"W czasie zawodów zapominam, jak się skacze" - rozmowa z Kevinem Maltsevem

  • 2021-10-06 09:24

Nie jest łatwo być estońskim skoczkiem narciarskim. By marzyć o osiągnięciu jakichkolwiek zadowalających wyników konieczne jest szukanie wsparcia za granicą. Tak też właśnie postąpili najlepsi tamtejsi zawodnicy. Artti Aigro trenuje od ponad roku z reprezentacją Finalndii, a Kevin Maltsev jest podopiecznym znakomitego słoweńskiego trenera Vasji Bajca. Mieliśmy przyjemność zamienić kilka zdań z drugim z wymienionych sportowców. Zachęcamy zatem do lektury krótkiej rozmowy. 

Zacznijmy może standardowo. Jak zaczęła się Twoja przygoda ze skokami?
To było w 2009 roku. Mój tata, który za młodu uprawiał kombinację norweską, próbował mnie zainteresować skokami, więc skierował mnie na trening w moim rodzinnym mieście, w Elvie. Trenerem był jego stary kolega z drużyny nie było więc trudno o nawiązanie właściwych kontaktów i tak to się zaczęło. 

Niemniej dziś już nie trenujesz w Estonii, a pod okiem znakomitego słoweńskiego trenera Vasji Bajca. Jak doszło do waszej współpracy?
Na początku 2020 roku, w lutym jeśli dobrze pamiętam, mój trener powiedział mi, że aby móc dalej się rozwijać, powinienem trenować za granicą i że rozmawiał na mój temat ze Słoweńcami. Dodał, że jest 50 procent szans na to, że latem będę mógł pojechać do Słowenii i zostać tam na dłużej. Udało się porozumieć z Vasją Bajcem, który lubi wyzwania i zgodził się mną zaopiekować. Dla mnie to było najlepsze możliwe rozwiązanie. 

Czujesz, że robisz postępy, trenując z Bajcem?
W tym momencie jestem z całości naszej współpracy zadowolony. Jest jedno ale. Na treningach wszystko potrafi wychodzić świetnie, ale kiedy przychodzi konkurs, zapominam jak się skacze i nie wiem co się ze mną dzieje. Wciąż potrzeba więc dużo wytężonej pracy, poskładania wszystkich drobnych elementów w całość. Obaj jednak z Vasją wiemy, że potrafię skakać daleko, kiedy mam dobry dzień. Ogólnie rzecz biorąc, mogę powiedzieć, że z moimi umiejętnościami jest coraz lepiej. Każdego dnia widzę postępy, tylko moja głowa, mój umysł muszą zacząć sprawniej funkcjonować. 

Na co więc stać Cię będzie tej zimy?
- Marzeniem jest oczywiście wygrywanie. Po to się przecież uprawia sport, żeby wygrywać, ale szukając bardziej realistycznych celów, to byłbym więcej niż zadowolony z miejsca w TOP10 ważnych zawodów. Wszystko oczywiście będzie zależeć od formy, jaką uda mi się wypracować do zimy.

Powiedz, kto jest Twoim największym idolem w świecie skoków. 
Może odpowiem dość nietypowo. Mój tata. Poświęcił wszystko, bym miał możliwość jak najlepszego rozwoju jako skoczek narciarski. Wyciągał mnie z wszystkich kryzysów, robił co w jego mocy, kiedy chciałem rzucić to wszystko i nigdy więcej nie wracać na skocznię. Dawał z siebie wszystko, żebym miał dostęp do najlepszego sprzętu czy mógł wyjeżdżać na obozy treningowe, również wtedy, kiedy się w domu nie przelewało. Był moim pierwszym trenerem i będzie nim zawsze.

Czy skoki w Estonii są choć trochę szerzej rozpoznawalnym sportem?
Daj spokój, oczywiście, że nie. I trudno żeby było inaczej, skoro mamy tylko dwóch skoczków regularnie startujących w międzynarodowych zawodach - to ja i Artti. Jest jeszcze dwóch młodszych chłopaków, jeden czternastolatek i jeden trzynastolatek trenujący od kilku lat w Finlandii. Ogółem jest nas czterech skoczków-specjalistów i dziesięciu kombinatorów norweskich.

Ostatni sezon zakończyłem świetnym skokiem w Planicy. Odległość z kwalifikacji, 212,5 metra, pozwoliła Ci na awans do zawodów w bardzo mocno obsadzonych kwalifikacjach. Czy to był najlepszy skok w Twoim życiu?
Wiesz co, myślę, że najlepszy był ten z Pucharu Kontynentalnego we Frensztacie z tego lata. Pierwszego dnia, w drugiej serii, skoczyłem 105 metrów i zanotowałem awans aż o 18 pozycji. Z dwudziestej ósmej na dziesiątą. To była druga odległość w całym konkursie. Coś takiego nie zdarza się często.

Skoki narciarskie to sport, rywalizacja, ale również i zabawa. Opowiedz nam na koniec jakąś zabawną historyjkę ze skoczni.
To trudne pytanie, bo było ich całkiem sporo (śmiech). Hmm... To było chyba zimą 2012/13. Albo jakoś tak. Skakałem na skoczni w moim rodzinnym mieście, na K-25. To była końcówka zimy, chyba marzec, mieliśmy wtedy najazd ze śniegu, który z uwagi na wysoką temperaturę zaczął się roztapiać. Ruszyłem z belki, przygotowuję się do wyjścia z progu, ale w tym momencie najazd się pode mną zapadł, a na rozbiegu pojawiła się wielka dziura. Jakimś cudem dałem radę się jeszcze wybić, ale dziób mojej narty wbił się w śnieg na około 10-11 metrze. Ja wypadłem z butów, a moja głowa uderzyła o ziemię na 25 metrze. Bez żadnej pomocy rąk upadłem prosto na głowę. Kiedy skończyłem już robić fikołki i leżałem na ziemi, byłem tak oszołomiony, że nie mogłem znaleźć butów i nart.  Wstałem i zacząłem ich szukać. Trener chciał wyskoczył z wieży, by sprawdzić, czy nic mi się nie stało, ale jakimś sposobem tam utknął, a następnie spadł z wysokości trzech metrów i zaczął zjeżdżać na tyłku po rozbiegu. Gdy w końcu do mnie dotarł, ja wciąż nie mogłem znaleźć swoich rzeczy.

Brzmi to bardziej dramatycznie niż śmiesznie.
No tak, dziś wygląda to na niezłą katastrofę, ale zawsze mnie śmieszy ta historia, gdy sobie o niej przypomnę. O tym, jak zachowywałem się po tym upadku, jak byłem zszokowany i wystraszony, tak samo zresztą jak mój trener. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze, naprawiliśmy skocznię jeszcze tego samego wieczora i już następnego dnia znów tam skakałem.

Życzę wielu sukcesów w sezonie olimpijskim.
Dzięki!


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (4361) komentarze: (7)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor

    Z Estońców na razie, na w miarę poważnie, może się liczyć tylko Aigro. Malcew? Może z czasem. Imponuje mi, że chce. A ci młodsi, to niech na razie wśród juniorów się pokażą. Dużo ich skakało tego lata i niczego interesującego nie pokazali.

  • Oczy Aignera profesor
    Czołowa dziesiątka

    Miejsca w czołowej dziesiątce ważnych zawodów? Czy Puchar Sekretarki się liczy?

  • Oreo profesor

    Nomme robił zerowe postępy. Maltsev jakieś robi. Może dojdzie do poziomu Nurmsalu.

  • Julixx05 weteran

    Miejsce w top 10, kiedyś w jakimś konkursie jest możliwe dla Kevina. Estończycy to wydaje mi się naród, który jest ambitny i pozytywny. Trochę dziwi mnie, że Maltsev nie trenuje wraz z Aigro

  • Kolos profesor
    @Robert Johansson252

    Kevin Maltsev akurat robi sensowne postępy, w przeciwieństwie do Nomme który postępów nie robił. Teraz już nawet nie skacze na poważnie.

  • INOFUN99 profesor
    @Robert Johansson252

    W przypadku Aigro jest duża szansa na TOP 10. Maltsev na pewno ma na to większe szanse niż Nomme. Cieszy progres Maltseva, dokonany tego lata.

  • Robert Johansson252 profesor

    Miejsce w top 10?
    Drugi Nomme
    Bardzo mało realne, gdyby to powiedział Aigro to byłaby jeszcze szansa że się sprawdzi

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl