Seanse spirytystyczne, gospodarka śmieciami, guano nietoperza. Życie po (sportowym) życiu, część 2

  • 2020-06-26 09:10

Przed kilkoma tygodniami opublikowaliśmy artykuł traktujący o mniej typowych pomysłach na życie byłych skoczków narciarskich po zakończeniu kariery. Temat spotkał się ze sporym zainteresowaniem, dlatego dziś doczekał się swojej kontynuacji. Tym razem pod lupę wzięliśmy zawodników ze znacznie szerszego zakresu czasu, poczynając od początku XX wieku. 

Ze skoczni do „Archiwum X”

Helmut RecknagelHelmut Recknagel
fot.

Prawdziwym człowiekiem renesansu był urodzony w 1881 roku Karl Gruber. To jeden z pionierów niemieckiego narciarstwa i alpinizmu. W 1904 roku został pierwszym mistrzem Niemiec w skokach narciarskich, zwyciężając w zawodach w Feldbergu. Jego rekord życiowy wynosił 31,5 metra i była to najdłuższa na tamte czasy odległość na świecie osiągnięta przez zawodnika niepochodzącego z Norwegii. Sukcesy osiągał też w narciarstwie alpejskim i łyżwiarstwie figurowym. Ale sport był zaledwie niewielkim wycinkiem jego działalności. Gdy narty zaczął przypinać znacznie rzadziej, poświęcił się karierze naukowej. Ukończył medycynę i zoologię, w 1921 roku uzyskał tytuł profesora. Zanim jednak do tego doszło wyruszył jako lekarz wojskowy na fronty I Wojny Światowej, trafił tam do francuskiej niewoli, z której wrócił w 1919 roku. To wszystko jednak nie wyczerpywało szerokiego spektrum jego zainteresowań. Na pewnym etapie życia poświęcił się na dużą skalę parapsychologii, astrologii, okultyzmowi, spirytyzmowi. Miał przywiązywać dużą wagę do stosowania metodologii naukowej podczas rzekomych kontaktów z istotami nadprzyrodzonymi. Specjalizował się w telekinezie. Zmarł w 1926 roku na raka okrężnicy.

Wynalazca, projektant, konstruktor

Tym kim dla niemieckiego narciarstwa był Karl Gruber, dla austriackiego stał się urodzony 10 lat później Sepp Bildstein. Sportowcem był jednak nieco mniej wszechstronnym, bo główny nacisk położył na konkurencje klasyczne, skoki i kombinację norweską. W 1911 roku na skoczni w Bad Aussee, nazwanej potem jego imieniem, ustanowił skokiem na 41 metrów rekord Europy Środkowej. Wielokrotnie zdobywał tytuł mistrza kraju, wielokrotnie bił też rekord Austrii, w 1926 roku w Pontresinie wyśrubował go do 56 metrów. Był pierwszym Austriakiem, którego dopuszczono do rywalizacji podczas zawodów na Holmenkollen. W latach 20. został zatrudniony przez PZN, by uczyć raczkujących polskich narciarzy stawiania pierwszych kroków na skoczniach. Niedługo potem złamał nogę po upadku w trakcie zawodów. Opatentował wówczas innowacyjne wiązanie, które zmniejszało ryzyko odniesienia kontuzji. Wtedy to po raz pierwszy ujawnił szerzej swój talent w szeroko pojętej dziedzinie technologii. Po zakończeniu kariery podjął pracę w Deimler-Benz, gdzie miał odegrać ważną rolę w zaprojektowaniu BMW 315/1. Następnie jako pracownik firmy Oeffag był odpowiedzialny za projektowanie samolotów, w fabrykach Steyr znów planował konstrukcję dwuśladów. Z narciarstwem nie stracił nigdy kontaktu, choćby z tego powodu, że niemal do końca życia projektował wyciągi na stokach, wiele z nich cechowało się mocno innowacyjnymi rozwiązaniami. Za swoje technologiczne dokonania otrzymał niejedną nagrodę. Firmę, którą założył w Aarlebergu, przejęła po jego  śmierci córka i wnuk. 

Praca jak seks – filozofia mistrza Recknagla

Powiedzieć o nim, że by skoczkiem wybitnym, to nie powiedzieć nic. Być może tylko słowo legenda będzie w stanie właściwie oddać pełnię jego osoby jako sportowca i człowieka. Mowa o Helmucie Recknaglu – mistrzu olimpijskim, świata, trzykrotnym zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni. Triumfów w TCS mogło być zresztą więcej, ale w sezonie 1959/60 jako reprezentanta NRD nie wpuszczono go na konkursy do Zachodnich Niemiec. Co ciekawe zawsze dużo wyżej od przywołanych przed chwilą laurów cenił sobie zwycięstwo w Oslo w 1957 roku w kolebce narciarstwa klasycznego. Wówczas jako 19-latek został pierwszym nienordyckim triumfatorem konkursu na wzgórzu Holmenkollen. Karierę zakończył w 1964 roku po igrzyskach w Innsbrucku, zajął tam dwukrotnie miejsce w czołowej „10”, ale dla władz sportowych jego kraju było to stanowczo za mało. Osiągnięte przez niego rezultaty spotkały się z dużym rozczarowaniem, a on sam postanowił pójść inną drogą. Zaraz po odstawieniu nart zaczął studiować weterynarię, którą ukończył w 1970 roku z wynikiem dobrym. Trzy lata później doktoryzował się, pisząc pracę na temat szczurów albinosów. W 1990 roku po transformacji ustrojowej stracił zatrudnienie w dotychczasowym charakterze. Postanowił się przebranżowić, wszedł najpierw do sektora ubezpieczeń, a w 1996 roku, w wieku prawie 60 lat, otworzył firmę z transportem sanitarnym. „Praca w tym wieku ma swój charakter terapeutyczny, przedłuża życie. Podobnie jak seks na starość zapewnia harmonię ciała, umysłu i duszy” - pisał w swojej biografii. Po zakończeniu kariery zawodniczej utrzymywał jednak również kontakt ze skokami narciarskimi, w latach 1973-1995 udzielał się jako sędzia międzynarodowy FIS.

Lekarz - artysta

W kierunku szeroko pojętych nauk medycznych podążył też NRD-owski następca Recknagla, Hans Georg Aschenbach, który został lekarzem. Skomplikowaną historię jego życia szerzej opisaliśmy >>>TUTAJ<<< Tę samą drogę wybrał wielki rywal Aschenbacha, Karl Schnabl, który na igrzyskach olimpijskich w Innsbrucku w 1976 roku podzielił się z Niemcem złotymi medalami. Był zresztą pierwszym Austriakiem w historii, który sięgnął po ten tytuł. W wyniku skomplikowanej kontuzji w wieku zaledwie 24 lat musiał zakończyć karierę. Krótko po tym wydarzeniu rozpoczął studia medyczne, które ukończył w 1984 roku. W 1987 roku uzyskał dyplom lekarza sportowego od Austriackiej Akademii Lekarzy, dzięki czemu mógł krótko potem powrócić do skoków jako lekarz austriackiej drużyny. Od 1994 roku kierował Instytutem Medycyny Sportowej w Karyntii, w roku ubiegłym przeszedł na emeryturę. Został wówczas uhonorowany specjalną nagrodą za wkład w rozwój placówki, na czele której stał przez lata. Nie tylko jednak medycyna zajmowała austriackiego mistrza olimpijskiego po rozstaniu ze sportem. Schnabl jest artystą malarzem, należy do Wolnej Akademii Sztuk Pięknych w Karyntii.

Nałóg latania

Zdarza się, że zamiłowanie do poruszania się w przestrzeniach ciągnie skoczków w kierunku maszyn powietrznych. Licencję pilota posiada choćby Simon Ammann czy Amerykanin Alan Alborn, który krótko po jej uzyskaniu zyskał sobie przydomek Airborn. Thomas Morgenstern z powodzeniem radzi sobie z kolei jako pilot śmigłowca. Są i skoczkowie, którzy wybrali znacznie większe latające konstrukcje. Były hiszpański zawodnik Alex Valesco przez 25 lat był pilotem w firmie Ibaeria Lae, po czym zamieszkał w w Abu Zabi i lata jako dowódca B777 i B787 dla Etihad Airways. Podobną drogę obrał skoczek dużo większego kalibru, Armin Kogler, mistrz świata i mistrz świata w lotach, dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli. Karierę zakończył już jako 25-latek, w 1984 roku, a rok później ukończył szkolenie pilota i rozpoczął pracę w Tyrolean Airways. Od 1989 roku pracuje jako pilot linii lotniczych Austrian Arrows.W 2007 roku był zmuszony zrobić sobie przerwę w pracy zawodowej, po tym jak zdiagnozowano u niego raka jąder. Szczęśliwie powrócił do zdrowia i na pokład swojej maszyny. Kogler udziela się też jako ekspert i i komentator skoków w telewizji ORF.

Gospodarka odpadami

Ktoś kiedyś powiedział, że ludzi poznaje się po ich śmieciach. Jeżeli to prawda to dużo do powiedzenia o swoich bliźnich może mieć Trond Joeran Pedersen, ojciec Robina Pedersena, który ostatniej zimy stał się etatowym reprezentantem Norwegii w Pucharze Świata. Pedersen senior w latach 80. przez cztery sezony skakał w zawodach zaliczanych do najważniejszego cyklu. W 1985 roku podczas konkursu lotów narciarskich w Harrachowie zajął trzecie miejsce, co stanowiło apogeum jego możliwości. Po zakończeniu kariery przez wiele lat parał się trenerką w Norwegii i Szwecji. Jego podopieczni, Espen Bredesen, Lasse Otesen i Tommy Ingebrigtsen zdobywali w latach 90. medale najważniejszych imprez mistrzowskich. Ze skokami pożegnał się już jednak jakiś czas temu i dziś pracuje w firmie zajmującej się wywózką i utylizacją śmieci oraz recyklingiem. Jest kierownikiem w zakładzie Østbø Helgelan, proponującym innowacyjne rozwiązania w zakresie gospodarowania odpadami. To największa tego typu firma w północnej Norwegii. - Przodujemy w wielu kwestiach dotyczących efektywnych planów i procedur dotyczących bezpiecznego postępowania z różnymi rodzajami odpadów – tłumaczył Pedersen zakres działalności swojej firmy w jednym z wywiadów. - Dysponujemy doświadczonym i wysoce kompetentnym personelem o unikalnej wiedzy w zakresie działalności naszej branży - dodał.

G****any interes

- Byłem jedynym reporterem, który podszedł do przegranego Primoża Ulagi – mawiał przy wielu okazjach popularny polski komentator sportowy. Słowa Włodzimierza Szaranowicza odnosiły się do występu reprezentanta Jugosławii podczas domowych igrzysk olimpijskich. Będący faworytem gospodarzy zawodnik zajął na mniejszej skoczni w Sarajewie przedostatnie 56 miejsce. Nie miał Ulaga szczęścia do indywidualnych występów na igrzyskach. Kolejny sezon olimpijski był jego życiowym sezonem, w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zajął wtedy 3 miejsce. Mimo to w Calgary zaprezentował się bardzo słabo, uplasował się na 30. i 40. miejscu. Olimpijskie niepowodzenia odbił sobie dopiero w konkursie drużynowym, w którym razem z kolegami wyskakał srebrny medal. Po zakończeniu kariery pracował przez wiele lat w Słoweńskim Związku Narciarskim, kilka lat temu rozpoczął nowy rozdział w życiu. Został właścicielem firmy BioGuano uniwersalnego mineralizowanego nawozu pochodzącego z odchodów nietoperzy z Madagaskaru. O tym jak cenny był to zawsze surowiec dla świata, niech świadczy fakt, że guano było przyczyną wojny o Pacyfik, trwającej w latach 1879-1884 pomiędzy Chile a Boliwią i Peru. - Można powiedzieć, że te dwa światy, w których funkcjonowałem, są jakoś ze sobą związane, w końcu i skoczkowie i nietoperze latają – śmieje się Ulaga. - Mówiąc poważnie, to między sportem, a moją obecną działalnością jest trochę wspólnych kwestii. Każda rozmowa biznesowa jest dla mnie jak zawody, nieudany krok jest jak upadek na skoczni. Trochę tych upadków już zaliczyłem, ale nie mam zamiaru się poddawać. 

Czytaj też: Na traktorze, na plebanii i w przedszkolu, czyli życie po (sportowym) życiu


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5564) komentarze: (9)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Kamil G bywalec
    @Wojciechowski

    "Na tapet" brzmi co najmniej dziwnie

  • szczurnik stały bywalec
    Literówkowo

    "Licencję pilota posiada choćby Simon Ammanna" - tutaj jeszcze.

  • szczurnik stały bywalec

    Zaintrygowała mnie "córka Bildsteina", bowiem opis sugerował prowadzenie przez nią biznesu koło setki, więc sprawdziłem - 15 lat się spóźniliście z artykułem ;) Adelheid Schneider-Bildstein już tak długo nie żyje.
    https://epaper.vn.at/lokal/vorarlberg/2019/01/01/visionaer-techniker-und-[***]ler.vn/amp

    Sam hotel/ośrodek, o którym mowa, został chyba mocno przebudowany przez nowych właścicieli, którzy nawet nie wspominają o tradycji:
    http://www.hinterwies.at/en/hinterwies/

  • Adrian D. redaktor
    @Wojciechowski

    Ok, ostatecznie stwierdziłem, że najlepiej będzie, jak weźmiemy "pod lupę" 😉

  • Wojciechowski profesor

    Bierzemy coś na tapet, nie na tapetę. ;)
    A tekst świetny, tak jak poprzedni na ten temat.

  • Oczy Aignera profesor
    Primož Ulaga

    Kilka dni temu wysłałem list do Primoža Ulagi właśnie na adres jego firmy. Wcześniej nie wiedziałem, co oznacza nietoperz w logotypie tego przedsiębiorstwa, ale ten świetny artykuł to wyjaśnił.

  • Bajlando początkujący
    @Adrian D.

    Też "guano" warte zaznaczenia, dziękuję że ogarneliście:).

  • Adrian D. redaktor
    @Funegosum

    Klasyczna literówka, w tym przypadku "cyfrówka" 😉 Dzięki za zwrócenie uwagi, już poprawione.

  • Funegosum weteran
    poprawka

    Droga redakcjo, wiem, że nie lubicie komentarzy czepiających się pomyłek technicznych w tekście, ale ponieważ piszecie o poważnym ;-) konflikcie zbrojnym, to sugeruję poprawkę: tzw wojna o Pacyfik, albo wojna o saletrę (bo nie tylko o guano tam chodziło) toczyła się od 1879 !
    Ale dziękuję za inspirację do research'u, bo zaczęłam się zastanawiać, co z moją wiedzą nie tak, ostatnia wojna o Pacyfik, jaką kojarzę toczyła się podczas II WŚ :-), 1979 był dla mnie pewnym zaskoczeniem :-D.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl