Kobayashi jak Funaki, Huber jak Hannawald

  • 2022-01-10 10:01

Co prawda od ostatniego konkursu tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni minęło już trochę czasu, ale chcielibyśmy jeszcze na moment do niego wrócić. Po zawodach w Bischofshofen doszukiwano się analogii z sezonem 2004/05, kiedy po trzech zwycięstwach Ahonena, czwarty konkurs wygrał Martin Hoelwarth i pozbawił Fina wielkiego szlema. Dużo więcej jednak analogii podczas ostatniej edycji TCS  można było dostrzec w odniesieniu do turnieju z przełomu lat 1997/98.

Na czym owa analogia polega? Ówczesny sezon również był olimpijskim, trzy pierwsze konkursy także wygrał Japończyk - Kazuyoshi Funaki, a w ostatnich zawodach triumfował zawodnik, dla którego, podobnie jak dla Hubera, było to premierowe zwycięstwo w Pucharze Świata. Mowa o Svenie Hannawaldzie.

Młody, 19-letni Kazuyoshi Funaki ogromną szanse na trumf w TCS miał już dwa lata wcześniej. Do pierwszej reprezentacji został powołany przed sezonem awaryjnie, bo Noriaki Kasai podczas gry w piłkę skręcił staw skokowy. Ściągnięto go więc na szybko ze zgrupowania zaplecza reprezentacji w Lillehammer, a ten odwdzięczył się zwycięstwem już w pierwszych zawodach sezonu, w Planicy. Podczas Turnieju Czterech Skoczni  prowadził wtedy w klasyfikacji po konkursie w Innsbrucku, w ostatniej serii Turnieju, w Bischofshofen, oddał najdłuższy skok, ale nie ustał go i ze zwycięstwa cieszył się Andreas Goldberger. Jak się okazało, co się odwlekło, to nie uciekło. Odpalmy wehikuł czasu i przenieśmy się do lat 90. 

Pierwszy konkurs 46. edycji TCS rozegrano 30.12.1997 roku, oczywiście w Oberstdorfie. Funaki postraszył rywali już w serii kwalifikacyjnej, którą pewnie wygrał. Po pierwszej serii zajmował trzecie miejsce, ale ostatecznie zwyciężył w konkursie, wyprzedzając o zaledwie 0,5 pkt swojego rodaka, Hiroyę Saitoh. Trzeci był Ari Pekka Nikkola. Turniej słabo rozpoczęli Polacy. Najlepszy z naszych, Krystian Długopolski zajął 33 miejsce, Wojciech Skupień był 37, a dopiero na 43. pozycji uplasował się Adam Małysz. Ósmy zawodnik poprzedniej edycji Turnieju był bardzo rozczarowany i bezpośredni w rozmowie z Gazetą Wyborczą -  Jestem słaby i najgorsze, że ani ja, ani trener nie wiemy, dlaczego tak się dzieje. Skoczyłem źle, bardzo mnie to deprymuje - żalił się Małysz. Te słowa sprzed 24 lat brzmią dziwnie znajomo w odniesieniu do obecnych realiów. 

Konkurs noworoczny w Ga-Pa był prawdziwym popisem reprezentantów Japonii, którzy przed domowymi igrzyskami w Nagano wysyłali rywalom jasny sygnał, że trudno będzie ich na japońskiej ziemi pokonać. Zawody znów wygrał Funaki, ale ozdobą konkursu był rekord skoczni autorstwa Masahiko Harady. Czwarty po pierwszej serii Japończyk uzyskał 122 metry i z czwartego miejsca wskoczył na drugie. Trzeci był Hiroya Saitoh, dla którego było to już drugie podium w tej edycji turnieju. Trenera Japończyków zmartwił jednak Noriaki Kasai, który dzień przed konkursem... grał w piłkę nożną i znów nadwyrężył w ten sposób staw skokowy.  O starcie nie było mowy. W czołowej "30" znalazł się tym razem Adam Małysz, który w pierwszej serii rozgrywanej systemem KO sensacyjnie pokonał podiumowicza pierwszego konkursu, Ari Pekkę Nikkolę. Polak zajął ostatecznie 24. miejsce.

W Innsbrucku kibice byli świadkami pięknego widowiska i festiwalu dalekich jak na starą Bergisel lotów. Siódmy po pierwszej pierwszej serii  Andreas Goldberger, który wcześniej trzy razy triumfował na skoczni Bergisel, uzyskał aż 115 m. Tuż po nim skakał Janne Ahonen i uzyskał najdłuższą odległość dnia - 117,5. Obu pokonał jednak Sven Hannawald, który skoczył "tylko" 113,5 m, ale dzięki świetnym notom wyprzedził Fina o 0,1 pkt. Drugi na półmetku Funaki zrobił swoje i triumfował po raz trzeci, wyprzedzając wspomnianych Hannawalda i Ahonena. Lider po pierwszej części zawodów ukończył rywalizację tuż za podium. Najlepszy z Polaków, Robert Mateja, był 22.

Przed ostatnim konkursem sprawa zwycięstwa w 46. Turnieju Czterech Skoczni była w zasadzie rozstrzygnięta, bo przewaga Funakiego nad Haradą wynosiła 37,2 pkt. Wszystkich rozgrzewała jedna istotna kwestia - czy Kazuyoshi Funaki będzie pierwszym skoczkiem, który wygra wszystkie cztery konkursy prestiżowej imprezy rozgrywanej na przełomie roku. Do czasu rozpoczęcia zawodów był, podobnie jak teraz Kobayashi, zdecydowanym faworytem do czwartego zwycięstwa. Był najlepszy w obu seriach treningowych oraz kwalifikacjach. Nie wytrzymał jednak ogromnej presji. W ostatnim konkursie zajął dopiero ósme miejsce. Kompletnie zawiedli jego koledzy z reprezentacji, świetnie spisujący się do tej pory, Harada i Saitoh. Obaj skoczyli tak słabo, że nie zakwalifikowali się do drugiej serii. Był to więc gorzki koniec bardzo jednak słodkiego dla Azjatów turnieju. Zawody w znakomitym stylu wygrał Sven Hannawald, po raz pierwszy zresztą w karierze. Drugi był jego rodak Hansjoerg Jaekle, a trzeci Ahonen. W klasyfikacji całego Turnieju za Funakim uplasowali się Hannawald i Ahonen. Biorąc pod uwagę wybrane aspekty Turnieju sprzed kilku dni i tego sprzed 24 lat można powiedzieć, że historia lubi się powtarzać albo przynajmniej w sposób mniej lub bardziej luźny nawiązywać do przeszłości.


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5602) komentarze: (5)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Lataj profesor

    Kolejna rzecz to taka, że Małysz skakał słabiej po dwóch świetnych (ale jeszcze nie fantastycznych) sezonach. Dla Stocha TCS 2021/22 się skończył już po pierwszym konkursie, a triumfował jeszcze rok wcześniej. Także dla reszty Polaków zmarnowany jubileusz, a poza tym widać analogię.

  • Adrian D. redaktor
    @Arturion

    No w sumie, gdyby się chwilę zastanowić, to masz rację 😉😉

  • Arturion profesor

    Hmm. "czwarty konkurs wygrał Martin Hoelwarth i sprzątnął Finowi sprzed nosa wielkiego szlema".
    Gdyby go "sprzątnął", to sam by go miał. ;-)

  • Adam90 profesor

    a w latach 90 Polacy tłem byli.

  • pogromca januszy weteran

    Tamten konkurs w Innsbrucku był pierwszym konkursem skoków oglądanym przeze mnie w całości. Bardzo kibicowałem wtedy Funakiemu i po Bischo byłem strasznie zawiedziony, i już zacząłem nie lubić Hannawalda. Ale przynajmniej kilka tygodni później Funaki pokonał go na MŚ w lotach, na niemieckiej ziemi.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl