Ari-Pekka Nikkola kończy dziś 50 lat

  • 2019-05-16 00:23

16 maja 1969 roku urodził się Ari Pekka-Nikkola, jeden z najlepszych fińskich skoczków wszech czasów, zdobywca Pucharu Świata, drugi zawodnik Turnieju Czterech Skoczni, drużynowy multimedalista wielkich imprez, potem trener, a dziś pracownik branży motoryzacyjnej.

- Uważam, że nigdy nie byłem szczególnie utalentowanym sportowcem, wszelkie braki nadrabiałem jednak ciężką pracą, to była moja prawdziwa siła. Oczywiście można było osiągnąć więcej w tym sporcie, ale gdy patrzę w przeszłość, to muszę powiedzieć, że z tego co osiągnąłem jestem naprawdę dumny - przyznał były skoczek w niedawnej rozmowie z portalem hs.fi.
 
 
Jest jednak pewien aspekt, który Nikkoli nie pozwala czuć się do końca spełnionym sportowcem. Zawodnik z Kuopio zdobył aż sześć złotych medali wielkich imprez, wszystkie te krążki zostały jednak wywalczone w konkursach drużynowych. Trafił na wspaniałą generację zawodników, z ktorymi tworzył niepokonany team. Podczas igrzysk olimpijskich, z których przywiózł dwa drużynowe złota, indywidualnie nie zbliżył się nigdy nawet do czołowej "10", któregoś z konkursów. W 1992 roku w Albertville zajął 30. i 53. miejsce, mimo to po pasjonującej walce wraz z kolegami pokonał reprezentację Austrii o półtora punktu. To był jego drugi złoty medal olimpijski, cztery lata wcześniej w Calgary było mu dane skakać w drużynie z największą gwiazdą tamtej imprezy, Mattim Nykaenenem potrójnym mistrzem kanadyjskich igrzysk. Największą szansę na indywidualne złoto seniorskiej imprezy rangi mistrzowskiej (Nikkola jest mistrzem świata juniorów z 1987 roku) miał w 1989 roku w Lahti. Po pierwszej serii plasował się na drugiej pozycji i... tak już zostało, ponieważ druga kolejka skoków została odwołana.
 
 
- Jasne, że czuję niedosyt z tego powodu, ale nic z tym już nie zrobię. Szkoda tej straconej szansy w Lahti, tam byłem w naprawdę wielkiej formie, w konkursie drużynowym miałem indywidualnie zdecydowanie najlepszy wynik zawodów. Dziś można tylko spekulować, co by było gdyby. Nie czuję jednak wielkiej potrzeby rozpamiętywania tamtej sytuacji - mówi 9-krotny zwycięzca i 42-krotny "podiumowicz" zawodów Pucharu Świata, na którego indywidualny dorobek medalowy składa się jeszcze brąz z Val di Fiemme z 1991 roku.
 
 
Nikkola karierę skoczka zakończył w wieku 29 lat po raczej nieudanym sezonie olimpijskim 1997/98. Zajął się wtedy trenerką, jego kariera szkoleniowa nie obfitowała jednak w spektakularne sukcesy. Samodzielnym trenerem pierwszej reprezentacji był tylko raz, kiedy w sezonie 2007/08 prowadził kadrę Słowenii. Przygoda trwała zaledwie rok, a następnej zimy na stanowisku zastąpił go Matjaz Zupan. - To było cenne doświadczenie. Na pewno mogliśmy cieszyć się, że w tamtym sezonie słoweńska drużyna zdobyła w Pucharze Świata więcej punktów niż w poprzednich czterech latach. W Willingen Jernej Damjan stanął na podium, zajęliśmy szóstą pozycję w Pucharze Narodów. Na tamten czas to były przyzwoite wyniki. Chciałem kontynuować swoją pracę w Słowenii, ale ówczesny szef związku zdecydował się powołać na to stanowisko swojego najlepszego przyjaciela - żali się Nikkola.
 
 
Zdobywca Kryształowej Kuli za sezon 1989/90 dwukrotnie pełnił funkcję trenera fińskiej kadry B i dwukrotnie asystenta pierwszego szkoleniowca. Trenował też indywidualnie takich zawodników jak Matti Hautamaeki, Jernej Damjan, Arttu Lappi czy Sami Niemi. W 2012 roku zakończył swoją pracę w świecie skoków narciarskich. Obecnie pracuje jako kierownik działu obsługi klienta w firmie Scania, mającej swoją siedzibę w Kuopio. Skokami nie przestał się interesować i jak każdy Fin, któremu na sercu leży dobro tamtejszych skoków, niepokoi się o przyszłość tej dyscypliny w swoim kraju.- Płacimy teraz za nasze błędy sprzed wielu lat - uważa - Cały czas wierzę, że trafi nam się jakiś wielki talent, jednak liczba chętnych do skakania jest tak mała, że będzie o to trudno. Młodzi ludzie bardziej interesują się teraz grami komputerowymi, a jeśli nawet sportem to częściej dyscyplinami zespołowymi.

 

 


Adrian Dworakowski, źródło: Hs.fi/informacja własna
oglądalność: (5428) komentarze: (28)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Man_of_the_Day stały bywalec
    @fridka1

    Źródło jest takie samo, jak w przypadku Polaków: relacje dziennikarzy, wywiady i fora internetowe.

    Zresztą - aby dowiedzieć się czegoś o wzajemnych stosunkach, nie musimy ograniczać się do sfery sportu: wiele osób tego, jak są postrzegane i jak postrzegana jest Polska, doświadczyło na własnej skórze, pracując i mieszkając za granicą. Na szczęście czasy się zmieniają, w efekcie czego stereotypy i resentymenty powoli znikają za mgłą mijających lat.

  • fridka1 profesor
    @Man_of_the_Day

    A skąd wniosek, że Niemcy traktowali Polaków jak kogoś kto się w tym sporcie trochę pobawi? Nie jest to trochę twoja własna interpretacja? Bo jak z taką interpretacją wyskoczył Krzysio Milkas to ani mnie to nie dziwi ani nie traktuję tego serio.

  • Man_of_the_Day stały bywalec
    @fridka1

    Bez urazy, ale cały czas przemawiają przez Ciebie narodowe kompleksy.
    Po pierwsze: wciąż zastanawiasz się, co pomyśli i jak zareaguje Niemiec, widząc Twoje żywe zainteresowanie skokami. Taka postawa to nic innego, jak wspomniany przez Ciebie "kij w tyłku".

    Po drugie: postrzeganie świata przez pryzmat historii i wytworzonych przez nią stereotypów możemy zaobserwować wśród przedstawicieli każdej nacji - także tej za naszą zachodnią granicą. Tak jak polscy kibice widzieli w niemieckich skoczkach postać prusko-hitlerowskiego agresora, tak Niemcy traktowali Polaków jak ubogich sąsiadów z byłego bloku wschodniego, którzy coś tam próbują ugrać w sporcie dla bogatych, chwilę się pobawią, ale wkrótce wszystko wróci do normy. Różnica polegała więc jedynie na tym, że nasza pozycja z dziejowego punktu widzenia jest pozycją podrzędną i słabszą, a uczucie nienawiści ofiary do kata jest silniejsze niż uczucie wyższości kata względem ofiary.

    Po trzecie: euforyczne przeżywanie sukcesów sportowych wcale nie musi się wiązać z ich niedostatkiem. U nas, owszem, było tak w czasie małyszomanii, ale spójrz na przywołanych wcześniej Amerykanów czy Włochów. Ich idole mają status niemal bóstw, a przecież ani jednym, ani drugim wielkich osiągnięć w różnych dyscyplinach sportu nie brakuje.

  • fridka1 profesor
    @Man_of_the_Day

    Pamiętam jeszcze jak trener R. Hess powiedział kiedyś, że Polacy nie mają innych idoli tylko papieża i Małysza. Powiedział prawdę, ale my nie lubimy jak nam się prawdę mówi, no jak on śmiał..Taka Słowenia jest małym i młodym krajem, a my długo byliśmy krajem bez sukcesów w czymkolwiek i dlatego u nas skoki to wielkie wow, a dla takiego Austriaka, Niemca czy Norwega sport mniej czy bardziej popularny do obejrzenia w weekend i tyle.

  • fridka1 profesor
    @Man_of_the_Day

    Ja to wszystko wiem i właśnie to "doszukiwanie się wszędzie" przez polskiego kibica mnie drażni i śmieszy jednocześnie. Jeszcze tylko Szwedów dobrze skaczących nam brakuje, żeby im przypomnieć wiadomo co ze wspólnej historii, tylko ja się pytam po co?
    Niemcy mieli ten komfort, że Martin i Sven byli jednymi z dziesiątek innych utytułowanych niemieckich sportowców zimowych. Był szał na skoki, ale już dawno się u zachodnich sąsiadów skończył. Niemiecki kibic w każdej chwili może przełączyć na inny kanał, by zobaczyć triumfującego rodaka tu czy tam. Taka to jest różnica.

  • Man_of_the_Day stały bywalec
    @Meggy92

    A i w Niemczech było przecież tak, że bożyszczem tłumów był Martin Schmitt. Niezliczone fanki chciały mieć z nim dziecko, a popularnością w pewnym okresie przewyższał samego Michaela Schumachera :)

  • Man_of_the_Day stały bywalec
    @fridka1

    Ten "polski sposób widzenia świata" wynika nie tyle z ładunku emocjonalnego, który skoki w naszym kraju uwalniają, co z okoliczności, jakie tej dyscyplinie towarzyszą. Do naszych największych rywali zaliczają się bowiem wspomniani: Niemcy, Austriacy i Norwegowie. Pierwsi z nich to antybohaterowie naszej krwawej historii, drudzy to nacja, która obsadziła dwa bardzo ważne stanowiska związane z przeprowadzaniem zawodów, trzeci z kolei tworzą niezwykle wpływowe środowisko w świecie sportów zimowych: swego czasu przekonał się o tym Stanisław Marusarz bezpardonowo okradziony ze złota MŚ, dziś doświadczają tego wszyscy, którzy śledzą poczynania norweskich specjalistów w dziedzinie sprzętu i medycyny. W innych interesujących Polaków dyscyplinach taka "kumulacja" nie występuje :)

    A czy jest to nasz autorski, polski sposób postrzegania rzeczywistości? W żadnym razie. Wystarczy przypomnieć sobie, jak alergicznie na swoje porażki reagują światowi potentaci sportów zespołowych albo właśnie zimowych.

  • Meggy92 stały bywalec
    @Man_of_the_Day

    To prawda :). Paradoksalnie, wśród zagranicznych znajomych ze zrozumieniem miłości do skoków spotkałam się tylko u Słoweńców i... Finów. Niemcy patrzyli na mnie jak na kosmitkę, a ja miałam z tego niezły ubaw. (Dodam, że to środowiska raczej "niesportowe", no może poza futbolem, przynajmniej w czasie euro tak było xD historycy)

  • fridka1 profesor
    @Man_of_the_Day

    Tak, skoki są dla mnie czasoumilaczem. Były nim już w latach 90-tych. Jeden woli bawić się w statystykę i wstawia ją pod każdym tematem, a ja patrzę na skoki także z socjologicznego punktu widzenia, bo chyba w żadnym innym sporcie nie ma takiej kumulacji "polskiego sposobu widzenia świata", tak to nazwijmy. Jak widzę na skoczni fanatyzm, węszenie spisków (bo ten to Niemiec, tamten Austriak, a na Norwega też coś się znajdzie), to staram się to punktować.

  • Man_of_the_Day stały bywalec
    @fridka1

    I jakby na potwierdzenie tego, że skoki są dla Ciebie jedynie "czasoumilaczem", Twoje posty w sezonie można zobaczyć pod niemal każdym artykułem? Posty, które - dodajmy - stosunkowo często dotyczą właśnie tego tematu, wałkowanego przez Ciebie z uporem (skoko)maniaka.

    Coś mi się zdaje, że "kija w tyłku" - podobnie, jak belki w oku - należałoby w tym przypadku najpierw poszukać u siebie, bo może się okazać, iż to właśnie Tobie narodowe kompleksy nie pozwalają na swobodną rozmowę o naszych skokach z kimś z zagranicy.

    W czerpaniu dużej satysfakcji z danej dyscypliny sportu nie ma nic złego, bo niby dlaczego miałoby być? Kogoś ogarnia szał na koncercie ulubionego zespołu, ktoś inny doświadcza tego pod skocznią. Gdy mieszkańcy USA bzikują z powodu niszowego poza ich krajem futbolu amerykańskiego, a Włosi (i przedstawiciele wielu innych nacji) doznają ekstazy oglądając mecz piłki nożnej, my szalejemy na punkcie skoków - podobnie zresztą jak Słoweńcy czy (niegdyś) Finowie, których zimne usposobienie potrafiło wynieść Nykanena do rangi gwiazdy, co prawda nie rocka, ale popu owszem.

  • Oczy Aignera profesor
    @Bartt

    Według mnie najlepsze imię i nazwisko wśród fińskich skoczków ma Juha-Matti Ruuskanen.

  • EmiI profesor
    @fridka1

    Tylko Ci "jacyś" zawodnicy właściwie każdy z nich przechodził osobiste życiowe dramaty, czasem mniejsze, czasem większe związane z jego byciem "jakimś".
    @Roxor. Tak Amerykanie szaleją na punkcie baseballa, tylko oni mają wywalone na resztę świata, nawet nie wiedzą że poza nimi ktoś gra. Ważna jest ich drużyna, w ich mieście.

  • ZXCVBNM_9999 profesor
    @fridka1

    Stety lub niestety, ale dzięki tym osobom, przesadnie emocjonującym się tym, to skoki w Polsce wogóle istnieją.

  • fridka1 profesor
    @Roxor

    Hautamaeki został maszynistą dlatego, że podobno od dziecka o tym marzył, a nie dlatego, że nie miał z czego żyć (chociaż kasa mu z nieba nie spadała z samego faktu bycia utytułowanym skoczkiem). Ja piszę tylko o tym, że w Polsce często zatraca się zdrowe proporcje i traktuje jako sprawę narodową rzeczy, które niekoniecznie na to zasługują. Skoki narciarskie to powinien być czasoumilacz. "Za Małysza" to nie był czasoumilacz. To było zadośćuczynienie za wszelkie krzywdy na przestrzeni wieków (jak się napatoczył przy okazji rywalizacji jakiś Niemiec to tym gorzej dla niego). Pokazuję tylko różnicę w mentalności i-jak już wcześniej napisałam-trochę Finom zazdroszczę braku kija w tyłku. Tylko tyle i aż tyle.

  • Roxor profesor
    @fridka1

    Ale co to ma do rzeczy? Inne sporty zimowe też na serio uprawia kilka państw i idoli w nich brakuje. Baseball czy rugby na serio też traktuje się tylko w kilku krajach, a Amerykanie na ich punkcie szaleją. Pewnie większość krajów też szaleje na punkcie czegoś, co dla reszty świata nie ma żadnego znaczenia. Teraz to co napisałaś zabrzmiało tak, że dla Ronaldo byłoby ujmą podjąć normalną pracę, bo to gwiazda światowego formatu, co kłóci się trochę z tym co wcześniej napisałaś. Wielu sportowców, którzy osiągają sukces i zarabiają sporo pieniędzy inwestuje je we własny biznes, dzięki czemu nie muszą szukać pracy w sklepie czy na kolei. To nie jest tak, że po zakończeniu kariery pieniądze spływają im z nieba lub naród robi zrzutkę na swoich idoli.

  • fridka1 profesor
    @Roxor

    Jest jednak różnica pomiędzy piłką nożną o zasięgu ogólnoświatowym, a sportem uprawianym na serio w 6 krajach. C. Ronaldo maszynistą nie zostanie i ja to rozumiem.

  • Roxor profesor
    @fridka1

    Nie tylko w Polsce skoki czy jakikolwiek inny sport traktuje się jak sprawę narodową, tak jest właściwie na całym świecie. Polecam trochę poszerzyć swoje horyzonty. W Finlandii też nie brakuje sportowców którzy nie wracają do normalnej pracy po zakończeniu kariery.

  • fridka1 profesor
    @Oczy Aignera

    Bo tylko u nas skoki traktuje się jak sprawę narodową, a skoczków jak Bogów czy gwiazdy rocka. Matti zawsze mówił,że to co działo się w Zakopanem było dla niego nie do pojęcia. Wyobraźcie sobie, że taki Kubacki czy Żyła po zakończeniu kariery pracują jako ekspedienci w mięsnym. Zaraz byłby krzyk, że kto na to pozwolił jakby to była jakaś ujma, a przecież każdy z nich jest wolnym człowiekiem i może robić to co lubi. Matti już w trakcie kariery nie robił wokół siebie szumu. Wiedział, że skoki są tylko małym wycinkiem jego życia i niekoniecznie najważniejszym. W Finlandii jest inna mentalność. Człowiek ceni sobie święty spokój.

  • Oczy Aignera profesor
    @pawel.dyda

    Matti Hautamaeki - ''Skoki? A na co mi one? Praca na kolei to jest to!''

  • Oczy Aignera profesor
    @Bishop

    Nigdy nie wolno nikogo przekreślać. Młodzi Finowe robią niewielkie postępy, a Antti Aalto skacze bardzo solidnie. Siła grupy polega na tym, jak szybko poradzi sobie z kryzysem. Ja mam nadzieję, że Finom w końcu się to uda.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl