączył się do walki o najwyższe cele?

Cóż, taki jest sport. Osiągnięcia z przeszłości w żaden sposób nie upoważniają cię do uzyskiwania dobrych rezultatów w przyszłości.

Sześć lat po mistrzostwach świata juniorów w Tarivsio/Planicy, doczekałeś się sukcesu indywidualnego. W 2013 roku zostałeś mistrzem uniwersjady na normalnej skoczni.

Uniwersjada była fantastycznym doświadczeniem, które do dziś wspominam z uśmiechem na twarzy. Najważniejszą kwestią, która była pochodną sukcesów w Trydencie, był zastrzyk dodatkowej motywacji. Dzięki temu miałem ochotę dalej trenować. W 2015 roku, kiedy ostatecznie zakończyłem swoją karierę, byłem w życiowej formie. Jednak, co ciekawe, nie można powiedzieć, że zacząłem wtedy ciężej trenować. Moje zaangażowanie i poświęcenie treningom nigdy nie stanowiło dla mnie problemu. Przeciwnie, zawsze trenowałem trochę za ciężko. Uniwersjada kazała mi nieco zwolnić i zwrócić uwagę na kluczowy aspekt, jakim jest jakość każdego treningu.

Jak zareagowały media na twoje sukcesy podczas uniwersjady? Zupełna cisza, czy na krótką chwilę znalazłeś się w centrum uwagi?

Ku mojemu zaskoczeniu, fińskie media wykazały spore zainteresowanie moimi występami we Włoszech. W lokalnych gazetach pojawiły się artykuły, a dziennikarze jednej z najważniejszych krajowych telewizji poruszyli ten temat w wydaniu wiadomości sportowych. Ponadto, transmisję telewizyjną przeprowadził Eurosport. Dodam również, że znalazłem się wśród nominowanych do nagrody najlepszego studenckiego sportowca 2013 roku. Uczestniczyłem w oficjalnej kolacji w Helsinkach, podczas której świetnie się bawiłem.

Uniwersjada była więc punktem wyjścia do najlepszego sezonu w twojej karierze, który przypadł na lata 2014 – 2015.

To prawda. Lata 2007-2009 były obiecujące, ale moje skoki stały na najwyższym poziomie na przełomie 2014 i 2015 roku. Śmiem twierdzić, że gdybym wtedy miał 18 lat, po dziś dzień uprawiałbym skoki narciarskie. Jednak, tak jak wcześniej wspomniałem, wtedy  miałem już inny plan na życie, co zaowocowało całkowitym zamknięciem tego rozdziału w Titisee-Neustadt.

Sami Niemi i konkursy Pucharu Świata zakończone w czołowej „30”
Skocznia Kraj Rok Wynik I skok II skok Nota
Bischofshofen (HS140) 2008 27. miejsce 117.5 119.5 201.1
Predazzo (HS134) 2008 28. miejsce 119.5 - 111.6
Predazzo (HS134) 2008 28. miejsce 115.5 111.0 200.2
Ruka (HS142) 2008 28. miejsce 123.0 96.0 182.2
Lahti (HS97) 2012 27. miejsce 89.5 81.5 206.0
Klingenthal (HS140) 2014 24. miejsce 132.0 123.0 224.1
Niżny Tagił (HS134) 2014 20. miejsce 122.0 - 112.7
Sapporo (HS134) 2015 30. miejsce 121.5 108.5 201.9

Na Uniwersjadzie twoim głównym rywalem był Polak, Krzysztof Biegun, który zaledwie kilka tygodni wcześniej wygrał konkurs Pucharu Świata. Jak myślisz, dlaczego zawodnicy, wydawać by się mogło skazani na sukces, potrafią tak szybko odejść w zapomnienie?

Nie znam dokładnych szczegółów sytuacji, która stała się udziałem Bieguna. W Trydencie sprawiał wrażenie utalentowanego zawodnika, który gdy tylko miał wszystko poukładane, potrafił znakomicie spisywać się na skoczni.

Sami Niemi vs Krzysztof Biegun, Uniwersjada 2013 w Predazzo - skocznia normalna
Zawodnik Kraj Wynik I skok II skok Nota
NIEMI Sami 1. miejsce 102.5 100.0 270.3
BIEGUN Krzysztof 2. miejsce 100.0 101.5 267.2
Sami Niemi vs Krzysztof Biegun, Uniwersjada 2013 w Predazzo - skocznia duża
Zawodnik Kraj Wynik I skok II skok Nota
BIEGUN Krzysztof 1. miejsce 129.0 127.0 278.6
NIEMI Sami 2. miejsce 126.5 126.5 267.4

Utalentowanych ludzi z całą pewnością nie brakowało również w Finlandii. Mimo to skoki w twojej ojczyźnie znajdują się we wręcz opłakanym stanie. Co według ciebie jest powodem takiego stanu rzeczy?

Rzeczywiście, nie jest dobrze. Byłem członkiem kadry, kiedy Janne Ahonen wygrywał swój piąty i ostatni Turniej Czterech Skoczni. Wtedy radziliśmy sobie naprawdę nieźle. W związku z tym byłem poniekąd naocznym świadkiem naszego upadku. W Finlandii problem polega na tym, że kryzys nie dotyczy tylko i wyłącznie skoków narciarskich. Kultura naszego kraju kładzie niezwykle duży nacisk na znaczenie studiów oraz pracy. Są to dwie bardzo istotne kwestie. Mając na uwadze konkurencję na rynku pracy, Finowie już w wieku 18 lat zaczynają zdawać sobie sprawę, jak ważna jest edukacja oraz przygotowanie do zawodu. Takie zjawisko samo w sobie jest pozytywne, aczkolwiek w systemie znajduje się luka, która po pierwsze – utrudnia proces kształcenia w przypadku sportowców i po drugie – nie zalicza sportu do kręgu profesji. W związku z tym młody fiński sportowiec po ukończeniu 18. roku życia ląduje w przestrzeni, w której do wyboru ma tylko dwie możliwości – albo zainwestuje wszystko w uprawianą przez siebie dyscyplinę, albo skoncentruje się na czymś zupełnie innym. Nie mówię, że to źle. W pewnej chwili sportowiec, który nie odnosi sukcesów, musi rozpocząć studia, ale tworząca się wokół niego pustka jest wręcz przerażająca. Niektórym udaje się spełnić marzenia o wielkiej karierze, ale większość polegnie w swoich staraniach. Takie jednostki będą zmuszone nadrobić powstałe przez lata zaległości. Dlatego uważam, że szanse na zostanie fińskim mistrzem świata w skokach narciarskich są porównywalne do zdobycia tytułu mistrza świata Formuły 1 przez kierowcę rodem z Finlandii. W ramach uzupełnienia powiem tylko, że nie każda dyscyplina zmaga się obecnie z kryzysem. Hokej radzi sobie znakomicie. W kraju, w którym wszyscy, włącznie ze mną, kochają hokej, ludzie będą tak długo usatysfakcjonowani kondycją szeroko pojętego sportu tak długo, jak będzie on źródłem sukcesów i radości.

W jakich barwach widzisz przyszłość? W czym upatrujesz szans na zmianę smutnej rzeczywistości, która bez wątpienia dotyczy skoków narciarskich w Finlandii?

Tak jak już powiedziałem, wszystko, co dzieje się w świecie sportu w Finlandii, jest wymagające. W przypadków skoków narciarskich myślę, że możemy zobaczyć poprawę w związku z pracą Janne Väätäinena, który kilka dni temu został ogłoszony nowym trenerem reprezentacji. Współpracowałem z Janne w czasie, kiedy mój rozwój można było nazwać harmonijnym, więc mam do niego zaufanie. Wierzę, że może odmienić los Jarkko Määtty i być może sprawić, że Antti Aalto zacznie skakać na jeszcze wyższym poziomie. Co ważne, ludzie w Finlandii nadal interesują się skokami narciarskimi. To, co działa na korzyść skoków, to fakt, że jest to widowiskowy sport, który łatwo można śledzić, a przy tym, ze względu na zawartą w nim magię latania, jest nieco szalony.

Jak wynika z twoich relacji, szalone były także niektóre etapy twojej kariery. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy z dość nietypowych wydarzeń, które towarzyszyły ci w ciągu tych wszystkich lat?

Jest ich kilka. Trzeba zacząć od tego, że byliśmy młodymi ludźmi, którzy mieli po swojej stronie niewątpliwy przywilej w postaci jeżdżenia po świecie. Chociaż byliśmy ekstremalnie zaangażowani w nasz rozwój na płaszczyźnie zawodowej, podróżując, co jakiś czas wpadaliśmy na coś niezwiązanego ze sportem, czy też najzwyczajniej w świecie głupiego. Kiedy odwiedzaliśmy jakieś miejsce i mieliśmy do zagospodarowania wolny czas między treningami lub zawodami, nie siedzieliśmy w pokojach hotelowych, tylko wychodziliśmy na miasto. To było po prostu kapitalne.

Wspomnień zatem nie brakuje.

Naprawdę ciężko przywołać jest jakąś konkretną historię, ponieważ zawsze robiliśmy to razem, jako zespół, ale jeśli muszę się zdecydować, to wrócę myślami do Zakopanego. W Polsce ludzie mogli mnie spotkać w barze Morskie Oko i wszystkich, którym się to udało, serdecznie pozdrawiam. Z Zakopanego jedną rzecz pamiętam jednak w szczególności. Raz, uprzednio oddając się degustacji kilku piw, wybraliśmy się do miejsca, które przypominało wesołe miasteczko i postanowiliśmy skorzystać z atrakcji, która działała na zasadzie katapulty. Larui Asikainen krzyczał wtedy jak mała dziewczynka.

Pozostałe historie, które kryją się za tą przywołaną przez ciebie, z całą pewnością dostarczały sporo frajdy. Jestem jednak ciekawy, co powiedziałbyś młodszemu sobie, gdybyś miał ku temu okazję – zaleciłbyś pójście dokładnie tą samą drogą, czy może skłoniłbyś się do rezygnacji z zabawy na rzecz regeneracji przed kolejną aktywnością na skoczni?

Oczywiście, gdybym nie zakończył kariery i rozpoczął kolejny sezon startów, zapewne wprowadziłbym zmiany, coś zrobiłbym inaczej. Jednak z racji tego, że nie mogę zmienić przeszłości, nie widzę sensu w zastanawianiu się, czy powinienem żałować podjętej decyzji. Każdy z dokonanych przez mnie wyborów uwzględniał ówczesne fakty oraz okoliczności. Ponadto, ja i moi koledzy zdawaliśmy sobie sprawą z naszej wartości, jak również z zakresu umiejętności, jakimi dysponowaliśmy. Koniec końców wiedzieliśmy, na czym powinniśmy się koncentrować i dostaliśmy to, na co zasłużyliśmy.

Z Samim Niemim rozmawiał Michał Grzela


Michał Grzela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5894) komentarze: (8)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Oczy Aignera profesor
    @wiatrhula111

    Olli Muotka był zajęty szukaniem młotka.

  • fridka1 profesor

    Ciekawy wywiad i inteligentny gość. Dziś mało takich w tym sporcie, najczęściej frazes goni frazes, większość skoczków udziela wywiadów na zasadzie "kopij wklej" i "niech żyje ski jumping family".

  • INOFUN99 profesor

    Najdziwniejsze było to, że Sami Niemi z Rovaniemi stracił chęć do skakania w okresie, kiedy osiągał najlepsze rezultaty w karierze. Szkoda, był naprawdę obiecujący. Z twarzy to on jest podobny do swojego wielkiego, utytułowanego rodaka Jani Soininena.

  • wiatrhula111 weteran
    @Raptor202

    Wysoko poprzeczka zawieszona nie jest, gdyby Samiemu podpasowały metody treningowe, któregoś z szkoleniowców to spokojnie mógłby być tam numerem dwa, jakiś potencjał na lepsze wyniki miał (Seba Klinga to to nie był)

  • wiatrhula111 weteran

    Zbłądził Żyła do szatni Finów, chciał coś zagadać, a tam Sami Niemi

  • Raptor202 profesor
    @alo

    Jak skaczący? Gość nigdy nie wyszedł w PŚ wyżej niż na dwudzieste miejsce. O ile pamiętam, to Aalto zdarzało się meldować w pierwszej dziesiątce. To, że na Uniwersjadzie coś tam wygrał, to niewiele znaczy, te zawody są niewiele poważniejsze od LGP.

  • Oczy Aignera profesor
    Sami Niemi z Rovaniemi

    Sami głusi, sami ślepi, Sami Niemi z Rovaniemi.

  • alo profesor

    W dzisiejszych czasach tak skaczący Sami Niemi byłby pewnie najlepszym Finem. Nie do pomyślenia kiedy skakał z Ahonenem,Hautamaekim czy nawet Larinto.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl