Największe pole do manewru - kombinezony skoczków na przestrzeni lat

  • 2020-11-16 19:29

Kombinezony skoczków i ich wpływ na uzyskiwane przez zawodników odległości to temat rzeka. To od dekad element wojny technologicznej. Kto nie nadąża za trendami w tym zakresie, automatycznie odpada z gry i przestaje liczyć się w rywalizacji. Ostatnie lata to jeszcze częstsze zagrywki różnych nacji, naginanie przepisów i zaostrzanie wytycznych przez FIS. Jaki wpływ miały te sytuacje na wygląd obecnie stosowanych strojów?

Kurtki, dresy i przewaga Austrii, czyli początki kombinezonów w skokach

Zanim zaczęto przejmować się kombinezonami oraz tym, jaki mogą mieć one wpływ na noszenie skoczka w powietrzu, normalnym widokiem byli śmiałkowie latający nad zeskokiem skoczni w kurtkach, swetrach, dresach, czy też czapkach z pomponami. Po igrzyskach w Grenoble w 1968 roku zaczęto wprowadzać elastyczne stroje, a prawdziwy początek ery kombinezonów jako wymiernego elementu składowego ostatecznego sukcesu datuje się mniej więcej na połowę lat 70. Zauważyć da się wówczas znaczny progres wyników austriackiej kadry. Podopieczni wybitnego trenera Baldura Preimla zaczęli odlatywać konkurencji między innym za sprawą strojów, które nazwano potem balonowymi. Lata 70. to pasmo austriackich sukcesów, a wisienką na torcie był konkurs podczas Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w 1976 roku, kiedy na skoczni K-104, dwa pierwsze miejsca zajęli reprezentanci gospodarzy - Karl Schnabl i Toni Innauer. Rywale nie byli ślepi. Widzieli co się dzieje. - Martwi mnie wylansowany przez Austriaków pościg za technicznymi nowinkami - mówił już w 1976 roku znakomity szwajcarski skoczek, Walter Steiner. - Zawody narciarskie tracą swój dawny, romantyczny charakter. Konkurują producenci nart i kombinezonów na równi z narciarzami, a turnieje skoków stają się teatralnym spektaklem pozbawionym prawdziwie sportowego ducha.

Pierwsze przepisy i wytyczne

Na początku lat osiemdziesiątych XX wiek, w ślady austriackich skoczków próbowały pójść inne nacje świata skoków. Kombinezon jako taki stał się od tego momentu nieodłączną częścią ekwipunku każdego zawodnika. Przynoszące widoczne efekty w długości lotu stroje zostały w końcu objęte przez Międzynarodową Federację Narciarską pierwszymi przepisami na początku lat dziewięćdziesiątych. Dotyczyły one ich grubości, a także materiału z jakiego miały być szyte. W międzyczasie popularne stały się firmy produkujące kombinezony, takie jak Meininger, czy japońska marka Mizuno.

Latem 1998 wprowadzono bardzo ważną, funkcjonującą do dziś regułę przepuszczalności powietrza materiału, wynoszącą nie mniej niż 40 litrów na cm2 oraz zapis, który mówił, iż wielkość kombinezonu musiała odpowiadać 110% wielkości ciała zawodnika. Sprawdzane to było poprzez mierzenie obwodów w sześciu punktach: klatki piersiowej, pasa, uda, barku, ramienia i kroku przez ramię. Zmniejszono również jego dotychczasową grubość. Wprowadzenie nowych wytycznych spowodowało niemałe oburzenie. Powszechna była opinia, że przez efekt braku noszenia w powietrzu skoczkowie zaczną wprowadzać nowe diety w celu zmniejszenia swojej masy ciała do minimum, co jednocześnie mogłoby negatywnie wpłynąć na ich zdrowie. FIS twierdziła jednak inaczej. Jej zdaniem dzięki wprowadzeniu nowych zasad dotyczących kombinezonów, wygrywać mieli zawodnicy z najlepszą techniką i siłą wybicia, a skoczek ze zbyt niską wagą nie będzie mógł się z nimi równać. W kolejnych latach FIS wprowadzała drobne korekty w wymienionych przepisach na bazie kolejnych doświadczeń ze skoczni.

Specjalne kombinezony dla Austriaków, wystrzał formy Liegla i oburzenie Norwegów

W sezonie 2002/03 austriacki sztab wykorzystał lukę w przepisach. Zlecił firmie Schneider wyprodukowanie specjalnych kombinezonów tylko i wyłącznie dla ich kadry. Stroje miały charakterystyczną cechę - posiadały kilka szwów na ramionach, które otwierały się w trakcie lotu. Poszerzały się one w kroku, a tym samym zwiększały swoją powierzchnię nośną, która znacznie przyczyniała się do uzyskiwania lepszych odległości na skoczniach. Za sprawą swojego długiego kroku były one prześmiewczo nazywane przez innych ‘’hip hopowymi kombinezonami’’. Niejako symbolem tamtych czasów został Florian Liegl, który właśnie w sezonie 2002/03 osiągnął swoje największe sukcesy: ustanowił swój rekord życiowy, zdobył aż osiem miejsc na podium, w tym jedno zwycięstwo. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zajął piąte miejsce. Wraz ze zmianą kombinezonu niemal zapomniał jak się skacze i nigdy już nie nawiązał do wyników z tamtej zimy. Przed zawodami w Zakopanem Norwegowie oskarżyli kadrę austriacką o nieczyste zagrywki sprzętowe. Nalegano, aby FIS zajęła się sprawą kombinezonów podopiecznych Hannu Lepistoe, a także, by każda nacja miała taki sam dostęp do sprzętu. Firma Schneider twierdziła, że ilość ich materiału była równa zamówieniu jakie otrzymali przed sezonem od Austriackiego Związku Narciarskiego i przez to nie są w stanie uszyć identycznych strojów dla innych ekip. Po tymże sezonie, Międzynarodowa Federacja Narciarska zaczęła coraz bardziej zaostrzać przepisy dotyczące kombinezonów.

Lato 2003 mianem dużych zmian w przepisach

Wraz z wkroczeniem w letnią rywalizację po sezonie 2002/03, FIS wprowadziła znaczące zmiany, do których musiały stosować się wszystkie nacje. Określony został dokładny krój kombinezonu - były to między innymi dwa szwy na rękawach i jeden szew na nodze. Bardzo ważna była tolerancja, która wynosiła 6 cm luzu w każdym punkcie ciała skoczka. Nie było już określonych punktów, w których miało być to mierzone. Sprawdzanie mogło odbyć się w dowolnym miejscu stroju.

W międzyczasie na rynek wchodziły nowe firmy produkujące stroje dla skoczków, takie jak słoweńska marka Sky Pilot, fińska Qual, czy polska Berdax. Krój został jednak w niezmienionym stanie aż do 2012 roku, z małym wyjątkiem przed sezonem 2004/05.

Norweski sposób na lepsze noszenie

W sezonie 2003/04 Norwegowie wprowadzili do swoich kombinezonów, jak się później okazało, bardzo skuteczny patent. Obwód szyi w ich stroju wynosił 55 cm, a dodatkowo posiadał ukośny szew. Dzięki wprowadzeniu tych dwóch małych detali do tylnej części kombinezonów wpadało więcej powietrza i skoczek leciał z ’’poduszką powietrzną’’ na plecach, zwiększając przez to swoje noszenie, a co za tym idzie - również odległość. Często zastanawiano się, czy właśnie ta nowinka nie była przyczyną tak wybitnego sezonu w wykonaniu drużyny Miki Kojonkoskiego. FIS nie była obojętna w kwestii kombinezonów Skandynawów. Latem 2004 roku dodano poprawki do przepisów. Dokładniej rzecz ujmując, wprowadzono zapis mówiący, iż obwód w szyi maksymalnie może wynosić 50 cm.

Rok 2012 pełen kontrowersji i sprzeciwów

Bez wątpienia lato 2012 można zapisać mianem największej jak dotąd zmiany w przepisach dotyczących kombinezonów. Na wiosennym posiedzeniu członków Międzynarodowej Federacji Narciarskiej przedstawiono nowy krój stroju, który miał być testowany podczas letnich konkursów. Powodem tej innowacji była chęć wyeliminowania manipulacji i częstych niesprawiedliwych zagrywek z kombinezonami u zawodników. Zmiany w przepisach były bardzo wyraźne. Ograniczono liczbę szwów i od tej pory kombinezon musiał składać się tylko z pięciu zszytych ze sobą części. Ponadto wprowadzono regułę mówiącą, iż zamek ma wystawać od 1,5 do 5 cm ponad kołnierz, a ten zaś mógł mieć elastyczną gumkę. Najważniejszą jednak zmianą była zasada ”zero tolerancji”. Kombinezon musiał idealnie przylegać do ciała zawodnika. Niedopuszczalny był nawet milimetr luzu. Wyjątkiem była część kombinezonu od kolana w dół. Tam została stara zasada sześciu cm, umożliwiająca założenie kostiumu na but skokowy. Przejście do 0 cm tolerancji było rewolucyjną zmianą i wywołało niemałe oburzenie w środowisku skoków. Znacznie większą role zaczęły odgrywać warunki wietrzne. Zawodnicy narzekali, że nie mogą sami ubierać się w nowe stroje oraz, że krępują ich podczas pozycji najazdowej. Dodatkowo przez zmniejszoną powierzchnię nośną belki musiały być ustawiane znacznie wyżej, by skoczek mógł uzyskać dostateczna prędkość. Inaczej problematyczne byłoby dolatywanie choćby do punktu K.

Na zimowy sezon 2012/13 wprowadzono drobne korekty do przepisów z wiosny. Luz między ciałem zawodnika, a kombinezonem mógł wynosić 2 cm. Zmieniono też wytyczne dotyczące materiału, z którego miał być on szyty na bardziej elastyczny. Nie wpłynęło to jednak znacznie na noszenie, a ułatwiło jedynie zakładanie stroju. Dużym problemem nowych wytycznych było to, iż zawodnicy przez nowe kombinezony uzyskiwali dużo większe prędkości, co skutkowało kontuzjami podczas lądowania.

Ostatnie korekty i zmiany

Krój kombinezonu wprowadzony w roku 2012 pozostał w niezmienionym stanie, aż do dziś. Wyjątkiem były drobne korekty w przepisach wprowadzane przez FIS w poszczególnych latach.

Pod koniec sezonu 2013/14, w Planicy testowano pewne rozwiązanie, które miało zapewnić większe bezpieczeństwo skoczom podczas lądowania. Stroje te miały inny krój, oraz posiadały wzmocnienia w postaci dodatkowej pianki na odcinku przedramienia, a także na obszarze od kolan do pach. Kombinezon, jak mówili skoczkowie, ma duży plus, ponieważ jest większy od poprzednich, a co za tym idzie, ma lepszą powierzchnie nośną. Jednak zmiana kroju, szwów i wstawienie dodatkowej pianki dałoby duże pole manewru do naginania przepisów na korzyść poszczególnych ekip. Pomysł ten ostatecznie się nie sprawdził i FIS z niego zrezygnowała. Ale już na wiosnę 2014 roku wprowadzono inną zmianę. Powiększono tolerancję z 2 do 3 cm luzu, która jest niezmieniona do dziś, a także zachowano zasadę grubości materiału mieszczącej się w granicach od 4 do 6 mm. Od sezonu letniego 2015 przed każdym skokiem stroje zawodników zaczęły być mierzone w kroku. Po tym pomiarze zawodnik nie mógł dokonywać żadnych korekt ułożenia kombinezonu. Wartości bazowe zostały zebrane od wszystkich skoczków na początku cyklu Letniego Pucharu Kontynentalnego oraz Letniej Grand Prix.

Ostatnia zmiana została wprowadzona latem 2016 roku. W celu uniemożliwienia obniżania kombinezonu w kroku przez zawodników, FIS wprowadziła nieelastyczne paski, które musiały przylegać do ciała zawodnika. W przypadku nich wprowadzono zasadę "zero tolerancji”. Tak jak inne elementy sprzętu, jest on objęty dokładnymi wytycznymi, które mówią, że jego maksymalna grubość musi wynosić 2 mm, szerokość od 2 do 4 cm, oraz ma być umiejscowiony nie więcej niż jeden centymetr nad kością biodrową.

Przed ubogim w konkursy, letnim sezonem 2020, Międzynarodowa Federacja Narciarska wprowadziła zakaz umieszczania szwów w okolicy kroku. Inne obecne przepisy mówią o przepuszczalności 40 litrów na cm2, oraz 3 cm luzu w każdym puncie ciała w kombinezonie, z wyjątkiem elastycznego paska i części stroju od kolana w dół.

Wpływ na długość skoku

Kreatywność specjalistów od sprzętu w poszczególnych reprezentacjach nie zna granic. Mimo coraz bardziej restrykcyjnych przepisów, wciąż udawało się odnajdywać w nich luki i balansując na granicy regulaminu omijać, wytyczone zasady. W 2015 roku zrezygnowany Janne Ahonen, nie mogąc dogonić czołówki grzmiał w jednym z wywiadów: - W minionym sezonie machinacje z kombinezonami przekroczyły wszelkie dopuszczalne granice. To jest tak, że jeżeli z powodu kaszlu łyknę nieodpowiednią tabletkę, zdyskwalifikują mnie na minimum dwa lata. A jeżeli za sprawą sztuczek z kombinezonem wygram złoty medal to w najgorszym razie zdyskwalifikują mnie w tym konkretnym starcie. To jest gorsze niż doping i powinno być surowo karane!

Jaki dokładnie jest wpływ naginania przepisów dotyczących kombinezonów na długość skoku świadczy przykład Andersa Jacobsena właśnie z sezonu 2014/15. Norweg zaczął zimę bardzo słabo, mając problem nawet z zakwalifikowaniem się do konkursu. Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia w krajowych zawodach przegrywał z juniorami i specjalistami od kombinacji norweskiej. Tymczasem pierwszego stycznia 2015 roku wygrał noworoczny konkurs w Garmisch-Partenkirchen. Wygrał, bo kombinował. Tak sytuację relacjonował wówczas Kamil Wolnicki z Przeglądu Sportowego: "Oczywiście Norwegowi nic się nie stanie, usłyszał tylko kilka przykrych słów od Seppa Gratzera, kontrolera sprzętu w skokach, ale to wszystko. Oszustwa nie było, raczej naginanie przepisów. Norwega bronić nawet nie ma co próbować, choć warto pamiętać, że kombinują wszyscy. – Jacobsen przesadził. Podczas kontroli po skoku nic nie wyszło, ale tę przeprowadza się po oddaniu próby, a nie w trakcie – powiedział mi jeden z ludzi ze świata skoków. Dodał też coś jeszcze: – Każdy kombinuje, aby mieć jak największą powierzchnię nośną w trakcie skoku, ale niewielu przegina jak Anders. Norweg naciągnął maksymalnie rękawy i pod pachami stworzył właśnie tę większą powierzchnię. Po skoku zaczął się cieszyć, wykonał odpowiednie gesty i wszystko z kombinezonem wróciło do normy. Trudno policzyć, ile dodatkowych metrów w ten sposób zyskał. Przede wszystkim trzeba dobrze skakać, ale dobry kombinezon to zawsze kilka metrów. Poza tym, zawodnikowi, który ma taką „nowinkę”, wzrasta pewność siebie i spirala się nakręca." Jacobsen musiał zmienić kombinezon i... do końca sezonu nie zbliżył się już realnie do podium. 

Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy strój skoczka rzeczywiście wpływa w tak ogromnym stopniu na wynik, niech weźmie pod uwagę to, co do powiedzenia na ten temat miał Robert Mateja, z którym przed trzema laty rozmawiał Łukasz Jachimiak z portalu Sport.pl: -  Odstawaliśmy od najlepszych przede wszystkim wykonaniem kombinezonów. Materiały były gorsze, ale tylko trochę, za to wszystko mieliśmy źle poszyte. Nie wiedzieliśmy, gdzie materiał naciągnąć, gdzie popuścić, żeby w powietrzu strój reagował jak najlepiej. Gdyby od początku swoich wielkich skoków, a nie dopiero od stworzenia własnego teamu Adam miał taki sprzęt jak jego najwięksi rywale, to on by w karierze wygrał nie 39 konkursów Pucharu Świata, tylko 80. Ktoś powie, że jak już stał się najlepszy, to firmy na pewno same się zgłaszały, dbały, żeby miał odpowiedni sprzęt. Prawda, starały się pomóc zawodnikowi na topie, wiadomo, że chciały mieć reklamę. Ale my w sztabie nie mieliśmy człowieka, który by wiedział, co zrobić z tym, co Adam dostał. Mnie jakimiś kanałami udało się załatwić kiedyś strój bezpośrednio od firmy Mizuno z Japonii. Przypadek, trafił się. Gdy go zakładałem, odlatywałem. Pamiętam, że skakałem słabo, a jak brałem ten nowy kombinezon, to leciałem dalej o co najmniej 10 metrów. A skok wcale nie był lepszy.


Natalia Kołsut&Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (18086) komentarze: (7)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Lestek weteran

    Wartościowy tekst, kompleksowa historia zmian kombinezonów. Na potrzeby dyskusji czy przemyśleń nie trzeba będzie męczyć się z wyszukiwarką, bo wszystko jest tutaj. Brawo dla autorów.

  • pogromca januszy weteran
    Świetny artykuł.

    Napiszcie jeszcze kiedyś coś podobnego na temat wiązań, ze szczególnym uwzględnieniem "cudownych" wiązań Ammanna z IO 2010 - czym różnią się od tradycyjnych, ze szczegółami technicznymi. Szukałem w necie różnych artykułów na ten temat, ale znajdowałem jedynie zdawkowe informacje (że mają zakrzywiony bolec i tyle).

  • Robert Johansson252 profesor
    @Skokowy66 Wtedy pokarali Norwegów i Słoweńców

    Prevc i Semenić też mieli dsq

  • Skokowy66 stały bywalec

    Jak sobie przypomnę przypomnę Tandego na belce...
    Rok temu w Ruce Norwegów pokarali ostro. I dobrze (Johansson, Forfang, Lindvik DSQ). Chociaż i tak wygrał inny z ich bandy - Tande

  • Kolos profesor

    Tytuł artykułu powinien brzmieć "Największe pole do nadużyć - kombinezony"... Byłoby adekwatnie...

  • Oczy Aignera profesor
    @Damins

    Jeszcze raz to powtórzę - skoki narciarskie mogą obyć się bez śniegu. Biały puch jest niczym silnik diesla, który traci znaczenie na rzecz napędu hybrydowego, a w dłuższym okresie czasu także na rzecz silnika elektrycznego.

  • Damins stały bywalec
    Denerwuje mnie cwaniactwo

    Powinny być sztywne i jasne zasady, bez żadnego pola manewru. Wiadomo że skoki to sport dla bogaczy, ale to nie znaczy by biedniejsze federacje były na straconej pozycji. Monopol na sprzęt powinny mieć tylko poszczególne firmy z określonymi zasadami i tyle. Szkoda że nikomu nie zależy by zakończyć ten wyścig technologiczny. Aż mi się przypomniało jak polski sztab podniecał się tymi super butami ostatnio :-) I co?... W ogóle to pokochałem skoki bez przeliczników za wiatr, bez zmian belki startowej.. niby się przyzwyczaiłem, ale i tak to nie to samo.. ten sport w ogóle czarno widzę w przyszłości w związku z coraz częstszym brakiem śniegu, sporymi wymaganiami w homologacji skoczni i chyba z coraz mniejszym zainteresowaniem ludzi

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl