„Za Horngachera system współpracy się zachwiał” – rozmowa z Robertem Mateją

  • 2022-05-19 10:58

W latach 80. duże sukcesy z kombinatorami austriackimi i szwajcarskimi osiągał trener Tadeusz Kaczmarczyk. Kanadyjskie skoki swą wiedzą wspierali Sławomir Kardaś i w ostatnich latach Tadeusz Bafia. Niemniej polski trener, który prowadzi zagranicznych skoczków, choćby tych którzy łączą skoki z bieganiem, to w skali historii duża rzadkość. Przed dwoma laty szkoleniowemu talentowi Roberta Matei zaufali Czesi i są na tyle zadowoleni z progresu swoich kombinatorów, że przedłużyli umowę z Polakiem o kolejny rok. 

Na temat kariery zawodniczej Roberta Matei powiedziano i napisano już wszystko. Każdy średnio zorientowany w temacie kibic wie, że był zawodnikiem, który pod koniec lat 90. samodzielnie próbował ciągnąć polskie skoki, wobec zapaści tej dyscypliny, a w kolejnych latach mimo pojedynczych przebłysków często nie był w stanie wykorzystywać swojego talentu, który wielu trenerów określało jako ponadprzeciętny. - Forma Roberta nie jest dla mnie zaskoczeniem. To zawodnik o wielkim potencjale. Może nawet większym niż możliwości Małysza. Zawsze wiedzieliśmy, że Mateja ma olbrzymi talent. Nie raz przeciw niemu skakałem i wiedziałem, co potrafi - mówił w 2005 roku Stefan Horngacher, który, trudno mu tego odmówić, zna się na rzeczy. Ale od kilkunastu lat Mateja to ceniony i szanowany trener, który zaczynał karierę szkoleniową u boku Łukasza Kruczka, a następnie Hannu Lepistoe. Potem przyszedł czas na samodzielną pracę trenera. W krótkiej rozmowie z chochołowianinem zdecydowaliśmy się skupić wyłącznie na trenerskim aspekcie jego sportowego życia.

- Za panem drugi sezon w roli trenera czeskich kombinatorów. Chyba udany, bo podczas imprezy sezonu, czyli igrzysk, w każdym z konkursów czwórka pana zawodników plasował się w czołowej trzydziestce. Jak pan ocenia ten sezon?
- Te igrzyska oceniłbym na 4 minus, bo jednak była spora szansa, na to, żeby w konkursie drużynowym zająć piąte miejsce, co byłoby naprawdę fajnym wynikiem i wtedy moglibyśmy powiedzieć, że nasz cel został zrealizowany. Ale na pewno ta zima była lepsza od poprzedniej. W części skokowej chłopcy prezentowali się lepiej. Zmieniliśmy sposób treningu, zdecydowaliśmy się na redukcję masy ciała u zawodników, chociaż nadal w tej kwestii są jeszcze rezerwy. Będziemy pracować dalej, przedłużyliśmy umowę na kolejny sezon.

- Jak radzicie sobie z brakiem infrastruktury w Czechach? Bo wiemy dobrze, że jeżeli chodzi o dostępność skoczni, to nie jest z tym za dobrze.
- W sezonie letnim nie jest jeszcze tak najgorzej. Są otwarte kompleksy w Libercu, we Frensztacie czy w Łomnicy. Właśnie teraz wybieramy się na zgrupowanie do Liberca. Zimą natomiast bazujemy głównie na obiektach niemieckich i austriackich, dokąd mamy stosunkowo niedaleko, więc te podróże nie są aż tak skomplikowane i uciążliwe.

- Jest pomysł, żeby w przyszłym sezonie wzbogacić kalendarz Pucharu Świata Kombinatorów o loty narciarskie. Czy pana zdaniem to krok w dobrym kierunku? Jak na to zapatrują się pańscy zawodnicy?
- To bardzo dobry kierunek. Wielu zawodników z kombinacji marzyło o tym, żeby sobie polatać. To będzie nowa motywacja dla wielu z tych, którzy są już zmęczeni obecnym formatem rywalizacji, którzy może myśleli już o kończeniu kariery. Trochę się dziwie dlaczego Szczepan Kupczak zrezygnował, bo te skoki na mamucie od lat były jego celem. Próbował się załapać jako przedskoczek, ale o to jest bardzo trudno (jak się okazało Szczepan Kupczak chce jednak przygotowywać się do nowego sezonu poza kadrą narodową - przyp.red.).

- Kupczak przez jedną zimę trenował z wami. Ale wasze drogi się rozeszły...
- Problemem była kwestia zgrania się jeśli chodzi o wyjazdy, zgrupowania. My mieliśmy takie pakiety jesienią i zimą miesięcznym wyjazdów bez powrotu do domu i to nie zawsze się nakładało na plany, jakie miał Szczepan. A poza tym, nie był zadowolony z wyników, jakie wtedy osiągał.

- Pracuje pan jako trener już od kilkunastu lat. Co uważa pan za swoje największe osiągnięcie w karierze szkoleniowca? Ja pamiętam, że przed sezonem 2013/14 prowadził pan Jana Ziobrę, z którego zrobił pan zawodnika zdolnego stawać na podium Pucharu Świata.
- Tak, oczywiście miło wspominam współpracę z Jankiem, którego trenowałem przed tamtym sezonem i z Klimkiem, który również wtedy zanotował swoją najlepszą zimę. Ale największe sukcesy to chyba te, które odnosiłem z juniorami (w 2012 roku w Erzurum i w 2013 w Libercu polscy skoczkowie pod wodzą Matei zdobyli srebrne medale drużynowo, a Zniszczoł i Murańka po indywidualnym srebrze - przyp. red.). To był bardzo fajny team, w którym panowała miła atmosfera. Potem się to wszystko trochę popsuło, ale i tak ten okres z juniorami wspominam najprzyjemniej.

- W tej ekipie, którą pan prowadził, skakali Zniszczoł, Murańka, Byrt, Biegun, Kłusek. Dlaczego żaden z nic nie zrobił dużej kariery w tym sporcie?
- To trudne pytanie, odpowiedź jeszcze trudniejsza. Możemy tylko spekulować. W tej chwili mam podobną sytuację w Czechach. Ci zawodnicy, których prowadzę w reprezentacji, też mieli sukcesy w wieku juniorskim, a potem wszystko się posypało i trzeba było ich budować od nowa. Nie jest to oczywiście reguła, ale zauważyłem, że niektórym zawodnikom juniorskie medale mogą zrobić swego rodzaju krzywdę. Zamiast motywować do większej pracy, powodują, że osiadają oni na laurach. Czasem pojawia się takie myślenie, że już zawsze będą wygrywać. Adam Małysz nigdy nie miał juniorskiego medalu, Kamil tak samo, a dotarli na sam szczyt. W tym polskim przypadku za duża była konkurencja ze strony starszych zawodników, skład został zabetonowany i ci młodsi mieli problem, żeby się do niego przebić i walczyć o wyższe cele. To pociągnęło za sobą problemy z pozyskaniem sponsorów i z wywalczeniem stypendium. Tu w Czechach jest pod tym względem lepsza sytuacja. Zawodnicy mają wsparcie finansowe z klubu wojskowego. To taki system, który kiedyś u nas też  dobrze funkcjonował, ale już go nie ma. 

- Po ostatnim sezonie doszło do sporych przetasowań w sztabie szkoleniowym polskiej kadry skoków narciarskich. Czy były jakieś sygnały ze strony PZN zainteresowania pana osobą. Czy wchodził w grę powrót do pracy w Polsce?
- Nie, zupełnie nie. Nie było żadnych rozmów. Ten kontakt się trochę urwał. Ten, który udało się utrzymać to z grupą kombinacji. Spotykaliśmy się na zawodach, korzystaliśmy z tych samych obiektów na treningach. Z tą grupą skokową jakoś jesteśmy już dalej od siebie.

- Był pan zaskoczony tym, co wydarzyło się w Planicy? Chodzi mi tu o bunt polskich skoczków.
- Co mogę powiedzieć? Ciężka sytuacja. Widać, że tym najstarszym zawodnikom dobrze się współpracowało z Dolezalem. A wyniki koniec końców nie były jakieś katastrofalne, bo był ten medal olimpijski i kilka innych mniejszych osiągnięć. Ale związek podjął inną decyzję. Uznał, że coś się wypaliło i trzeba działaś w innym kierunku. Zobaczymy, jak to się teraz potoczy. Przyszły zmiany. Sprawa jest wielowątkowa, bo skoro trenerzy zdobyli aż tak duże zaufanie u najlepszych zawodników, to o czymś to świadczy. Z drugiej strony to jednak związek wybiera trenera i tak to powinno działać.

- Od którego trenera w swoim życiu najwięcej się pan nauczył? Kiedy pytałem o to Marcina Bachledę, to powiedział, że zdecydowanie od Stefana Horngachera, że do dziś stosuje jego metody. Był czas, kiedy Horngacher bardzo panu pomógł w czasie kariery zawodniczej, czy też powie pan o nim jako o najlepszym trenerze?
- Powiem tak, był jednym z najlepszych. Od każdego trenera coś zaczerpnąłem. Bardzo pomógł mi pierwszy trener reprezentacji, Pavel Mikeska, który, zanim wypaliła się współpraca, bardzo dużo mnie nauczył. Otworzył nam oczy na bardzo wiele aspektów. Za czasów asystenckich dobrze mi się współpracowało i z Hannu Lepistoe i z Łukaszem Kruczkiem. Troszkę gorzej było, jak przyszedł do nas po raz drugi Stefan Horngacher. Jak już mówiłem grupa się zabetonowała. Nie było współpracy między poszczególnymi kadrami takiej, jakiej wszyscy oczekiwaliśmy. Podstawowe zadanie trenera jest takie, że pracuje na swój wynik i to Stefanowi wychodziło znakomicie, ale cały system współpracy bardzo mocno się zachwiał. 

- Chciałbym zakończyć jakimś luźnym, zabawnym akcentem. Kiedyś trener Mikeska mi opowiadał, że podczas zgrupowania w Szwajcarii zobaczył pana i Wojciecha Skupnia palących papierosy na balkonie w hotelu. Zamknął was od wewnątrz, żebyście za karę trochę pomarzli. Czy pamięta pan jakąś inną anegdotę z tamtych czasów?
- Wracaliśmy z trenerem Mikeską ze Skandynawii do Włoch. Adam, Wojtek i ja. Było nam strasznie zimno w tym samochodzie, trener z kolei był człowiekiem, któremu wiecznie było gorąco. Ja siedziałem z przodu, okazało się, że w miejscu gdzie miałem nogi, było połączenie z regulacją temperatury no i ja niepostrzeżenie podgrzewałem ją w samochodzie. Mikeska pyta: kto mi to podkręcił? Z nim nie było żadnych negocjacji w tej kwestii. Ja się nie przyznałem. A zziębnięty Adam uwierzył nawet, że siłą woli, patrząc na pokrętło, był w stanie regulować temperaturę.

Rozmawiał Adrian Dworakowski

 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (16351) komentarze: (19)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • ZXCVBNM_9999 profesor
    Mateja miał fatalny sezon 16/17

    Ale mimo wszystko za szybko się go pozbyli.

  • Arturion profesor
    @INOFUN99

    A jednak coś w tym Żidku widzą, skoro wciąż jest.
    Może to ogólnie fajny kolo? ;-)

  • INOFUN99 profesor
    @Skokownik

    Mateja był trenerem kadry B w sezonie 2016/2017. Katastrofalny sezon 2017/2018 w wykonaniu kadry B to zasługa Żidka.

  • Lataj profesor
    @Pavel

    Jednak kombinacja to nie to samo co skoki. Może PŚ mężczyzn ma więcej transmisji niż kobiece skoki (co żałosne, na ES nie ma więcej transmisji zawodów skoczkiń i nawet się nie starają), ale to nie jest dyscyplina o takiej popularności i nie jest uważana za tak widowiskową. Sprint w biegach jest akurat ekscytujący, ale w kombinacji najciekawszy jest Riiber - wszechstronny z niego gość, do tego ma ambicje na tyle wielkie, że chce zdobyć KK w dwuboju i biegach. A podobno to dyscyplina dla tych, którzy nie umieją dobrze skakać albo szybko biegać, albo jednego ani drugiego.

  • M_B profesor
    @Skokownik

    Z Zidkiem jeszcze gorszy.

    Mateja wyniki jako trener kadry B czy juniorów miał ogólnie naprawdę przyzwoite . Jakby patrzeć pod kątem polskich trenerów z zaplecza tylko o Maciusiaku można było powiedzieć że był bezwzględnie lepszy od Matei. Problem zasadniczy był w tym że z biegiem czasu wyniki zawodników trenowanych przez Mateję zaczęły się pogarszać , więc i pewnie warsztat Matei już był słabszy.

    Tym niemniej jak radzi sobie w czeskiej kadrze kombinatorów to znaczy że nie jest z nim źle . Ja mu zawsze będę życzył powodzenia.

  • Skokownik weteran
    @Pavel

    Przypomnę tylko, że w sezonie 2017/2018 i tuż po nim większość ludzi tak nie uważała. Kadra B miała wtedy fatalny sezon, właśnie pod wodzą Matei, który później został asystentem Zidka. Myślę jednak, że Robert jest lepszym trenerem od Kwiatkowskiego czy Zidka.

  • Pavel profesor
    @Lataj

    Zapewne bardziej prestiżowe jest trenowanie czeskich kombinatorów niz polskie kobiety, które są na poziomie Turcji w męskich skokach. Mateja był przyzwoitym trenerem, z wynikami o jakich przypadkowy Zidek czy inny Kwitatkowski mógł tylko marzyć. Szkoda, że tak łatwo go odpuściliśmy.

  • Lataj profesor

    Skoro taki niezły z niego trener czeskich kombinatorów, czemu nie chcieli go do kadry kobiet? Od Kruczka przecież gorszy by nie był :)

    Co do jego porażek w przeszłości, mógł wspomnieć o ich przyczynie jak facet, np. napinka albo trema. Byłby to konkret. Ale redakcja wolała mu o tym nie przypominać i zamiast tego chwaliła jego talent. Jednym z jego przebłysków był pierwszy skok Polaka poza granicę 200 m w Harrachovie. Oczywiście, drugim takim Polakiem był Małysz.

    BTW, co odpowiedź Matei na ostatnie pytanie ma do palenia papierosów i zamknięcia od wewnątrz na balkonie?

  • Lataj profesor

    "Zobaczymy, jak to się tera potoczy."
    Boże, jaki styl.

  • Skokownik weteran

    Bardzo ciekawy wywiad. Dziękuję za niego. Robert powiedział wiele mądrych i ciekawych spostrzeżeń. Wielu krytykowało często Mateję jako trenera, ale jednak to on wprowadził do tunelu światowych skoków Byrta, Murańkę, Zniszczołą, Ziobrę, Kłuska i Bieguna. Jak potoczyły się kariery tych chłopaków wiemy, ale za juniora byli dobrzy i jakaś w tym zasługa Matei jest. Później niestety niezbyt dobrze poradził sobie z kadrą B podczas gdy trenerem kadry A był Horngacher, ale to jest człowiek z betonu, więc w naszej kadrze B mogła być mniejsza motywacja, bo skoczkowie wiedzieli, że Horngacher i tak powłóczy któregoś ze swoich mimo słabej formy. Dobrze, że Mateja znalazł swoje miejsce na Ziemi jako trener i że idzie mu nieźle z czeskimi kombinatorami. Z jego słów wynika, że czuje pasję do tej roboty i że Robert i panowie wykrzesują maksa z tego, co daje im grząski narciarsko kraj, jakim są Czechy. Do Redakcji, może dałoby się dotrzeć do Tomasza Byrta. Oficjalnie kariery nie skończył, ale nie skacze, więc raczej skończył. Pamiętam go jeszcze jak skakał, mógł być znacznie lepszy. Ciekaw jestem, co teraz porabia i czy śledzi świat skoków.

  • Oczy Aignera profesor

    Robert Mateja - czeskiej kombinacji nadzieja!

  • Brisco bywalec
    @Wojciechowski

    Lepiej nic, niz klepac bule ;) Zreszta Pekala jest wybitnie slaby, wiec nalezy to punktowac.

    Pawel39: hoho, to napisalem, czemu nie zostal Nadtrenerem polskich skokow i Kupczaka i Szczeszowicza?

  • Paweł39 weteran

    Mateja jest lepszym trenerem niż Małysz jest dyrektorem więc stonujcie te swoje prześmiewcze posty.
    Całkiem fajnie radzi sobie z czeskimi kombinatorami norweskimi i tam sie sprawdza.

  • Wojciechowski profesor
    @Brisco

    Na tej zasadzie 99% dziennikarzy też nie mogłoby oceniać skoków innych, bo sami nie skakali... wcale.

  • Zacny komentator bywalec
    Ha ha

    No nie kpt grawitacja uczy innych... Koleś co ledwo do buli dolatywal... No żart..

  • Raptor202 profesor
    @Christian

    Ale obrzydliwy komentarz. Ty chyba też masz za dużo wypłaty, patałachu, bo nie powinieneś być w stanie opłacić sobie internetu.

    ----- moderacja -----
    Obaj panowie - wyluzujcie nieco.
    --------------------------

  • Christian stały bywalec

    Cos chyba za duże mają wypłaty te patałachy, niezły pączek z tego Mateji.

  • Xander1 profesor

    To ze Horn miał w czterech literach pozostałe kadry to wie kazdy, więc nic nowego Mateja nie powiedział.
    Cieszę się że Robertowi wiedzie się w Czechach. Widać że są zadowoleni z jego pracy.
    Ciekawe czy ten Sobczyk będzie trenerem Zografskiego.

  • Brisco bywalec

    Mateja narzekajacy na Horngachera - komedia roku :D To jak buloklep Pekala oceniajacy czyjes skoki...
    Czemu tak znakomity fachowiec nie zastapil Dolezala, Kwiatkowskiego i Kruczka jednocześnie?

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl