Strona główna • Puchar Świata

Okiem Samozwańczego Autorytetu: Gramy u siebie, Polacy gramy u siebie!

Gdyby fani skoków narciarskich stanowili grupę reprezentatywną dla społeczeństwa w każdym kraju, można by wywnioskować, że Stany Zjednoczone Ameryki nie są byłą kolonią brytyjska, tylko aktualną polską.


Wytężałem oczy jak mogłem i podczas transmisji z wszystkich kwalifikacji i trzech konkursów dojrzałem tylko jedną flagę, która nie była polska. Było to flaga amerykańsko-polska na której barwy jednego kraju płynnie przechodziły w barwy drugiego. A jak puścili Weekend (nie ten od "Blinding Lights", tylko od 'Ona Tańczy Dla Mnie") to już w ogóle sprawdzałem, czy tam nad skocznią nie góruje Giewont. Ale nie, Sentinel Mountain.

W każdym razie fani skoków nie stanowią żadnej reprezentatywnej grupy dla żadnej większej społeczności i Chwała Najwyższemu. Bo niezła z nas banda wariatów. Nie dość, że podniecamy się tym, że jeszcze więksi od nas wiariaci przypinają do nóg dwie deski i biją w nich rekordy spadania jak najniżej ze strasznie dużych, drogich i skomplikowanych architektonicznie i inżyniersko obiektów, to jeszcze wertujemy statystyki i wyliczamy, że jakiś Fin o japońsko w zasadzie brzmiącym imieniu i nazwisku w swoim 82. starcie punktował po raz osiemnasty i wywalczył swoje najwyższe w karierze, szesnaste miejsce. A na koniec jeszcze przemierzamy setki, lub tysiące kilometrów, żeby na trybunach obiektu sportowego wymachiwać flagą narodową z nabazgraną trawestacją frapującego cytatu z kiepskiego sequela niezłej komedii, który wszedł do kin 24 lata temu. Tylko dlatego, że jeden z naszych sportowców lubi ten cytat i używał takiego powiedzonka dość często kilka lat temu. 

A gdyby tak zawody w Lake Placid włączyć w cykl Polskiego Turnieju?

Przyznam się szczerze, że jak usłyszałem o tych całych Super Duetach, to w pierwszym odruchu wzruszyłem ramionami. Wydziwianie i tyle. Potem stwierdziłem, że to być może jedyny sposób na uratowanie konkursów drużynowych, bo czasy takie, że trudno czasem zapewnić udział ośmiu czteroosobowych zespołów. Potem po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że może to ma sens i nie nastawiajmy się negatywnie, bo kto wie, może wyjdzie całkiem nieźle? A po obejrzeniu pierwszego konkursu w nowej formule stwierdziłem, że to mi się naprawdę podoba. Nie wiem, czy to kwestia tego, że nowy format przykuwa uwagę. A może konkurs mi spasował, bo Polacy walczyli o zwycięstwo? Tak czy owak ten pomysł moim zdaniem wypalił. Trzy serie stopniowo eliminujące kolejne drużyny pozytywnie wpłynęły na rywalizację a więc i emocje wśród widzów. A że z racji mniejszej liczby zawodników te serie są krótsze, to konkurs się wydaje bardziej dynamiczny. Krok w dobrą stronę. Nie chciałbym, żeby duety wyparły klasyczne drużynówki, ale że by te dwie formuły się nawzajem uzupełniały.

Cytując Scorpionsów - A Moment Of Glory

A ponieważ Dawid z Piotrkiem wygrali pierwszą, historyczną edycję tej półdrużynówki, to tym wiekszy powód do radości. Już przed startem wekendu zakładałem, że Polacy są faworytami tego konkursu. Ale jak zobaczyłem w sobotnim indywidualnym przebudzenie Wellingera i Nakamury, jak zobaczyłem w jakiej formie jest znów Kobayashi, to stwierdziłem, że równie dobrze możemy wylądować piątym, lub szóstym miejscu. Ale chłopaki dały radę i chwała im za to. Skoro ostatnio nie oglądaliśmy Dawida na najwyższym a Piotra na jakimkolwiek stopniu podium w konkursach indywidualnych, to przynajmniej sobie odbili w duecie. 

Wellinger. Piękna historia. Od mistrza olimpijskiego do kolesia nie wchodzącego do drugiej serii w FIS Cupie w Szczyrku a potem z powrotem na najwyższy stopien podium w Pucharze Świata. Horngacher doczekał się trzeciego zawodnika na podium w tym sezonie. Przy czym to już nie jednostkowe wyskoki jak u Eisenbichlera i Geigera, tylko zwycięstwo w sobotę i drugie miejsce w niedzielę. A Geiger był w Lake Placid ósmy i czwarty. Trochę się nasi zachodni sąsiedzi ogarniają przed najważniejszą imprezą sezonu. Ciekawym, czy zdążą się ogarnąć na tyle, by zdobyć choć jeden medal. 

Historia Wellingera jest tak dramatyczna, że aż włosy stają dęba na głowie

Nawet nie wiecie jak bardzo stary się poczułem w sobotę rano. Dobiła mnie ta data. 28 marca 2002. To było cztery dni po tym, jak Adam Małysz wzniósł w górę swój drugi Puchar Świata. Był już wtedy mistrzem świata i podwójnym medalistą olimpijskim. W Villach rodzi się Daniel Tschofenig. Ten sam, który w sobotę jako pierwszy zawodnik urodzony w XXI wieku, stanął na podium Pucharu Świata w Skokach Narciarskich. I tak to leci, Proszę Wycieczki.

Wcale się nie dziwię, że Tschofenig pokochał stan Nowy Jork

Wiecie, nad czym się głośno zastanawiałem podczas pogawędek w mix zone na Kulm? Dlaczego w niedzielę zawodnicy startują z numerami startowymi z kwalifikacji. Czy zmiana numerów między kwalifikacjami a konkursem to taki wielki problem, że nie da się tego zrobić, gdy kwalifikacje odbywają się na godzinę przed startem konkursu? No i okazało się, że to nie problem. W sobotę zawodnicy jakoś bez problemu się przebrali, choć kwalifikacje zakończyły się na 20 minut przed konkursem. Da się? Da się. 

Mackenzie Intervale. Jaka ładna nazwa. Nie tylko Polacy skakali u siebie. Kanadyjski rodzynek wywalczył niedzielę jedną z najlepszych lokat w karierze. Co się dziwić. Raczej należałoby się dziwić, że w sobotę nie było równie dobrze.

Nienachalne skupienie

Żarty na bok. Polska ekipa przechodzi kryzys. W Pucharze Narodów niedawno przegonili nas Norwegowie a w Râșnovie przegonią nas Słoweńcy i spadniemy z wirtualnego podium. Przegonią nas jak amen w pacierzu, bo Thurnbichler już zdecydował, że zawodnicy szykowani na mistrzostwa w Planicy do Rumunii nie pojadą. I to chyba dobra decyzja, bo z taką formą to na grzyby, nie po medale. Trzeba zrobić sobie przerwę i liczyć na to, że uda się ponaprawiać mankamenty. Od Sapporo niedzielny (lub ostatni z trzech konkursów) wypada zawsze słabiej od sobotniego. W Lake Placid jednak pobiliśmy dwa rekordy. Zarówno najsłabszej soboty jak i najsłabszej niedzieli w tym sezonie. Po trzech punktujących w każdym konkursie i zaledwie 52 punkty w ostatnich zawodach. To byłby kiepski rezultat nawet w zeszłym sezonie. Fajnie, że Planicy żaden konkurs nie wypada w niedzielę. Ale to nie o to chodzi. Te słabe niedziele pokazują jakiś problem. Jakiś błąd w przygotowaniach. To jest jakiś sygnał, że coś nie działa tak, jak powinno. I temu problemowi sztab powinien się przyjrzeć dokładnie, już nawet abstrahując od tego, że forma naszej kadry systematycznie idzie w dół. Bo może jak znajdą rozwiązanie tego problemu, to znajdą i rozwiązanie tego drugiego. A w najgorszym wypadku korzyść z tego będzie taka, że żadne krowy nie będą nastawać na naszego mistrza świata z Nowego Targu. 

A oceniając zawody w Lake Placid całościowo, to konkursy indywidualne wypadły w naszym wykonaniu tak słabo, że gdyby nie zwycięstwo w duecie, gdyby nie pojedyncze skoki Dawida Kubackiego, który pokazuje, że wciąż może wlaczyć o najwyższe cele, to byłby to bardzo smutny weekend. Mój redakcyjny kolega, Dominik Formela, (taki szczupły smarkacz, co się od niedawna kręci przy dziennikarzach, może niektórzy z Was już go powoli kojarzą) który patrzył na amerykańskie konkursy z nieco innej perspektywy niż ja, stwierdził nawet, że to polskie zwycięstwo w sobotni wieczór to był taki "Miracle on Snow". Oczywiście to nawiązanie do słynnego "Miracle on Ice" który miał miejsce całkiem niedaleko skoczni 43 lata temu. 

Pan Skoczek Halvor Egner Granerud zaliczył w sobotę drobniutkie potknięcie i nie pobije historycznego rekordu Janne Ahonena. To Fin pozostanie z rekordową liczbą podiów z rzędu. Cóż - wielu wielkim skoczkom jedna mała wpadka psuła niezwykłe serie. Norweg i tak wpisuje się w historię światowych skoków w zawadiackim stylu. Z 23 zwycięstwami na koncie nie tylko od dawna jest najlepszym Norwegiem ale jest już na 11. miejscu wszechczasów i zrównał się z Prevcem, Ammannem i Morgensternem.

                                         Czołówka PŚ 12.02.2023
Lp zmiana zawodnik kraj przybytek pkt. strata1 strata2
1   Halvor Egner Granerud Norwegia 136 1652 0 0
2   Dawid Kubacki Polska 81 1359 293 293
3   Anže Lanišek Słowenia 13 1096 556 263
4   Stefan Kraft Austria 75 1078 574 18
5   Piotr Żyła Polska 18 822 830 256
6     +1 Ryōyū Kobayashi Japonia 125 704 948 118
7     +1 Andreas Wellinger Niemcy 180 643 1009 61
8     -2 Manuel Fettner Austria 0 584 1068 59
9     +1 Timi Zajc Słowenia 90 532 1120 52
10     +3 Daniel Tschofenig Austria 92 488 1164 44

Niesamowita sprawa. Skład pierwszej piątki niezmienny od początku sezonu. I minimalne przetasowania. Za ich plecami kotłuje się nieustannie. Niemal co tydzień ktoś z dziesiątki wypada, ktoś go zastępuje a nawet Ci co na dłużej w niej się zadomowią, bawia się w komórki do wynajęcia. Ale patrząc na kolumnę "przybytek" można wywnioskować jak duży wpływ na wyniki amerykańskich konkursów miały warunki wietrzne. Oraz zepsute zamki od kombinezonów.

          Poczet Zwycięzców 12.02.2023
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 H.E. Granerud Norwegia 10 1
2 Dawid Kubacki Polska 5 2
3 Anže Lanišek Słowenia 3 3
4 Stefan Kraft Austria 2 4
5 Ryōyū Kobayashi Japonia 2 6
6 Andreas Wellinger Niemcy 1 7

Jak spojrzymy na powyższą tabelkę, to wyraźnie zobaczymy, że zwycięstwa odnieśli zawodnicy zajmujący pierwsze, drugie, trzecie, czwarte, szóste oraz siódme miejsca w klasyfikacji generalnej. A zawodnik który jest piąty - nie. Uważam, że to skandaliczne niedopatrzenie i apeluję do zawodnika z piątego miejsca, żeby jak najszybciej nadrobił zaległości. Jak najszybciej - czyli po mistrzostwach w Planicy - ma się rozumieć. Poza tym Granerud ma już tyle zwycięstw co trzej kolejni zawodnicy razem wzięci. 

                 Poczet Podiumowiczów 12.02.2023
Lp zawodnik kraj 1. 2. 3. suma wPŚ
1 Halvor Egner Granerud Norwegia 10 4 1 15 1
2 Dawid Kubacki Polska 5 4 4 13 2
3 Anže Lanišek Słowenia 3 5 2 10 3
4 Stefan Kraft Austria 2 2 5 9 4
5 Ryōyū Kobayashi Japonia 2 2 1 5 7
6 Andreas Wellinger Niemcy 1 1 0 2 10
7 Piotr Żyła Polska 0 1 2 3 5
8 Manuel Fettner Austria 0 1 0 1 6
9 Timi Zajc Słowenia 0 1 0 1 10
10 Daniel Tschofenig Austria 0 0 1 1 10
11 Karl Geiger Niemcy 0 0 1 1 14
12 Marius Lindvik Norwegia 0 0 1 1 16
13 Markus Eisenbichler Niemcy 0 0 1 1 17
14 Daniel-André Tande Norwegia 0 0 1 1 19
15 Domen Prevc Słowenia 0 0 1 1 23
16 Naoki Nakamura Japonia 0 0 1 1 27

Do tabelki wbił się razem z kawałkiem ramki Wellinger - od razu na szóste miejsce. 

Polacy 12.02.2023
Lp zawodnik przybytek liczba wPŚ
1 Dawid Kubacki 81 1359 2
2 Piotr Żyła 18 822 5
3 Kamil Stoch 0 423 14
4 Paweł Wąsek 0 131 32
5 Aleksander Zniszczoł 30 89 35
6 Jan Habdas 0 10 50
7 Tomasz Pilch 0 8 53
8 Stefan Hula 0 4 63

Ani Paweł Wąsek, ani Janek Habdas, ani Tomek Pilch nie zdobyli w Stanach punktów. Szkoda. A Olek był tam (patrząc jedynie na konkursy indywidualne, rzecz jasna) drugim najlepszym z Polaków. 

         Bracia 12.02.2023
Lp bracia kraj liczba
1 Kobayashi Japonia 718
2 Prevc Słowenia 550

Bracia japońscy coraz bardziej odjeżdżają słoweńskim. 

Plastikowa Kulka 12.02.2023
Lp zawodnik kraj liczba wPŚ
1 Peter Prevc Słowenia 11,3 21
2 Markus Eisenbichler Niemcy 11 16
3 Arrti Aigro Estonia 10 45
4 Alex Insam Włochy 8 57
5 Michael Hayboeck Austria 6,3 11
6 Decker Dean USA 6 n
7 Kristoffer E. Sundal Norwegia 6 34
8 Ryōyū Kobayashi Japonia 6 6
8 Rok Masle Słowenia 5 n
8 Kacper Juroszek Polska 5 n
11 Anders Fannemel Norwegia 5 63
12 Markus Mueller Austria 5 53
13 Władimir Zografski Bułgaria 5 38
14 Aleksander Zniszczoł Polska 5 35
15 Clemens Aigner Austria 5 33
16 Gregor Deschwanden Szwajcaria 5 31
17 Philipp Aschenwald Austria 5 30
19 Constantin Schmid Niemcy 5 25
20 Jan Hörl Austria 5 13

Jak się Prevce zorientowali, że im ucieka zwycięstwo w klasyfikacji braterskiej, to zaraz zmienili strategię i Peter przyatakował w Plastikowej Kulce. Na razie działa, bo jest liderem.

Cytat zupełnie na temat:

"Jak tak patrzę na ekspresję na twarzy Mackenzie Boyd Clowesa, to przypomina mi się ta widywana na twarzy Janne Ahonena. Taka nienachalna. (...) Z uśmiechem szalenie nienachalnym"

Igor Błachut 

Cytat zupełnie nie na temat:

"Noc a vítr chlad a víra

Hrdé stíny na hrobech

Války světů triumf temnot

ústa chtějí tvojí krev"

Petr Štěpán

I to by było na tyle z Lake Placid. A za tydzień rodzynek w pucharowym cieście, czyli skocznia normalna. Co bardzo mnie cieszy, bo ja lubię urozmaicenia, jednocześnie zdając sobie sprawę, że już po pierwszej serii pierwszego konkursu mnie to znudzi, bo ileż można oglądać skakanie w ten sam dołek? No ale zawsze lepiej K90 niż K70. A poza tym w Rumunii tylko trzy rzeczy sa pewne - Sarmale, Braha i okrojona obsada.

Ceterum autem censeo notas style esse decedam.

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejętność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Złośliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Działania pożądane - mądre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem. Kamil Stoch ostrzega - nieczytanie felietonów Samozwańczego Autorytetu grozi poważnymi brakami wiedzy powszechnej jak i szczegółowej o skokach.

P.S. Kochani, nie karmcie mi tu trolli. Ja też się będę starał.