Okiem Samozwańczego Autorytetu: Burza przed ciszą

  • 2017-02-17 01:07

Zakończył się szósty period Pucharu Świata. Do pierwszego konkursu panów na Mistrzostwach Świata w Lahti zostało dziewięć dni. Ta nietypowo długa przerwa od skakania będzie dla kibiców okresem ciszy. Jednak przed tą cisza nastąpiła prawdziwa burza. Burza wydarzeń, burza emocji, burza mieszanych uczuć.

16.02.2017 - Podium PŚ w Pjongczangu16.02.2017 - Podium PŚ w Pjongczangu
fot. Tadeusz Mieczyński
Skocznie w PjongczanguSkocznie w Pjongczangu
fot. Tadeusz Mieczyński
Stadion w PjongczangStadion w Pjongczang
fot. Stadiony.net
Stefan HulaStefan Hula
fot. Tadeusz Mieczyński
Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński

Czasami nie można się zdecydować, czy należy się cieszyć, czy martwić. Czy ma się ochotę na kanapkę z szynką, czy dżemem. Czy posłuchać Bryana Adamsa czy Metalliki. No, przynajmniej w tym ostatnim przypadku nie trzeba z niczego rezygnować. Ale co zrobić z tym koreańskim weekendem?

Po zawodach w Sapporo Kamil miał nad Stefanem Kraftem 140 punktów przewagi a treningi i kwalifikacje na skoczni skrzyżowanej ze stadionem piłkarskim (mashup level pro) wypadły dla Polaków tak pomyślnie, że wydawało się, że to będzie jeden z najlepszych dla Polaków weekendów.

I rzeczywiście, niby było nieźle. W Korei oczywiście nie zabrakło pozytywów. Mamy dwa kolejne miejsca na podium, z czego jedno zwycięstwo. Pod względem ilości zdobytych przez Polaków punktów czwartkowy konkurs był ósmym najlepszym w historii Pucharu Świata. Ale są też powody do zmartwień. Najpierw po świetnych skokach próbnych Polacy rozczarowali w środowym konkursie. I tu sprawdzają się stare prawdy, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. I że apetyt rośnie w miarę jedzenia. No i że przysłowia są mądrością narodu. Tragedii przecież nie było, ale zderzenie z rozbuchanymi oczekiwaniami było bardzo bolesne.

Negatywy koreańskich konkursów: Kraft zbliżył się do Stocha na 60 punktów. Po konkursie w Willingen było ich niemal o 200 więcej. Piotr Żyła nie tylko nie wykorzystał nieobecności Eisenbichlera, by przeskoczyć go w klasyfikacji, ale dał się minąć będącemu w gazie Prevcowi i wypadł z pierwszej "10". Czyżby koreańskie przepisy celne zabraniały wwozu marynowanej papryki? W Raw Air Wewiór znów będzie się musiał kwalifikować. Pociecha taka, że jeśli myślał o poważnej rywalizacji w tym turnieju, to i tak będzie musiałby brać udział w kwalifikacje poważnie. Niepokoi forma Janka Ziobry, tak przeze mnie chwalonego po Sapporo. Owszem, w obu konkursach miał złe warunki. Ale wszystkie trzy skoki konkursowe tak bardzo odbiegały od tego, do czego nas ostatnio przyzwyczaił, że pojawia się pytanie, czy aby to na pewno tylko warunki. Kryzys Stefana Huli trwa, choć tu akurat trudno się było spodziewać czegokolwiek innego.

Do tego jeszcze pech w czwartkowym konkursie. Najpierw nartę Stefana podbił kawałek lodu w torze najazdowym. Polska ekipa wniosła protest, który został pozytywnie rozpatrzony. Gdy już Polak szykował się do powtórzenia skoku, znów kawałek lodu wpadł do torów. Lód usunięto, i wydawało się, że Stefan ląduje w miejscu, które przy przyzwoitych notach da mu wejście do drugiej serii. Niestety upadek przy lądowaniu rozwiał te nadzieje.

Po występach w Korei rozwiały się też nadzieje Piotra Żyły na zdobycie Kryształowej Kuli. Oraz Petera Prevca, Eisenbichlera, Fettnera i Hayböcka. Do końca sezonu zostało 6 indywidualnych konkursów i ostanim, który ma jeszcze matematyczne szanse, jest Andreas Wellinger. Oczywiście my już wiemy, między którymi dwoma panami rozegra się realna walka o Kryształową Kulę. Ale nikomu nie wolno zakazać marzeń.

Czołówka PŚ 17.02.2017
Lpzawodnikkrajpktstrata1strata2
1 Kamil Stoch Polska 1280 0 0
2 Stefan Kraft Austria 1220 60 60
3 Daniel Andre Tande Norwegia 1119 161 101
4 Domen Prevc Słowenia 899 381 220
5 Maciej Kot Polska 883 397 16
6 Andreas Wellinger Niemcy 848 432 35
7 Michael Hayböck Austria 671 609 177
8 Manuel Fettner Austria 622 658 49
9 Markus Eisenbichler Niemcy 587 693 35
10 Peter Prevc Słowenia 559 721 28

Mamy więc trzech Austriaków, dwóch Polaków, dwóch Słoweńców, dwóch Niemców i Norwega. Kto najbardziej zyskał w Azji? Podczas czterech ostatnich konkursów najbardziej oczywiście obłowił się Kraft - równe 300 pkt. A kto był drugi? Maciej Kot - 286 - czyli zaledwie 14 punktów mniej od Austriaka. Kolejny Wellinger - 270. Kamil Stoch 213, Peter Prevc 210 i Tande 166. Mistrzostwa trafiły się w dobrym momencie dla Kamila, bo teraz będzie trochę czasu, by nabrać oddechu i po fińskim czempionacie ze świeżymi siłami powrócić do rywalizacji o Puchar.

W Pucharze Narodów nadal prowadzimy z bezpieczną przewagą nad Austrią i Niemcami, które idą niemal łeb w łeb. Czwarta Słowenia utrzymuje niewielką przewagę nad Norwegią, a trzej bracia Prevcowie są odpowiedzialni za trzy piąte ich punktów.

Prevce 17.02.2017
LpPrevcrocznikpkt.w PS
1 Domen 1999 899 4
2 Peter 1992 559 10
3 Cene 1996 67 39

Ach jak pięknie prezentuje się poczet zwycięzców! Osiem polskich zwycięstw wobec pięciu austriackich, pięciu słoweńskich, dwóch norweskich i dwóch niemieckich. Tylko dwa razy w historii było lepiej. W sezonie 2000/2001 Adam Małysz wygrał 11 konkursów a sześć lat później 9. Trzy zimy temu 8 zwycięstw udało się zgromadzić na koniec sezonu, gdy do sześciu wiktorii Kamila po jednej dorzucili Jan Ziobro i Krzysztof Biegun. A jeśli dodamy dwie wygrane tej zimy drużynówki, to wyjdzie, że jesteśmy o kroczek od rekodowej ilości odegrania Mazurka Dąbrowskiego pod skoczniami świata. Mamy jeszcze dziewięć szans - sześć indywidualnych i trzy drużynowe. Nie licząc MŚ, oczywiście.

Poczet Zwycięzców 17.02.2017
LpzawodnikkrajliczbawPŚ
1 Kamil Stoch Polska 6 1
2 Stefan Kraft Austria 4 2
3 Domen Prevc Słowenia 4 4
4 Daniel-Andre Tande Norwegia 2 3
5 Maciej Kot Polska 2 5
6 Michael Hayböck Austria 1 7
7 Andreas Wellinger Niemcy 1 6
8 Peter Prevc Słowenia 1 10
9 Severin Freund Niemcy 1 17
Poczet Podiumowiczów 17.02.2017
Lpzawodnikkraj123razemwPŚ
1 Kamil Stoch Polska 6 3 2 11 1
2 Stefan Kraft Austria 4 3 6 13 2
3 Domen Prevc Słowenia 4 1 1 6 4
4 Daniel-André Tande Norwegia 2 4 0 6 3
5 Maciej Kot Polska 2 1 0 3 5
6 Andreas Wellinger Niemcy 1 5 2 8 6
7 Michael Hayböck Austria 1 1 1 3 7
8 Severin Freund Niemcy 1 1 0 2 17
9 Peter Prevc Słowenia 1 0 1 2 10
10 Robert Johansson Norwegia 0 1 0 1 21
11 Manuel Fettner Austria 0 0 2 2 8
12 Markus Eisenbichler Niemcy 0 0 1 1 9
13 Piotr Żyła Polska 0 0 1 1 11
14 Richard Freitag Niemcy 0 0 1 1 12
15 Andreas Kofler Austria 0 0 1 1 18
16 Jewgiennij Klimow Rosja 0 0 1 1 15
17 Jurij Tepeš Słowenia 0 0 1 1 22

Kraft wskoczył już na drugie miejsce a podiów ma tej zimy najwięcej. A ponieważ Stefan Horngacher bardzo mądrze przypomniał, że Mistrzostwa Świata to takie konkursy, w których walczy się tylko o trzy pierwsze miejsca, to popatrzmy sobie właśnie na podia. W ostatnich siedmiu konkursach Kraft siedmiokrotnie stawał na podium. Mieliśmy w tym zestawieniu dwa razy mamuta (oczywiście tej skoczni braknie w Lahti) cztery razy skocznię dużą i raz normalną. Wszystkie podia zakraftowane. Trzy zwycięstwa, dwa miejsca drugie, dwa trzecie. Jego brak medalu w Lahti nie byłby niespodzianką. Byłby sensacją. Podobnie ma się rzecz z Wellingerem. On w ostanich siedmiu konkursach stawał na podium sześć razu. Zabrakło go tam w pierwszym konkursie w Sapporo, gdzie był... czwarty. Jedno zwycięstwo cztery drugie miejsca i jedno trzecie. Więc sprawa podobna jak z Kraftem. Kamil w tym czasie na podium stawał trzy razy - jedno zwycięstwo i dwa trzecie miejsca. Maciej Kot - dwa razy i dwa razy zwyciężył. Do tego można wspomnieć Petera Prevca, Jurija Tepeša i Manuela Fettnera - po razie. I mamy dość jasny obraz przed Lahti. Oczywiście nie można wykluczać niespodzianek, bo takie na imprezach sezonu zdarzają się może nie często, ale regularnie. Nie aż tak trudno wyobrazić sobie, że jakiś medal, lub nawet dwa, wywiezie z Lahti Daniel-Andre Tande, który w żadnym z ostatnich siedmiu konkursów nie spadł poniżej siódmego miejsca a trzy razy był czwarty. Może zdarzyć się klasyczny diabeł z pudełka, Benković, Velta czy inny Bystöl. Choć jeśli już miaby się taki zdarzyć, to wolałbym, żeby jego nazwisko zaczynało się na Ży, Zio, albo Kuback. A Wy?

Polacy 17.02.2017
Lpzawodnikpkt.wPŚkadra
1 Kamil Stoch 1280 1 A
2 Maciej Kot 883 5 A
3 Piotr Żyła 529 10 A
4 Dawid Kubacki 299 19 A
5 Jan Ziobro 119 27 B
6 Stefan Hula 110 28 A
7 Aleksander Zniszczoł 9 56 B
8 Klemens Murańka 4 62 A

Plastikowa Kulka 13.02.2017
LpzawodnikkrajliczbawPŚ
1 Jakub Janda Czechy 2 37
2 Jurij Tepes Słowenia 2 22
3 Pius Paschke Niemcy 1 n
4 Davide Bresadola W?ochy 1 62
4 Kento Sakuyama Japonia 1 59
6 Aleksander Zniszczoł Polska 1 59
7 Lukáš Hlava Czechy 1 46
8 MacKenzie Boyd-Clowes Kanada 1 40
9 Denis Korniłow Rosja 1 38
10 Gregor Schlierenzauer Austria 1 36
11 Simon Ammann Szwajcaria 1 34
12 Andreas Wank Niemcy 1 33
13 Stefan Hula Polska 1 30
14 Daiki Ito Japonia 1 23
15 Noriaki Kasai Japonia 1 23
16 Robert Johansson Norwegia 1 21
17 Andreas Stjernen Norwegia 1 13
18 Michael Hayböck Austria 1 7
19 Andreas Wellinger Niemcy 1 6

Cytat zupełnie na temat:
"Sędzia japoński chyba przysnął na swoim stanowisku, skoro dał 17 punktów za te tańce. Chyba, że jest miłośnikiem tańca towarzyskiego." Igor Błachut

Panie Igorze, przecież to był breakdance.

Cytat zupełnie nie temat: "To koniec jest układów, czas na zacier!"

I to by było na tyle z Pjongczangu. Do rywalizacji w PŚ wrócimy konkursami w Oslo, natomiast po 9 dniach ciszy czeka nas kolejna burza w takim jednym fińskim mieście, które jak żadne inne kojarzy się z Mistrzostwami Świata w Narciarstwie Klasycznym. Kto najlepiej przygotował formę na imprezę sezonu? Komu zawieszą na szyi medale a kto będzie musiał obejść się smakiem? Kto będzie miał nerwy jak z valyriańskiej stali a komu nogi zadrżą jak pleksiglasowe osłony na skoczni w Pjongczang? Tyle pytań, a na odpowiedzi musimy poczekać. Przed Lahti tylko dwóch rzeczy jestem pewien. Pierwsza to taka, że jeśli do Finlandii bez problemu można wwieźć paprykę, to szykują nam się naprawdę wspaniałe mistrzostwa! A druga? Mashup Iron Maiden z Michaelem Jacksonem też wymiata!

***

Felieton jest z założenia tekstem subiektywnym i wyraża osobistą opinię autora, nie stanowiąc oficjalnego stanowiska redakcji. Przed przeczytaniem tekstu zapoznaj się z treścią oświadczenia dołączonego do artykułu, bądź skonsultuj się ze słownikiem i satyrykiem, gdyż teksty z cyklu "Okiem Samozwańczego Autorytetu" stosowane bez poczucia humoru zagrażają Twojemu życiu lub zdrowiu. Podmiot odpowiedzialny - Marcin Hetnał, skijumping.pl. Przeciwwskazania - nadwrażliwość na stosowanie językowych ozdobników i żartowanie sobie z innych lub siebie. Nieumiejetność odczytywania ironii. Nadkwasota. Zrzędliwość. Zlosliwość. Przewlekłe ponuractwo. Funkcjonalny i wtórny analfabetyzm. Działania niepożądane: głupie komentarze i wytykanie literówek. Dzialania pożądane - madre komentarze, wytykanie błędów merytorycznych i podawanie ciekawostek zainspirowanych tekstem.


Marcin Hetnał, źródło: Informacja własna
oglądalność: (24136) komentarze: (154)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • MarcinBB redaktor
    @Dolnoslazak

    "I tak dobrze ze nie z "junkersem" ;-)"

    Albo Sztukasem ;-)

  • Dolnoslazak stały bywalec

    Pozwolę sobie odgrzebać temat ale my tu dyskutowaliśmy o tym dlaczego nie należy nazywać skoczni normalnej średnią a zawodnicy i działacze, w wywiadach udzielanych podczas trwających MŚ, permanentnie mówią o niej "mała" ;-)

  • Wojciechowski profesor
    @deSKI @deSKI

    Ano nie był, tylko nazwa ze szczypiorkiem też nic wspólnego nie ma.

  • deSKI bywalec

    A co powiecie o szczypiorniaku?
    Nigdy nie był rozgrywany na grządkach.

  • Wojciechowski profesor
    @Dolnoslazak @Dolnoslazak

    Co do ostatniej Twojej myśli - hokej na trawie też coraz rzadziej rozgrywany jest na trawie. ;)

  • Dolnoslazak stały bywalec

    No właśnie, powinniśmy.
    Wracając do rozmiarów skoczni to jakkolwiek skocznia K85-99 jest skocznią normalną i jest to jedyna nazwa, która ją określa to w świadomości większości kibiców (tych, dla których skoki są tylko jedną z dyscyplin, którymi się interesują i oglądają w TV) funkcjonują skocznie mamucie, duże, średnie i małe treningowe. Z mamucią nie widzą problemu bo jakkolwiek jest to nazwa potoczna to odnosi się wyłącznie do skoczni do lotów (coś jak śrubokręt i wkrętak) i nie wprowadza w błąd. W drugim spornym przypadku trzeba by najpierw w temu przeciętnemu telewizyjnemu kibicowi zaszczepić wiedzę że ta mniejsza skocznia na MŚ i IO to skocznia normalna, a średnia to tak naprawdę największa z tych treningowych, których zazwyczaj na oczy nie widział.

    Ale to nie jedyny taki paradoks w sportowej terminologii. Weźmy na przykład żużel. Nawierzchnia torów od dawna ne jest usypywana z żużlu (obecnie to by w ogóle było trudne do zrealizowania z uwagi na obowiązujące przepisy z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami) więc oficjalna polska nazwa dyscypliny jako takiej stała się bezsensowna a już na pewno wprowadzająca w błąd. Komentatorzy używają czasem nazwy angielskiej, speedway która nie odnosi się w żaden sposób do archaicznej nawierzchni. Tyle ze ta znów jest niejednoznaczna, gdyż w zamorskich krajach anglojęzycznych (Stany Zjednoczone, Australia, Nowa Zelandia) speedwayem nazywa się też inne rodzaje wyścigów torowych,nie tylko motocyklowych i niekoniecznie na luźnej nawierzchni.

  • deSKI bywalec

    Junkersy wyszły już z powszechnego użycia, za to przy... kaloryferach, są zamontowane... danfosy, a pod pionami-... hydrokontrole. (sic!)
    Światło włączamy kontaktem, wtyczkę wsadzamy do kontaktu.
    Jak widać nazewnictwo potoczne jest w ciągłym użyciu i nie ma co z nim walczyć, pod warunkiem, że jednoznacznie określa przedmiot. Jesteśmy specjalistami w jednej dziedzinie, w ramach której powinniśmy* prawidłowo się wyrażać (tu oddaję sprawiedliwość P. Markowi Siderkowi), w innej mamy prawo wyrażać się niefachowo (P. Marek prawdopodobnie kupowałby piec).
    "Cóż, nikt nie jest doskonały."

    *zamiast 'mamy obowiązek' piszę 'powinniśmy', gdyż często trzeba się dostosowywać do wiedzy klienta, by zrozumiał zasadę działania jakiegoś układu. :)

  • Dolnoslazak stały bywalec
    @deSKI @deSKI

    I tak dobrze ze nie z "junkersem" ;-)

  • deSKI bywalec

    Co tam krany!
    Laik chcąc ogrzać dom idzie kupić piec, a w efekcie wychodzi ze sklepu z... kotłem!

  • Dolnoslazak stały bywalec
    @MarcinBB @MarcinBB

    Jeśli już, mimo wszystko, brniemy w tematykę wodociągową to należałoby powiedzieć ze nazywanie skoczni normalnej średnią to tak jak nazywanie hydrantu kranem.
    Co się zaś tyczy rzetelnego komentowania to nie takie bzdury już w TV wygadywali. Można być, jak Ty, perfekcjonistą i oczekiwać że komentator nie powie podczas zawodów nic co można uznać za wprowadzanie kibiców w błąd a można też, jak ja, oczekiwać że stworzy klimat i show, czerpiąc jednocześnie wiedzę z bardziej wiarygodnych źródeł niż telewizja.

  • MarcinBB redaktor
    odpowiedzi 3

    Teraz to już brniemy w absurdy. Kran to kran. Coś, z czego płynie woda, gdy odkręci się kurek. Wszystko jedno, czy sterczy ze ściany w ogrodzie, czy z umywalki w łazience. Nazywanie skoczni normalnej średnią to trochę tak, jak mówienie "kran" na rurę. Jedno i drugie doprowadza nam wodę, ale to jednak dwie różne rzeczy.
    Komentatora sportowego komentującego zawody na żywo też obowiązuje rzetelność. Słowa "skocznia normalna zwana potocznie średnią" sugeruje, że takie nazywanie jest w porządku. Nie jest, gdyż wprowadza w błąd co do kategorii skoczni. Do czego pasowałaby moja propozycja? Myślę, że do rzetelnego komentowania. Do programu prof Miodka pasuje problem poziomicy/poziomnicy :-)
    @dervish
    Są trzy rodzaje kłamstwa: kłamstwo białe, kłamstwo zwykłe i statystyka ;-)

  • MSad_ profesor
    Dwóch profesorów dorwało sie do mikrofonu

    i nadaja bzdety.

  • dervish profesor
    @dervish @Emil

    Ale przytoczone przez Ciebie statystyki pokazują również iż aż 27.7 % imprez docelowych padło łupem zaledwie 5 zawodników i jest to jednak sporo więcej niż w przypadku zwykłych konkursów PŚ gdzie wskaźnik wynosi 22.5 %. :)

    Co do fuksów o których wspominasz to jednak imprez docelowych jest stosunkowo mało i każdy pojedynczy fuks ma tam duży wpływ i powoduje że statystyki fuksów są obarczone stosunkowo dużym błędem. Do tego wszystkiego dochodzą fenomeny- czyli umiejętność poświęcenia wszystkiego w imię przygotowań do jednej imprezy. Wszyscy startują przez cały sezon a nasz niespodziewany zwycięzca (fuks) przez zały sezon przygotowuje sie do jednej imprezy traktując wszystkie starty jako element przygotowań.

    Pamiętasz był taki przypadek w historii sportu w hokeju. Amerykanie postanowili wystawić na IO drużynę złożoną z amatorów i półamatorów (zawodników z drużyn uniwersyteckich). Przygotowywali się do startu na IO przez 3 czy 4 lata, w tym czasie grali tylko sparringi. Wszystko podporządkowane było tylko tej jednej imprezie i na IO odnieśli sukces pokonując najsilniejszą wówczas drużynę świata naszpikowaną gwiazdami kadrę ZSRR.

  • dervish profesor
    @dervish @EmiI


    Teza którą postawiłeś jest na tyle ogólna, że w praktyce w naszej dyskusji można potraktować ją jako neutralną.

    Bo co to znaczy, ze nie ma różnic pomiędzy IO a zwykłym konkursem? Na poczekaniu mogę ci wyszukać dziesiątki różnic i dziesiątki podobieństw takich jak na przykład i tu i tu mamy do czynienia z konkursem w dyscyplinie pt. skoki narciarskie. :)



    Prawdopodobnie chodzi ci o przygotowania docelowe. Jeżeli tak, to zwróć uwagę na to, że w przypadku kiedy wszyscy przygotowują się do imprezy docelowej to ma taki sam wpływ na statystyki jakby nikt się do tej imprezy specjalnie nie przygotowywał. Hierarchia na imprezie docelowej pozostaje wówczas niezmieniona bo wszyscy przechodzą na wyższy poziom i wszyscy zwyżkują mniej więcej tak samo. Zaburzenia powstają wówczas kiedy pojawiają sie fenomeny w rodzaju Kruczka czy Janusa. Jeden potrafi zaburzyć pozycję swojej kadry wynikającą z całosezonowych statystyk na + drugi na -.



    Umiejętność przygotowania do imprezy docelowej może zachwiać hierarchią wynikającą ze statystyk całosezonowych ale może to pozostać niezauważone kiedy spojrzysz na to z perspektywy wszystkich ekip czy też kilku sezonów. Za to wyraźnie zauważysz to gdy weźmiesz pod uwagę perspektywę danej ekipy (kadra Kruczka) czy konkretnego jej członka.

    [Moderowany (21254) / 2017-02-18 11:58:03]

  • Mejdzi weteran

    Po pierwszym konkursie będziemy już wiedzieć kto będzie się liczył dokładnie walce o medale.Trening możemy brać także pod uwagę ale jedni mogą skakać treningowo więc tutaj nie możemy się aż tak tym sugerować.Najważniejsze to że nasi muszą skakać tak jak potrafią a w konkursie tym bardziej :)

  • EmiI profesor
    @dervish @dervish

    Teza jest taka że na dłuższą metę nie ma dużych różnic pomiędzy MŚ a IO a zwykłym konkursem PŚ, jeśli chodzi o zwycięzców. Że tytuł MŚ pada tak statystycznie łupem kogoś przypadkowego tak często jak zwykły konkurs PŚ, a że konkursy MŚ i IO są rzadziej to i rzadziej padają :) Tak samo jak kiedyś @kolos zauważył że w konkursach drużynowych wcale nie zdarzają się jakieś ultra niespodzianki m.in z powodu warunków jak wygrana Polski w grudniu 2009 w Lillehammer gdyby konkurs indywidualny był drużynowy. To też dlatego że konkursów drużynowych jest o wiele mniej, przez co szansa że kiedyś wystąpi ekstremalny konkurs jest znacznie, znacznie mniejsza.

  • dervish profesor
    @dervish @EmiI

    Czyli jaką tezę chcesz postawić?
    Bo to, że na przykład wspomniana przez Ciebie wielka 5 która stanowi mniej więcej jakieś promile całej populacji skoczków i ułamek wszystkich zwycięzców zawodów PŚ rozegranych w trakcie trwania ich karier wygrywa aż 22.5 % tychże zawodów jest znamienna podobnie jak i statystyki mówiące iż ta 5 gigantów potrafiła zwyciężyć aż w 27.7 % imprez docelowych. Dla mnie to jest dowód na to, ze imprezy docelowe rzadko padają łupem kogoś przypadkowego.

    W tych wyliczeniach nie ma nic zaskakującego. Prawo wielkich liczb (duza liczba próbek) sprawia że statystki całosezonowe czy tez dotyczące całej kariery znajdują lepsze potwierdzenie również w wyrwanych z kontekstu wynikach imprez docelowych.

    Wracając do wspomnianych przeze mnie tzw fenomenów - to są one na tyle sporadyczne, że nie mają wpływu na zbiorcze statystyki obejmujące wiele sezonów, ale trzeba je brać pod uwagę podczas pojedynczych imprez na których występują. Osiągnięcia kadr Kruczka to jeden z najbardziej jaskrawych przykładów jak bardzo umiejętne podporządkowanie sezonu pod imprezę docelową może zniekształcić zdawałoby się wiarygodne bo oparte na dużej liczbie próbek wnioski płynące z całosezonowych statystyk.

  • MSad_ profesor
    Jak dla mnie

    najlepsze są odpowiedzi MarcinaBB na komentarze niż caly ten felieton bo sa samozwancze.

  • EmiI profesor
    @dervish @dervish

    Ostatnio postanowiłem zabawić się w wyliczenia. Jak często najlepsi zawodnicy wygrywali konkursy PŚ a jak często docelowe imprezy (MŚ i IO). I top 5 najlepszych zawodników jeśli chodzi o ilość wygranych konkursów PŚ (Schlierenzauer, Nykaenen, Małysz Ahonen, Weissflog) wygrało 22,5% konkursów PŚ rozegranych w historii, oraz 27,7% wszystkich docelowych konkursów (MŚ I IO) rozegranych od roku 1980 czyli w czasie kiedy istnieje PŚ. Wielcy częściej wygrywają nieco częściej duże imprezy ale to nie jest wielka różnica. Za to licząc top 25 skoczków z największą ilością wygranych PŚ w historii czyli od 11 wygranych Ljokelsoya wzwyż, to oni wygrali 59,9% konkursów PŚ w historii, natomiast wśród złotych medalistów wielkich imprez stanowią 61,1%. Czyli różnica absolutnie żadna, 1% to mniej niż 1 konkurs MŚ/IO rozgrywany w tym czasie.

  • dervish profesor
    @dervish @dervish

    Poza tym impreza docelowa ma swoją specyfikę. Nawet najlepsze statystyki, które w trakcie sezonu doskonale sprawdzają się w przewidywaniu drużynówek na imprezie docelowej mogą zawieść. Powodem jest zjawisko które ja nazywam "fenomenem Kruczka".
    Kruczek jak żaden inny trener potrafił przygotować podopiecznych do imprezy docelowej na której na tle rywali wypadali dużo lepiej niż wynikałoby to ze statystyk sezonowych. Na drugim biegunie mamy "fenomen Gorana Janusa" którego kadra na imprezach docelowych zazwyczaj wypada dużo poniżej możliwości wskazanych przez statystyki.

    Stopień nieprzewidywalności na imprezach docelowych zależny jest od tego czy a jeżeli tak - to ile drużyn przeszło BPS-y, a ile bierze imprezę z marszu. BPS-y zawsze są niewiadomą którą należałoby uwzględnić w formie poprawki dla wniosków wynikających ze statystyk.

    W obecnym sezonie wyniki powinny być bardziej zgodne z tym co widać w statystykach. Nie będzie fenomenu Kruczka i wszystkie czołowe ekipy biorą MŚ z marszu. Aczkolwiek pojawi się kilka istotnych niewiadomych które mogą zmienić układ sił zarysowany w trakcie sezonu jak również w czasie azjatyckiego tournee.
    Ja zaliczam do nich:
    Austria: powrót Koflera i Schlierenzauera
    Niemcy: powrót (po BPS) odnowionego Eisenbichlera i ozdrowiałego Freitaga.
    Norwegia: powrót po długim BPS !: Fannemela, Hildego i Forfanga

    Zwłaszcza Norwegia może zaprezentować się znacznie lepiej niż wynikałoby to z dotychczasowych statystyk.
    Słowenia: tu nadal obowiązuje fenomen Gorana:)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl