Janne Happonen o dawnej kontuzji: "Usłyszałem, że mogę umrzeć"

  • 2021-02-10 08:10

Janne Happonen to jeden z największych pechowców ostatnich dekad w skokach narciarskich. Kontuzje i urazy zabiły jego marzenia o podboju światowych skoczni, a miał do tego wszelkie predyspozycje. Portal Is.fi sprawdził, co dziś słychać u trzykrotnego zwycięzcy zawodów Pucharu Świata. 

Happonen po zakończeniu kariery w 2016 roku skończył studia ekonomiczne. W 2018 roku Mika Kojonkoski zaprosił byłego skoczka do udziału w projekcie przygotowania chińskich skoczków do udziału w igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Happonen zajmował się przygotowaniem fizycznym zawodników, z czasem został też specjalistą od szycia kombinezonów. Wybuch pandemii koronawirusa spowodował, że grupa szkolona w Kuopio została przeniesiona do ojczyzny. - Szycia uczyłem się przez pół roku w szwalni. Po zmianach w procesie szkolenia Chińczyków zajmuję się już wyłącznie kwestią kombinezonów. Czas pokaże, czy będę mógł uczestniczyć w kontynuowaniu tego projektu na wcześniejszych zasadach. Jesienią przebywałem w Chinach przez dwa miesiące, ale z powodu sytuacji pandemicznej nie można było skakać. 

Byłego skoczka z Kuopio ciągnie jednak w stronę trenerki. Podczas minionego weekendu znalazł się niejako gościnnie w składzie sztabu szkoleniowego, który towarzyszył fińskim zawodnikom podczas zawodów Pucharu Kontynentalnego w Willingen. - Wspaniale jest wspomagać młodych skoczków swoją wiedzą i doświadczeniem - cieszy się. 

W swojej karierze zawodniczej siedmiokrotnie stawał na podium konkursów Pucharu Świata, zdobywał też drużynowe krążki dużych imprez. Wcześniej w 2002 roku w Schonach został mistrzem świata juniorów. Jego problemy ze zdrowiem miały swój początek w momencie, gdy zaczynał wskakiwać na najwyższy światowy poziom. Kilka miesięcy po bardzo udanej końcówce sezonu 2007/08 doznał dramatycznej kontuzji podczas letniego zgrupowania Finów w Klingenthal. Po lądowaniu, które miało miejsce w okolicach 155 metra jego lewy but nie wytrzymał obciążenia i pękł. Skoczek doznał skomplikowanego złamania kości udowej. 20% takich urazów kończy się śmiercią w wyniku następujących po nim powikłań - Upadłem z ogromną siłą i natychmiast straciłem przytomność. Samego zdarzenia nie pamiętam zbyt dobrze, pamiętam natomiast to co usłyszałem potem od lekarzy - że grozi mi nawet śmierć - wspomina Happonen. Na szczęście szybka operacja zakończyła się powodzeniem.

Reprezentant Finlandii stracił całą kolejną zimę, ale nie poddał się i wrócił na skocznię. Niestety poważne urazy nie przestawały go prześladować. W latach 2010-2013 doznał trzech kolejnych ciężkich kontuzji. Nadal walczył i wciąż wierzył w powrót do dawnej dyspozycji. Ostatni skok w Pucharze Świata oddał w 2014 roku podczas kwalifikacji do konkursu na Wielkiej Krokwi. Rozbrat ze skokami oficjalnie ogłosił 1 czerwca 2016 roku. - Zakończenie kariery stało się koniecznością. Moje kolana były w tak fatalnym stanie, że nie byłem w stanie oddać porządnego skoku bez doznania kolejnego urazu. Cieszę się jednak, że po każdej kontuzji byłem w stanie się podnieść i wrócić na skocznię. 

Janne Happonen w 2011 roku w Vikersund oddał skok na 240 metrów, a odległość ta do dziś stanowi nieoficjalny rekord Finlandii. Od tego czasu żadnemu z jego rodaków nie udało się nawet zbliżyć do tego wyniku. Najlepszy obecnie z Finów, Antti Aalto, legitymuje się życiówką z Bad Mitterndorf z ubiegłego roku, która wynosi 225,5 m. 


Adrian Dworakowski, źródło: Is.fi/informacja własna
oglądalność: (11775) komentarze: (9)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Zlotousty bywalec
    Nie jest przypadkiem,

    że w danej kadrze mamy szereg urazów, natomiast w innej w ogóle. Nie jest przypadkiem, że nasi potrafią lądować nawet telemarkiem na dalekich odległościach i póki co (odpukać!) unikamy kontuzji. Przygotowanie fizyczne do obciążeń to także jeden z elementów składających się na sukces. Także sporządzenie odpowiedniego sprzętu ma tu jak najbardziej znaczenie.

  • ugabanie początkujący
    @butczan1

    Maatta rówieśnik naszego Klimka. Onegdaj to byli w swoim roczniku główni bohaterowie i równorzędni rywale. O, kto wie, czy w niejednej głowie bujającej w chmurach nie zrodziła się myśl o przyszłej ich walce na miarę pojedynków Ahonena z Małyszem (rzadko, bo rzadko, ale się zdarzały).

  • butczan1 weteran
    @Maradona

    Za spory talent jakieś 10 lat temu był uważany Jarkko Maatta. Był też Santeri Ylitapio, który gdyby nie upadek, zakręciłby się koło medalu na MŚJ 2014 roku. Miał wtedy niespełna 17 lat, karierę zakończył szybko, w wieku 18 lat. Finowie mieli swego czasu pecha do kontuzji, ale chyba mają też zaległości sprzętowe.

  • Maradona profesor
    @ugabanie

    Ta dwójka plus Harri Olli, który miał wielki talent ale głowa mu nie dojechała.

    Janne Happonena bardzo mi szkoda, jeden z moich ulubionych zawodników. Pamiętne zwycięstwa w Planicy w 2006 i 2008 roku. W kwestii kontuzji to podobny przypadek co Gangnes. Widać nie każdy ma organizm gotowy do takich obciążen.

  • znawca_francuskiego weteran
    @Kolos

    Ahonen nie ustał więc to się nie liczy

  • Dawid21 początkujący
    @ugabanie

    Wydaje mi się, że Matti nawet by mógł pociągnąć jeszcze chwilkę wtedy. Ale faktycznie, gdyby
    Anssi, Larinto i Happonen skakali nadal i byliby na poziomie teraz choćby na poziomie Antti Aalto, mogliby chociaż na to bycie solidną siódemką liczyć.

  • Adrian D. redaktor
    @Kolos

    Chodziło mi o to, że od czasu tego skoku do dziś, nikt się nie zbliżył.

  • Kolos profesor

    "Janne Happonen w 2011 roku w Vikersund oddał skok na 240 metrów, a odległość ta do dziś stanowi nieoficjalny rekord Finlandii. Do tej pory żadnemu z jego rodaków nie udało się nawet zbliżyć do tego wyniku." - nie tylko zbliżył się ale i uzyskał dokładnie tyle samo i to wcześniej niż Happonen, Jane Ahonen który w 2005 roku skoczył 240 m, że nie ustał to inna kwestia, ale jakby nie patrzyć to dwóch Finów uzyskało 240 metrów, jeden ustał, drugi nie.

  • ugabanie początkujący

    Gdyby nie te kontuzje, Larinto z Happonnenem ciągnęliby fińskie skoki może i do teraz. W każdym razie przez znaczną część poprzedniej dekady. Kto wie, czy i Koivuranta wówczas by nie został. Byłaby porządna ekipa. Z drugiej strony tyle urazów w podobnym czasie w jednym zespole to chyba nie fatalny przypadek i mówi coś o skuteczności metod treningowych w zakresie techniki/przygotowania fizycznego.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl