Strona główna • Skoki Narciarskie

Złote krążki czy kryształowe puchary, czyli co jest w skokach najważniejsze

Jedną z ulubionych dyskusji kibiców skoków narciarskich jest ta z gatunku "o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy", czyli które trofeum jest w skokach najważniejsze. A także które najmniej. Postanowiłem i ja dorzucić do tej dyskusji swoją cegiełkę. A także kilka nie swoich.

W takiej Formule 1 wszystko jest jasne. Zawodnicy ścigają się cały sezon a na koniec cyklu zawodów kierowca z największą liczbą punktów zostaje Mistrzem Świata. Skoki narciarskie - jak i kilka innych dyscyplin narciarskich - znajdują się na przeciwnym biegunie. Trudno zliczyć wszystkie trofea, turnieje, minicykle i specjalne nagrody, które przyznawano za skoki na nartach od czasu wynalezienia tej dyscypliny. Ale nawet dziś, współcześnie, jest ich niemało i wciąż pojawiają się nowe. Jeszcze w zeszłej dekadzie skoczkowie rywalizowali w Turnieju Nordyckim. Później przez jakś czas Niemcy poromowali swój FIS Team Tour. Teraz mamy Raw Air i Willingen Five. Ale od kilku dekad do kanonu pięciu najważniejszych nagród należą: Puchar Świata, konkursy w ramach Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Świata w Lotach, oraz Turniej Czterech Skoczni.


Tego typu nagromadzenie trofeów musi prowadzić do sporów o ich ważność i prestiż. Spory są tym gorętsze, że najczęściej łączą się z dyskusjami o to, który ze skoczków był najwybitniejszy. Co jest trudne do roztrzygnięcia właśnie dlatego, że niektórzy zdobywali garście medali na imprezach, w których decydowały dwa, a czasem nawet jeden skok, inni ciułali cały sezon punkty w Pucharze Świata i wznosili w górę Kryształową Kulę, dwu- trzy- a nawet czterokrotnie.

Jeszcze większe zamieszanie powodują dziennikarze ze swoją nomenklaturą. Od wielu lat funkcjonowało w skokach określenie "Wielki Szlem" które przywędrowało na zeskok skoczni z brydża, poprzez tenisa i golfa. Zarówno w krajach niemieckojęzycznych, jak i skandynawskich oraz angielskojęzycznych (choć tam akurat skokami mało kto się interesuje) wygrać "Wielkiego Szlema" od zawsze oznaczało wygrać wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Jednakże od jakiegoś czasu w polskich mediach zaczęto tak mówić w konktekście zgromadzenia czterech dużych trofeów w skokach. Tu od razu pojawia się problem, gdyż przecież tych głównych trofeów jest pięć. Wśród niektórych kibiców panuje opinia, że Mistrzostwa Świata w Lotach nie należą do owego szlema. Po pierwsze dlatego, że to impreza o najkrótszej historii z tych pięciu, po drugie dlatego, że medal dostaje się za "podgatunek" skoków narciarskich, jakim są loty narciarskie. Jest to jednak impreza za którą Międzynarodowa Federacja Narciarska przyznaje medale a niektórzy pasjonaci lotów próbują przekonywać, że to dyscyplina odrębna od skoków i wyolbrzymiają cechy charaktersytyczne lotów.

W mojej opinii jest to przesada. Loty narciarskie są niczym innym jak długimi skokami. Wrażenie robi tylko różnica w odległości. O ile różnica w długości skoku między skocznią normalną a dużą wynosi około 30-40 metrów o tyle między skokiem na skoczni dużej a mamuciej ta różnica wynosi około 100 metrów. Ale przecież na pierwszych skoczniach mamucich (Planica, Ponte di Legno) skakano po 90-100 metrów. Dziś więcej skacze się na skoczniach określanych jako normalne, nie wspominając już o dużych. Znacznie większą różnice można zauważyć między stylem "ryby" królujacym na skoczniach jeszcze w latach "80" a stylem V, niż między współczesnymi skokami na Wielkiej Krokwi i Letalnicy. Różnica polega głównie na tym, że im większa skocznia, tym mniej liczy się siła odbicia a ważniejsze są umiejętności szybowania w powietrzu. Ale skocznie wciąż buduje się coraz wieksze. Pierwsze Mistrzostwa Świata rozgrywano na skoczniach K-45 i K-40. Wtedy nazywano je dużymi, według dziejszych przepisów są to skocznie... małe. Na skoczniach o tych rozmiarach uczą się dziś skakać dzieci. Możliwe, że za kilkadziesiąt lat dzisiejsze skocznie mamucie będą nazywane dużymi a loty będą się odbywać na skoczniach HS-300, może HS-350? W takim wypadku mówienie o tym, że loty to inna dyscplina, nie ma sensu.

Różnice między skokami a lotami narciarskimi w mojej opinii można by porównać do różnicy między slalomem a slalomem gigantem w narciarstwie alpejskim. Ta sama dyscyplina, inne konkurencje. Jakby nie było, choć loty sa tylko rodzajem skakania, to jednak skoro FIS organizuje osobną imprezę, której zwycięzca może nazywać się mistrzem świata, nie powinno się jej traktować po macoszemu. I sami skoczkowie traktują ją zwykle bardzo poważnie, o czym za chwilę.

Co więc z tym Wielkim Szlemem? Najlepiej by chyba było wrócić do tradycyjnego używania tego określenia. Zapewne jednak jest to już niemożliwe, gdyż określenie to trafiło na podatny grunt i wśród kibiców zaczęło być szeroko używane. Co więć zrobić z tym problematycznym Wielkim Szlemem? W swoim felietonie "Liga Niezwykłych Dżentelmenów" z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" zaproponowałem takie rozwiązanie: "Ja na swój prywatny użytek wymyśliłem własną nomenklaturę, która porządkuje mi tę kwestię. Określenie "szlem" pochodzi przecież z brydża. 13 lew to wielki szlem, 12 to mały szlem lub szlemik. Dopiero z brydża to określenie trafiło do tenisa oraz golfa. Tam Wielki Szlem to zwycięstwo w czterech najważniejszych turniejach. Dopiero w tenisie szlem skojarzył nam się z liczbą "4". Z definicji to jednak rozgrywka, w której wszystkie (lub wszystkie najważniejsze) trofea zgarnia jeden gracz. Jak wszystkie, to wszystkie. W brydżu 13, w tenisie 4, a w skokach 5. Dlatego też Wielkiego Szlema ma dla mnie tylko Nykänen. Jedynie latający Fin zgromadził wszystkie pięć najważniejszych w skokach trofeów. Stoch, Weissflog, Bredesen i Morgenstern mają zatem Dużego Szlema (ZIO, MŚ , PŚ i TCS). A Funaki, Ammann i Schlierenzauer - Małego Szlema. Japończykowi brakuje Pucharu, Szwajcarowi - TCS, natomiast Austriakowi złota olimpijskiego. Ale wszyscy "zastąpili" je tytułem mistrza Świata w lotach - tak jak w kartach można zastąpić dowolną kartę jokerem."

Tu na marginesie dodam, że skoczkami, którzy byli najbliżej skompletowania Wielkiego Szlema, są Jens Weißflog, Espen Bredesen i Kamil Stoch. W identycznej konfiguracji. Wszyscy trzej wygrali cztery te same trofea a w MŚwL sięgnęli po srebrne medale. No ale co ze skoczkami, których sukcesy przypadały zanim wymyślono wszystkie 5 trofeów? Jeśli najwybitniejszy jest ten, który zgarnął wszystkie, to żeby było sprawiedliwie, powinniśmy mówić o wszystkich tych, które istniały w jego czasach. Wtedy obok Nykänena powinniśmy postawić choćby fenomenalnego Helmuta Recknagela. Reprezentant NRD był aktywnym skoczkiem zaledwie (na obecne standardy) 8 lat. W tym czasie trzykrotnie wygrał Turniej Czterech Skoczni, został Mistrzem Świata (i dorzucił dwa brązowe medale) oraz mistrzem olimpijskim. Pucharu Świata ani MŚwL wtedy nie rozgrywano. Podobnie jest z Toralfem Enganem czy Hansem-Georgiem Aschenbachem. Co za mętlik...

Wróćmy już lepiej do naszych pięciu głównych trofeów. Które jest najważniejsze? Które najbardziej prestiżowe? Właściwie za każdym coś przemawia. Igrzyska Olimpijskie mają swoją tradycję i otoczkę. Są najstarszym z tych trofeów. Mistrzostwa Świata - tylko o rok młodsze. Zwycięzca tytułowany jest Mistrzem Świata, co sugeruje, że jest najlepszym skoczkiem na świecie. Turniej Czterech Skoczni - ze swoją ponad 60-letnią tradycją przyciaga olbrzymie zaintersowanie mediów i kibiców. Puchar Świata - pokazuje kto był najlepszy w przekroju całej zimy. I w końcu Mistrzostwa Świata w Lotach, choć pewnie mają najmniej zwolenników, to są najbardziej widowiskowe i to podczas tej imprezy można zrobić to, co jest kwintesencją skoków - polecieć dalej, niż ktokolwiek kiedykolwiek. Większośc kibiców zgodzi się, że w skokach noty za styl są sprawą drugorzędną a wyobraźnię rozpala przede wszystkim odległość. W lotach najlepszy jest ten, kto skacze najdalej, nie najładniej. Więc być może to jego powinno się nazywać mistrzem świata?

Ja owe pięć największych nagród uszeregowałbym następująco:

1. Puchar Świata. Dla mnie jest to trofeum, które najlepiej świadczy o klasie sportowej zawodnika. Zacytuję znów samego siebie z felietonu "Kryształy są na zawsze": "Puchar Świata to trofeum największe, najpełniejsze, najlepiej oddające sprawiedliwość sportowcowi. Nieprzypadkowo puchary wręczane przez Międzynarodową Federację Narciarską mają kształt kryształowej kuli. Kula, to jak wiadomo, kształt doskonały. To Puchar najlepiej odmierza litry potu wylanego na treningach, tony przerzucone na siłowni, wartość samozaparcia i kandele błysku geniuszu. Kto wygra Puchar Świata, zapewnił sobie miejsce w historii jako ten, kto danej zimy był najlepszy. Medale Igrzysk Olimpijskich czy Mistrzostw Świata mają swoją niezaprzeczalną magię i swój niewymierny prestiż. Ale Puchar swoim czystym, jasnym, wibrującym dźwiękiem odpowie nam na pytanie - kto w przekroju tej zimy dał z siebie najwięcej. O jednokrotnym medaliście olimpijskim można powiedzieć - farciarz. O pojedynczym Mistrzu Świata - podwiało mu. O zdobywcy Pucharu nikt trzeźwy i rozgarnięty tak nie powie. Kryształowa Kula to świadectwo przynależności do elity twardzieli. Kto ją ma ten jest Top of a list, King of a hill i A Number One. Kryształy są na zawsze. Kryształy to nie wszystko, ale jak się ma wszystko inne a nie ma kryształu, to jednak lipa. Kto ma Kryształ, jest zwycięzcą pośród zwycięzców." I w zasadzie tyle. Bo co by tu jeszcze można dodać?

2. Złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Zawsze miałem z tym problem. Jak można uważać to trofeum za najważniejsze? W jaki sposób jest ono wymierne i jak świadczy o klasie zawodnika? O co chodzi? Dwa konkursy raz na cztery lata. Zwycięzca może być mniej lub bardziej przypadkowy. Władimir Biełousow, Wojciech Fortuna, Lars Bystøl. Czy umieścimy tych skoczków wśród najwybitniejszych w historii? Czy uznalibyśmy ich nawet za najlepszych skoczków swojej epoki? Albo choćby danego sezonu? Na drugiej szali mamy Wirkolę, Goldbergera, Małysza, Schlierenzauera czy Ahonena, którzy złota olimpijskiego nie zdobyli.

A mogłoby być jeszcze gorzej. Wyobraźmy sobie, że MKOl nie podejmuje w latach '90 decyzji o zmianie terminu Zimowych Igrzysk Olimpijskich i Olimpiada w Lillehammer nie odbywa się w 1994, tylko w 1996. A kolejne w latach 2000, 2004, 2008 i 2012. W takim wypadku Adam Małysz, który jest bezdyskusyjnie jednym z najwybitniejszych skoczków wszechczasów i chyba najwybitniejszym skoczkiem pierwszej dekady XXI wieku nie miałby najprawdopodobniej żadnego medalu olimpijskiego.

I w końcu zrozumiałem. Raz raz na cztery lata. Co jest cenniejsze? Złoto, czy żwir? Złoto. A dlaczego? Bo jest rzadkie, nie powszechne. Nie leży na chodniku, trzeba je wydobywać z ziemi i wiedzieć dokładnie skąd. Ludzie pragną tego, co trudno zdobyć. Z punktu widzenia trudności, dla silnego psychicznie skoczka nie ma żadnej różnicy między zwykłym konkursem Pucharu Świata a konkursem olimpijskim. Ta sama skala trudności. Ci sami rywale. Ba - z racji limitu czterech zawodników z jednego kraju konkurs olimpijski jest nawet trochę łatwiejszy. Ale konkurs pucharowy można sobie wygrać zimą dwa razy w tygodniu. Złoty medal olimpijski dają tylko dwa razy na 1459 dni. To dla każdego, (może poza Noriakim Kasai) jest niezwykle rzadko. Ale i Kasai ma "tylko" srebro.

Tak, Igrzyska Olimpijskie muszą w hierarchii znajdować się wysoko. Jednak z powodu owej potencjalnej przypadkowości (choć ostatnio zredukowanej przelicznikami) z powodu tego, że nawet najwybitniejszy skoczek swojej epoki może mieć zniżkę formy raz na cztery lata - nie może być dla mnie trofeum o najwyższym prestiżu. Owszem, jest ta cała otoczka, flaga z pięcioma kółkami, znicz płonący nad stadionem, tradycja nawiązująca do antycznej Grecji, cały ten entourage. Ale przecież jak przyjrzeć się bliżej - to już dawno i nieprawda. Bujda na resorach. Sztytna idea amatorstwa dawno nieaktualna. Słowa barona Pierre de Coubertin - założyciela MKOlu, postaci, która wskrzesiła Igrzyska - dawno zapomniane a właściwie obrócone w ich przeciwieństwo. Dla większości samo uczestnictwo nie liczy się dziś wcale. Liczy się tylko zwycięstwo.

Nie jestem romantykiem i wiem doskonale wokół czego kręci się dziś świat. Jestem jednak nieco sentymentalny i dlatego ten stan rzeczy trochę mnie smuci. Cóż to za pochwała samego uczestnictwa, skoro nawet w konkursie PŚ można zrezygnować z kwalifikacji (jak tydzień temu w Willingen) a podczas Igrzysk nie? 57 zawodników zgłoszonych do konkursu i 7 musi odpaść w kwalifikacjach, bo przecież prawa telewizyjne do tego wydarzenia zostały dawno już sprzedane. Tym samym tureckiego czy kazachskiego skoczka w konkursie nie uświadczysz. I tak duch merkantylizmu wygrywa z duchem olimpizmu, materia triumfuje nad ideą, Midas wypiera Coubertina. Zawodnicy muszą chować na czas IO wszelkie znaczki sponsorskie, ale reklamy nadawane w czasie antenowym Igrzysk biją rekordy cenowe. Jak bardzo różnią się Igrzyska początku XXI wieku od tych z początku XX wieku. Również dlatego Igrzyska nie mogą u mnie trafić na szczyt listy. Ja się na te dekoracje już nie nabiorę.

3. Mistrzostwa Świata. Jak mistrzostwa to mistrzostwa. Dają za to medal i tytuł mistrza. Ponieważ są rozgrywane dwa razy częściej niż Igrzyska, znajdą się u mnie na liście niżej. Już nie tak rzadkie, więc i mniej pożądane. Oczywiście to nadal impreza najwyższej światowej rangi. Tu też może się zdarzyć "przypadkowy bohater" jak Rok Benkovič czy Andreas Küttel, który w 2009 roku miał już swoje najlepsze lata za sobą, ale jedna seria w wietrznych warunkach zapewniła mu ten tytuł. Są to jednak konkursy, których wygranie gwarantuje tytuł Mistrza Świata.

4. Mistrzostwa Świata w Lotach. Jak wyżej, tyle, że mniej ważne, bo tu się trzeba jednak specjalizować. Nawet najlepszy skoczek danego sezonu może tu przegrać z mniej wybitnym, ale mającym ten zmysł ptaka, który pozwala mu unosić się w powietrzu jak szybowcowi najwyższej klasy. Na plus tej imprezy z całą pewnością można zaliczyć formułę rozgrywania. Choć cztery serie nie zawsze udaje się przeprowadzić, to jednak gwarantują one mniejszą przypadkowość, niż na IO czy MŚ.

5. Turniej Czterech Skoczni. Choć umieściłem TCS na piątym miejscu, to absolutnie nie jest to dla mnie impreza mało ważna czy mało prestiżowa. Po prostu uważam pozostałe cztery za dające wiecej powodów do chwały. Wieloletnia tradycja, fakt, że tu trzeba oddać aż 8 skoków, by zwyciężyć - jest to jakby mini Puchar Świata. Skoro jednak wchodzi w jego część - część nie może być przecież ważniejsza od całości.

Tyle mojej opinii. Ponieważ jednak jestem człowiekiem skromnym, nie uważam, by moja opinia była warta tak długiego artykułu. Zapraszam zatem do zapoznania się z opiniami innych ludzi, którzy moim zdaniem mają mniejszy lub większy autorytet, z całą pewnością jednak wystarczający, by wypowiadać się na powyższy temat.

Simon Ammann - szwajcarski skoczek, dwukrotnie podwójny mistrz olimpijski, zdobywca Pucharu Świata, Mistrz Świata i Mistrz Świata w Lotach: Nie potrafiłbym dokonać takiej klasyfikacji. Trudno mi wyróżnić jakieś trofeum. Wszystkie są ważne. Osobiście bardzo sobie cenię swoje cztery medale olimpijskie. To miłe uczucie być na szczycie takiego rankingu przez jakiś czas, choć wiem, że pewnie nie będzie trwało to wiecznie. Nie mogę jednak tego porównywać z innymi imprezami.

Sven Hannawald – były skoczek narciarski, jako pierwszy wygrał wszystkie cztery konkursy w jednej edycji Turnieju Czterech Skoczni, wicemistrz olimpijski, dwukrotny Mistrz Świata w Lotach: Turniej Czterech Skoczni – ze względu na tradycję, Igrzyska Olimpijskie, Puchar Świata, Mistrzostwa Świata w Lotach, Mistrzostwa Świata

Walter Hofer – dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich: Wyrażam tu moje prywatne zdanie, nie oficjalne stanowisko FIS. Dla mnie wygląda to tak: Klasyfikacja generalna Pucharu Świata, Igrzyska Olimpijskie, Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Świata w Lotach i na końcu Turniej Czterech Skoczni.

Stefan Horngacher – były austriacki skoczek narciarski, trener polskiej kadry: Myślę, że najwyżej stoją Igrzyska Olimpijskie. Mistrzostwa Świata i Mistrzostwa Świata w Lotach postawiłbym na równi. Puchar Świata jest chyba najtrudniejszy do wygrania ale i w Turnieju Czterech Skoczni trzeba umieć oddać osiem świetnych skoków. Sportowcy zawsze wkładają w rywalizacje tyle samo sił, bez względu na to, o jakie trofeum walczą.

Stefan Hula – polski skoczek narciarski, Mistrz Polski: Najważniejsze dla mnie są na pewno Igrzyska Olimpijskie, potem Puchar Świata, potem Mistrzostwa Świata, potem Mistrzostwa Świata w Lotach. A, jeszcze jest Turniej Czterech Skoczni. Trudna sprawa. Chyba bardziej chciałbym wygrać Turniej Czterech Skoczni, niż Mistrzostwa Świata w Lotach. Zostawmy Turniej na czwartym miejscu.

Tomasz Kalemba – dziennikarz Onet.pl:

1. Igrzyska - bo to jednak konkursy raz na cztery lata, a poza tym mistrzostwo olimpijskie to naprawdę coś wyjątkowego.

2. Turniej Czterech Skoczni - odbywa się wprawdzie co roku, ale szalenie trudno go wygrać, bo rozgrywany jest na różnych i do tego trudnych skoczniach. To magiczna impreza w świecie skoków narciarski. Niektórzy triumf w niej porównują nawet do zdobycia złota olimpijskiego.

3. Puchar Świata - moim zdaniem to właśnie PŚ powinien wyłaniać mistrza świata. W tym cyklu najlepiej widać, który zawodnik jest zdecydowanie najlepszym zawodnikiem sezonu

4. Mistrzostwa świata - może nawet na równi z PŚ. Szkoda tylko, że podobnie jak w przypadku IO o medalach decydują tylko dwa skoki. Tyle tylko, że w porównaniu do IO znacznie łatwiej odbić sobie niepowodzenie

5. MŚ w lotach - dodatek do kożucha, a przy tym zabawa i frajda dla skoczków i kibiców

Noriaki Kasai - japoński skoczek narciarski, Mistrz Świata w Lotach, wicemistrz olimpijski: Najważniejsze są Igrzyska Olimpijskie, po nich Puchar Świata, potem Mistrzostwa Świata w Lotach, następnie Turniej Czterech Skoczni a na końcu Mistrzostwa Świata

Martin Koch – były austriacki skoczek narciarski, dwukrotny medalista Mistrzostw Świata w Lotach: Igrzyska Olimpijskie, Puchar Świata, Mistrzostwa Świata, Turniej Czterech Skoczni, Mistrzostwa Świata w Lotach

Rafał Kot, były fizjolog polskiej kadry, ojciec dwóch skoczków, ekspert telewizyjny: Igrzyska Olimpijskie, Puchar Świata, Mistrzostwa Świata, Turniej Czterech Skoczni, Mistrzostwa Świata w Lotach

Łukasz Kruczek – trener reprezentacji Włoch, były kombinator norweski i skoczek narciarski, były trener kadry Polski:

1. Igrzyska olimpijskie - ze względu na to, że są bardzo rzadko rozgrywane, co powoduje że są wysoko w hierarchii.

2. Puchar Świata - najtrudniejszy do zdobycia i pokazuje faktyczną wartość danego zawodnika, który by zdobyć to trofeum musi być na topie przez prawie pół roku

3. Mistrzostwa Świata ex equo z TCS

4. Mistrzostwa Świata w Lotach

Dawid Kubacki – polski skoczek, trzeci zawodnik Turnieju Czterech Skoczni: Nigdy nie robiłem takiej klasyfikacji ważności. Z mojej perspektywy, jako zawodnika, te zawody niczym się nie różnią. Wszystko zawsze wygląda tak samo. Przyjeżdżam na skocznię, rozgrzewka i robię swoje. Dla mnie ważny jest wynik i do zawodów mistrzowskich podchodzę jak do pucharowych. No ale jeśli ktoś mnie już spyta, które z tych trofeów chciałbym zdobyć najbardziej to złoty medal olimpijski. To jest najwyższy prestiż. Reszty nie potrafiłbym uszeregować. Nie zgodzę się tylko z opinią, że Mistrzostwa Świata w Lotach nie mają prestiżu. Wystarczy spojrzeć, jaką przyciągają widownię. Ale pewnie znajdują się raczej w niższej połowie z tych trofeów, niż wyższej, jeśli tak to mogę określić.

Roar Ljøkelsøy – były norweski skoczek narciarski, dwukrotny Mistrz Świata w Lotach, medalista Mistrzostw Świata i Igrzysk Olimpijskich: Dla mnie najważniejszy i najbardziej prestiżowy jest Puchar Świata, bo pokazuje, kto był najlepszy danej zimy. Potem umieściłbym Igrzyska Olimpijskie ze swoją długą tradycją i duchem olimpizmu. A resztę trofeów traktuję jednakowo, ale są mniej ważne od tych dwóch pierwszych.

Adam Małysz – dyrektor sportowy PZN, były polski skoczek narciarski, czterokrotny zdobywca Pucharu Świata, czterokrotny Mistrz Świata, multimedalista olimpijski: Jeśli chodzi o hierarchię, to najbardziej prestiżowe są Igrzyska Olimpijskie, potem Mistrzostwa Świata, potem Mistrzostwa Świata w Lotach, następnie Puchar Świata i na końcu Turniej Czterech Skoczni. Natomiast Puchar Świata ma szczególną wagę. Tu musisz być w dobrej formie całą zimę. Na innych imprezach decydują dwa skoki, czasem cztery. Tu trzeba być w sztosie cały czas i to pokazuje kto był najlepszy w danym roku.

Janusz Pindera - dziennikarz, Rzeczpospolita i Polsat Sport.pl: Na pierwszym miejscu zdecydowanie stawiam Igrzyska Olimpijskie. Ich prestiż zdecydowanie góruje nad resztą. Trafić z formą raz na cztery lata, przyjechać i wygrać taki konkurs, to naprawde wielki wyczyn. A jeszcze wygrać oba, jak zrobili to Ammann czy Stoch, to pewne wejście do historii. Na drugim postawię Puchar Świata. On pokazuje, kto w przekroju całej zimy był najlepszym skoczkiem. Teoretycznie może zdarzyć się taki przypadek, że wygra go ktoś, kto nie wygrał żadnego konkursu. Ale w praktyce nigdy się to nie zdarzyło. Trzecie są dla mnie Mistrzostwa Świata. Konkurencja do tego tytułu jest większa, niż w przypadku MŚ w Lotach, gdzie jednak trzeba się specjalizować, więc grono kandydatów jest mniejsze. Na czwartym miejscu umieszczę Turniej Czterech Skoczni, ze względu na prestiż, tradycję, również wysoką nagrodę finansową. I na końcu Mistrzostwa Świata w Lotach, które może mają dla mnie najmniejszy prestiż, ale za to najfajniej się je ogląda.

Helmut Recknagel – były skoczek narciarski, reprezentant NRD, złoty medalista olimpijski, trzykrotny medalista mistrzostw świata oraz trzykrotny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni. Razem ze Svenem Hannawaldem i Kamilem Stochem jest jednym z trzech zawodników, którzy wygrali pięć indywidualnych konkursów Turnieju Czterech Skoczni z rzędu: Myślę że dla każdego sportowca, nie tylko skoczka to będzie Olimpiada. Numer 2 to Mistrzostwa Świata. Na trzecim miejscu Turniej Czterech Skoczni. Nr to 4 Puchar Świata. Piątym będą loty ale do nich trzeba mieć specjalne umiejętności, trzeba być artystą. Loty to namiętność skoczków.

Bjørn Einar Romøren – były norweski skoczek narciarski, trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, rekordzista świata w długości skoku w latach 2005-2011: Ja odpowiem trochę nietypowo. Dla mnie wszystkie trofea były mniej ważne od rekordu świata w długości skoku. W skokach narciarskich chodzi o odległość. Wszyscy chcą skakać jak najdalej. Więc absolutnie najważniejszy jest rekord świata w długości skoku. Ale jeśli mam uporządkować te 5 trofeów, to dla mnie wygląda to tak: Mistrzostwa Świata w Lotach, Złoto Olimpijskie, Puchar Świata, Mistrzostwa Świata i Turniej Czterech Skoczni.

Berni Schödler – były szwajcarski skoczek narciarski i trener, od 2010 roku dyrektor skoków narciarskich w Szwajcarskim Związku Narciarskim: Igrzyska Olimpijskie, Puchar Świata, Mistrzostwa Świata, Turniej Czterech Skoczni, Mistrzostwa Świata w Lotach

Kamil Stoch – najbardziej utytułowany polski skoczek w historii; triumfator PŚ, podwójny mistrz olimpijski, Mistrz Świata, wicemistrz świata w lotach, dwukrotny zwycięzca TCS: Wszystkie trofea są dla mnie tak samo ważne. Nigdy nie myślałem w taki sposób, że któreś trofeum jest ważniejsze. Każde wymaga ogromu pracy i mnóstwa wyrzeczeń - przynajmniej w moim wypadku.

Alexander Stöckl – były austriacki skoczek narciarski, trener reprezentacji Norwegii:

1. Igrzyska Olimpijskie

2. Mistrzostwa Świata

3. Mistrzostwa Świata w Lotach

4. Puchar Świata

5. Turniej Czterech Skoczni

Apoloniusz Tajner – prezes Polskiego Związku Narciarskiego, były kombinator norweski, były trener polskiej kadry: Najbardziej prestiżowy jest Puchar Świata, bo pokazuje, kto jest najlepszy przez całą zimę. Potem jest złoto olimpijskie, bo ma tradycję i prestiż. Następnie Mistrzostwa Świata, potem Turniej Czterech Skoczni i na końcu Mistrzostwa Świata w Lotach.

Jens Weißflog – były niemiecki skoczek, mistrz olimpijski, dwukrotny Mistrz Świata, zdobywca Pucharu Świata, dwukrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni, wicemistrz świata w lotach:

Dla mnie najważniejszym trofeum jest złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Potem Mistrzostwa Świata, następnie Turniej Czterech Skoczni, potem Puchar Świata i na końcu Mistrzostwa Świata w Lotach.

Dariusz Wołowski – dziennikarz Gazety Wyborczej:

1. IO. Oczywiście można sobie wyobrazić, że mistrzem igrzysk zostaje ktoś przypadkowy. Mimo wszystko prestiż imprezy sprawia, że o tym właśnie sukcesie każdy skoczek marzy przede wszystkim.

2. TCS. Impreza do której mam głęboki sentyment jeszcze z dzieciństwa. Długa, pasjonująca i wyczerpująca.

3. Puchar Świata pokazuje kto był najlepszym skoczkiem sezonu

4. MŚ w Lotach. Impreza wyjątkowo spektakularna z punktu widzenia zawodników i publiczności.

5. MŚ. Stopień trudności taki sam jak na igrzyskach, choć prestiż mimo wszystko znacznie mniejszy.

Czy powyższą sondę można uznać za reprezentatywną? Pozostawiam to do oceny czytelników. Pytałem o zdanie zarówno skoczków wciąż aktywnych, jak i byłych, oraz trenerów, którzy na zagadnienie patrzą już pewnym z pewnym dystansem. Pytałem kolegów dziennikarzy, którzy kształtują opinię publiczną a także patrzą na te kwestie z drugiej strony bandy. Mam nadzieję, że te wszystkie zawarte tu opinie, argumenty czy przemyślenia pobudzą czytelników wyrobienia sobie własnego zdania i ciekawych dyskusji.