Martin Schmitt - od skoczka do "łowcy talentów"

  • 2021-07-24 00:14

Można powiedzieć, że przejście Martina Schmitta z kariery zawodniczej na sportową emeryturę przebiegło w sposób podręcznikowy. Dwukrotny mistrz świata, idol kibiców sportu i bożyszcze piękniejszej części sympatyków skoków, może stanowić przykład tego, w jaki sposób dalekowzrocznością i właściwym podejściem do życia można zabezpieczyć sobie przyszłość, by nadal robić to, co się kocha

Płynne przejście

- Bycie topowym sportowcem to niesamowity przywilej i wielka satysfakcja - mówił Schmitt w jednym z wywiadów udzielonych portalowi Ispo.com. - Życie jest intensywne, emocjonujące. W pewnym momencie to się jednak kończy. Wszystko zaczyna się od zera. Znalezienie czegoś, co wypełni tę pustkę jest bardzo trudne. Przede wszystkim trzeba wyznaczyć sobie cel jeszcze w trakcie kariery zawodniczej i, co ważne, nie liczyć na to, że nowe zajęcie dostarczy dokładnie takich samych emocji jak kariera sportowca, bo szybko można się zniechęcić. Trzeba przygotować się mentalne do funkcjonowania na innej płaszczyźnie, trzeba być otwartym na działania w różnych kierunkach. Ja tak właśnie do tego podszedłem i nowe wyzwania, których się podjąłem, szybko zaczęły mnie fascynować.

Ostatnim naprawdę udanym dla Schmitta sezonem była zima 2008/09. Trenowany indywidualnie przez Stefana Horngachera skoczek zajął wtedy szóste miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, czwarte w Turnieju Czterech Skoczni, a na mistrzostwach świata w Libercu wywalczył srebrny medal. Kolejne sezony to bezskuteczne próby nawiązania do czasów największych sukcesów. Ostatecznie 31 stycznia 2014 roku utytułowany zawodnik ogłosił zakończenie sportowej kariery. Nie miał jednak problemów z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości.

Ekspert, trener, menedżer

Krótko po zakończeniu kariery dwukrotny zdobywca Pucharu Świata rozpoczął współpracę z Eurosportem, która trwa nieprzerwanie do dziś. Postawił też mocno na edukację. Skończył studium trenerskie, posiada uprawnienia do wykonywania tego zawodu nawet na poziomie Pucharu Świata. To jednak dla niego opcja na dalszą przyszłość. Gdy jasnym stało się, że wieloletnią pracę z reprezentacją Niemiec zakończy Werner Schuster, rozpoczęła się wielotygodniowa telenowela pod tytułem: "kto zostanie następcą Austriaka". Zanim ostatecznie okazało się, że będzie to jego rodak Stefan Horngacher, przez giełdę nazwisk przewijała się m.in osoba Schmitta. - Mogę jasno zaznaczyć, że nie wykluczam takiej pracy w przyszłości, ale na pewno nie nastąpi to w najbliższych latach. Mam swoje plany i kilka projektów zawodowych do zrealizowania. Nie zamierzam z nich w tej chwili rezygnować - mówił wówczas Przeglądowi Sportowemu. 

Dodatkowo na Akademii w Duesseldorfie ukończył kierunek związany z biznesem w sporcie. Wiedza tam zdobyta pomaga mu w prowadzeniu firmy, która stała się jego oczkiem w głowie. W 2015 roku założył agencję dla sportowców ASP Sports Ammann Schmitt & Partner GmbH, w której proponuje swoim klientom indywidualne rozwiązania w zakresie zarządzania, doradztwa sponsoringowego, prawa marketingowego i reklamy. Nieoficjalnie mówi się, że Ammann, dopóki trwa jego kariera zawodnicza, jest tylko twarzą firmy i nie angażuje się w jej działalność w takim samym stopniu, jak jego niemiecki wspólnik. - W trakcie kariery zawodniczej zarówno moim menedżerem jak i Simona był Hubert Schiffmann i to jego osoba nas połączyła i zainicjowała tę współpracę - tłumaczył Schmitt. - Z Simonem znaliśmy się głównie ze skoczni. To nie było tak, że byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, którzy spędzają razem wakacje. Naszym zadaniem jest towarzyszyć doskonałym sportowcom w ich drodze i wspierać ich w osiąganiu wyznaczonych przez nich celów.

"Łowca talentów"

W 2019 roku Schmitt wrócił na łono Niemieckiej Federacji Narciarskiej, dołączając do sztabu szkoleniowego reprezentacji swojego kraju w charakterze "łowcy talentów". Jego zadaniem jest monitorowanie postępów młodych zawodników, zwłaszcza w Schwarzwaldzie i bliska współpraca z kadrą juniorów oraz pierwszym zespołem narodowym. Nie jest tajemnicą, że drużyna naszych zachodnich sąsiadów ma duże problemy personalne na swoim zapleczu. Wśród młodych skoczków próżno szukać talentów na miarę Weissfloga, Hannawalda, Schmitta, Freunda czy Wellingera. O ile podopieczni Stefana Horngachera stanowili trzecią drużynową siłę w Pucharze Świata, o tyle na drugoligowym froncie, czyli w cyklu Pucharu Kontynentalnego Niemcy zajęli w nieoficjalnej klasyfikacji zespołowej dopiero piątą pozycję z olbrzymią stratą do pierwszej czwórki, którą stanowiły Austria, Polska, Norwegia i Słowenia. Klęską tamtejszych młodych zawodników zakończyły się też ostatnie mistrzostwa świata juniorów. Trudno nazwać inaczej ósme miejsce drużyny i brak zawodnika w czołowej "20" zawodów indywidualnych.

Martina czeka zatem trudna praca, zwłaszcza, że nie pomagają mu dodatkowe okoliczności. - W tej chwili nie jesteśmy konkurencyjni na arenie międzynarodowej w żadnym przedziale wiekowym do 15 lat. I trzeba to sobie otwarcie powiedzieć - tłumaczył w niedawnej rozmowie z Frankfurter Algemeine Zeitung. -  Ostatniej zimy mocno ograniczono treningi z powodu restrykcji pandemicznych. Ucierpiały wszystkie dyscypliny wśród dzieci poniżej 16. roku życia. Rozumiem, że rząd niemiecki musiał podjąć środki ostrożności, ale w porównaniu z innymi krajami staliśmy pod tym względem na straconej pozycji. W Austrii dzieci mogły trenować i rywalizować przez trzy miesiące, nasi młodzi zawodnicy oddali tylko 20 skoków na śniegu. Do tego w trakcie przygotowań nasz budżet został obcięty o 80 procent. 

Ale przyczyn obecnych problemów trzeba szukać o wiele głębiej: - 
W Niemczech popełniono jeden poważny błąd. Dużo zainwestowano w obiekty do zawodów, ale obiekty szkoleniowe zostały zaniedbane. Mamy piękne, duże skocznie w Oberstdorfie, w Garmisch-Partenkirchen, w Klingenthal, czy Titisee-Neustadt. Ośrodek w Oberhofie znów jest na dobrym poziomie, ale z racji, że modernizacja ciągnęła się przez lata, stracono przez to całe pokolenie. W Oberwiesenthal mniejsze skocznie wymagają remontu, dodatkowo winda nie działa. W Hinterzarten toczą się spory dotyczące prawa budowlanego. Nie ma możliwości trenowania na skoczni normalnej już drugi rok. A skocznie w Berchtesgaden posiadają parametry z lat 80. W porównaniu do Planicy czy Niżnego Tagiłu nie są to nowoczesne kompleksy. Efekt jest taki, że kadrowiczom brakuje presji ze strony zaplecza. Stefan Horngacher jeździ cały czas z tą samą drużyną po Pucharach Świata. Richard Freitag i Andreas Wellinger, którzy odstawali od reszty nie mieli nikogo, kto by ich zastąpił i naciskał na krajową czołówkę.

Od wroga do idola

Podczas pierwszego wielkiego sezonu Małysza, zimą 2000/01, Schmitt jako największy rywal polskiego skoczka, który w dodatku wyrwał mu złoto podczas konkursu na dużej skoczni w Lahti rozgrywanego w ramach mistrzostw świata, oględnie mówiąc, nie cieszył się wielką sympatią polskich kibiców. Wszystko zmieniło się już kolejnej zimy. To Sven Hannawald przejął miano wroga numer 1, a Schmitt zaczął odtąd zyskiwać na sympatii wśród polskich kibiców i nigdy jej już nie stracił. Imponował profesjonalizmem, skromnością, sprawiał wrażenie normalnego chłopaka, bynajmniej nie rozkapryszonej gwiazdy. Szczególnymi względami cieszył się u polskich dziewcząt, których ściany w pokojach zaczęły się gęsto przyozdabiać w zdjęcia i plakaty z wizerunkiem Niemca.

Po zawodach w Zakopanem w 2002 roku w "Rzeczpospolitej" można było przeczytać: Fanów Martina Schmitta przybywało proporcjonalnie do liczby czapeczek i bandam Milki rozdawanych przez ubrane w stroje firmowe dziewczyny. Gdy Martin skakał nieliczne gwizdy ginęły we wrzawie braw i pisków. Kiedy, czwarty w sobotnim konkursie stanął obok podium, kibice wspaniale nagrodzili go głośnymi, nawet entuzjastycznymi brawami. W niedzielę można było odnieść wrażenie, że Schmitt został Polakiem – tak gorąca, radosna wrzawa podnosiła się, gdy skakał. 

 

Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5634) komentarze: (15)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Lataj profesor
    @Oczy Aignera

    Ciekawiło mnie, czy napisałeś po angielsku czy może jednak znałeś niemiecki.

  • Oczy Aignera profesor
    @Lataj

    Sugerujesz, że ktoś z tych osób nie zna angielskiego? Jeden z listów był skierowany do szefa agencji ASP, natomiast reszta do poszczególnych zawodników, tak więc żadnych problemów na drodze komunikacji być nie mogło.

  • Lataj profesor
    @Latosek

    A Polska była pod zaborami.

  • INOFUN99 profesor
    @Latosek

    Wtedy Napoleon podbijał też Europę.

  • Latosek początkujący

    Poczatek XIX wieku To były fantastyczne czasy i ta walka Małysza z Martinem. Sama przyklejałam plakaty Schmitta i ta miłość i do Martina i do skoków została mi po dziś dzień ;))

  • Lataj profesor
    @Oczy Aignera

    A w jakim języku pisałeś?

  • Oczy Aignera profesor
    Agencje menedżerskie

    Już kilkukrotnie pisałem o agencji ASP Sports w kontekście autografów. Sam Martin podaje jej adres jako ten, na który można wysłać list z prośbą o jego autograf.
    I co?
    Już ponad 2 lata czekam na jakąkolwiek odpowiedź ze strony tej agencji.
    Nie jest to pojedynczy przypadek, ponieważ firma menedżerska CKfirst, która wspiera Markusa Eisenbichlera, także nie za bardzo kwapi się z dostarczaniem listów temu niemieckiemu zawodnikowi, przez co oczekiwanie na odpowiedź trwa niemal wieczność. W moim przypadku ta chwila jednak nastała.

  • INOFUN99 profesor
    @Lataj

    To wiem. Dyskusja tyczy się Małysza, więc o nim mówię.

  • Lataj profesor
    @INOFUN99

    Pierwszy wskoczył na *sam szczyt* generalki PŚ. Przedtem trzeci był Bobak w pierwszej edycji PŚ.

  • dar06_ weteran
    @INOFUN99

    W tamtym okresie, gdzie w kraju była nędza
    Potrzebny był idol dla pokrzepienia narodu i zapomnieniu o życiu co dziennym
    Małysz co zrobił w TCS gdzie wygrał prestiżowe zawody i zarazem nagrody z samochodem stał dla milionów Polakiem wzorem do naśladowania
    A media jak media zaczęli polować na człowieka z sukcesem jakim stał się Adam po TCS....powrót nocny a pod domem Adama reporterzy to był szok nie tylko dla skromnego wtedy Małysza ale też dla żony.

  • INOFUN99 profesor
    @dar06_

    Wielki w sensie, że wskoczył pierwszy raz na pudło w klasyfikacji generalnej, że wygrał, że wzbudził ogromne zainteresowanie medialne Małyszem i skokami w Polsce.

  • dar06_ weteran
    @INOFUN99

    Bym z tobą nie zgodził że Małysz był wielki w sezonie 2000/1
    Nie wyskoczył jak filip z konopi raptem
    Wcześniej wygrywał zawody jak w senonie 1995/6 zaliczał do czołówki w PŚ

  • Adrian D. redaktor
    @INOFUN99

    Jasne, chochlik się wkradł. Już poprawione.

  • INOFUN99 profesor
    Błąd

    Pierwszy wielki sezon Małysza to sezon 2000/2001.

  • slonzok bywalec

    Polo tajner tylko uśmiecha się pod nosem, gdy Schmidt mowi o przwstzralrj bazie dla skoczków w Niemczech 😀 my to mamy bazy z lat 90-tych XX wieku albo i starsze! A tak na serio to 2 bazami treningowymi nowoczesnymi to może utrzymamy się w 6 Panstw najsilniejszych ale będzie nam ciężko walczyć np z Austriakami gdzie mają takich baz 6-7

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl