Michal Dolezal, czyli ojciec, fan hokeja i były ekspert telewizyjny. Poznajcie nowego trenera polskich skoczków!

  • 2019-06-10 19:12

Michal Dolezal rozpoczął zapowiadane zmiany związane z lokalizacjami obozów treningowych naszych skoczków. Od poniedziałku polska kadra A, której towarzyszy kadra B kierowana przez Macieja Maciusiaka, ćwiczy na zmodernizowanym kompleksie skoczni w austriackim Eisenerz. Dotychczas nasi rodacy omijali to miejsce przy okazji przedsezonowych zgrupowań. Przed wyjazdem do Austrii czeski szkoleniowiec szerzej opowiedział nam o kulisach nominacji na trenera zdobywców Pucharu Narodów, a także przybliżył swoją sylwetkę sympatykom skoków narciarskich.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Looks nice 👍🏻 #eizenerz #new #hill #work #teamPoland #kocur

Post udostępniony przez Maciej Kot (@maciejkot)

Skijumping.pl: Wielu kibiców może Pana pamiętać jeszcze jako skoczka narciarskiego. Co uważa Pan za swój największy sportowy sukces?

Michal Dolezal: Nigdy nie prezentowałem mistrzowskiego poziomu, ale zdarzało mi się plasować w czołowej „10” zawodów z cyklu Pucharu Świata. Do tego igrzyska olimpijskie. W 1998 roku - w Nagano - byłem jedenasty na skoczni normalnej, a następnie ósmy na dużym obiekcie. Dobrze wspominam też sezon 1999/2000, kiedy finiszowałem dwunasty w 48. Turnieju Czterech Skoczni.

Kiedy i z jakiego powodu podjął Pan decyzję o zakończeniu kariery?

Zdecydowałem się na to w 2007 roku. Zabrakło mi już motywacji do dalszych treningów, ponieważ moja forma drastycznie spadła. Nie byłem w stanie rywalizować nie tylko na arenie międzynarodowej, ale i w Czechach nie wiodło mi się zbyt dobrze. Postanowiłem zaprzestać treningów i rozpocząć nowe życie.

Kariera trenerska była naturalną drogą czy w tamtym okresie zajął się Pan czymś zupełnie innym?

Wszystkie stanowiska trenerskie w Czechach były zajęte, a zawsze chciałem pozostać przy skokach narciarskich. Przez dwa lata współpracowałem m.in. z czeską telewizją, gdzie komentowałem zawody, a także pojawiałem się w studio przy okazji igrzysk olimpijskich. Można zatem powiedzieć, że moje życie nadal było związane ze skokami, choć już w innej roli.

W którym momencie udało się Panu wejść na ścieżkę szkoleniową?

W 2009 roku po raz pierwszy z czeską reprezentacją pożegnał się Richard Schallert, który powrócił do nas pięć lat później, a Jakub Jiroutek zajął się wówczas szkoleniem Włochów. Wobec tego zwolniło się kilka stanowisk, a ja otrzymałem szansę trenowania młodych zawodników w Dukli Liberec.

Do Polski trafił Pan po kilku latach zbierania szlifów w ojczyźnie, początkowo w roli trenera technicznego asystującego Stefanowi Horngacherowi. Jak do tego doszło?

Pierwsze rozmowy zaczęły się w 2016 roku, gdy pracę z Polakami kończył Łukasz Kruczek. Polski Związek Narciarski szukał nowego trenera, a ja zawsze utrzymywałem dobre kontakty z waszą ekipą, więc postanowiłem złożyć swoją propozycję. To był pierwszy impuls do dalszej kooperacji. Głównym szkoleniowcem został Stefan Horngacher, który postanowił wciągnąć mnie do swojego sztabu jako specjalistę od sprzętu, przede wszystkim od kombinezonów. Najbardziej pożądany był rozwój w kwestii materiałów, z których powstawały stroje na zawody. Do tego dochodziły kwestie techniki skoków i realizacji samych treningów, ponieważ na początku regularnie pojawiałem się w Polsce, aby wszystkiego doglądać. Stefan Horngacher często był daleko, a ja niemal przez dwa miesiące dojeżdżałem co tydzień na każdy trening, żeby mieć bliski kontakt z polskimi trenerami.

Przez trzy lata współpracy zakres Pana obowiązków ulegał zmianom?

Z czasem coraz częściej dyskutowałem ze Stefanem o sprawach dotyczących techniki skakania, jak na przykład pozycja najazdowa. Po każdym konkursie czy obozie treningowym robiłem własną analizę, a następnie wysyłałem ją Stefanowi. Przy okazji kolejnego spotkania rozmawialiśmy o naszych wnioskach. Jedne były mniej trafne, inne bardziej, ale kilka z nich wprowadziliśmy w życie. Do dziś zapisuję notatki ze swoimi analizami.

Na jakim etapie sezonu poolimpijskiego narodził się pomysł przejęcia przez Pana kadry po Stefanie Horngacherze?

Zawsze mówiłem, że w przyszłości chciałbym poprowadzić kadrę i być jej głównym trenerem, jednak taka możliwość pojawiła się szybciej niż się spodziewałem. Wiem, co zrobiliśmy w trzy lata i jakim zasobem ludzkim dysponujemy. Nie potrzebowałem zbyt długo zastanawiać się nad przyjęciem tej propozycji. Zgodziłem się i od wiosny prowadzę polski zespół.

Bardzo długo w polskiej kadrze pracują m.in. Grzegorz Sobczyk czy Zbigniew Klimowski. Czy z ich strony dało się wyczuć jakieś rozczarowanie, że to czeski szkoleniowiec otrzymał tego typu ofertę? Wszak to oni mają dłuższy staż w kadrze narodowej.

Uważam, że nie. Pierwsze rozmowy z federacją zaczęły się podczas mistrzostw świata w Seefeld, gdzie od razu skonsultowałem to z Grześkiem i Zbyszkiem. Poparli moją osobę i pomysł powierzenia mi zespołu, a to było dla mnie najważniejsze. To kluczowe, aby czuć wsparcie dotychczasowych współpracowników.

Stefan Horngacher sprawiał wrażenie twardego i bezwzględnego szkoleniowca, a Pana kojarzy się jako człowieka ze sztabu, który był z zawodnikami w koleżeńskich relacjach. Czy kibice powinni obawiać się o brak autorytetu, o którego konieczności w kontakcie ze szkoleniowcem często mówią sportowcy?

Jestem kolegą czy przyjacielem w sytuacjach, które na to pozwalają, bo dlaczego miałoby być inaczej? To wynika z mojego charakteru. Kiedy jednak zachodzi potrzeba podjęcia ważnej decyzji, umiem „uderzyć pięścią w stół” i być twardy. Podobnie wyglądało to podczas mojej pracy w Czechach.

Istniała możliwość przejścia Pana - wraz ze Stefanem Horngacherem - do sztabu kadry Niemiec?

Owszem, chciałem kontynuować współpracę ze Stefanem i dostałem od niego propozycję, ale możliwość poprowadzenia polskiej kadry była bardziej interesująca. Oferta pojawiła się być może szybciej, niż się spodziewałem, przez co potrzebowałem czasu na przemyślenie tego wszystkiego, gdyż odpowiedzialność jest i będzie ogromna. Uznałem, że funkcja głównego trenera kadry to najlepszy możliwy wybór.

Czym poza skokami narciarskimi zajmuje się Michal Dolezal?

Często jestem poza domem, więc kiedy do niego wracam, wówczas staram się zadbać o rodzinę. Bliscy są dla mnie najważniejsi i pomagam przy domu. W wolnych chwilach grywam na gitarze, a prywatnie bardzo lubię hokej. W trakcie sezonu śledzę ligę czeską i NHL.

Narty pojawiają się w Pana życiu, poza skocznią?

Zimą jest sporo możliwości wyjeżdżania z rodziną na stoki narciarskie, więc wykorzystujemy je w miarę możliwości. Mam dwie córki, uczę je jazdy na nartach, ale nie widzę ich w skokach narciarskich. Mają zakaz <śmiech>! Nie chcę, aby wchodziły w ten sport, a powodów jest kilka. Jednym z nich jest odległość naszego domu od Liberca, gdzie mogłyby trenować.

Czy Pana zdaniem w skokach narciarskich istnieje przyjaźń polsko-czeska? Obie reprezentacje sprawiają wrażenie takich, które sporo łączy na obiektach całego świata.

Jeszcze za czasów mojej kariery zawodniczej kolegowałem się z Adamem Małyszem czy Robertem Mateją. Między nami zawsze było dobrze i zawsze było o czym rozmawiać. Nie inaczej jest teraz.

Kadra A będzie bardziej otwarta na media niż za czasów Stefana Horngachera? Austriak kierował się bardzo restrykcyjnymi zasadami podczas kontaktów z dziennikarzami. W Niemczech czy Austrii skoczkowie udzielają wypowiedzi pomiędzy seriami konkursowymi czy nawet podczas rozgrzewek.

Zamierzam utrzymać system funkcjonujący podczas zawodów. Przed nimi, a także w ich trakcie, nie będą udzielane wywiady. Tego nie chcemy zmieniać, ale z pewnością nie chcę zabraniać skoczkom udzielania wypowiedzi już po konkursie.

Tegoroczny plan przygotowań zawiera w sobie dużo innowacji?

Musimy ich szukać. Zmienimy lokalizacje obozów treningowych, zawodnicy poskaczą na innych obiektach. Po serii ciężkich treningów moich podopiecznych czekają dwutygodniowe wakacje, na które przyjdzie czas po Letnim Grand Prix w Zakopanem. Czołówka kadry ma już rozpisany plan występów. Będziemy go korygować tylko w kontekście skoczków walczących o kwotę startową. Stale będziemy kontrolować sytuację w rankingach, aby mieć pewność co do maksymalnego limitu na Puchar Świata. Letnim priorytetem są jednak treningi, a nie skoki w zawodach.

Z Michalem Dolezalem rozmawiał Tadeusz Mieczyński


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (10042) komentarze: (16)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • ZKuba36 profesor
    @ZXCVBNM_9999

    Masz rację. Może Doleżal się czego nauczy a będący "pod ręką" Maciusiak poprawi błędy skoczków kadry A.

  • Major_Kuprich profesor
    To nie może się udać

    ojciec, fan hokeja i były ekspert telewizyjny - idealny kandydat na trenera polskich skoczków!

    Parafrazując Szczęsnego z Innsbrucka 2012:

    "Tajner, chłopie coś ty zrobił!"

  • Oczy Aignera profesor
    @Adrian D. Porównanie

    Warto sobie porównać skok Michala Doležala, który został umieszczony w tym artykule do próby Ronny'ego Hornschuha: [***]v=ScVFKobQxp0
    Wiadomo, że nie zawsze kariera zawodnicza przekłada się na trenerską, ale niewątpliwie ma wpływ na pracę szkoleniowca.

  • King profesor
    @ZXCVBNM_9999

    Uważam podobnie. Może trochę za dużo tego optymizmu u mnie, ale wydaje mi się, że będzie nadal bardzo dobrze. Czy będą równie dobre wyniki jak w poprzednich latach ciężko powiedzieć. A nawet jeśli będzie gorzej to skąd można mieć pewność, że z Horngacherem również nie byłoby gorzej? Zastanawiający byłby tylko przypadek kiedy CAŁA kadra A skakałaby gorzej.
    Szczerze powiedziawszy bardziej interesuje mnie to czy kadra B zrobi jakiś wyraźny krok do przodu w tym sezonie. Bo o kadrę A myślę, że można być spokojnym.

  • ZXCVBNM_9999 profesor
    Mi się bardzo podoba współpraca Doleżala i Maciusiaka

    Praktycznie kadry A i B trenują razem, to powinno zadziałać pozytywnie na nich.

  • W_S profesor
    Mój apel

    Apeluję żeby dać szansę Doleżalowi, bez głupiego hejtu, narzekania. Co będzie i jak będzie to czas pokaże, wtedy też przyjdzie czas na pochwały, lub krytykę.

  • Adrian D. redaktor
    @Pavel

    Ale Peier latem pracował z indywidualnym trenerem, więc Ronny dostał na zimę w dużej mierze gotowy materiał. Ammann gros czasu również trenował poza kadrą a jak trenował z Ronnym to osiągał najgorsze wyniki od lat, dlatego nie rozumiem tylu słów uznania dla Hornshuha, wydaje mi się, że to trener co najwyżej przeciętny.

  • Pavel profesor
    @Adrian D.

    Nie deprecjonowałbym osiągnięć Hornschuha, pracuje z materiałem z jakim pracuje i nawet to zbudowanie dosyć przyzwoitego Peiera zasługuje na uznanie. Do tego warto by wspomnieć o "postawieniu na nogi" Ammanna. Czy by się sprawdził w Polsce, nie wiem, ale większych obaw niż w przypadku Dolezala bym nie miał. Skoki to tak specyficzny sport, że w sumie nie wiadomo komu jakie metody szkoleniowe podpasują.

  • Pavel profesor
    @fridka1

    Skoki narciarskie dysponują tak wąskim gronem "uznanych" nazwisk w trenerce, że bardzo ciężko jest zatrudnić kogoś z dobrym CV. Najlepsi specjaliści są "nie do wyjęcia", albo w ogóle nie zainteresowani w obecnej chwili pracą z kadrą narodową, a zatrudnianie asystenta czołowego trenera to zawsze ryzyko. Z rodzimych trenerów Maciusiak mógłby zostać "awansowany" na głównego szkoleniowca, tylko że byłoby to trochę bez sensu. Został z grupą, z którą współpraca się układa i która ma stanowić przyszłość skoków w Polsce, Dolezala natomiast zostawiono z zawodnikami u schyłku kariery z imprezą docelową na MŚ 2021. Rozwiązanie wydaje się być logiczne, ale w skokach logika nie zawsze wygrywa, co z tego wyjdzie okaże się w przyszłości jak osobiście daje czas Dolezalowi do końca przyszłego sezonu.

  • Adrian D. redaktor
    @fridka1

    Ale czym może się pochwalić taki Hornshuh oprócz tego, że po trzech latach wypalił mu jeden zawodnik czyli Peier? Dwa pierwsze sezony jego pracy w Szwajcarii były słabe lub bardzo słabe. Ja osobiście cieszę się, że to nie on został trenerem naszej kadry.

  • ZXCVBNM_9999 profesor
    @Lechoo

    Brzęczek trenerem zdobywców pucharu swiata w skokach nożnej :)

  • Lechoo bywalec
    Asystent "Dodo"

    "Brzęczek trenerem Liverpoolu"
    "Dolezal trenerem zdobywców Pucharu Narodów w skokach narciarskich"

    Które z powyższych zdań brzmi bardziej niedorzecznie? ;)

  • Oczy Aignera profesor
    Eisenerz

    Eisenerz? Pewnie spotkają pewnego mieszkańca tego miasta - Davida Zaunera.

  • fridka1 profesor
    @Złoty Orzeł

    Będzie? Oby. Nie zmienia to faktu, że Horngacher na dzień dobry miał o wiele lepsze CV niż Michal. Nawet z wywiadów z Małyszem widać, że to trener wcale nie pierwszego wyboru, taki z braku laku, na przetrzymanie, dociągnięcie ten rok czy dwa ze starzejącą się kadrą. Gdyby Ronny się zgodził to Michal mógłby pomarzyć o takiej robocie. Żadna inna licząca się reprezentacja nawet by o nim nie pomyślała. Póki co wszyscy jarają się faktem, że dostarczał sukienki dla Angeliny Jolie, no fest rekomendacja... Wiem, takie nagłówki świetnie się sprzedają. Pamiętam go jako skoczka, wystrzelił z formą gdy Adam miał dołek i taki Miklas zwykł wtedy na porządku dzielnym mawiać, że zazdrościmy Czechom takiego zawodnika. Ja zwyczajnie nie wierzę w czeską szkołę (nie twierdzę też, że każdy Austriak to z automatu dobry wybór, bo wszyscy pamiętają niewypał z Kuttinem), nie będzie miał takiej siły przebicia w tym świadku jak Stefan, nie mówię o relacjach z chłopakami, ale o "kulisach".

  • Złoty Orzeł profesor

    Polskie cebulki, skreślacie człowieka, czy w 2016 Horngacher był tak skreślany? Jak wygra MŚwL wtedy będzie cudowny trener.

  • fridka1 profesor

    Trafiło się ślepej kurze ziarno.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl