Strona główna • Szwedzkie Skoki Narciarskie

"Walczymy o każdego dzieciaka" - trwa batalia o przyszłość szwedzkich skoków

Sven Eriksson, Jan Bokloev, Staffan Tallberg, Mikael Martinsson to tylko kilka spośród wartych przytoczenia nazwisk odnoszących się do mało obecnie popularnej dyscypliny w Szwecji jaką są skoki narciarskie. O przyszłości tego sportu w skandynawskim państwie, również w kontekście mistrzostw świata w Falun w 2027 roku, porozmawialiśmy z Andreasem Arenem, który od 2020 roku pracuje w Szwedzkim Związku Narciarskim jako menadżer odpowiedzialny za skoki.


Andreas, w 2009 roku zakończyłeś swoją przyzwoitą jak na poziom szwedzkich skoków karierę. Co robiłeś od tego czasu i jak doszło do rozpoczęcia Twojej ponownej współpracy ze szwedzką federacją?

Tak, przestałem skakać w 2009 roku i od tego czasu nie miałem już nic wspólnego z tym sportem. Jesienią 2020 skontaktowała się ze mną federacja narciarska, żeby rozpocząć rozmowę na temat mojego ewentualnego zaangażowania w rozwój szwedzkich skoków. Spotkanie to było na tyle owocne, że w jego wyniku rozpocząłem pracę w wymiarze 20-procentowego zatrudnienia, które dziś posiada wymiar 30-procentowy. Jestem w tej chwili jedyną osobą zakontraktowaną do pracy na rzecz skoków w federacji.

Jaki jest zakres Twoich obowiązków?

- Zarządzam budżetem, planowaniem, strategią rozwoju, oczywiście w porozumieniu z klubami. Czuję wsparcie z ich strony, mam poczucie, że działamy razem, że idziemy tą samą drogą. Każdy krok musimy wykonywać w tym samym czasie i pracować nad długoterminowymi celami. Dla mnie kluczem jest to, aby wszyscy w tym kraju pracowali razem na rzecz przyszłych sukcesów. Jest nas tak niewielu, że dla osiągnięcia postępu ważna jest praca każdej jednostki zaangażowanej w tę dyscyplinę. Bardzo się cieszę z tegorocznych sukcesów Fridy Westman. To prawdziwa wojowniczka i wspaniały owoc profesjonalnej pracy w Trondheim. Moim największym i najtrudniejszym zadaniem w tej chwili jest znalezienie wsparcia finansowego, które pozwoli nam iść dalej do przodu

Prawie nie oglądamy Szwedów w międzynarodowych zawodach. Dlaczego tak się dzieje?

Niestety tak jest od dawna. Można zaliczać Szwecję do grona wielkich „narodów narciarskich”, ale niestety akurat skakanie nie jest częścią tej naszej kultury sportowej. Skoki to niewiele znacząca gałąź szwedzkiej federacji narciarskiej i wszystko na tej niwie idzie opornie.

Zastanawiam się dlaczego. Mieliście w przeszłości świetnych zawodników, macie znakomite warunki geograficzno-klimatyczne, całkiem sporo skoczni. Czy skoki w Szwecji są choć odrobinę popularnym sportem?

Wierzę, że bardzo potrzebujemy kulturowej zmiany postrzegania tej dyscypliny. Moim zdaniem skoki od dawna w Szwecji są uważane za stary sport z dużą tradycją i dziedzictwem kulturowym. Patrzy się na niego tylko retrospektywnie. Musimy pokazać temu społeczeństwu jakość współczesnych skoków i ich znaczenie na poziomie międzynarodowym. Pokazać ich nowoczesne oblicze, wzbudzić zainteresowanie. W ostatnim czasie zawody w skokach można oglądać w Szwecji  tylko online.  A jeżeli pokazuje się ich przeszłość to często te negatywne strony. W takiej sytuacji trudno jest przekonać rodziców małych dzieci, że skoki nie są wcale jakimś szalenie niebezpiecznym sportem. Jednak w tym roku doniesienia medialne o świetnych wynikach Fridy przeszły moje wszelkie oczekiwania. Bardzo się z tego cieszę. Mam nadzieję, że uda nam się to wykorzystać i przekuć na coś bardzo pozytywnego.

- Ile osób w Szwecji trenuje obecnie skoki narciarskie? Dostrzegasz wśród dzieciaków jakieś talenty?

- Hmm... Ile? Jakby to powiedzieć, za mało... Walczymy o każdego dzieciaka, jakiego możemy przyjąć. W tej chwili Frida i Astrid Norstedt to jedyne dwie przedstawicielki naszych skoków, które mogą rywalizować na poziomie międzynarodowym. Za nimi usytuowałbym dwóch młodszych chłopaków, których próbujemy, podobnie jak Fridę, przenieść do Trondheim. U nas brakuje konkurencyjnego środowiska, które może zapewnić stały rozwój na wysokim poziomie. Uważam, że na dziś absolutnie niezbędne jest szukanie pomocy poza naszymi granicami, a Norwegia to świetna opcja. Myślę, że wynik pracy Fridy z Roarem Ljøkelsøyem i jego zespołem w Trondheim mówi sam za siebie.

- W 2027 roku Falun zorganizuje mistrzostwa świata. Czy według Ciebie jest szansa, że ​​do tego czasu Szwecja będzie miała drużynę?

- Myślę, że jest szansa byśmy wystawili zespół w zawodach mieszanych. Szanse na skompletowanie pełnej drużyny męskiej lub żeńskiej są niewielkie, ale będę o to walczył. Mamy kilka młodszych dziewczyn, które być może będą wówczas gotowe startu w drużynie. Rok 2027 to świetny cel, do którego należy dążyć, ale niezwykle ważne jest, aby nie oznaczał końca tego projektu. Dla niektórych cele długoterminowe obejmują swoim zasięgiem właśnie mistrzostwa w Falun. Dla mnie nie. Ja patrzę dalej, już poza ten 2027 rok. Wszyscy powinniśmy w ten sposób patrzeć.

Rozmawiał Adrian Dworakowski

Czytaj też: Nie tylko Jan Bokloev. Szwedzkie sukcesy w Pucharze Świata