Ciemne ścieżki, mroczne sekrety - tragiczne losy skoczków narciarskich

  • 2021-07-23 00:55

"W zakamarkach ludzkiej duszy wszystko może się wydarzyć/Anioł z diabłem toczą spory, kto jest mocny a kto słaby" - śpiewał punkrockowy zespół KSU w jednym ze swoich utworów. Problemy mentalne, depresja, życiowe niepowodzenia, ciosy od losu to wspólny mianownik niemal wszystkich bohaterów niniejszego tekstu. Różnie wyglądała ich sportowa kariera, różne były życiowe drogi, jednak każdy z nich zmarł tragicznie, sam sobie zadając ostateczny cios. 

Pierwsze duże sukcesy szwajcarskich skoczków miały miejsce jeszcze przed II Wojną Światową. W 1931 roku w Oberhofie srebrny medal wywalczył Fritz Kaufmann. Lepszy od niego okazał się tylko legendarny Norweg, Birger Ruud. Rok później olimpijskie zmagania w Lake Placid zakończył na wysokiej szóstej pozycji. Skoczek ten słynął z niezwykłej odwagi i brawury. W 1939 roku razem z kuzynem, Christianem Kaufmannem, wykonał skok w "tandemie". Dla obu śmiałków okazał się on brzemienny w skutkach. Fritz doznał złamania górnej szczęki i żeber, a Christian złamania nadgarstka i wstrząsu mózgu. Żył bardzo intensywnie i bardzo krótko. Wicemistrz świata z Oberhofu w 1941 roku popełnił samobójstwo. Miał zaledwie 35 lat.

W niecodziennych okolicznościach życie odebrał sobie japoński skoczek Tokio Kubo, który wygrał rywalizację w kombinacji norweskiej i zajął trzecie miejsce w zmaganiach skoczków podczas zimowych igrzysk azjatyckich rozegranych w Mandżukuo w 1941 roku. Było to marionetkowe państwo utworzone przez Japonię na okupowanych przez nią obszarach Mandżurii, w północno-wschodnich Chinach. "W październiku 1943 rząd Japonii zdecydował się zrezygnować z zawieszania służby wojskowej studentom, w wyniku czego Kubo również został powołany i skierowany na szkolenie do jednostki lotnictwa marynarki wojennej w Tsuchiura" - czytamy na stronie Wikipedii - "Jego umiejętności zostały docenione i został wcielony do jednostki w Nagoi. W kwietniu 1945 roku, w celu przygotowania do lotu, został przeniesiony do bazy w Kagoshimie. 28 kwietnia 1945 sporządził list pożegnalny, zasiadł za sterami samolotu Aichi D3A i odleciał o 15:20 z Kagoshimy w kierunku Okinawy na samobójczą misję. Do ataku na aliancki konwój u wybrzeży Okinawy doszło ok. 18:30, Kubo zginął, jednak nie jest wiadome czy trafił w cel, czy też został wcześniej zestrzelony."

Janez Polda był czołowym jugosłowiańskim skoczkiem lat 40. i 50. Wielokrotnie sięgał po mistrzostwo kraju, był rekordzistą Jugosławii. Mógł zostać rekordzistą świata, gdyby nie podparł skoku na 120 metrów w Planicy w 1948 roku. Trzykrotnie reprezentował swój kraj podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Karierę zakończył w 1956 roku. Pracował odtąd jako leśniczy. Zmagał się z ciężką depresją. 20 marca 1964 roku, na nieco ponad miesiąc przed swoimi czterdziestymi urodzinami, odebrał sobie życie. - Pamiętam, jak pod koniec swojej kariery często powtarzał: „kiedy coś zostaje dobrze wykonane, powinno się powiedzieć „dziękuję” - wspominała jego żona, Malči w rozmowie z portalem Radio.ognjisce.si. -  Całe okrucieństwo sławy czuł na swojej skórze. „Sława jest gorzka” -  zawsze powtarzał. Za każdym razem w Planicy budzą się we mnie wspomnienia i wszystko wraca na nowo. Wydaje mi się, że to mogło się wydarzyć dlatego, że nie otrzymał nigdy prawdziwego, oficjalnego podziękowania za swoją pracę sportową i wszystko, co było z nią związane.


Andrzej Kocyan był starszym bratem Józefa, który w skokach osiągnął znacznie więcej, był m.in. olimpijczykiem z Grenoble. Największym sukcesem Andrzeja był tytuł wicemistrza Polski wywalczony na Wielkiej Krokwi w 1962 roku. 10 lat później za sprawą samobójczej śmierci zakończyło się jego życie. O tym jak do tego doszło pisał Wojciech Szatkowski w książce "Od Marusarza do Małysza": Ostatni swój skok Andrzej Kocyan oddał z okna szpitala śląskiego w Cieszynie. Jak wspomina Pan Józef: Powiedział jednemu z chorych leżących na sali: "Zobaczcie jak się skacze na nartach!" Wykonał "najazd na próg", wybił się z nóg... i wyskoczył z okna na czwartym piętrze szpitala. Stało się 16 sierpnia 1972 r. Miał 35 lat. 

Urodzony w 1911 roku Hans Hauser, jak wielu przedwojennych narciarzy, był sportowcem wszechstronnym. Z powodzeniem uprawiał skoki, kombinację norweską i narciarstwo alpejskie. W dwóch ostatnich dyscyplinach zdobywał w latach 30. medale mistrzostw świata. Po zakończeniu II Wojny Światowej wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie został dyrektorem szkoły narciarskiej w Sun Valley. Miał tam według niektórych źródeł prowadzić interesy z mafią. W USA poślubił Virginię Hill. Po narodzinach ich dziecka cała rodzina przeniosła się do Szwajcarii. Kilka lat później Virginia popełniła samobójstwo. W 1966 roku syn Hausera zginął w wypadku samochodowym. Po tej tragedii Hans próbował jeszcze wrócić do normalnego życia, ale nie zdołał się już podnieść. 27 lipca 1974 roku w rodzinnym Salzburgu odebrał sobie życie. 

Gdyby sporządzić ranking najlepszych amerykańskich skoczków w historii, John Balfanz być może znalazłby się w czołowej "10". W sezonach 1962/63 i 1963/64 zanotował dwa bardzo udane starty w Turnieju Czterech Skoczni, zajmując odpowiednio 4. i 8. miejsce. Był dwukrotnym olimpijczykiem uczestnikiem MŚ, zdobywcą niezliczonej liczby trofeów krajowych. Po zakończeniu kariery związał się z grupą handlową Wallmart, pracując jako regionalny kierownik sprzedaży rękawic. W 1988 roku publicznie oskarżył swojego pracodawcę o liczne nadużycia wobec pracowników. Został zwolniony. Wszedł na drogę sądową, ale nigdy nie otrzymał odszkodowania za zwolnienie z pracy. Popadł w długi. W  październiku 1991 roku  dom państwa Balfanz został wystawiony na licytację. 11 listopada były skoczek wtargnął do siedziby Walmart na Quebec Street w Littleton i wręczył pracownikowi sześciostronnicowy list. Następnie wyjął pistolet i strzelił sobie w głowę. Zginął na miejscu.

Miał 29 lat i całkiem udaną karierę za sobą. Vladimir Podzimek w 1984 roku został pierwszym Czechem, który wygrał konkurs Pucharu Świata na królewskim wzgórzu Holmenkollen. Do dziś jest zresztą jedynym. Dwa lata później zdołał stanąć jeszcze na pucharowym podium w Lahti. W swoim dorobku miał też drużynowy brąz mistrzostw świata i medale Uniwersjady. W życiu prywatnym nie wiodło mu się jednak tak dobrze. Jego małżeństwo przechodziło liczne kryzysy, okazało się, że żona oszukuje go i zdradza. W końcu zabrała córkę i wyprowadziła się. Dla Vladimira było to jak nokaut. Dusił w sobie narastające emocje, ale w końcu nie wytrzymał. 17 maja 1994 roku targnął się na swoje życie. Niestety skutecznie. Znaleziono go wiszącego na pasku.- To był bardzo dobry, grzeczny i porządny człowiek. Do tego dobry skoczek, ale jego żona miała w sobie coś z bestii - wspomina były trener reprezentacji Polski, Pavel Mikeska. - Był idealnym kumplem, prawdziwym przyjacielem. I to od razu,od momentu kiedy tylko się poznaliśmy. Tak mi przykro, że nic nie powiedział o swoich problemach. Spróbowalibyśmy znaleźć jakieś rozwiązanie - wspominał po latach jego kolega z Pavel Ploc w rozmowie z portalem Lidovky.cz. Ojciec Vladimira, Jiří, też był skoczkiem. Ubolewał nad tym, że nie widział, choćby w przekazie telewizyjnym zwycięstwa swojego syna w Norwegii. W 2004 roku za namową Ploca wybrał się do Oslo. - Przynajmniej mogłem zobaczyć to miejsce, w którym mój syn napisał historię czeskich skoków - opowiadał. 

Kanadyjczyk Grant Harder nigdy skoczni narciarskich nie zwojował. Cały dorobek jego międzynarodowej kariery to 50 punktów Pucharu Kontynentalnego i kilka nieudanych występów w zawodach najwyższej rangi. Jeszcze jako skoczek miał wykazywać pewne symptomy niestabilności emocjonalnej, która cechowała go przez lata i ostatecznie doprowadziła do potwornej tragedii. Kilkukrotnie stawał przed sądem za znęcanie się nad żoną. 2 grudnia 2002 roku posiadający ograniczone prawa rodzicielskie Harder odebrał dziecko od jego dziadków. Dzień później w jego aucie znaleziono dwa ciała. Jak potem wykazano były sportowiec najpierw zastrzelił dwuletniego syna, a potem siebie. Bezpośrednim powodem jego działania miało być urojone podejrzenie, że nie jest to jego dziecko. 

Urodzony w Austrii włoski skoczek narciarski Janko Ehrlich ze skokami dał sobie spokój już wieku 19 lat z uwagi na niezbyt zadowalające rezultaty. Zdążył jednak w tym czasie trzykrotnie wystąpić na mistrzostwach świata juniorów i zaliczyć epizody w Pucharze Świata oraz Letnim Grand Prix. Następnie rozpoczął studia prawnicze, a potem pracował w zawodzie, pozostając jednak związanym ze skokami. W 2006 roku komentował olimpijski konkurs na skoczni w Pragelato. W 2007 roku został radnym w Tarvisio, kandydował też na urząd burmistrza. Na początku 2010 roku z powodów zawodowych przeprowadził się do Berlina. 2 października w wynajmowanym mieszkaniu znaleziono jego ciało. Powody planów popełnienia samobójstwa miał wyjaśnić w pozostawionej notatce skierowanej do siostry. Treści listu nie ujawniono. 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (8100) komentarze: (4)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • W Punkt doświadczony
    @Kolos

    Gdybyś prrzeczytał to, co napisałem ze zrozumieniem, to byś sobie darował swój komentarz.

  • Kolos profesor
    @W Punkt

    Połowa z wymienionych skakała w czasach gdy nie było jeszcze PŚ. Z opisanych w artykułach największe sukcesy odnosił Fritz Kaufmann ale to jeszcze przed II wojną światową.

  • W Punkt doświadczony

    Z punktu widzenia efektywności w PŚ, z całej tej wymienionej plejady skoczków wartosciowe rezulataty uzyskał w skwojej karierze tylko i wyłącznie Podzimek.
    Czech zanotował występy w 59=ciu konkursach PŚ.
    Dwa razy, co wspomniał autor, był na podium, raz zajął miejsce czwarte. W czołowej 10-tce znalazł się, łącznie, 14 razy, w czołowej 20-tce był 27-krotnie, a punkty (nazbierał ich wszystkiego , licząc po obecnemu, 871) zdobył w 41 konkursach.
    Daje mu to w moim rankingu najlepszych punkciarzy, który sobie na boku prowadzę, 177-me miejsce w historii. Klasycznych punktów , tzn takich, jakie zdobywało sie przed sezonem 1993/94, nazbierał czeski skoczek 161, co się przekłada w rankingu wszech czasów na miejsce 165-te.
    Reszta skoczków wymienionych w artykule, nie odcisnęła na PŚ żadnego piętna.

  • Oreo profesor

    ułaaaa, hardkorowy artykuł

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl