Poczet skoczków polskich: Stanisław Gąsienica-Daniel - Brązowa śnieżynka FIS ze Szczyrbskiego Jeziora

  • 2006-09-19 09:28

[strona=1]
Jest jednym z kilkunastu polskich narciarzy, o których można śmiało powiedzieć, że odnieśli sportowy sukces. Brązowy medal zdobyty w lutym 1970 r. przez Stanisława Gąsienicę - Daniela na Mistrzostwach Świata w konkurencjach klasycznych w Szczyrbskim Jeziorze był sukcesem nieoczekiwanym i podobnym do wyczynu Stanisław Gąsienica-DanielWojciecha Fortuny z japońskiej Okurayamy. Po swoim życiowym konkursie, podobnie jak Fortuna, Gąsienica-Daniel nie zrobił jednak kariery. Na drodze jego sportowego rozwoju stanęła kontuzja i był zmuszony wycofać się z uprawiania sportu. Dzisiaj ma własną firmę remontową, był też zakopiańskim radnym, prowadzi zakład stolarski, a w jego domu, na honorowym miejscu, widać brązową śnieżynkę z wygrawerowanym napisem FIS. To medal z 1970 r. - Nadal jestem z niego bardzo dumny - przyznaje. Lata spędzone na skoczniach czterech kontynentów wspomina bardzo dobrze. Uważa je za najpiękniejsze lata swojej młodości, ale i obecnie całkiem dobrze daje sobie radę.

O skakaniu zadecydował przypadek...


Stanisław Gąsienica-Daniel jest góralem i urodził się 6 marca 1951 r. w Zakopanem jako syn Marii i Józefa. Wychowywał się na Olczy, gdzie mieszka do dzisiaj. O wyborze narciarskich skoków zadecydował przypadek.

W latach 50-tych zacząłem skakać na okolicznych górkach. Wtedy wszyscy moi koledzy jeździli na nartach, ja też. Organizowaliśmy "zawody", mieliśmy nawet "sędziów" - z uśmiechem wspomina pan Stanisław. Miałem wtedy 5 lat. Natomiast skakanie "na serio zacząłem w wieku 7 lat. Przyszedł czas, że bardzo chciałem spróbować się z rówieśnikami na Maleńkiej Krokwi i skoczyć na "prawdziwej" skoczni. I pomógł mi bardzo przypadek. Akurat tego samego dnia odbywał się na tej skoczni trening skoczków zakopiańskiej "Wisły - Gwardii". Był tam trener Jan Gąsiorowski. Pierwszy mój skok był krótki, na "bulkę", może z 15 metrów. Potem skakałem coraz dalej. Trener Gąsiorowski oglądał moje skoki i spytał, czy należę do klubu? Odpowiedziałem, że nie. Zaproponował mi wtedy, że przyjedzie do rodziców, by spytać ich o zgodę na to bym zapisał się do klubu. Dałem mu adres i przyjechał do nas, do domu. Ojciec od razu podpisał deklarację klubową i w ten oto sposób zostałem skoczkiem narciarskim1.

Znany zakopiański i krajowy dziennikarz sportowy Marian Matzenauer podobnie wspomina początki jego kariery narciarskiej:

KozicaTrener Gąsiorowski, który od razu zorientował się, że ma do czynienia z wielkim talentem, nie dał za wygraną. Pojechał do warsztatu stolarskiego ojca Staszka, wioząc przezornie deklarację klubową, którą ojciec podpisał. Pierwsze skokówki, które otrzymał z klubu miały barwę czerwoną. Bardzo był z nich dumny, ale gorzej było ze skakaniem. Po zjazdówkach, narty wydawały mu się zbyt ciężkie i długie, ale nie zniechęcił się pierwszymi niepowodzeniami na skoczni, lecz trenował z wielkim zapałem. Od pierwszych treningów był wzorem pracowitości i zdyscyplinowania2.

I kilkunastoletni Staszek został skoczkiem narciarskim w klubie "Wisła-Gwardia" Zakopane. Trafił do grupy juniorskiej, którą w klubie prowadził trener Jan Gąsiorowski. Bardzo wysoko ocenia jego umiejętności trenerskie. Gąsiorowski (nazywany przez nadwodników popularnie, ale po cichu, "Gąsiorem") był bardzo wymagającym jeśli chodzi o połączenie sportu i nauki. Pilnował swoich zawodników; osobiście pilnował, by nadrabiali braki w nauce związane z zawodami i treningami, jeździł do nauczycieli i pytał o ich postępy w nauce. Był dla nich drugim ojcem, ale niesłychanie wymagającym. U niego nie było spóźniania się na treningi, obijania się czy niesubordynacji. Mistrz olimpijski Wojciech Fortuna wspomina, że do dzisiaj nie zapali przy nim papierosa! Taki trener miał jednak wielki autorytet, znakomity kontakt z młodzieżą i były wyniki. Stanisław Gąsienica-Daniel tak go wspomina:

Jan Gąsiorowski był trenerem, który umiał podejść do każdego z nas. Był przede wszystkim znakomitym wychowawcą młodzieży. Dzisiaj naprawdę trudno o takich ludzi. Młodzi są przecież różni. Miał z nami różne problemy wychowawcze, także ze mną. Bo jak już spróbowałem skoków, to potem nie bardzo chciało mi się chodzić do szkoły, zaczęły się wyjazdy i nauka poszła na dalszy plan. A Gąsiorowski jeździł z nami do szkoły i pilnował nas bardzo. W klubie dostałem sprzęt. I wtedy uległem wypadkowi. Na klubowych skokówkach skoczyłem na Pardałówce na sam dół "skoczni i złamałem nogę. Moja kuzynka - Zosia Daniel, miała z sobą sanki i na nich przywieziono nie do domu. Nie chciałem się przyznać rodzicom3.



1Wszystkie wypowiedzi Stanisława Gąsienicy - Daniela pochodzą z wywiadu z 28 kwietnia 2001 r. Wywiad nagrał i opracował Wojciech Szatkowski (w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem).
2Marian Matzenauer, Zrekompensował niepowodzenie kolegi, w: Polski Związek Narciarski 1919 - 1979, Katowice 1979.
3Wszystkie wypowiedzi Stanisława Gąsienicy - Daniela pochodzą z wywiadu z 28 kwietnia 2001 r. Wywiad nagrał i opracował Wojciech Szatkowski (w zbiorach Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem)
[strona=2]
Pierwszy raz na Krokwi skoczył w wieku 14 lat. Na sukcesy nie trzeba było długo czekać. W 1968 r. na Mistrzostwach Polski juniorów w grupie "B" zdobył dwa złote medale. Rok później zdolny 18 latek z Zakopanego osiągnął dwa tytuły mistrzowskie w kategorii juniorów grupy "C". - W kategorii juniorskiej miałem dużo medali, raz tylko, podczas konkursu skoków na Hali Kondratowej, wygrał ze mną Kazek Marduła, który oddał piękny skok. Ale drugiego dnia najlepszy już byłem ja. W 1969 r. wszedł do kadry seniorów. Razem z W locieTadeuszem Pawlusiakiem i Józefem Przybyłą zdobywa na skoczniach Wisły, Szczyrku i Zakopanego bardzo prestiżowy Puchar Przyjaźni, a była to impreza w której wzięli udział, oprócz Polaków, najlepsi skoczkowie z Czechosłowacji, ZSRR i NRD - w latach 60. światowych potęg w skokach narciarskich. W punktacji indywidualnej Staszek Gąsienica-Daniel uplasował się na dobrej - 10. pozycji4. Rok ten był dla niego bardzo udany. Zdobywa tytuł wicemistrza kraju na Wielkiej Krokwi5, mistrzostwo Tatrzańskiego Okręgu Narciarskiego i brązowy medal na Zimowej Spartakiadzie Armii Zaprzyjaźnionych w Szpindlerowym Młynie (Czechosłowacja). W kategorii juniorskiej ponownie sięga po złoty medal (zwycięża w 2. konkursach skoków juniorów grupy "B")6.

W 1970 r. Gąsienica-Daniel wszedł bardzo udanie. Z dobrymi rezultatem wystartował w Turnieju Czterech Skoczni, a jego najlepszy wynik w tej imprezie to ósme miejsce w Garmisch-Partenkirchen w 1970 r. Na rozegranych tuż przed Mistrzostwami Świata FIS 45. Mistrzostwach Polski seniorów w skokach narciarskich (Zakopane-Wisła, 3-8 lutego 1970 r.) wywalczył dwa złote medale: wygrał konkurs na Średniej Krokwi w Zakopanem7 i drugi w Wiśle na skoczni w Malince8. To bardzo dobrze wróżyło przed zawodami w Szczyrbskim Jeziorze. Jednakże w grupie polskich zawodników kadry prowadzonej przez trenera Janusza Forteckiego 19-letni Daniel nie należał do faworytów, bo na medalową nawet pozycję wskazywały znakomite skoki Tadeusza Pawlusiaka - znakomitego stylisty. Ten zawodnik był 6. na próbie przed MŚ na skoczni w Szczyrbskim Jeziorze w roku 1969, więc wiele wskazywało na to, że właśnie on sięgnie po wysoką lokatę na skoczniach Wysokich Tatr... stało się jednak inaczej.

Szczęście na skoczni w Szczyrbskim Jeziorze (1970)...


Mistrzostwa Świata w konkurencjach klasycznych FIS w Szczyrbskim Jeziorze miały się okazać szczęśliwymi dla polskich skoczków. Stanisław Gąsienica-Daniel pokazał, że młodość w połączeniu z odwagą są sojuszniczkami sukcesu. Przynajmniej w tej dyscyplinie. Miał wtedy niecałe 19 lat i był zawodnikiem bardzo młodym, ale jemu właśnie sprzyjało szczęście podczas konkursu skoków na dużej skoczni K 90. Wspomina:

Pojechaliśmy tam (skoczkowie) w składzie: Tadeusz Pawlusiak, Józef Kocyan, Józef Przybyła, Adam Krzysztofiak, Jan Bieniek i ja. Z trenerem Januszem Fortecki. Konkurs na dużej skoczni był moim życiowym. Miałem fantastyczną formę, skakałem bardzo regularnie i daleko9.



4Polski Związek Narciarski 1919-1979, Katowice 1979, art. Mariana Matzenauera, Stanisław Gąsienica-Daniel: zrekompensował niepowodzenie kolegi.
5Wyniki Mistrzostw Polski 1969 r. konkurs na Wielkiej Krokwi, pierwsza szóstka: 1. Tadeusz Pawlusiak (BBTS) 103, 102,5 m, 242,5 pkt, 2. Stanisław Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) - 100,5, 100 m, 226,5 pkt, 3. 2. Józef Przybyła (LZS Klimczok) - 101,5, 99 m, 226,5 pkt, 4. Ryszard Witke (Śnieżka) - 99, 96 m, 216,8 pkt, 5. Wiktor Sobański (Wisła-Gwardia) - 101, 93 m, 215,4 pkt, 6. Stanisław Murzynisk (WKS Zakopane) - 98, 97 m, 215,3 pkt, startowało 38, sklasyfikowano - 37 zawodników, za: Narciarstwo Polskie 1969 Katowice 1969, s. 16
6Mistrzostwa Polski juniorów, Wisła, 20-23 lutego 1969 r. I. konkurs skoków juniorów grupy "B, pierwsza szóstka: 1. St. Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) - 53, 53 m, 203,5 pkt, 2. Andrzej Banaś (Start Wisła) - 48,5, 49 m, 197,2 pkt, 3. Andrzej Klima (BBTS) - 47, 47 m, 186,4 pkt, 4. Andrzej Staszek (Start Zakopane) - 46,5, 46 m, 184,7 pkt, 5. Stanisław Wiatr (LKS Poroniec) - 46,5, 44 m, 183,6 pkt, 6. Andrzej Wawrytko (AZS Zakopane) - 47, 46 m, 180,16 pkt, wygrał konkurs z wielką przewagą - przyp. W.S. II. Konkurs skoków: 1. St. Gąsienica-Daniel - 54,5, 53,5 m, 224,6 pkt, 2. Andrzej Klima (BBTS) - 49, 49 m, 219,5 pkt, 3. Andrzej Banaś - 48, 48,5 m, 219,5 pkt, 4. Wacław Karpiel ((Szrenica) - 48,5, 48,5 m, 218 pkt, 5. Stanisław Wiatr - 47,5, 47 m, 216,5 pkt, 6. Jan Jegierski (ROW Rybnik) - 47, 47,5 m, 203,4 pkt, wyniki za: Narciarstwo Polskie 1969 Katowice 1969, s. 21.
7Wyniki konkursu skoków 45. Mistrzostw Polski w narciarstwie 1970 r., konkurs skoków na Średniej Krokwi w Zakopanem: 1. Stanisław Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) - 70, 68,5 m, 215,3 pkt, 2. Tadeusz Pawlusiak (BBTS) - 68,5, 67,5 m, 209,3 pkt, 3. Adam Krzysztofiak (SN PTT) - 67, 67 m, 205,6 pkt, 4. Józef Przybyła (LKS Bystra) - 65, 67 m, 203,4 pkt, 5. Jan Bieniek (WKS Zakopane) - 65,5, 67 m, 202,2 pkt, 6. Stanisław Murzynisk (WKS Zakopane) - 65, 65, 195,7 pkt, 7. Andrzej Sztolf (SN PTT) - 64,5, 60,5 m, 189,8 pkt, 8. Kubica (Bystra) - 62,5, 63,5 m, 188,3 pkt, 9. Józef Kocyan (LKS Wisła) - 60,5, 63 m, 185,3 pkt, 10. Janica (BBTS) - 59, 67,5 m, 185,1 pkt, ukończyło zawody 52. zawodników. Stanisław Gąsienica-Daniel zwyciężył w konkursie z najdłuższym skokiem na 70 m (w I serii), dane za: Narciarstwo Polskie 1970-73, Katowice 1973, s. 36.
8Wyniki konkursu skoków 45. Mistrzostw Polski w narciarstwie 1970 r., konkurs skoków na skoczni w Wiśle-Malince: 1. Stanisław Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) - 91,5, 89 m, 229,2 pkt, 2. Stanisław Murzynisk (WKS Zakopane) - 81, 84,5 m, 198,7 pkt, 3. Erwin Fiedor (ROW Rybnik) - 79,5, 84 m, 196,4 pkt, 4. Lech Nazarkiewicz (WKS Zakopane) - 80, 80,5 m, 191,7 pkt, 5. Stefan Hula (WKS Zakopane) - 81, 76,5 m, 186,5 pkt, 6. Józef Kocyan (LKS Wisła) - 80,5, 78 m, 184,4 pkt, 7. Kruczek (BBTS) - 77, 79,5 m, 183,6 pkt, 8. Kazimierz Długopolski (Start Zakopane) - 75, 83,5 m, 182,9 pkt, 9. Wojciech Fortuna (Wisła - Gwardia) - 80, 78 m, 182,7 pkt, 10. Kubica (Bystra) - 80, 78,5 m, 182,4 pkt, dane za: Narciarstwo Polskie 1970-73, Katowice 1973, s. 36.
9Wywiad z..., j.w
[strona=3]
Polscy skoczkowie zaprezentowali się na obydwu skoczniach w Szczyrbskim Jeziorze bardzo przyzwoicie. Na średniej K 70 świetnie skakał Tadeusz Pawlusiak. W pierwszym skoku osiągnął aż 82,5 m. W drugim wylądował bliżej (77, 5 m) i pozbawił się medalowej szansy. Zajął ostatecznie 12. miejsce. Stanisław Gąsienica-Daniel uważa występ na skoczni średniej za nieudany, zajął 33. miejsce, ze skokami na 76, 77 m.

W pierwszym skoku nie miałem okularów, a przed progiem wiał wiatr i zrobił się taki śnieżny wir i nic w momencie odbicia nie widziałem. Skok był zupełnie nieudany. W drugim założyłem Litworowa Kolebajuż gogle, ale mi zaparowały. Byłem tak wściekły, że chciałem wracać do domu. Po tak słabych wynikach byłem przed skokami na dużym obiekcie bardzo wyluzowany, nie liczyłem już na dobry wynik. I akurat wtedy się poszczęściło.

21 lutego 1970 r. Konkurs skoków na dużej skoczni w Szczyrbskim Jeziorze. Przyjechało nań aż ok. 130 tysięcy sportowych kibiców. Szczelnie oblegli oni wielką skocznię. Organizatorzy spisali się na medal, zapewniając dobrze zorganizowany transport do wysoko położonego Szczyrbskiego Jeziora. Setki autokarów przywoziły tutaj kibiców. Atmosfera była więc doskonała. Zapowiadało się, że tego dnia Polacy będą jego głównymi bohaterami tego konkursu. Po pierwszej serii prowadził Pawlusiak, po pięknym, nienagannym technicznie skoku na 94,5 m. Gąsienica-Daniel był 9., z kilkoma innymi zawodnikami na tym miejscu. Czołówka była bardzo "ciasna", nieduże różnice punktowe wskazywały, że zawodnicy z czołowej "10" mogą powalczyć o wysoką lokatę. Za swój skok na 92 m otrzymał jednak, jako stosunkowo mało znany zawodnik, dosyć niskie noty za styl10.

W drugiej serii, po podwyższeniu rozbiegu zaczęły się bardzo długie skoki. "Setkę" przekroczyli: Inge Bjoerneby z Norwegii - 100 m, Heinz Schmidt z NRD - 104 m, Lars Grini - 100 m, Fin Tauno Kaeyhkoe - 101 m, Jurgen Dommerich - 100 m, Heinz Schmidt, który miał 104, 5 m, Kasaya - 100 m, Stefancič z Jugosławii - 100 m, a Polacy: Pawlusiak i Gąsienica - Daniel - obaj po 100,5 m. Pawlusiak przy lądowaniu popełnił niestety błąd, który kosztował go medal. - Był zdenerwowany tym, że podniesiono rozbieg w 2 serii, źle wylądował i upadł, a marzenia o medalu rozwiały się - wspomina trener Janusz Fortecki. W tej serii rekordową długość - 109,5 m osiągnęło dwóch zawodników - Gari Napalkow z ZSRR i Ingolf Mork z Norwegii. Ten drugi zakończył swój skok upadkiem i wypadł z gry. Konkurs wygrał więc zdecydowanie 22-letni Igor "Garij" Napalkow (bagatela: z 13. pozycji po I serii przesunął się na miejsce pierwsze - przyp. W.S). Drugi był Jiři Raška (mimo, że łączna długość jego skoków była krótsza od Daniela, otrzymał wysokie noty za styl od sędziów i był 2.), a trzeci Gąsienica-Daniel. Był to jedyny medal zdobyty przez polskich "klasyków" w Szczyrbskim Jeziorze. Dlatego zdjęcie Stanisława Gąsienicy-Daniela znalazło się na okładce "Sportowca"11 z podpisem: "19-letni wychowanek trenera Gąsiorowskiego - Stanisław Gąsienica-Daniel - godnie podtrzymał piękne tradycje w skokach Marusarza i Łaciaka, zdobywając w Wysokich Tatrach brązowy medal. Ładne zdjęcie zawodnika z numerem 69. na skokówkach wykonał Tomasz Prażmowski.

Stanisław Gąsienica - Daniel tak wspomina tamte chwile:

W drugiej serii chciałem skoczyć co najmniej tak samo dobrze, aby utrzymać się w pierwszej dziesiątce. O medalu nie myślałem, nawet o nim nie śniłem. Trenerzy Janusz Fortecki (trener kadry narodowej) oraz Jan Gąsiorowski, starali się nas zainteresować czymś innym. Uspokajając nas mówili: "nie denerwujcie się, jeśli skoczycie jeszcze raz tak dobrze jak w pierwszej serii, będzie doskonale"12.

Drugą serię konkursową opisuje w sposób następujący:

Drugi skok miałem lepszy i wylądowałem na 100, 5 metrze skoczni. Wspaniały drugi skok miał Gari Napalkow - skoczył aż 109,5 m i miał złoto w kieszeni. Ja po jego skoku byłem na drugim miejscu. Faworyt gospodarzy - Jiri Raška oddał piękny skok i był przede mną. Na rozbiegu skoczni pozostał już tylko Tadek Pawlusiak. Niestety. Przy lądowaniu miał podpórkę. Gdyby ustał skok byłby drugi, ale ja wtedy nie miałbym medalu. Zresztą powinienem mieć srebrny medal, gdyż mimo krótszych skoków wyprzedził mnie Czechosłowak Raška. Na podium powiedział mi, że to ja powinienem być wicemistrzem świata13.



10Noty za styl, które otrzymał Stanisław Gąsienica-Daniel przedstawiały się następująco: 16.0 pkt, 16,5 pkt, 16.5 pkt, 16,5 pkt, 16,5, 17,0 pkt, a więc były to noty stosunkowo niskie.
11Patrz: "Sportowiec" z 24 lutego 1970 r., nr 8 (1005).
12Polski Związek Narciarski 1919 - 1979, Katowice 1979.
13Wszystkie wypowiedzi Stanisława Gąsienicy-Daniela pochodzą z wywiadu z 28 kwietnia 2001 r. Wywiad nagrał i opracował Wojciech Szatkowski.
[strona=4]

"Skakał za mnie najlepszy skoczek świata..."


Stanisław Gąsienica-Daniel wspomina też o niesamowitych odczuciach jakie towarzyszyły mu podczas drugiego konkursowego skoku. Warto je przypomnieć. Wszystko toczyło się bowiem tak, jakby było przez kogoś dokładnie zaplanowane. Zawodnik, jak wspomina po przeszło 30. latach od tych wydarzeń, był spokojny, opanowany, skoncentrowany na zadaniu, które miał wykonać - dobrze skoczyć. Czynniki zewnętrzne (tysiące kibiców, dziennikarze, działacze) nie burzyły jego wewnętrznego spokoju. Był mocno skoncentrowany. Wszystko mu wychodziło. Taki stan psychiki stosunkowo rzadko W lociewyzwala się w zawodnikach na tak ważnych zawodach, a jednak Daniel był jednym z tych, którzy go osiągnęli.

Stanisław Gąsienica-Daniel wspomina:

Wszystko wydawało mi się nierealne. Miałem uczucie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę, ale jakby we śnie. To było tak jakby ktoś za mnie dojeżdżał do progu skoczni. Odczuwałem ogromną przyjemność, czułem się wyśmienicie. Odbicie, lot, lądowanie. Wydawało mi się, że to wszystko robił za mnie jakiś najlepszy skoczek świata. Oprzytomniałem dopiero po wyhamowaniu na wybiegu, gdy zaczęli mnie ściskać trenerzy i koledzy. Moje nazwisko wyskoczyło na tablicy świetlnej na pierwszym miejscu i wtedy nadeszły najgorsze chwile. Ja już zakończyłem konkurs, pozostałem tylko biernym świadkiem wielkiego widowiska sportowego i zadawałem sobie pytanie ilu to skoczków mnie jeszcze może przeskoczyć14.

Spróbujmy zatrzymać się w tym momencie, i przeanalizować nieco tę sytuację. Zacznijmy od tego, że fakt, iż Gąsienica-Daniel nie był przewidywany do zdobycia medalu, nie był faworytem, wyzwolił w nim wewnętrzny spokój (mimo nieudanego konkursu na K 70), który przełożył się na znakomite wykonanie najpierw pierwszego, a potem zwłaszcza drugiego skoku. Z czego to wynika i jak zachowuje się w takich chwilach zawodnik (w tym wypadku)? Jest to bardzo ciekawe. Aby się nie wymądrzać i udawać fachowca od spraw psychologii sportu, zapytałem o takie zachowania jednego z najlepszych specjalistów w naszym kraju - dra Jana Blecharza, psychologa, który współpracował z Adamem Małyszem i kadrą skoczków w latach największych sukcesów, a także z innymi wybitnymi polskimi sportowcami.

Stan flow - stan zwycięzców...


Zapytany o sytuację z 1970 r. dr Blecharz mówił o stanie psychiki, który określa jako - flow - przepływ. To właśnie, według niego, stan który osiągnął w Szczyrbskim Jeziorze Gąsienica-Daniel. Ten swoisty stan najwyższej koncentracji jest zdecydowanym sojusznikiem w zdobywaniu sukcesów polskich skoczków.

Stan flow jest stanem idealnej koncentracji, kiedy koncentrujemy się na określonym zadaniu. Gdy z jednej strony mamy poczucie zrelaksowania naszego ciała, a z drugiej koncentrujemy się na zadaniu, a nie na tzw. dystraktorach (czynnikach negatywnych). Zawodnik ma wtedy poczucie lekkości wykonania, jakby rzeczy dzieją się same. Z drugiej strony ma poczucie lekkości sytuacji. Stan flow jest dostępny nie tylko sportowcom. Ludzie często doznają stanu flow w pracy zawodowej. Większość jednak wchodzi w taki stan w sposób przypadkowy. W sporcie profesjonalnym chodzi o to, by taki stan uzyskiwać w danej chwili, na konkretnych zawodach - zwłaszcza mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich. Myślę, że Adam Małysz najlepiej potrafił wyzwalać ten stan i najlepiej potrafił się koncentrować. Dalszej pracy wymagają Mateja, Skupień i młodzi zawodnicy.


14Polski Związek Narciarski 1919 - 1979, Katowice 1979.
[strona=5]
Tyle dr Blecharz. Do powyższych jego uwag należy się komentarz, gdyż wg mnie te uwagi dotyczą także w dużym stopniu tego, co wydarzyło się w Szczyrbskim Jeziorze. Po pierwsze - Pawlusiaka zjadły nerwy. On już widział siebie na podium, za wiele myślał o 2 skoku, o medalu i o innych czynnikach, które podniosły jego adrenalinę, był niespokojny. W tym widzę przyczynę jego niepowodzenia. Późniejszy błąd w powietrzu był jej wynikiem i ostatecznie zaprzepaścił szanse tego zawodnika. Dziennikarze tez już widzieli go jako medalistę MŚ i to nawet złotego. O Pawlusiaku kiedyś tak powiedział znany działacz sportowy z Zakopanego Ludwik Fischer: - Pawlusiak wygrywa potyczki, a przegrywa bitwy! Mistrz olimpijski Wojciech Fortuna dodaje: Nerwy. Ten chłopak "spalał się" podczas wielkich zawodów. Ta sytuacja akurat wtedy, gdy stanął przed życiową szansą, dodatkowy błąd w powietrzu, spowodowały upadek i zakończenie marzeń o medalowej pozycji. A więc nie każdy potrafi sprostać sytuacji. Pawlusiak w 1970 r. nie dał rady.

Zupełnie inaczej było w przypadku Gąsienicy-Daniela, który nie był umieszczany w gronie faworytów, był w zupełnie innej sytuacji niż jego kolega, i dlatego skakał na przysłowiowym "luzie", stąd wszystko się powiodło i zdobył medal. Nawet dla samego Szczyrbskie Jeziorozainteresowanego było to niesamowite przeżycie! Nie liczył bowiem na ten medal, stało się jakby samo! Drugi świetny skok po medal był wynikiem znakomitego wykonania zadania, znakomitej dyspozycji fizycznej, ale i psychicznej (czego niestety zabrakło Pawlusiakowi). Należy więc dodać, że przed tego typu ważnymi zawodami jak MŚ czy ZIO nie należy stwarzać presji na zawodnika. Wiele przykładów w historii polskich skoków (choćby Przybyła, Witke i wielu innych) pokazało, że zawodnik, który nie ma spokoju "spala się" i skoki mu nie wychodzą. Nie koncentruje się na skoku, lecz na jego wynikach... i jest na straconej jednak pozycji. Zawodnicy potrzebują spokoju, wtedy mogą maksymalnie się skoncentrować przed zadaniem. Stąd nie dziwmy się zupełnie Adamowi Małyszowi, że nie lubi rozmawiać w przerwach między seriami konkursowymi, że odgania niemal dziennikarzy i fanów mówiąc: - Pogadamy po zawodach. On wie, jak łatwo jest stracić koncentrację. Na to nie może sobie pozwolić i dlatego jest Mistrzem w tym, co robi.

Wyniki konkursu skoków na skoczni K 90 - Mistrzostwa Świata FIS w konkurencjach klasycznych w Szczyrbskim Jeziorze - 21. lutego 1970 r.
LpZawodnikKrajOdl1Odl2Nota
1 Igor "Garij" Napalkow ZSRR 91m 109,5m 226,0 pkt
2 Jiři Raška Czechosłowacja 91m 99m 212,3 pkt
3 Stanisław Gąsienica-Daniel Polska 92m 100,5m 211,8 pkt
4 Ernst Kroll Austria 95m 99,5m 209, 6 pkt
4 Tauno Kaeykhoe Finlandia 93,5m 101m 209, 6 pkt
6 Takashi Fujisawa Japonia 89,5m 99m 207,7 pkt
34 Tadeusz Pawlusiak Polska 94,5m 100,5m 185, 8 pkt
39 Józef Przybyła Polska 86m 90m 177, 7 pkt
57 Józef Kocyan Polska 79m 85m 146,4 pkt15


15Medal Stanisław Gąsienica-Daniel zdobył w dniu 21. lutego 1970 r. - przyp. W.S. Niektóre źródła podają datę 22 lutego (Matzenauer), ale jest ona mylna. Datę 21 lutego podaje też strona WWW.skijump-db.net, która jest najbardziej profesjonalną, miarodajną i wiarygodną, jeśli chodzi o wyniki w skokach narciarskich. Na oficjalnej stronie FIS, pod adresem WWW.fis-ski.com znalazłem inf., że konkursy skoków MŚ 1970 odbyły się dnia 14 lutego (obydwa tego samego dnia!), co jest absolutnie błędne - przyp. W.S. Niestety na stronie Oficjalnej FIS aż roi się od pomyłek i to poważnych. Datę 21 lutego 1970 r. potwierdza też Encyklopedia skoków narciarskich Theinera i Jahna z 2004 r.
[strona=6]

Na mamucie z grypą...


Po Mistrzostwach Świata w Szczyrbskim Jeziorze, dzięki swojej dobrej postawie (warto dodać, że w nieoficjalnym konkursie drużynowym Polacy zajęli wysokie 5. miejsce), Polacy zostali zaproszeni na konkurs skoków na "mamucią" skocznię do Iron Wood w Stanach Zjednoczonych. Niestety Gąsienica-Daniel pojechał na te zawody nie w pełnej dyspozycji.

Pojechałem do Stanów Zjednoczonych z przeziębioną grypą. Gardło bolało mnie tak mocno, że nic nie mogłem przełknąć. Nie mieliśmy lekarstw. Dopiero na miejscu, lekarz dał mi antybiotyki i kazał leżeć. Nie wytrzymałem jednak i drugiego dnia skoków poszedłem skakać, bez przygotowania i treningu! Byłem osłabiony, ale i tak zająłem piąte miejsce. Skoczyłem około 115 metrów, a wygrał Raška z najdłuższym skokiem na 130 metrów. Ten "mamut" był niesamowity. Cała konstrukcja miała aż 104 metry wysokości i chwiała się na wietrze. PanoramaWydawało się, że cała ta masa kratek, żelaza i szkła zaraz spadnie w dół. W Iron Wood fatalny upadek, miał Tadek Pawlusiak. W jego efekcie miał pęknięty mostek. Tam "łapało" narty na progu i muszę powiedzieć, że Amerykanie fatalnie przygotowali ten obiekt.

W tym samym sezonie zanotował wiele dobrych występów. Znalazł się w czołówce zawodów na olimpijskim obiekcie w stolicy norweskiego narciarstwa - Holmenkollen, gdzie był ósmy. Dobrze zaprezentował się także na skoczni Odness-bakken. Startowała tam czołówka świata. Doszło tam do przykrej sytuacji, gdyż ogłoszono, że wygrał konkurs, a wieczorem w hotelu... - Szykowaliśmy się do kolacji, a tu do mnie przychodzi Norweżka z kwiatami. Myślałem, że dostaję je za zwycięstwo. A okazało się" że to były przeprosiny ze strony organizatorów. Jeszcze raz przeliczyli wyniki, a przecież nie było wtedy komputerów i okazało się, że jestem jednak nie pierwszy, ale drugi. Nie było to przyjemne. Zwyciężył wtedy Czechosłowak Rudolf Hoehnl. Byłem też drugi w Kirowsku w ZSRR. Tam także skakała cała światowa czołówka. Tak że sezon 1969/70 miałem bardzo udany. Odnosiłem też dobre wyniki na Memoriale Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny. Zdobyłem też dwa złote medale na Mistrzostwach Polski.

W kolejnym sezonie 1970/71 dalej było nieźle. Brązowy medalista Mistrzostw Świata był w czołówce w kraju i nieźle spisywał się w zawodach międzynarodowych. W rozegranym w Zakopanem Memoriale Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny w I konkursie skoków był 216 , a w II. konkursie wyskakał 4 lokatę17, niestety kontuzja ręki się odnawiała i było mu coraz ciężej dobrze skakać. Ból, gdzieś zakodowany podświadomie w psychice zawodnika blokował niestety jego dobre skoki. Gąsienica-Daniel wspomina, że w czasie swojej kariery sportowej odniósł kilka bolesnych kontuzji. Zdarzało się też, że miał szczęście w powietrzu:

Było to podczas Pucharu Beskidów. Podczas konkursu w Wiśle-Malince miałem za słabo zapięte wiązania. I w drugim skoku narta mi "odleciała zaraz po odbiciu. Leciałem z jedną nartą na odległość 77 metrów. Obróciło mnie w powietrzu. Widziałem rozbieg i próg. Dobrze, że było dosyć miękko, bo po upadku zacząłem kręcić salta w powietrzu. Pierwsze o długości około 30 m, potem krótkie. Muszę powiedzieć, że miałem wtedy bardzo dużo szczęścia, że nic poważnego mi się nie stało. W czasie lotu słyszałem jak kobiety krzyczały z wrażenia widząc, jak ciężki miałem upadek. Parę dni potem były skoki w Szczyrku i je wygrałem. Wszyscy byli zdziwieni, że po tak potwornym upadku zdecydowałem się skakać. Otrzymałem za to zwycięstwo piękny puchar.

W Pucharze Beskidów w 1971 r. wygrał konkurs w Szczyrku na Skalitem18, a w 1971 r. jeszcze podczas Spartakiady w Zakopanem zajął dobre 9. miejsce, pokonując Hansa Georga Aschenbacha - późniejszego podwójnego mistrza świata z Falun.



16Wyniki konkursu skoków na Wielkiej Krokwi (21 marca 1971 r.) rozegranego w ramach Memoriału Br. Czecha i H. Marusarzówny, pierwsza szóstka najlepszych; 1. Adam Krzysztofiak (POL) - 103 m, 117,2 pkt, 2. Stanisław Gąsienica-Daniel (POL)102 m, 114,8 pkt, 3. Stanisław Kubica (POL) - 102 m, 112,3 pkt, 4. Hans Schmid (Szwajcaria) 100,5 m, 111,2 pkt, 5. Władimir Gałuszyn (ZSRR) - 97,5 m, 105,5 pkt, 6. Jan Kliment (Czechosłowacja) - 97,5 m, 104 pkt, wyniki oryginalne ze zbiorów TZN. Zawodnicy, ze względu na ciężkie warunki atmosferyczne, oddali tylko po 1 skoku - przyp. W.S.
17Wyniki konkursu skoków na Wielkiej Krokwi (20 marca 1971 r.) rozegranego w ramach memoriału Br. Czecha i H. Marusarzówny, pierwsza szóstka najlepszych; 1. Adam Krzysztofiak (POL) - 106, 102,5 m, 231,9 pkt, 2. Hans Schmid (Szwajcaria) - 100,5, 112 m, 231,5 pkt, 3. Władimir Gałuszyn (ZSRR) - 101, 103, 217,6 pkt, 4. Stanisław Gąsienica-daniel (POL) - 95, 104 m, 214, 6 pkt, 5. Józef Kocyan (POL) - 101,5, 98 m, 214,3 pkt, 6. Tadeusz Pawlusiak (POL) - 100,5, 98,5 m, 213,6 pkt, wyniki oryginalne ze zbiorów TZN.
18Wyniki konkursu skoków, Puchar Beskidów, 1971 r. Stanisław Gąsienica-Daniel (Wisła-Gwardia) -, 79, 77,5 m, 233,1 pkt, 2. Rudolf Hoenhl (Czechosłowacja) - 77, 80, 5 m, 231,8 pkt, 3. Tadeusz Pawlusiak (BBTS) - 75, 77 m, 227,0 pkt, 4. Adam Krzysztofiak (WKS Zakopane) - 75, 74,5 m, 223,0 pkt, 5. Józef Przybyła (LKS Bystra) - 75,5, 76 m, 222, 7 pkt, 6. Kazimierz Długopolski (Start Zakopane) - 70, 71 m, 206,4 pkt, wyniki oryginalne ze zbiorów TZN.
[strona=7]

W Sapporo bez formy...


Jedynym startem olimpijskim Stanisława Gąsienicy-Daniela był udział w Zimowych Igrzyskach w Sapporo w roku 1972. Uważa ten start za bardzo nieudany. Jego niepowodzenie zrekompensował młodziutki 19-latek z zakopiańskiej "Wisły", Wojciech Fortuna - zdobywca złotego medalu olimpijskiego.

Na olimpiadzie w Sapporo wypadłem bardzo słabo i mam smutne wspomnienia. Mimo, że wypadliśmy na próbie przedolimpijskiej dość dobrze, nie udało mi osiągnąć w Sapporo satysfakcjonującego mnie wyniku. Medal Wojtka był dla nas wielkim świętem. Jemu bardzo "spasowały" obie olimpijskie skocznie. Po zdobyciu medalu było widać u Fortuny szał radości. Mnie w pierwszym skoku treningowym pękł but. Pękł na szwie. Nigdy wcześniej mi się coś Stawpodobnego nie przytrafiło. Cała olimpiada była dla mnie pechowa.

W konkursie olimpijskim zajął odległe 39. miejsce na skoczni małej i 31. na dużej. Uważa jednak, że miał swój udział w złotym medalu Wojciecha Fortuny. - Wojtek Fortuna tak naprawdę uczył się skakania ode mnie. Jako junior miałem wiele sukcesów na Mistrzostwach Polski i Wojtek w tym okresie wzorował się na mnie. Dawałem mu sporo uwag. Od samego początku w klubie byliśmy razem. Sprawdziliśmy. Wojciech Fortuna potwierdza fakt, że najwięcej trenował z Gąsienicą-Danielem, który był jego sportowym wzorem.

Feralny upadek na skoczni w Műhlbach...


- Po powrocie do kraju rozegrano mistrzostwa Polski i to ja je powinienem wygrać, a nie Fortuna. Ale Wojtkowi sędziowie "dołożyli" kilka metrów i osiągnął złoto. Prezes naszego klubu - Sylwester Pancherz po zejściu z progu skoczni powiedział mi: - Gratuluję ci, bo jesteś dzisiaj zwycięzcą, ale teraz musisz być drugi... działacze chcieli wtedy pokazać, że Fortuna - świeżo upieczony mistrz olimpijski, jest jednak najlepszy w kraju - wspomina pan Stanisław.

Gąsienica-Daniel był też rekordzistą kilku skoczni: Średniej Krokwi w Zakopanem, skoczni w Szczyrku i Wiśle. Tylko na Dużej Krokwi nie miał rekordu. Karierę musiał szybko zakończyć po wypadku na skoczni w Austrii. Było to w Melbach, w ośroku prowadzonym przez Sepia Bradla. Podczas treningu miał bolesny upadek. Całym swym ciężarem upadł na prawą rękę. Całe ramię przeszył ból. Okazało się, że bardzo mocno zostały naciągnięte więzadła prawej ręki. Kontuzja była bardzo poważna i często się odnawiała. Odtąd Stanisław Gąsienica-Daniel skakał już z rezerwą. I niedługo potem zakończył karierę sportową. Jak sam twierdzi stało się to w roku 1974.

O rozwoju sportu w Zakopanem...


Stanisław Gąsienica-Daniel mieszka obecnie na rodzinnej Olczy. Był zakopiańskim radnym. Nadal interesuje go rozwój sportu w Zakopanem. - Zależy mi, by Zakopane miało obiekty na wysokim poziomie. Na nich byłyby rozgrywane zawody rangi Pucharu Świata w skokach, Uniwersjady i Mistrzostwa Świata. Bo Zakopane będzie się niedługo starać o organizację Mistrzostw Świata w konkurencjach klasycznych w roku 2007. Między innymi od nas radnych zależy, czy kandydatura Zakopanego zostanie zgłoszona. Wiąże się to z dużymi wydatkami, ale przecież warto. Jestem także członkiem Komisji Sportu w Urzędzie Miasta Zakopane i chciałbym żeby Zakopane organizowało takie imprezy. Widzi także braki, jakie ma Zakopane, a które powodują widoczny odpływ turystów spod Giewontu. - Niestety Zakopane jest coraz droższe. Powiedziałbym - za drogie. Dojazd pod Tatry jest tragiczny - "zakopianka to droga w fatalnym stanie. Należy ją zmienić, tylko czy w budżecie znajdą się na to pieniądze? - pyta.

Jako radny starał się także, by jego najbliższe otoczenie wyglądało tak jak trzeba. Głównymi inwestycjami na terenie Olczy są: dokończenie kanalizacji, problemem jest też wysypisko śmieci. Obecnie wycofał się z polityki. Stanisław Gąsienica-Daniel jest także właścicielem firmy budowlanej (warsztat stolarski), kontynuując w ten sposób rodzinne tradycje, gdyż zarówno jego dziad, jak i ojciec byli stolarzami. Czasami wyjeżdża też za granicę.

Nadal pasjonują go narciarskie skoki. Uważa, że sukces Małysza spowoduje ich dalszy rozwój w Polsce. Ważne jest według niego także to, że coraz lepiej skaczą zakopiańczycy - Wojciech Skupień i Robert Mateja, ale i młodzi zawodnicy jak Kamil Stoch. Czasami lubi powspominać czasy, kiedy był skoczkiem i reprezentantem Polski. Cieszy go fakt, że syn poszedł w jego ślady i uprawia narciarski wyczyn, ale w konkurencjach alpejskich. Najlepiej pamięta swój skok w Szczyrbskim Jeziorze, który dał mu brązowy medal mistrzostw świata19. Nie żyje jednak tylko wspomnieniami, śmiało potrafi spojrzeć w przyszłość, tak jak wtedy gdy na skoczni K 90 w Szczyrbskim Jeziorze szykował się do skoku, który dał mu brązowy medal.

Wojciech Szatkowski
Muzeum Tatrzańskie



19Stanisław Gąsienica-Daniel, narciarz - skoczek, klub "Wisła-Gwardia" Zakopane, olimpijczyk : 1972 - Sapporo - 39 na skoczni K 70, 31 na skoczni K 90, MŚ: 1970 - Szczyrbskie Jezioro - 33 na skoczni K 70, 3 na skoczni K 90. Dwukrotny mistrz Polski w skokach narciarskich - 1970 (K 70, K 90), czterokrotny wicemistrz kraju [z] W. Zieleśkiewicz, Gwiazdy zimowych aren. Encyklopedia sportu, Warszawa 1992, s. 36.


Wojciech Szatkowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (39410) komentarze: (36)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • jozek_sibek profesor
    @Wojtek.

    Dzieki za uwagi i wyjaśnienia.
    Akurat w przytoczonym przeze mnie ,,Almanach - Strona 879 - bilans startu Polaków(W.Fortuna 82.0 m i 76.5 m oraz 222.0 pkt). Czyli pierwszy skok 10 m dalej niż podałem,ale.......
    Leksykon - Polscy Olimpijczycy 1924-1984-podaje:
    Strona 192 - mała skocznia - 6 miejsce na 56 startujacych,skoki 72.0 m i 76.5 m z notą 222.0 pkt !!!> Błąd był w drugim wydawnictwie!!!
    Na drugi dzień sprawdzałem w innych żrudłach i podałem prawidłowe wyniki - bezposrednio przed Twoim wpisem do mnie.
    W.Fortuna odległościowo przegrał tylko z 3 Japończykami - co było super wyczynem!!!!
    Nigdy tego nie negowałem i staję w jego obronie - taki zamiar miałem i tym razem.
    W.Fortuna za pierwszy skok na dużej skoczni 111.0 m dostał notę - 130.4 pkt -NAJWYŻSZĄ W HISTORI ZIO !!!! Do tamtej pory.
    Był w 1972 roku w b.dobrej formie - zdobył wtedy również tytuł Mistrza Polski.
    Myślę,że jego forma tak szybko by nie uleciała,gdyby............
    Pamiętam,że jego sukcesem bardzo rzejęci byli ,,działacze",obwożąc go po różnych spotkaniach!!
    Wiadomo - pierwszy złoty medal ZIO i 100(setny) dla Polski!!!!!!!
    Pozdrawiam.

    Ps.Przepraszam,że odpisuję dopiero dzisiaj,ale nie było mnie przez wekend.

  • jozek_sibek profesor
    @Wojtek.

    Wcięło mi sporo tekstu - dobrze,że przed wysłaniem skopiowałem go!!!
    Dalszy ciąg.

  • jozek_sibek profesor
    Wojtek.

    Dzieki za uwagi i wyjaśnienia.
    Akurat w przytoczonym przeze mnie ,,Almanach - Starożytne i Nowożytne igrzyska Olimpijskie" - wyniki W.Fortuny były dobre!!!
    Błąd był gdzie indziej.
    Cytuję

  • anonim
    @Mada

    @Mada

    Zawitałaś,"do klubu pod czerwoną krechę do Wojtka":)) - bardzo mi miło. Co do tych ludzi, o których piszesz, jest jeszcze jedno bardzo tafne stwierdzenie "uczmy sie kochać ludzi bo tak szybko odchodzą" - to wszystko prawda. Tacy jak Daniel byli przed Adamem i byli jego wielkimi poprzednikami, jak to mówią górale "wyprościli" mu ścieżkę - tj. przygotowali drogę po te wszystkie sukcesy i medale. Są wśród nas, i szkoda tylko, że nieraz Daniel bywał pod skocznią i jakoś tak nikomu nie przyszło do głowy, by przez głośnik ,podać ważną przecież inf., że na stadionie jest brązowy medalista MŚ FIS z 1970:( szkoda. Ale my wszyscy, tu, "W klubie pod kreską", o nich pamiętamy i będziemy pamiętać.A oni, jak śpiewa Grzegorz Markowski "w korowodzie zmysłów będą TRWAĆ NIEPOKONANI". Statystyka rośnie, a 10 X tekst o Fortunie poleci jak on przed laty na Okurayamie, ależ się będzie działo...

    Pozdrawiam. Wojtek

  • Mada stały bywalec
    cd.


    A za tydzień, to chyba wrócę w nastepny weekend, aby poczytać resztę komentarzy. Bo jakoś tak zawsze jest, że te umieszczone pod Twoimi tekstami Wojtku zawsze warto przeczytać "od deski do deski". Więc może nie w ilości, a w jakości siła. Choć na ilość też chyba nie ma co narzekać.

    Pozdrawiam Wszystkich stałych bywalców klubu dyskusyjnego "U Wojciecha pod czerwoną kreską". I Gospodarza klubu oczywiście też.

  • Mada stały bywalec
    nieobecna usprawiedliwiona (mam nadzieję)


    Wojtku, wreszcie i ja tu zajrzałam. Własnie wydrukowałam sobie (jak to ja) Twój tekst i wieczorkiem, przy dobrej herbatce z miodem lub tak jak sugerujesz winku poczytam. Bo teraz to chyba sam rozumiesz, że w tak słoneczną i ciepłą niedielę trzeba wykorzystać to piękne lato, jakie mamy tej jesieni.

    Co do wczesnych komentarzy, to przychodzi mi do głowy tylko jedno: "Naród, który traci pamięć, przestaje być narodem". To chyba Marszałek Pilsudski powiedział, jako Historyk ppopraw mnie, bo nie jestem pewna autorstwa tego cytatu.
    Dzięki Tobie i innym takim zapaleńcom choć w części udaje nam się tą pamięć ocalić.
    I do znudzenia to powtarzam - doceńmy, że Ci ludzie, o ktorych piszesz są jeszcze wśród nas. ii NAS>

  • anonim
    Jeszcze jeden głoś w sprawie Wojciech Fortuny

    @Marco Polo

    Dziękuję Ci naprawdę za głęboko przemyślaną uwagę i komentarz dot. Wojciecha Fortuny. Zwłaszcza przemawiający jest dla mnie fragment, w którym piszesz, że należy koniecznie oddzielić życie prywatne Wojciecha Fortuny od jego sportowej kariery. Wielu ludzi miesza to wszystko do "jednego garnka", co jest niebezpieczne i wypacza obraz Człowieka, potem do tego dodaje plotki, które przecież funkcjonują wokół mistrza olimpijskiego z Sapporo (z jego własnej nieraz winy, exemplum pobicie konkubiny (to nie była jego żona), pobyt w więzieniu, odberanie prawa jazdy i wyjazd do USA i inne) i już wychodzi gotowy "pseudoobraz" mistrza olimpijskiego W. Fortuny. Czy jednak jest zgodny z prawdą? Na pewno nie.

    Mówię "pseudoobraz" celowo, gdyż "Prawdziwa" (jeśli tak można pisać) rzeczywistośc jest dużo bardziej złożona. Trzeba oddzielić to co prywatne od życiorysu sportowego, zajrzeć w to, dlaczego Fortuna później już tak dobrze nie skakał? Do dzisiaj ciagnie się za nim niezasłuzenie określenie "fuksiarza", który niejako przypadkiem zdobył olimpijskie złoto. Tymczasem fuks byłby wtedy, gdyby ktoś z "ulicy" wziął i skoczył i wygrał.To mozna by nazwać sportowym fuksem. Tu "fuksa" nie było, bo 6 m na Miyanomori i złoto na Okurayamie - pokazały kto był najlepszym skoczkiem w sapporo - Polak Wojciech Fortuna. Spróbuję się zmierzyć z tym mitem "jednego" skoku w Sapporo w moim tekście, do lektury którego gorąco Cię już dzisiaj zapraszam.

    Pozdrawiam. Wojtek

  • anonim

    Bardzo dziekuję zarówno Wojtkowi jak i Marco Polo ,
    za cenne uwagi ,

    Pozdrawiam .

  • anonim
    Podziękowanie

    Do wszystkich a zwłaszcza do:

    FANA ADAMA MAŁYSZA, Dziadka, Usi, Fanki, Marco Polo, Józefa Sibka

    Serdecznie dziękuję za wszystkie cenne dla mnie uwagi dotyczące tego tekstu, a także spraw z nim związanych.

    Cykl "poczet skoczków polskich" trwa oczywiście nadal.Cofniemy się teraz do przełomu lat 50 i 60, a potem zawita na www.skijumping.pl Wojciech Fortuna, a skromny Autor spróbuje przełamać mit o jego "fuksie", który ciągle ciąży niesłusznie na Panu Wojtku. Bo to nie był fuks...

  • anonim
    Uwaga

    @Fanka

    Witam!

    Mam głębokie wrażenie, że chyba jednak trochę przesadziłaś z tym krytycznym tonem wobec Wojciecha Fortuny. W czasie rozmów w studiu olimpijskim Turyn 2006 W. Fortuna krytykował raczej nie Małysza (bo wiem z 2 źródła czyli od Fortuny, że są w dobrych stosunkach i przy mnie,w prywatnych rozmowach, jak i publicznie (miałem z p. Fortuną ok. 20 spotkań w Zakopanem pośw. skokom narciarskim w Hotelu "Kasprowy"), a także w TV ZAWSZE dobrze mówił o Małyszu:)).W Salt LAke 2002 spotkał się z Adamem, długo romawiali są z tego zdjęcia.

    W studiu "Torino 2006" krytykował wprost działaczy i np. po 7 miejscu na małej skoczni powiedział, że "Małysz uratował posady kilku działaczy", otwarcie krytykował posunięcia trenera Kuttina, ale według mnie nie wyrażał się jakoś nieprzyzwoicie o Małysza (mam to wszystko nagrane). Sprawdź to jeszcze raz, bo emocje olimpijskie mamy już dawno za sobą, a zobaczysz, że ton jego wypowiedzi był zupełnie inny. Jego komentarze nie były "gładkie" ale powiedział PRAWDĘ, podobnie jak red. Józwik który otwarcie atakował Heinza Kuttina, który jest juz dla nas historią.

  • anonim
    Sapporo 1972 skocznia K 70

    józef sibek - pomyłka!!!

    Mylnie podałeś odległości W.Fortuny na skoczni K 70 Miyanomori (ten przytoczony przez Ciebie "Almanach" ma wiele pomyłek, niestety),
    ZIO Sapporo - 1972r - Srednia skocznia - podajesz długości:

    1.Y.Kasaya - Japonia - 84.0 - 79.0 - 244.2 pkt
    2.A.Konno -- Japonia - 82.5 - 79.0 - 234.8 pkt
    3.S.Aochi -- Japonia - 83.5 - 77.5 - 229.5 pkt
    4.I.Mork -- Norwegia --------------- 225.5 pkt
    5.J.Raska - Czechosłowacja --------- 224.8 pkt
    6.W.FORTUNA - POLSKA - 72.0 - 76.5 - 222.0 pkt

    TYMCZASEM BYŁO INACZEJ:

    Faktycznie Fortuna skoczył 82 m w pierwszej serii konkursowej (4. długosć konkursu po Kasayi, Konno, Norwegu Nordgrenie)i 76,5 m w drugiej serii, przegrał więc z Kasayą o 22,2 punktu, ale odległościowo był bardzo wysoko (trzeba by obliczyć, ale 3-4 miejsce). Zaważył fakt, że Polak lądował na 2 nogi, bez telemarku i był zawodnikiem nieznanym. Sędziowie dali nieskie noty. Tylko o 7,5 punktu przegrał brązowy medal, gdyby dostał noty po 17,5 i 18 pkt to miałby brąz bez problemu (jak słusznie pisze Marco Polo), a tak sędziowie za 1 skok dali mu nasatępujace noty: 17, 16, 16, 16, 17,5, a w drugim skoku otrzymał noty: 16,5, 16,5, 16, 16, 17 pkt. Tak więc to 6. miejsce na K 70 Miyanomori (1 punkt olimpijski)jest wielce dyskusyjne, gdyż zarówno Raska jak i Mork mieli skoki krótsze, a pokonali Fortunę dzięki notom sędziów. Na szczęście wszystko powetował sobie pan Wojciech na K 90 "Okurayama", tam było złoto.

    Tak że nie był nigdy "fuksiarzem" gdyż właśnie Fortuna okazał się NAJLEPSZYM skoczkiem XI. ZIO w Sapporo - 6 na K 70 i 1 na K 90. Zdobył 2 złote medale: olimpijski i mistrzostw świata i jest pierwszym Polakiem - mistrzem świata w skoakch narciarskich. Fuksiarz by nie był tak równy na obu skoczniach, Fortuna miał wtedy olimpijską, wysoką formę, skakał daleko, tylko lądowanie (jak już wcześniej pisałem) pozostawiało wiele do życzenia. A o innych jego sukcesach niedługo, bo oczywiście mam go w planach:)))

    Prawidłowe wyniki K 70 Sapporo na www.skijump-db.net/OLYMPIC/01972_70.htm - to porządna strona jeśli chodzi o wyniki zawodów, "Almanach" nie.Błędy zdarzają się wszędzie, ale ta strona ma ich stosunkow najmniej.

    Pozdrawiam.
    Autor.

  • jozek_sibek profesor
    ZIO Sapporo 1972 r.

    ZIO Sapporo - 1972r - Srednia skocznia - 70 m

    1.Y.Kasaya - Japonia - 84.0 - 79.0 - 244.2 pkt
    2.A.Konno -- Japonia - 82.5 - 79.0 - 234.8 pkt
    3.S.Aochi -- Japonia - 83.5 - 77.5 -- 229.5 pkt
    4.I.Mork -- Norwegia ---------------- 225.5 pkt
    5.J.Raska - Czechosłowacja ---------- 224.8 pkt
    6.W.FORTUNA- POLSKA-82.0 - 76.5- 222.0 pkt

    ZIO Sapporo - 1972 - Duża skocznia - 90 m.

    1.W.FORTUNA-POLSKA -111.0 - 87.5 - 219.9 pkt
    2.W.Steiner - Szwajcar-94.0 -103.0 - 219.8 pkt
    3.R.Schmidt - NRD ---- 98.5 -101.0 - 219.3 pkt
    4.T.Kayhko -- Finland- 95.0 -100.5 - 219.2 pkt
    5.M.Wolf ---- NRD ------------------ 215.1 pkt
    6.G.Napalkov- ZSRR ----------------- 210.1 pkt

    Dopisałem odległości T.Kayhko-podane przez @Fankę
    Teraz powinno być prawidłowo.

  • jozek_sibek profesor
    @Marco Polo.

    Szukałem w ,,Kronice sportu" w ,,Księga sportu Polskiego" i niemieckim wydaniu ,,Die Olympischen Spiele von 1896-1980" - bez rezultatu.
    Niemcy podają same punkty(jest tak jak podałem).

    W 1972r w Sapporo skocznia średnia była 70 m a duża 90 m.

    Dodając sumę 2 skoków trzech pierwszych zawodników wychodzi:

    1.Y.Kasaya - Japonia - 84.0 - 79.0 - 163.0 m
    2.A.Konno -- Japonia - 82.5 - 79.0 - 161.5 m
    3.S.Aochi -- Japonia - 83.5 - 77.5 - 161.0 m

    Kombinowałem ile mogło być przyznawane punktów za 1 m i pasuje że 1.6 pkt za 1 m!!!

    Przyjmując W.Fortunie 72.0 + 76.5 = 148.5 m
    Ruznica do Y.Kasaya wynosi 14.5 m x 1.6 pkt za 1 m = 23.2 pkt.
    244.2 - 222.0 = 22.2 22.2 - 23.2 = (- 1.0)pkt Czyli Wojtek nadrobił 1 pkt na stylu!!!!

    Przyznając W.Fortunie 82.0 + 76.5 = 158.5 m
    Ruznica do Kasaya wynosi 4.5 m x 1.6 pkt za 1 m = 7.2 pkt
    244.2 - 222.0 = 22.2 22.2 - 7.2 = 15.0 pkt
    Czyli W.Fortuna stracił na stylu aż 15.0 pkt !!!

    Y.Kasaya był wtedy klasą dla siebie(wygrał pierwsze 3 konkursy TCS i wyjechał do Japoni)!!!
    W takim razie bardziej prawdopodobna jest wersja druga z 82.0 m za pierwszy skok na małej skoczni.
    Mimo wszystko i tak nie są to drugie odległości w konkursie na sredniej skoczni!!!
    Na dużej owszem,podawałem poniżej(dłuższe miał R.Schmidt - NRD).
    Pozdrawiam.
    Ps.
    Nie bedzie mnie przez wekend,ale puzniej będę szukał dalej.

  • anonim

    Trochę poszperałam ;

    Duża skocznia :

    4 . miejsce
    Tauno Kaykhoe odleglosci - 95 i 100.5 m
    noty , to lączna , 219 , 2 pkt

    natomiast Fortuna wygrał tylko 0,1 pkt ,
    drugi ,Walter Steiner miał note lączną 219,8 pkt
    Fortuna , 219 , 9 pkt.

    Na skoczni sredniej , Fortuna 82, 76,5 m (222 pkt)
    byl 6
    podam zródło http://www.watra.pl/ps/najlepsi/fortuna.htm





  • anonim

    @Marco

    Myślałam , że w kwestii Fortuny nie zabiore juz głosu ale jak widac , wciąż jestem u Ciebie na "tapecie " więc musze się znów odezwać.

    Posłuchaj , myslałam , że nigdy tego nie napisze ale zmusiłeś mnie do tego .

    Nikt i nic nie przekona mnie do osoby Fortuny , nie znoszę gościa i kropka .

    Podczas transmisji telewizyjnych z ostatniej Olimpiady , ten Pan był za każdym razem gościem studia ,
    zawsze kiedy była mowa o Małyszu , Fortuna bardzo niekorzystnie i zle wypowiadał się o nim ,
    chwilami mnie zatykało z wrażenia , bo sprawiał wrażenie , że OTO on Mistrz Olimpijski , mówi o nowicjuszu w tym sporcie ,
    mówił o nim , chwilami pogardliwie , nawet zaczepiał i pieniądze Malysza , to bylo żenujące odniosłam wrażenie , że facet ma jakiś osobisty zal do niego ale jaki ?
    Sposób w jaki to wszystko mówił , dawało obraz zwyczajnej jakiejś zazdrości , pzrecież Malysz zdobył w tym sporcie praktycznie niemal wszystko !
    ale zostawmy to juz .
    Druga sprawa , to taka , ze Fortuna ma wyrok podajrze w zawieszeniu , został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za maltretowanie swojej zony , tyle , że pieniądze były potrzebne na kaucję i zaczęła się swego zcasu zbiórka .
    Ale sam fakt , ze to robił , jako byłemu Mistrzowi Olimpijskiemu nie przystoją takie rzeczy .
    Ten jeden medal , który zdobył , nie czyni z niego Mistzrem , nim trzeba być !
    I wiecej tego tematu nie bedę drążyć , ale sam mnie ciągasz za jezyk.
    Koniec!

  • Marco Polo weteran
    długosci w Sapporo

    @sibek
    Dalej nie mam przekonania do tych wyników na sredniej. Jedno jest pewne. Te 82 m w pierwszej serii znacznie bardziej do siebie przekonują od podanych przez Ciebie w pierwszej wersji metrów 72-ch. Gdyby Fortuna skoczył 72 m nigdy nie zająłby 6-tego miejsca. On stylem nie nadrabiał. Ponadto noty Japonczyków, którzy zajęli 2 i 3 miejsce są podejrzanie niskie jak na osiagnięcie takich długości. A Japonczycy słynęli wtedy z pięknego stylu.
    Sprawy nie przesądzam. Nie musi jednak, jak sądzę, nie byc po mojemu. Fortuna powiedział to wyraźnie. Na pewno nie wprowadzał celowo ludzi w błąd. Zobaczymy.

  • jozek_sibek profesor
    @Marco Polo.

    Almanach - Starożytne i Nowożytne igrzyska Olimpijskie:
    Duża skocznia.

    1.W.FORTUNA - POLSKA -111.0 - 87.5 - 219.9 pkt
    2.W.Steiner - Szwajcar-94.0 -103.0 - 219.8 pkt
    3.R.Schmidt - NRD ---- 98.5 -101.0 - 219.3 pkt
    4.T.Kayhko -- Finland -------------- 219.2 pkt
    5.M.Wolf ---- NRD ------------------ 215.1 pkt
    6.G.Napalkov- ZSRR ----------------- 210.1 pkt

    Moze chodziło o ten konkurs???
    Tutaj najdłuższe skoki oddał 3 w konkursie R.Schmidt - 199.5 m, a W.Fortuna 2 - 198.5 m.
    Nie wiadomo ile miał 4 w konkursie Fin Kayhko - przegrał z W.Fortuną tylko o 0.7 pkt!!!

  • jozek_sibek profesor
    @Marco Polo.

    Almanach - Starożytne i Nowożytne igrzyska Olimpijskie.
    Wydanie z początku lat osiemdziesiątych(nie podano roku) - tak wnioskuję ponieważ w dodatku są ujęte zimowe i letnie Igrzyska olimpijskie z 1980r - Lacke Placid i Moskwa.
    Strona 754,podano wyniki ze skoczni średniej(punkty pierwszych 6,oraz odległości pierwszej 3).
    Strona 755 - identycznie ze skoczni dużej.
    Strona 879 - bilans startu Polaków(W.Fortuna 82.0 m i 76.5 m oraz 222.0 pkt). Czyli pierwszy skok 10 m dalej niż podałem,ale.......
    Leksykon - Polscy Olimpijczycy 1924-1984-podaje:
    Strona 192 - mała skocznia - 6 miejsce na 56 startujacych,skoki 72.0 m i 76.5 m z notą 222.0 pkt !!!
    W.Fortuna z Y.Kasaym przegrał o 22.2 pkt więc przyjąłem skok na 72.0 m.
    Gdyby przyjąć 1 skok 82.0 m to też to nie bedzie druga odległość!!!
    Pozdrawiam.
    Ps.Poszukam jeszcze w innych żródłach.

  • Marco Polo weteran
    żeby zamknąć temat

    @sibek
    Z przytoczonych przez Ciebie danych dotyczących konkursu w Sapporo na skoczni sredniej wynika, że jest inaczej niz napisałem ja.
    Nie sprzeczam się, bo nie mam tego gdzie sprawdzić. Ale pamiętam, jak w studio TVP Wojciech Fortuna mówił w tym albo w zeszłym sezonie, że odległościowo był na sredniej skoczni drugi. Na FIS-ie sa tylko suche miejsca bez punktów, a co dopiero odległości. Skąd czerpałeś dane? Odległości, w zestawieniu z punktami, które również podałeś, dość luźno wydają się być, przynajmniej w dwóch przypadkach, związane.
    Przytaczone przez Ciebie wyniki Raszki z Grenoble w żaden sposób nie podważają tego, co o nim napisałem. W tym dniu był słabszy od Polaka, a sędziowie przyznali mu wyższe miejsce. I tyle.
    @Fanka
    Wojciech Fortuna mistrzem świata był. Został nim w Sapporo w roku pańskim 1972. A Kryształowej Kuli nie miał szans zdobyc z tego samego powodu co np. Birger Ruud. Trudno mu to wypominać. Tak jak i Ruudowi.

  • anonim
    Rodzina Gąsieniców Danieli

    @Marco Polo

    Mam tylko 1 uwagę. Rodzina Gąsieniców-Danieli z Krzeptówek, o której pisałem wcześniej wyczerpująco w tekście o Andrzeju Gąsienicy-Danieli w tekście "Fighter spod tatrzańskich regli", a rodzina Pan Stanisława Gąsienicy-Daniela, która mieszka na Olczy to nie ta sama rodzina. Są jakoś dalece spokrewnieni, ale to nie ta sama rodzina. Rodzina Gąsieniców jest tak wielka, że rozsypali się po całym Podhalu: jedni na Krzeptówkach, drudzy na Olczy. Dlatego wcześniej pominąłem Stanisława Gasienicę-Daniela w tekście. Teraz przedstawiłem go osobno. To gwoli wyjaśnienia.

  • jozek_sibek profesor
    Swoje 3 grosze.

    W.Fortuna nie zdobył żadnej kryształowej kuli - pierwszy sezon PŚ odbył się w 1979/1980 roku!!!

    ZIO Sapporo - 1972r - Srednia skocznia:

    1.Y.Kasaya - Japonia - 84.0 - 79.0 - 244.2 pkt
    2.A.Konno -- Japonia - 82.5 - 79.0 - 234.8 pkt
    3.S.Aochi -- Japonia - 83.5 - 77.5 - 229.5 pkt
    4.I.Mork -- Norwegia --------------- 225.5 pkt
    5.J.Raska - Czechosłowacja --------- 224.8 pkt
    6.W.FORTUNA - POLSKA - 72.0 - 76.5 - 222.0 pkt

    J.Raska ZIO -1968r - złoto średnia,srebro duża skocznia.

    W.Fortuna był Mistrzem Polski w 1972r - skocznia 90 m.

  • Marco Polo weteran
    starym, forumowym zgredom

    @Lady
    Jest gorzej niz myslisz. Ja ostatnio nigdy nie wiem, co chcesz powiedzieć. Ale zrzucam to na karb mojego niskiego IQ.
    A Fortunie na średniej poszło świetnie. Lepiej niz Małyszowi w Turynie. Medalu nie zdobył tylko dlatego, że był Polakiem. O ile pamiętam, z odległości wychodziło, że był drugi. A nie wydaje mi się, zeby stylowo skakał tak źle jak Neumayer. Ostatecznie zajął szóste miejsce.
    Jakby tak Stoch albo Hula w Turynie skoczyli to majty mokre. Ale jak Fortuna w Sapporo to "tak marnie mu poszło".
    Tyle na ten temat Twój ulubiony dziad.
    @dziadek
    Ten ostatni post @Fanki to do mnie. To na wypadek, gdyby ci IQ drastycznie opadło do mojego poziomu i sam bys do tego wniosku dojść nie potrafił.
    I nie płacz nad sobą i Tobie podobnymi zgredami.
    "Przyjdzie walec i wyrówna.
    Przyjdzie walec i wyru...
    Przyjdzie walec i wyru..."

  • dziadek stały bywalec
    dinozaury a skoki narciarskie

    Dziwisz się Wojtku tak małej liczbie odwiedzin i komentarzy?

    To możesz już przestać.
    Zapytaj kilku z bywalców chata (a są tacy wśród Twoich "czytaczy") o średnią wieku użytkowników tego serwisu (zwłaszcza w sezonie).

    Myślę, że wszystko stanie się jasne.
    Piszesz "trudnym językiem", o jakiejś "zamierzchłej" przeszłości.

    Dla większości era "przedMałyszowa" jest niewartą uwagi prehistorią.

    Ale ja mam nadzieję, że Ci co teraz gardzą informacjami o naszych świetnych skoczkach, uważają je za nudziarstwo, kiedyś wrócą do Twoich artykułów:)

    Pisz dalej.
    Pisz nawet dla tej małej garstki prawdziwych miłośników skoków.
    I nie martw się statystykami.

  • anonim

    I dajże dziadu jeden mi spokój już :))))))))))

  • anonim

    @ Marco

    Za to Ty nie jestes uśpiony jak ten wulkan :)
    walisz prosto z mostu i anwet nie wiesz co chcę nieraz powiedziec ,
    Ja wyraznie napisałam , z całym szacunkiem dla P.Fortuny ,
    że poza tym jednym medalem , na tej Olimpiadzie niczego wiecej nie zdobył ,
    ani jednego Mistrzostwa Świata , ani jednej Krysztalowej Kuli , no chyba , że jest cos o czym nie wiem ,
    dlaczego w takim razie na skoczni średniej tak marnie P.Fortunie poszło ? miał zły wiatr ? czy jak , nie dmuchało w tę strone co trzeba ?

    no wybacz , ale mam prawo do swojego zdania i ja je wyrażam a Ty możesz się z nim zgadzac lub nie , Twoja sprawa .

  • anonim

    Fam-ku

    Ja nie mówiłam , że teksty sa za długie tak wogóle ,
    dla mnie napewno nie ,
    tylko , zastanawiam się dlaczego jest tak mało wpisów pod art.Wojtka ,
    i dałam tylko przykłady
    Ale jak dla mnie są idealnie napisane :)

  • FAN ADAMA MAŁYSZA stały bywalec

    Panie Wojciechu,
    cykl: "Poczet skoczków polskich", któremu dał Pan początek na niniejszej stronie, uważam za jeden z najciekawszych, jakie przyszło mi czytać na portalach poświęconych skokom narciarskim. Upatruję w Panu niemal świeckiego kaznodzieję, który - mimo iż misja jego nie jest ewangelizacyjną - to jednak podjął się równie trudnego zadania! Mianowicie udowodnienia niektórym, że na historię polskich skoków narciarskich nie składają się tylko medale Małysza i złoto Fortuny. Piszę, że zadanie to jest trudne, albowiem ciężko wyplenić z głów kibiców, nierzadko młodocianych pasjonatów skoków narciarskich, że przed 4 stycznia 2001 roku Polacy także skakali na nartach i odnosili sukcesy. I to nie tylko w ten pamiętny piątek 11 lutego 1972 roku...

    Niech Pan nie zaprzestaje trwać w swym dziele. Niech Pan je kontynuuje, choćby i dla garstki czytelników - zapaleńców. Nie będę chyba specjalnie odkrywczy, jeśli powiem, że dziś, gdy opadły najgorętsze emocje związane z szeroko pojmowaną "Małyszomanią", dwa portale internetowe (ten oraz znany wszystkim portal konkurencyjny) dają jakiś obraz tego, jak faktycznie kształtuje się w naszym kraju zainteresowanie skokami narciarskimi. Przynajmniej w społeczności internetowej. Nie jest ono ani duże, ani małe. Powiedziałbym, że normalne. Wzrasta w sezonie zimowym, maleje w okresie letnim lub ogórkowym. Jak zwał, tak zwał. Panie Wojciechu, nie przykładałbym miary do ilości wejść na stronę. Raczej do tego czy te wejścia w ogóle są, czy też nie. Jeśli są, to dobrze. Znaczy to tylko tyle, że absolutnie nie pisze Pan do szuflady.
    Pojawił się głos @Fanki, mówiący o tym, że być może teksty są za długie. Otóż według mnie nic bardziej mylnego. Artykuły nie są ani za długie, ani za krótkie. Są dokładnie takie, jakie być powinny. Są wyczerpujące, bogate w trudnodostępne dane. Zawierają mnóstwo informacji pozwalających wgryźć się dobrze w problemy ówczesnych skoków narciarskich. Krótko mówiąc: są świetne.
    Pozdrawiam serdecznie.
    M.W.

  • anonim
    Do Fanki:)

    Witaj droga faneczko!
    Oto link pod którym znajdziesz fotorelację z LGP Zakopane 2006. Pozdrawiam. Wojtek

    http://www.watra.pl/rozne/skokilpg2006/lgp1.html

  • anonim
    Wojtek z Hól do Usi:)))

    @Usia:)))))))

    Usiu, moja droga, Bardzo Ci dziękuję, że zaglądnęłaś i się tu wpisałaś:) No cóż, jeszcze nie mam wrażenia, że piszę do jakiejś zakurzonej muzealnej szuflady:) i że tego nikt nie czyta, bo niektóre teksty oglądnęło i może przeczytało ok. 1500 osób (np. o stylach w skokach). Martwi mnie co innego - to o czym pisałem w komentarzu a mianowicie, że tak dobrze znamy zagranicznych zawodników, a tak słabo jednak naszych. Liczę że moja praca to zmieni. I choćby nawet 1 osoba zajrzała to i tak przecież musze pisać dalej.A jeżeli tą osobą będziesz Ty to cieszę się podwójnie:))Poza tym wiesz, że ja myslę pozytywnie (bo ciągle chodzę z głową w chmurach) i tak łatwo nie wpadam w zły nastrój, a nawet mała oglądalnośc mnie w ten nastrój nie wrzuci.

    Dziekuję też ANNI za pracę przy moich tekstach, niech jej Ci z Góry wynagrodzą jej robotę:)))

    No i cytuję Usię:

    A jeśli zaczynasz uważać,że piszesz do szuflady, to pamietaj,że ta szuflada na skijumping jest często przez nas odwiedzana :)

    No to odwiedzajcie szufladę,:))) superfajnie. Ta szuflada jest dla Was zawsze otarta;)

    Pełen nowego zapału do pracy (chociaż wcześniej też go nie brakowało) Wojtek z Hól

  • anonim
    @Wojtek Sz.

    Przyznaję sie z ręka na sercu,że też jeszcze nie czytałam. Lekturę odkładam na weekend. Zaganiana jestem, i chociaż siedzę często na czacie, to przeciez często tam pracuję ;)
    Interweniowałam już u Tadka, by artykuły wartościowe (jak ten) nie zjeżdżały tak szybko do archiwum i by miały jakiś priorytet na stronie głównej. Zobaczymy co z tego wyniknie. Pamiętaj,że wielu ludzi po prostu pracuje a spora część odwiedzających, to młodzież, która ma teraz masę pracy w domu i nie ma czasu wpadać i czytać. Ten artykuł jest na pewno namierzalny i na google, więc wielu ludzi również zimą go przeczyta.
    Wojtku, głowa do góry i pisz dalej. Takie artykuły, to nie wyniki serii próbnej konkursu w Pacanowie i do nich sie często sięga o róznych porach roku, i po kilkanaście razy. To po prostu dokument, bez którego juz sobie tego portalu nie wyobrażam. A jeśli zaczynasz uważać,że piszesz do szuflady, to pamietaj,że ta szuflada na skijumping jest często przez nas odwiedzana :)
    Pozdrawiam i życzę nowego zapału do pracy.

  • anonim

    Wojtku!

    Przepraszam , że troszke od tematu
    ale , co się stało z fotkami z LGP tego roku na stronie watry?

    Zniknęły albo ja nie widzę :(

  • anonim
    Wojtku!

    Mnie się wydaje ,
    bo jeśli mówisz , że zajrzało tu pod ten artykuł ok.160 osób ,
    to najwyrazniej albo stwierdzają , że to za długie i nie czytają ,
    albo wynika to z ich lenistwa ,
    albo szkoda im czasu na przeczytanie tej historii , a przecież to nasza historia , tego sportu i warto wiedzieć co bylo kiedys , jakich mieliśmy sportowców ,
    jakie osiągali wyniki ,
    to jest pzrynajmniej dla mnie , ciekawe i to bardzo.

    A niektórym łatwiej jest coś napisać kto został Mistrzem Japonii :)) jakby to bylo najbardziej ciekawe :)
    niż , zajrzeć tutaj i dowiedzieć się o historycznych wydarzeniach w skokach , jakie miały miejsce w tamtych latach .

    Własnie widzę , że Ci , którzy tak bardzo się udzielają wpisując nieraz bardzo mądre komentarze :)) pod innymi artykułami , tutaj tracą jakoś swoją myśl , zupełnie nie wiem dlaczego:)
    Kiedy Pan Staszek zdobywał brazowy medal na MŚ ,
    ja byłam nastolatką i wtedy miałam swoje zainteresowania również sportowe , tyle , ze z innej dziedziny ,
    ale teraz , minęło wiele lat i czasu i bardzo chętnie sięgam właśnie po lekturę z czasów nieco dla mnie odległych i bardzo dobrze , że powstał tu taki dział , jak "Poczet skoczków polskich "

    Wojtku mam nadzieję , ze się nie zniechęcisz i bedziesz pisał dalej , bez względu na ilośc komentujących .
    Pozdrawiam.

  • anonim

    I martwi mnie tylko jedno ,
    dlaczego pod tym artykułem jest tak mało komentarzy , czyzby ludzi nie interesowało to co bylo kiedyś /
    przecież to interesujące , nie mozna koncentrowac się tylko na bieżących sprawach tego sportu ,
    ale warto zapoznac się , jak to było kiedyś i co sprawiało , że wówczas , na ak mizerne warunki , odnosnie zaplecza ,
    zawodnicy potrafili sięgać częściej po tytuły te najwazniejsze .

    Dziś , mają najnowszy sprzęt , zaplecze ,kombinezony co rusz to nowsze ,
    dobrych trenerów , więc co sprawia , że w skokach , mamy tylko jednego Mistrza od prawie 6 lat ?
    Czy to nie dziwne ?

  • anonim
    Nie wieczorem, nie przy lampce wina ,ale przy "Fancie " i dzis :)

    Na wstępie chcę przeprosic , Wojtku , że dopiero dziś zamieszczam swój komentarz a obiecałam wczoraj wieczorem.
    No jakoś , nie mogłam do komputera się dostac :))
    a potem było już tak pózno , że moje powieki same się zamykały i odmawiały posłuszeństwa :))

    Dziś pzreczytałam całość od początku do końca .
    Mogę powiedzieć znów z pełną odpowiedzialnością , że czytałam kolejną fantastyczną historię zawodnika , który zdobył tak wiele w tym sporcie , jak na tamte czasy.
    Zaciekawiło mnie wiele rzeczy ,
    nie myślałam , że sędziowie mogą zawodnikowi dokladac metry a z tego co mówi Pan Stanisław tak było , te metry dołożyli P.Fortunie , dlaczego ? pewnie z tego powodu co on sam mówi , przyjechał świeżo upieczony Mistrz Olimpijski i głupio by było aby zawody mniejszej rangi pzregrał , a tak by było ,
    coraz bardziej zaczynam się przekonywac , że P.Fortuna był przypadkowym Mistzrem Olimpijskim , nie wiem co wtedy się stało , że sięgnął po ten tytuł , ale moim zdaniem to był przypadek ,
    z całym szacunkiem dla P.Fortuny ale potem niczego podobnego nie osiągnął ,

    ale wracając do P.Stanisława , w jednym fragmencie , czytam , ze skakał zupełnie bez gogli , boze , pzrecież to bardzo niebezpieczne ale to swiadczy tylko o tym , że był naprawdę bardzo dobrym zawodnikiem i odważnym ,

    róznego typu upadki , salta kręcone w powietrzu , a mimo to nadal skakał ,
    co do koncentracji , coś w tym jest co mówi P.Blecharz , taką rzecz jak koncentracja w danym momencie na najważniejszej imprezie świata , tzreba w sobie wyćwiczyć , ale żeby tak było , trzeba naprawdę tego chcieć ,
    chcieć sięgac po te najwyższe cele i trofea w tym sporcie ,
    chcieć , sięgać po tytuły Mistrzowskie ,
    naprawdę , trzeba mieć w sobie to coś ,
    czyli talent , poparty ciężką pracą i ązenie do doskonałości ,
    a to ma dzis w skokach bardzo niewielu sportowców ,
    na dzień dziesiejszy znam tylko jednego ,
    natomiast w tamtych zcasach mielismy chyba jednak ich wiecej niż jednego.

    Wojtku dziekuję za wspaniały artykuł , znów mogłam się cofnąć w czasie i dowiedzieć sie kim był ,
    Pan Stanisław i jak wiele osiągnął , ja ze swej strony życzę Panu Stanisławowi , wiele szczęścia w dalszym życiu przede wszystkim dużo zdrowia , bo bez tego nie można realizować swoich celów.
    Oraz powodzenia w pracy zawodowej .

    Pozdrawiam.

  • anonim
    Czytanie przy winie...

    @Fanka:))

    Miło mi Fanko:) że lubisz poczytać w spokoju, i wtedy dokładnie zagłębić się w historię człowieka, który zdobył medal MŚ - brązową śnieżynkę (oby takich i jeszcze cenniejszych złotych)śnieżynek było w historii naszego narciarstwa jak najwięcej. Wieczorem dobrze czyta się przy winku, gdy dzień chyli się ku końcowi, a wszystkie sprawy wokół nas, ten "wyścig", praca, obowiązki, dzieci, powoli cichnie i zasypia. Wtedy można cudownie zagłębić się w dawne czasy, usłyszeć nawet świst skokówek Stanisława Daniela, wtedy, na progu skoczni K 90 w 1970 r w Szczyrbskim Jeziorze. Życzę Ci takiej miłej lektury i serdecznie jak zwykle Ciebie pozdrawiam.

    Wojtek

  • anonim
    Wojtku!

    Tę wspaniałą lekturke zostawię sobie na dzisiejszy wieczór ,
    nie chcę czytać pobieznie ale bardzo dokładnie ,
    zrobię to dziś , wieczorem :)
    Pozdrawiam !

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl