30 polskich podiów w drużynowym Pucharze Świata

  • 2021-01-23 21:02

Każda okrągła liczba stanowi dobry asumpt do podsumowań, dokonania bilansu jakiegoś konkretnego aspektu. Dziś polska reprezentacja po raz trzydziesty stanęła na podium drużynowego konkursu Pucharu Świata. Przypomnijmy sobie zatem historię, która zupełnie niespodziewanie zaczęła się w pewne grudniowe popołudnie 2001 roku w austriackim Villach i która trwa do dziś. 

Zanim zdarzyło się Villach

Choć na imprezach rangi mistrzostw świata konkursy drużynowe rozgrywano od 1970 roku (najpierw jako konkurencje pokazowe, od 1982 roku jako konkurencje oficjalne), to w cyklu Pucharu Świata format ten zagościł dopiero w 1992 roku w Predazzo. Wygrał wtedy zespół austriacki przed Finlandią i Szwajcarią, dla której po dziś dzień jest to jedyne pucharowe podium drużynowe. Debiut w wykonaniu Polaków nie wypadł udanie. Zbigniew Klimowski, Jan Kowal i Alojzy Moskal zajęli 11 pozycję, wyprzedzając tylko reprezentację Kanady i Bułgarii. Swoją drogą Polacy mają być może najdłuższą tradycję w rozgrywaniu konkursów drużynowych, pierwsze takie zawody na ziemiach polskich rozegrano bowiem już w lutym 1930 roku na Krokwi w Zakopanem. Zwyciężyła w nim ekipa SNPTT Zakopane w składzie: Stanisław Marusarz, Michał Słowik, Andrzej Marusarz, pokonując drużynę zakopiańskiego „Sokoła” i „Wisły”.  Ale wracając do tematu... W latach 90. polskie podium drużynowe było marzeniem ściętej głowy. Szczytem możliwości naszych skoczków było doskoczenie do szóstego miejsca, a i to zdarzało się niezwykle rzadko. Pierwszy raz biało-czerwonym podium drużynowym mogło zapachnieć krótko po wybuchu małyszomanii, w Willingen w 2001 roku. Małysz skakał wtedy w swojej lidze, a świetny dzień miał Wojciech Skupień. Zawiódł jednak Mateja, który ledwie kilka dni wcześniej zajął świetne piąte miejsce w Sapporo, a 79 metrów Grzegorza Śliwki w jednej z prób brutalnie sprowadziło nas na ziemię. Niemniej piąte miejsce wywalczone na Muehlenkopfschanze było najlepszym wyczynem Polaków w tej formie rywalizacji.

Pewnego razu na Alpenarenie

Niemal dekadę od momentu zainaugurowania w Pucharze Świata zawodów drużynowych przyszło czekać naszej reprezentacji na pierwsze pucharowe podium, dokładnie do 9.12.2001 r. Historycznego sukcesu w Villach początkowo nic nie zwiastowało. Co prawda rozegrany dzień wcześniej konkurs indywidualny w kapitalnym stylu wygrał Adam Małysz, ustanawiając przy okazji nowy rekord skoczni skokiem na 99,5 m, ale pozostali nasi reprezentanci spisali się słabo. Robert Mateja zajął 23 miejsce, Łukasz Kruczek uplasował się na 37 pozycji, a Wojciech Skupień znalazł się o jedną lokatę niżej. Nazajutrz byliśmy jednak świadkami niesamowitej metamorfozy biało-czerwonych. Gościem w studiu TVP podczas transmisji był Robert Maćkowiak, lekkoatleta, sprinter, wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy w sztafecie 4x400 m, zaproszony do studia, by przy okazji zmagań zespołowych opowiedzieć o specyfice rywalizacji drużyn. Przed pierwszą serią wyraził pogląd, że polski zespół stać na podium, co nie przychodziło wtedy do głowy największym nawet optymistom i nikt wówczas nawet kurtuazyjnie nie odważałby się zaryzykować takiego stwierdzenia. Drugi gość w studiu, którym był wówczas Włodzimierz Szaranowicz, uśmiechnął się tylko z pobłażaniem, a kibice zastanawiali się któż i po co zaprosił takiego laika do studia przy okazji konkursu skoków. Tymczasem Polacy walczyli na Villacher Alpenarena nadzwyczaj dzielnie. Małysz skoczył na swoim kosmicznym wówczas poziome, Mateja wspiął się na wyżyny swoich umiejętności i, co ważne nie spalił się tym razem psychicznie, Kruczek zaliczył prawdopodobnie najlepszy konkurs w karierze i nawet nieco słabsza dyspozycja Skupnia nie mogła przeszkodzić w wywalczeniu pierwszego podium Pucharu Świata dla reprezentacji Polski. Nasz zespół zajął ostatecznie trzecie miejsce, tracąc zaledwie trzy punkty do sklasyfikowanych na drugim miejscu Japończyków. Na czwartej pozycji ze stratą 23 punktów do Polaków znaleźli się Niemcy, osłabieni jednak znacznie brakiem Martina Schmitta i rewelacyjnego wtedy Stephana Hocke. Maciej Kurzajewski, prowadzący studio TVP, wejście na antenę po drugiej serii rozpoczął słowami: "Robert Maćkowiak schował właśnie magiczną kulę, z której wywróżył ten historyczny sukces". 

Zawody wygrali w świetnym stylu Finowie, późniejsi pechowi wicemistrzowie olimpijscy, a na całej linii zawiedli gospodarze, sklasyfikowani dopiero na piątym miejscu. Ów konkurs przeszedł jeszcze do historii z uwagi na fakt, że po raz pierwszy drużynę w pucharowej rywalizacji wystawiła reprezentacja Holandii. Czwórka w składzie: Jeroen Nikkel, Boy Van Baarle, Niels de Groot i Ingemar Mayr zajęła ostatnie, 10 miejsce tracąc prawie 200 punktów do przedostatniej Rosji. Inny znamienny fakt związany z weekendem w Villach sprzed blisko 20 lat jest taki, że przez sześć kolejnych lat w Pucharze Świata nie rozegrano konkursu na skoczni normalnej - aż do 2007 roku kiedy zawody PŚ wróciły do Villach. Jedna jaskółka nie uczyniła jednak wiosny polskich skoków. Podczas rozegranych ponad dwa miesiące później igrzysk w Salt Lake City Polacy nie włączyli się do walki o medale, zajmując szóste miejsce, a na kolejne miejsce w czołowej trójce pucharowych zawodów musieliśmy czekać aż do sezonu 2008/09.

Przy odrobinie szczęścia podium mogło się Polakom trafić w 2005 roku podczas próby przedolimpijskiej w Pragelato. Rozegrano jedną, wietrzną, loteryjną serię, którą podopieczni Heinza Kuttina ukończyli na czwartej lokacie. Gdyby jednak reżyser zawodów - wiatr, zdecydował się  nieco bardziej popsuć szyki któremuś z reprezentantów Niemiec, podium stałoby się faktem. O kuriozalności tych zmagań niech świadczy jednak fakt, że do zajęcia tak wysokiej lokaty Polakom wystarczyły krótkie raczej skoki. Naprawdę dobrze spisał się tylko Małysz, lądując na 125 metrze. Mateusz Rutkowski skoczył 109 metrów, Stoch 104,5, a Marcin Bachleda 103.

Era Kruczka

W lutym 2009 roku reprezentacja Polski była o krok od sprawienia sensacji podczas mistrzostw świata w Libercu, do końca walcząc o brązowy medal, który ostatecznie dzięki znakomitej dyspozycji Takanobu Okabe przypadł Japonii. Podopieczni Kruczka (i Lepistoe, pod okiem którego trenował wtedy Adam Małysz) zajęli czwarte miejsce, a bohaterem polskiej ekipy został Stefan Hula. Szczyrkowianin zanotował wtedy najlepszy konkurs w  swojej dotychczasowej karierze. Kamil Stoch i Łukasz Rutkowski zrobili to, na co było ich stać, ale mozolnie wracający do wielkiej formy Adam Małysz nie był jeszcze w stanie wnieść pozwalającego na zdobycie medalu wiana punktowego. Co nie udało się w Czechach, udało się kilka tygodni później w Planicy. Drużyna w tym samym składzie, już ze znacznie lepiej dysponowanym Małyszem, zajęła drugie miejsce na Letalnicy. Udało się wtedy rozegrać tylko jedną serię, ale w wyniku Polaków nie było przypadku. Zwyciężyli Norwegowie, a drugie w historii miejsce na podium drużynowego PŚ oprócz Polaków świętowali też Rosjanie. 


W styczniu 2011 roku podczas wygranego przez Kamila Stocha konkursu w Zakopanem groźnie wyglądający upadek odniósł Adam Małysz. Przez chwilę wydawało się, że wiślanina czekać będzie dłuższa przerwa od skoków, nasz super skoczek jednak zaskakująco szybko doszedł do siebie i razem z reprezentacją już kilka dni później mógł pojechać do Niemiec na trzecią edycję FIS Team Tour. Z ekipą udał się również awaryjnie powołany Piotr Żyła, który wracał powoli do łask po kilkuletniej banicji w krajowej czołówce. Nasz złotousty skoczek miał lecieć na Uniwersjadę do Chin, wszystko było w zasadzie dopięte, a Żyła spakowany i przygotowany na długą podróż do Azji. Kruczek jednak, zważając na jego rosnącą formę, zdecydował się zabrać go do Niemiec. Wyżej opisane okoliczności pozwoliły polskim skoczkom zająć po raz trzeci miejsce na podium w zmaganiach zespołowych. Dalekie i równe skoki całej czwórki w składzie: Małysz, Stoch, Żyła i Hula dały nam trzecią lokatę. Blisko dziesięć punktów za nami znaleźli się mocni wtedy  Norwegowie, którzy w klasyfikacji końcowej FIS Team Tour zajęli wówczas drugie miejsce. Trzecie lokaty na podium drużynowym w erze Kruczka trafiły się nam jeszcze potem trzykrotnie w Lahti w latach 2011-13 oraz na mistrzostwach świata w Predazzo. Dwa konkursy zakończyliśmy na miejscu drugim.  Duży niedosyt pozostał zwłaszcza po rywalizacji w Zakopanem ze stycznia 2013 roku. Niemal pewne zwycięstwo wymsknęło się z rąk za sprawą słabszego skoku Krzysztofa Miętusa, w związku z czym o 9 punktów wyprzedzili nas Słoweńcy. W bardzo udanym, obfitującym w sukcesy sezonie olimpijskim 2013/14 podczas drużynówek długo prześladował nas pech, który zabierał nam kolejne podia. Nie inaczej było w czasie samych igrzysk w Soczi, kiedy to biało-czerwoni finiszowali na czwartym miejscu. Na podium udało się w końcu stanąć na sam koniec sezonu w Planicy na skoczni dużej. Lepsi okazali się tylko Austriacy, a drugie miejsce zostało okraszone rekordem skoczni Piotra Żyły. Kolejnej zimy na drużynowym pudle stanęliśmy tylko raz, w Falun podczas mistrzostw świata. Na podium pucharowe trzeba było czekać do stycznia 2016 roku. To był fatalny sezon dla polskich skoków. Indywidualnie żaden z naszych skoczków na przestrzeni czterech miesięcy nie zameldował się w czołowej trójce zawodów, więc zakopiański wynik drużyny był jedyną polską lokatą na podium. Trochę pomogli nam Niemcy, którzy do stolicy Tatr nie zabrali bardzo mocnego Severina Freunda. Zdecydował się on zostać w domu i odpocząć po dotychczasowych trudach sezonu. Dzięki temu udało się wyprzedzić zachodnich sąsiadów i zająć trzecie miejsce. To było pierwsze i aż do obecnego sezonu jedyne drużynowe podium Andrzeja Stękały, a towarzyszyli mu wtedy Stoch, Hula i Kot.

Polska gigantem

Po sezonie 2015/16 Łukasza Kruczka na stanowisku trenera Polaków zastąpił Stefan Horngacher, któremu przyświecał jasny cel - uczynić z Polski skokową potęgę. Jak pomyślał, tak uczynił. Trzy lata Austriaka jako szkoleniowca naszych skoczków to pasmo sukcesów indywidualnych i drużynowych, pucharowych i mistrzowskich. 3 grudnia 2016 roku w Klingenthal zespół w składzie: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Maciej Kot zajął premierowe pierwsze miejsce w Klingentha, zdecydowanie pokonując reprezentację gospodarzy.  Z podium nie schodziliśmy do samego końca sezonu, notując po drodze drugie miejsce w Zakopanem, pierwsze w Willingen, trzecie w Oslo, drugie w Vikersund i trzecie w Planicy. Sezon zakończyliśmy jako zdobywca Pucharu Narodów. Niemal równie dobrze było w sezonie kolejnym. "Podiumowa" passa została jednak przerwana  na początku zimy w Ruce za sprawą dyskwalifikacji Piotra Żyła. Mimo oddania zaledwie siedmiu skoków w konkursie nasza drużyna i tak zdołała zająć dobre, biorąc pod uwagę okoliczności, szóste miejsce. Niesamowity wynik wykręcili Polacy w Willingen w 2019 roku, wyprzedzając Niemców na ich skoczni o prawie 80 punktów. Na 21 zawodów zespołowych, które przypadły na kadencję Horngachera, w czołowej trójce biało-czerwoni meldowali się aż 16 razy (sześć zwycięstw - siedem drugich miejsc - trzy trzecie). Rozbieranie na czynniki pierwsze każdego z tych występów sprawiłoby, że ten artykuł rozrósłby się do przerażających rozmiarów, dlatego też zdecydowaliśmy, że bardziej na miejscu będzie przedstawiona powyżej krótka synteza tego okresu. Ponadto sukcesy odniesione pod wodzą Horngachera są jeszcze dość świeże i dobrze pamiętane przez kibiców, stąd opisywanie ich tak szczegółowo, jak wcześniejszych, starszych osiągnięć nie jest konieczne. 

Pracę Horngachera kontynuuje Doleżał. W pierwszym sezonie miał dużą słabszą skuteczność od Austriaka, obecnie jego bilans to pięć podiów w ośmiu konkursach (1-2-2). Na koniec jeszcze kilka liczb. Na podium drużynowych konkursów Pucharu Świata stawało dotąd 16 polskich skoczków. Najwięcej, bo 29 "pudeł" ma w swoim dorobku Stoch. Tylko jedno z trzydziestu miejsc Polaków w pierwszej trójce miało miejsce bez udziału skoczka z Zębu. 23 takie podia zaliczył Piotr Żyła, a 21 Dawid Kubacki. Czwarty w tym zestawieniu jest Maciej Kot (17), piąty Stefan Hula (7), szósty Jakub Wolny (5), a dopiero siódmy z czterema podiami, bez żadnego zwycięstwa, Adam Małysz. Każdy kto pamięta, w jakich realiach przyszło skakać wiślaninowi, nie może być jednak tak niską jego pozycją zdziwiony.

 

Polacy na podium zawodów drużynowych Pucharu Świata
Lp. Data Kraj Miasto K/HS Poz. Skład
1 09.12.2001 Villach K-90 3. R.Mateja W.Skupień Ł.Kruczek A.Małysz
2 21.03.2009 Planica HS215 2. K.Stoch Ł.Rutkowski S.Hula A.Małysz
3 29.01.2011 Willingen HS145 3. K.Stoch P.Żyła S.Hula A.Małysz
4 12.03.2011 Lahti HS130 3. T.Byrt P.Żyła K.Stoch A.Małysz
5 03.03.2012 Lahti HS97 3. M.Kot K.Murańka A.Zniszczoł K.Stoch
6 11.01.2013 Zakopane HS134 2. P.Żyła M.Kot K.Miętus K.Stoch
7 09.03.2013 Lahti HS130 3. M.Kot P.Żyła K.Miętus K.Stoch
8 22.03.2014 Planica HS139 2. M.Kot P.Żyła K.Murańka K.Stoch
9 23.01.2016 Zakopane HS134 3. A.Stękała M.Kot S.Hula K.Stoch
10 03.12.2016 Klingenthal HS140 1. P.Żyła K.Stoch D.Kubacki M.Kot
11 21.01.2017 Zakopane HS134 2. P.Żyła M.Kot D.Kubacki K.Stoch
12 28.01.2017 Willingen HS145 1. P.Żyła D.Kubacki M.Kot K.Stoch
13 11.03.2017 Oslo HS134 3. P.Żyła K.Stoch D.Kubacki M.Kot
14 18.03.2017 Vikersund HS225 2. P.Żyła D.Kubacki M.Kot K.Stoch
15 25.03.2017 Planica HS225 3. P.Żyła D.Kubacki M.Kot K.Stoch
16 18.11.2017 Wisła HS134 2. P.Żyła D.Kubacki M.Kot K.Stoch
17 09.12.2017 Neustadt HS142 2. P.Żyła M.Kot D.Kubacki K.Stoch
18 27.01.2018 Zakopane HS140 1. M.Kot S.Hula D.Kubacki K.Stoch
19 03.03.2018 Lahti HS130 2. M.Kot S.Hula D.Kubacki K.Stoch
20 10.03.2018 Oslo HS134 2. M.Kot S.Hula D.Kubacki K.Stoch
21 17.03.2018 Vikersund HS240 2. P.Żyła S.Hula D.Kubacki K.Stoch
22 17.11.2018 Wisła HS134 1. P.Żyła J.Wolny D.Kubacki K.Stoch
23 19.01.2019 Zakopane HS140 3. P.Żyła M.Kot K.Stoch D.Kubacki
24 15.02.2019 Willingen HS145 1. P.Żyła J.Wolny D.Kubacki K.Stoch
25 23.03.2019 Planica HS240 1. J.Wolny K.Stoch D.Kubacki P.Żyła
26 23.11.2019 Wisła HS134 3. P.Żyła J.Wolny K.Stoch D.Kubacki
27 14.12.2019 Klingenthal HS140 1. P.Żyła J.Wolny K.Stoch D.Kubacki
28 21.11.2020 Wisła HS134 3. P.Żyła K.Murańka D.Kubacki K.Stoch
29 16.01.2021 Zakopane HS140 2. P.Żyła K.Stoch A.Stękała D.Kubacki
30 23.01.2021 Lahti HS130 2. P.Żyła A.Stękała K.Stoch D.Kubacki

Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (8334) komentarze: (4)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Wojciechowski profesor
    @nicoz

    Jedenaście lat temu drugie miejsce było porażką, jeśli dopiero ledwie ponad cztery lata temu Polska wygrała jakikolwiek konkurs? ;)

  • nicoz weteran
    @Wojciechowski

    Ta chwila jest trochę przydługa i trwa już jedenaście lat lat. Ciężko się będzie odzwyczaić.

  • Nowyskoczek5 profesor
    @Wojciechowski

    Też tak myślę. Więc przydałoby się jeszcze wygrać kilka konkursów póki jesteśmy w stanie to zrobić.

  • Wojciechowski profesor

    Będziemy kiedyś pewnie szalenie tęsknić za czasami, gdy drugie miejsce było porażką. Chwilo trwaj...

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl