Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Mackenzie Boyd-Clowes: Szkoda mi naszych młodych skoczków

Pandemia Covid-19 w świecie skoków z największą mocą uderzyła w najmniejsze reprezentacje. Kanadyjczyk Mackenzie Boyd-Clowes z racji braku odpowiednich obiektów w swojej ojczyźnie regularne treningi na skoczni rozpoczął dopiero we wrześniu po przybyciu do słoweńskiego Kranja, gdzie od lat znajduje się jego europejski "azyl". 


- Aby uprawiać moją dyscyplinę, muszę wyjechać z kraju, ponieważ nie ma tam na chwilę obecną żadnych obiektów, z których mógłbym skorzystać. Tylko dzięki temu byłem w stanie przygotowywać się do nadchodzącego sezonu - żali się Kanadyjczyk. - Słowenia jest moim drugim domem, od siedmiu lat zjawiam się tu przed sezonem i i czuję się bardzo komfortowo. Przebywanie z rodziną jest jednak z kolei rzadkim luksusem. Początkowo odkładałem zaplanowane wyjazdy na obozy, ale we wrześniu zdecydowałem się w końcu przyjechać do Kranja. Był to najwyższy czas, by rozpocząć treningi, by być w stanie rywalizować zimą. Nie wiedziałem czy sezon w ogóle dojdzie do skutku, ale czułem, że nie mam innego wyjścia, niż robić wszystko tak, jakby miał się normalnie odbyć. Będę starał się brać udział w każdych zawodach, jeśli wystąpią jakieś komplikacje, trzeba będzie zmodyfikować plan. 

Boyd-Clowes zdradził też, co motywuje go wciąż do uprawiania skoków pomimo tak licznych przeszkód, jakie na niego czyhają. Jednym z impulsów jest troska o rozwój skoków w Kanadzie. - Był czas kiedy zrobiłem sobie przerwę od skoków, ale ta dyscyplina to zdecydowanie droga, którą chce na razie podążać. Udało mi się osiągnąć pewien poziom. Szkoda mi naszych młodych skoczków, którzy często byli zmuszani do zakończenia ze sportem. Czasami mam przekonanie, że skacząc, robię to również po to, by ta dyscyplina mogła u nas przetrwać. Póki co myślę o występie na igrzyskach w Pekinie, muszę konsekwentnie robić swoje, by zapewnić sobie udział w tej imprezie - tłumaczy reprezentant Kraju Klonowego Liścia.

Od pewnego czasu Mackenziemu w Europie towarzyszy mu Matthew Soukup, który też ma się pojawiać w części zawodów Pucharu Świata. Na Starym Kontynencie, konkretnie w Norwegii, od pewnego czasu trenują też dwie kanadyjskie skoczkinie, Natalie Eilers  i Abigail Strate. Z kolei Natasza Bodnarczuk i Nicole Maurer wciąż przebywają w Calgary. Todd Stretch, prezes krajowej federacji obawia się, czy zbyt późne rozpoczęcie przygotowań nie odbije się na wynikach reprezentantów Kanady: - Brak infrastruktury, możliwości prowadzenia szkolenia na miejscu mocno w nas uderza. Skocznie w Whistler nie posiadają igelitu i poza sezonem zimowym są nam nieprzydatne. Zazwyczaj możemy zajeżdżać na treningi do Park City, ale Covid i zamknięcie granic pozbawiły nas tej możliwości. W czasie, gdy Europejczycy mogli wykonywać setki skoków, my byliśmy całkowicie ograniczeni...

Czytaj też: Kanadyjczycy myślą o reaktywacji skoków i kolejnych zimowych igrzyskach