Bracia Siegel - niespełnione nadzieje niemieckich skoków

  • 2021-05-05 16:01

Gdy w 2016 roku wracali ze złotymi medalami mistrzostw świata juniorów do swej niewielkiej miejscowości Dürrenmettstetten, burmistrz miasta zgotował im powitanie godne podejmowania najwyższych władz państwowych. Mówiło się wtedy, że będzie to najzdolniejsze rodzeństwo w historii niemieckich skoków, które za kilka lat będzie nadawało ton światowej rywalizacji. I na tamten czas słowa te zdecydowanie znajdowały swoje umocowanie w rzeczywistości. 

David Siegel z juniorskich mistrzostw w Rasnovie przywiózł trzy medale - indywidualne i drużynowe złoto oraz brąz w konkursie drużyn mieszanych. Kolejną zimę musiał spisać na straty z powodu kontuzji stawu skokowego. Po raz pierwszy jego świetnie zapowiadająca się kariera została przyhamowana. W następnym sezonie zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego. Wydawało się, że w styczniu 2019 r. łapie wreszcie pułap, jaki od niego oczekiwano i na jaki bez wątpienia było go stać. Fantastyczny lot na Wielkiej Krokwi podczas konkursu drużynowego zakończył jednak kontuzją zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie. Paradoksalnie w ten jednak sposób zapewnił sobie jedyne dotąd zwycięstwo w zespołowych zawodach Pucharu Świat,a bowiem reprezentacja Niemiec pomimo upadku jednego ze swoich zawodników zdołała odnieść zwycięstwo w zakopiańskiej batalii.

Na powrót do zimowych zawodów najwyższej rangi czekał niemal dwa lata, a w trzech konkursach, w których wystartował, nie zaprezentował nic nadzwyczajnego. Trzecie miejsce w zawodach FIS Cup w Szczyrku to jego najlepszy wynik osiągnięty na przestrzeni ostatnich miesięcy. Trener Horngacher wciąż jednak wierzy w 24-latka, a ten nadal liczy, że karta się odwróci i poddawać się nie zamierza. Zupełnie inaczej rzecz się ma z o dwa lata młodszym bratem Davida, Jonathanem. 

Zimą 2015/16 pod względem zdobywanych trofeów wyprzedził nawet Davida. Triumfował w klasyfikacji generalnej Alpen Cup, z Zimowych igrzysk olimpijskich młodzieży przywiózł trzy medale, w tym indywidualne srebro, a we wspomnianym Rasnovie był członkiem zwycięskiej drużny. Co więc sprawiło, że już dwa lata później zakończył karierę? - Trudno było mi podjąć ostateczną decyzję o tym, że kończę ze skokami, ale kiedy to już zrobiłem, poczułem wielką ulgę, spadło ze mnie całe ciśnienie - opowiadał były skoczek. - Nigdy tej decyzji nie żałowałem, a złożyło się na nią kilka czynników - miałem ogromne problemy z utrzymaniem wagi, nie radziłem sobie z presją, jaka towarzyszyła pracy, którą musiałem wykonać, straciłem motywację do skakania. Przeprowadziłem wiele rozmów z trenerami i próbowałem wielu różnych rozwiązań. Na pewnym etapie nic już nie pomagało. Może miałem zbyt wysokie oczekiwania wobec siebie. 

Jonathan dodatkowo miał problemy z lewym kolanem, które nie pozwalały mu czuć się swobodnie na skoczni i miało duży wpływ na uzyskiwane wyniki. Co ciekawe kontuzja ta nie przeszkadzała mu w uprawianiu innych form aktywności fizycznej. Tuż po podjęciu decyzji o rozbracie ze skocznią latem 2018 roku dołączył w charakterze napastnika do drużyny VfR Sulz grającej obecnie w niemieckiej lidze okręgowej. Już w pierwszym sezonie zdobył dla swojego klubu ponad trzydzieści bramek i znakomitej skuteczności nie zatracił do dziś. Ale ze skokami się nie rozstał. 

22-letni Siegel uzyskał niedawno licencję trenera skoków narciarskich i dołączył do swojego macierzystego klubu SV Baiersbronn. Wraz ze swoim mentorem, Klausem Faisstem, opiekuje się prawie trzydziestką dzieci. - Klaus Faisst z racji swojego wieku myśli o tym, by powoli się wycofać z tej pracy. Ale nadal jest przepełniony pasją, a my doskonale się uzupełniamy - podsumował pierwszy rok swojej pracy w klubie  podczas niedawnej rozmowy z portalem Schwarzwaelder-bote.de. - To jest praca pełna wyzwań. Czasami trzeba być także psychologiem i motywatorem. Ale lubię podchodzić do młodych sportowców również od strony psychologicznej i wspierać ich w ten sposób. Mam świadomość swojego niewielkiego doświadczenia, cały czas się uczę. Skoki to wciąż moja pasja, ale nie wiem jak będzie wyglądało moje życie za cztery czy pięć lat. Na razie skupiam się na każdym kolejnym dniu.


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5932) komentarze: (8)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • INOFUN99 profesor
    @Julixx05

    Wielkiego talentu nie miał, ale potrafił skakać solidnie, w dodatku miał dożywotnie prawo startu w PŚ, więc jakaś strata dla polskich skoków jest.

  • Julixx05 weteran
    @INOFUN99

    Kantyka nie był jakimś wielkim talentem. Miał talent ale przeciętny

  • INOFUN99 profesor
    @Byłbym dobrym skoczkiem 2002

    No zgadzam się z tobą, do grona zawodników ze zmarnowanym potencjałem zaliczyłbym też Kantykę i Kolegę Kastelika. Co do Siegela, na pewno ciężko będzie mu się odbudować. Dla mnie to taki klasyczny zawodnik z Niemiec/Austrii, czyli też bazuje na sile odbicia. Wierze, że jakoś się odbuduje, ale będzie mu ciężko, chyba że będzie miał charakter Gangnesa, ko wtedy wszystko możliwe.

  • phoffman605 bywalec
    @Byłbym dobrym skoczkiem 2002

    Całkowicie się zgadzam, ale jedno sprostowanie: Zakopane 2018 to był drugi występ Lindvika w elicie. Jego debiut to Lillehammer 2015, gdzie był 32.

  • Byłbym dobrym skoczkiem 2002 początkujący
    Sprostowanie

    Pisząc "Grzegorz Miętus. Chłopak, który zdobył punkty PK mając jeszcze 16 lat. A potem? A potem nic. Karierę zakończył w 2016 roku w wieku 23 lat." miałem na myśli, że mając jeszcze 16 lat zdobył punkty Pucharu Świata (PŚ) a nie pk czyli Pucharu Kontynentalnego. Jak coś :)
    Wiadomo, bracia Siegel byli z pewnością bardziej promowani i nakręcani, że to oni zrobią wielkie kariery. Bracia Miętus chyba nie byli tak nakręcani, choć mogę się mylić. :)

  • Byłbym dobrym skoczkiem 2002 początkujący

    Podobnie było z naszymi braćmi Miętus. Krzysztof pierwsze punkty pucharu świata zdobył mając niespełna 18 lat, a Grzegorz mając niespełna 17 lat, bo dopiero 17 dni później obchodził urodziny. W momencie, gdy dali o sobie znać, z pewnością można było zakładać, że to jest to pokolenie skoczków, które zastąpi Adama, i było ale nie oni akurat, tylko Dawi, Maciek i starsi Kamil wraz z Piotrkiem. Na waszym portalu wchodząc w sondy można ujrzeć najstarszą waszą sondę, w której jest pytanie Który z wymienionych zawodników jest najbardziej perspektywiczny. W sondzie byli podani: Maciej Kot, Jakub Kot, Dawid Kubacki, Grzegorz Miętus i Krzysztof Miętus (Zniszczoła i Murańki nie było w zestawieniu). I kto zdaniem internautów został uznany za najlepiej obiecującego polskiego skoczka? - Grzegorz Miętus. Chłopak, który zdobył punkty PK mając jeszcze 16 lat. A potem? A potem nic. Karierę zakończył w 2016 roku w wieku 23 lat. Jego dwa lata starszy brat Krzysztof skończył ze skakaniem w 2018 roku. Niewątpliwie mieli to coś, co mogło sprawić, że będą w przyszłości osiągać sukcesy, bądź chociaż dobre wyniki, bo jak to bywa z najbardziej utalentowanymi, najczęściej na początku swojej kariery mają swoje przebłyski, tak jak zwycięstwo Adama Małysza w Oslo mając 18 lat, tak jak 7 miejsce w 2005 roku Kamila Stocha we Włoszech, tak jak debiut i 7 miejsce Ryoyu Kobayashiego w Zakopanem, tak jak 5 miejsce w debiucie Wellingera, który po pierwszej serii prowadził i Lindvika, który w debiucie po 1 serii w Zakopanem był 2, ostatecznie kończąc swoje pierwsze zawody na ósmej pozycji. David Siegel też miał swoje przebłyski, lecz kontuzje wszystko psuły. Miętusowie mieli talent, lecz coś poszło nie tak. Nie wiem, czy oni sami po prostu nie potrafili tego wypracować na treningach, czy po raz kolejny za winę zmarnowania pokolenia po Małyszu trzeba zrzucać na system szkolenia, lub też jego brak. Bo jednak dużo było skoczków z potencjałem, którzy przepadli, bądź nie są na tym poziomie, na którym ich stawiano. Tomasz Byrt (niespełna 18 lat miał gdy zdobył swoje pierwsze i za razem ostatnie punkty); Bartłomiej Kłusek, Krzysztof Biegun (1 zwycięstwo w Klingenthal - ok miał farta wtedy do warunków, ale wtedy tam nawet przy gorszych by odleciał); Klemens Murańka; Aleksander Zniszczoł; Jakub Wolny (choć on moim zdaniem gdyby nie kontuzja jak Siegel, być może teraz skakałby na poziomie Karla Geigera czy też Stocha); Krzysztof Leja; Bartosz Czyż; Jakub Kot i bracia Miętus to są przykłady.

  • Oczy Aignera profesor
    Przyszłościowy tytuł

    Tytuł tego artykułu zapewne sprawdzi się nawet za 15 lat.

  • wodzirej stały bywalec

    Siegel nie ma 26 lat, tylko 24.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl