Strona główna • Inne

Trudne przygotowania Turków i Kazachów

Zredukowany do minimum międzynarodowy sezon letni zbliża się ku końcowi. Nic dziwnego, że zawodnicy poszczególnych reprezentacji wybiegają już myślami do miesięcy zimowych. Sprawdziliśmy jak wyglądają przygotowania w czasach zarazy u maluczkich, konkretnie u reprezentacji Turcji i Kazachstanu. 


- Nasz główny trener, Nejc Frank od dłuższego czasu przebywa w Słowenii z powodu pandemicznych ograniczeń w przemieszczaniu się. Czekamy na niego. Gdy tylko stanie się możliwy jego przylot do Turcji, będzie bezpośrednio nadzorował nasze przygotowania - tłumaczy lider tureckich skoczków Fatih Arda Ipcioglu w rozmowie z portalem Gazetapusula.net. W tej chwili zawodnicy trenują pod okiem asystentów Słoweńca, Faika Yuksela i Sameta Karty, pierwszego i jedynego jak dotąd zwycięzcy zawodów FIS (FIS Cup w Brattleboro w 2015 roku). 

Brak głównego trenera pod skocznią to nie jedyne uniedogodnienie dla skoczków znad Bosforu. Cały proces przygotowawczy muszą odbyć na swoim kompleksie skoczni. -  Obecnie przebywamy na obozie w Erzurum. Mamy nadzieję, że zimowe zawody będą toczyć się zgodnie z planem, byśmy mogli zbierać tak potrzebne nam punkty FIS. Każdy taki punkt ma wielkie znaczenie w kontekście kwalifikacji olimpijskich. Każdy z nas został poddany testom na Covid-19, na szczęście wszystkie były negatywne. Wspólnie kontynuujemy naszą pracę, przestrzegając zasad dystansu społecznego. Nie planujemy żadnych zagranicznych wyjazdów. Każda taka eskapada może skończyć się podwójną 14-dniową kwarantanną. Nie ma co ryzykować i tracić czasu w ten sposób. W tej chwili treningi w Erzurum muszą być dla nas wystarczające - wyjaśnia chorąży tureckich sportowców podczas igrzysk w Pjongczangu, dodając że jego głowę mocno zaprzątają już zaplanowane na 2022 roku igrzyska w Pekinie: - Kwalifikacja olimpijska to bardzo trudna sprawa. Raz mi się udało, teraz myślę już o drugich igrzyskach. Ciężko pracuję dla tego celu  i wierzę, że po raz drugi będę reprezentantem mojego kraju na tej imprezie.

Z powodu problemów z wyciągiem na skoczniach w Ałmaacie kazachscy skoczkowie przez pewien czas mogli trenować tylko na mniejszych obiektach. We wrześniu kadra wybrała się do Szczuczyńska i dopiero teraz Muminow, Tkaczenko i spółka mogli oddać skoki na obiektach o standardowych dla seniorów rozmiarach i nadrabiać duże zaległości w przygotowaniach. - Zanim zaczęliśmy skakać, musieliśmy przejść siedmiodniową kwarantannę i mogę powiedzieć, że było to najdłuższe siedem dni w moim życiu - śmieje się Sabirżan Muminow, relacjonując przebieg obozu w Szczuczyńsku dla portalu Prosport.kz. - Skocznie są przygotowane na najwyższym poziomie, rozpoczęliśmy od obiektu K-90. Po tak długiej przerwie od prawdziwego skakania, jaka stała się naszym udziałem, pierwszy skok jest czymś niezapomnianym. Zdałem sobie sprawę, jak bardzo za tym tęskniłem. Znów skaczę i to skaczę daleko, prezentuję wysoki poziom, co cieszy mnie i trenerów. Wczoraj przenieśliśmy się na skocznię K-125 i mogę powiedzieć, że ta skocznia jest bombowa. Udało nam się uzyskać naprawdę dobre odległości. 

- W obecnej sytuacji jest za wcześnie, by rozmawiać o planach na zimę. Mam nadzieję, że sytuacja ulegnie poprawie i będziemy mogli wziąć udział w zimowych zawodach, w każdym razie cała pracą, którą wykonujemy jest podporządkowana konkursom Pucharu Świata w sezonie 2020/21. Jednym z moich osobistych celów jest zdobycie kwalifikacji olimpijskiej na Pekin 2022 - zakończył reprezentant Kazachstanu.

Czytaj też: Sabirżan Muminow: Byłem naprawdę zirytowany