Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Urlop, a następnie powrót do pracy. Apoloniusz Tajner pozostanie w polskim narciarstwie

- Spotkało mnie sporo niespodzianek, o których naprawdę nie wiedziałem, na czele z udziałem Prezydenta RP w naszym spotkaniu - mówi Apoloniusz Tajner o Walnym Zjeździe Sprawozdawczo-Wyborczym w Krakowie, podczas którego doszło do zmiany na stanowisku prezesa Polskiego Związku Narciarskiego. Ustępujący szef federacji narciarskiej został uhonorowany przez Andrzeja Dudę Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. 


- Klimat, w którym odchodzę, jest dobry. Bardzo dobrze współpracowałem do końca z działaczami okręgowych związkowych narciarskich, trenerami i zawodnikami. Nie ma potrzeby, żebym musiał całkowicie się odsunąć. Widzę obszary, w których mógłbym się poruszać, aby wzmacniać związek. Jednocześnie nie angażując się w działania, które będą należały do nowych władz federacji. Nie chciałbym w niczym przeszkadzać, lecz pomagać. Są zaniedbane obszary, na które nie było czas i odpowiednich ludzi. Zakres ewentualnych działań ustalimy na najbliższych zarządach. Teraz chciałbym wziąć dłuższy urlop, odpocząć i wrócić w sierpniu lub we wrześniu do pracy - zapowiada Tajner, którego ustanowiono honorowym prezesem PZN.

Na starcie wyścigu o fotel prezesa PZN stanął tylko Adam Małysz, który otrzymał pełne poparcie środowiska. - Kluczowym momentem była decyzja Adama, który za bardzo nie palił się do tej roli. W ostatniej chwili zgodził się, by kandydować. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ było środowiskowe przekonanie, że nie będzie konkurenta i wszyscy zaakceptują Adama, jeśli ten wyrazi chęć. To ogromna siła, którą wnosi na początek - zauważa Tajner, który był prezesem PZN nieprzerwanie od 2006 roku.

Przeczytaj także: Adam Małysz prezesem PZN, Apoloniusz Tajner odznaczony przez Prezydenta RP

- Zadania operacyjne, które musi realizować związek, są znane. Chodzi o zabezpieczenie szkolenia sportowego, w tym finansowego, wszystkim grupom wiekowym. Polegają także na właściwym doborze trenerów prowadzących we wszystkich dyscyplinach, a następnie na pielęgnowaniu i podlewaniu niczym ogródka. Myślę, że tutaj Adam Małysz nie będzie sam. Wokół jest zespół doświadczonych ludzi. Nasza wiarygodność u wszystkich partnerów, w tym możliwości finansowe, jest na tyle duża, iż te zadania będzie udawało się wypełniać nowego zarządowi bez żadnych problemów. Adam to nowy człowiek, inaczej myślący i widzący, który wniesie do tego więcej dynamiki i sił witalnych. Zawsze będzie mógł na mnie liczyć, ale nie zamierzam wtrącać się do kierowania związkiem - podkreśla.

Podczas sobotniego spotkania wspominano liczne sukcesy osiągnięte przez PZN za ery Tajnera. Gdzie były prezes dostrzega niewykorzystane rezerwy? - Kombinacja norweska i skoki narciarskie kobiet mają pewną słabość. Wszyscy trenerzy, których mamy w skokach, są zaangażowani w szkolenie mężczyzn. Dlatego nie mamy trenerów, którzy zajmują się tym szkoleniem oddzielnie. Nie mówię nawet o mentalnym dopasowaniu, bo praca z kobietami jest inna. Kombinacja norweska? Tutaj wychodzi słabość finansowa klubów sportowych i systemu je wspierającego, czyli szkolenie na najniższym poziomie. To stamtąd bierzemy zawodników do kadr narodowych, gdzie zabezpieczamy naprawdę dobre warunki. W kombinacji potrzeba dwóch treningów, biegowego i na skoczni, przedzielonych odpowiednią przerwą regeneracyjną. Trzeba na to poświęcić cały dzień i pracować na pełny etat, a w klubach nie ma trenerów działających w takim wymiarze. Pracujący łączą źródła finansowania, z udzielania się w szkołach czy wykonywania różnych zawodów. Do tego trochę z klubu czy PZN. Budżet rodziny trenera też się musi spinać. Kombinacja norweska wymaga zaangażowania dwa razy dziennie, przez cały tydzień. To jest ten problem, z którym się borykamy. Później kadra jest w stanie stworzyć dobre warunki, ale z drugiej strony widzę zalążek rozwoju. Świetnie współpracują Tomisław Tajner i Wojciech Marusarz. W tej chwili prowadzą dwunastoosobową grupę i myślę, że zdążą do igrzysk, które czekają nas za cztery lata - twierdzi.

Apoloniusz Tajner to barwa postać polskiego narciarstwa. Najpierw jako zawodnik, później trener, a następnie działacz. Możliwe, że w przyszłości na rynku pojawi się książka poświęcona życiu 68-latka. - Nie wykluczam. Spisałem wspomnienia na około dwustu stronach. Kto wie? Może uda coś takiego zrobić? - kończy.

Korespondencja z Krakowa, Dominik Formela