Wiązania ze spadochronem przyszłością skoków? FIS zainteresowana systemem "Ski Stopper"

  • 2022-04-09 19:30

W najbliższych latach skoki narciarskie może czekać rewolucja technologiczna. Mowa o nowych wiązaniach przygotowanych przez Bison Bidings, które mają zwiększyć bezpieczeństwo zawodników. Prototyp urządzenia "Ski Stopper" został zaprezentowany w sobotę podczas posiedzenia komisji FIS ds. sprzętu i rozwoju w skokach narciarskich.

Ski StopperSki Stopper
fot. Bison Bidings
Ilkka TuomikoskiIlkka Tuomikoski
fot. Bison Bidings

Autorem rewolucyjnego rozwiązania Bison Bidings jest Ilkka Tuomikoski, posiadający ćwierć wieku doświadczenia pracy nad nartami oraz wiązaniami. Twórca pomysłu osobiście zaprezentował swój projekt pod nazwą "Ski Stopper" w formie filmowej podczas sobotniego posiedzenia komisji FIS ds. sprzętu i rozwoju skoków narciarskich.

- Jestem Ilkka Tuomikoski i od 25 lat pracuję nad wiązaniami oraz nartami do skoków narciarskich. Kilka miesięcy temu otrzymałem od Sandro Pertile dramatyczne zdjęcie upadku Daniela Andre Tande w Planicy. Obie jego narty uwolniły się spod butów. Jedna z desek zjechała na dół skoczni z dużą prędkością, ledwo omijając nieprzytomnego Norwega. To wydarzenie wezbrało we mnie moc do rozpoczęcia prac nad tym projektem. Chciałbym podziękować panu Pertile za przyznanie mi możliwości rozwoju nad systemem stoperów dla nart zjeżdżających luzem po zeskoku - przyznaje autor, przechodząc do prezentacji "Ski Stoppera".

- Zaprojektowałem otwierane pudełko, do którego włożyłem spadochron i zamknąłem je na uchwyt. W pudełku znajduje się dziurka na żyłkę. W przypadku upadku, kiedy narta skręca w lewo lub prawo, żyłka otwiera pudełko, zaś spadochron wydostaje się na zewnątrz. Tym samym znacząco zmniejsza prędkość deski - prezentuje Tuomikoski pierwsze rozwiązanie projektu.

- Czasami, kiedy zawodnicy wykonują gorsze lądowanie, bolec znajdujący się za butem potrafi się otworzyć. W efekcie kontrola nad nartą staje się o wiele trudniejsza. W miejscu, w którym znajduje się żyłka dla spadochronu, zamieszczona została jeszcze jedna nić, dla systemu bezpieczeństwa - dodaje autor, przedstawiając drugi pomysł zastosowany w wiązaniach.

-  Tuż za piętą znajduje się metalowa rurka z wcięciem. Na końcu żyłki znajduje się metalowa kapsuła, znajdująca się wewnątrz rurki. Owa kapsuła wydostanie się na zewnątrz tylko w przypadku, kiedy pięta zawodnika skręci w lewo lub prawo. Uważam, że te dwa rozwiązania mogą zapobiec wielu wypadkom na skoczni - zapowiada Tuomikoski.

Projekt Ilkki Tuomikoskiego spotkał się z dużym zainteresowaniem członków komisji FIS i został zaakceptowany do dalszych prac nad udoskonaleniem. W kuluarach mówi się, iż "Ski Stopper" firmy Bison Bidings, zwiększający bezpieczeństwo zawodników, jest przyszłością skoków narciarskich.


Adam Bucholz, źródło: Informacja własna
oglądalność: (20776) komentarze: (57)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor
    @acka

    A ty nie żegnałeś się z nami do listopada? ;-)

  • Kolos profesor
    @acka

    Nic bardziej mylnego, żeby ustalić wykształcenie poszczególnych trenerów wystarczyło mi kilkanaście sekund i kilka kliknięć myszką, w kilku przypadkach wystarczy wpisać w wyszukiwarkę imię i nazwisko + słowo "wykształcenie" i wszystko pisze.

    Oczywiście ukończenie studiów daje papier i uprawnienia, i to wszystko - jakiegolwiek zdolności i doświadczenie zdobywa się w praktyce, pracując w zawodzie.

  • acka weteran
    @Kolos

    Tylko się cieszyć, że wszyscy nasi specjaliści od skakania i trenowania pokończyli studia. Trochę teorii oprócz praktyki nie zaszkodzi, a nawet pozwoli wyjść poza prostą powtarzalność znanych z własnych treningów czynności. Tylko szkoda, że wszyscy tak się z tymi dyplomami ukrywają, że nigdzie nie można znaleźć o nich wzmianki, dopiero Ty musisz ujawniać najskrytsze tajemnice PZN... Wykształciuchów tam nie lubią?

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Swoją drogą są jakieś przesłanki, że Hula nie jest "kumaty"? Bo ja tam nie wiem, ale na tyle na ile znam jego wypowiedzi to zawsze mówi z sensem i potrafi przeprowadzić sensowną analizę swoich skoków.

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Z tego nie wynika, że miałyby być Hula głównym trenerem kadry kobiet (tej zresztą i tak nie będzie), a jeśli miał pracować z juniorkami, czy być asystentem kogoś to to jest najzwyklejsza w świecie ścieżka kariery każdego trenera skoków zaczynającego swoją karierę.

    Biegun też nie jest głównym trenerem tylko asystentem i to trenera kadry juniorów. Jego funkcja nie wymaga przesadnej elokwencji.

  • Wojciechowski profesor
    @Kolos

    Nie. Ty napisałeś najpierw o „określonym punkcie na nartach”, a nie o całej narcie, stąd w ogóle moja reakcja. Gdybyś nie napisał „określony punkt, który ma się jako pierwszy zetknąć z podłożem”, to nie miałbym o czym pisać. Na szczęście już sobie wyjaśniliśmy, że obaj myślimy o całej narcie.

    Natomiast piszesz kolejną rzecz, która stałaby w sprzeczności z „określonym punktem na nartach”. Oczywiście, że miejsce pierwszego zetknięcia się nart z podłożem w ogromnej większości przypadków to inne miejsce niż zetknięcie się całej narty z podłożem. To jest czasem różnica ponad metra. Momentami aż mam wrażenie, że według Ciebie nie ma różnicy żadnej, co po prostu kłóciłoby się z prawami fizyki.

    Tak samo – analogicznie – miejsce, gdzie skoczek naciska stopami na zeskok, jest w 99% wypadków inne niż to, gdzie znajdują się te stopy w momencie „opadnięcia” całych nart. A pod uwagę bierze się dopiero ten drugi moment. Nieraz zresztą te pomiary można podważyć ze zwykłej powtórki, gdy okazuje się, że musieli wybrać złą klatkę i już to może zmienić pomiar o pół metra, a w skrajnym wypadku więcej. Ludzkie oko przy tak małej liczbie klatek może nie mieć pewności, czy już cała narta jest na zeskoku, czy jeszcze nie. To samo zresztą jest ze spalonym w futbolu – czy piłka jeszcze styka się z podającym, czy już nie.

    A już w zupełne zdumienie wprawia mnie... Twoje zaskoczenie wyszczególnieniem różnych typów lądowania. To są niemal słowo w słowo cytaty... z FIS-owskich wytycznych o pomiarze wideo. Może to Cię przekona, że nie wyssałem tego z palca? ;)

  • Pavel profesor
    @Kolos

    "Pojawiły się propozycje trenowania kobiet, ale na razie koncentruje się na sobie i przyszłym sezonie. To jeszcze nie koniec mojej kariery"

    Do tego odnosiłem się w kontekście etatu w kadrze za "bycie skoczkiem".

    I tu nie chodzi o to kto tam jaki papierek dostał, ale to jak jest kumaty, słucham sobie np takiego Bieguna w Eurosporcie i zastanawiam się kto go zrobił trenerem.

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Trenerem kadry nikt z miejsca nie został, asystentem prędzej ale to jednak co innego no naturalna szkoła dla adeptów sztuki trenerskiej.

    Oczywiście pomijam dywagacje czy lepszy jest papier polskiej uczelni czy austriackiej czy jakieś innej bo to nie istotne na ten moment. Chodzi tylko o podstawę teretyczno-praktyczną na początku kariery trenerskiej a ta jest identyczna czy Polak czy Austriak. Jednak były Polski skoczek z wykształceniem zły, a Austriak dobry mimo identycznego startu zawodowego...

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Trenerem kadry nikt z miejsca nie został, asystentem prędzej ale to jednak co innego no naturalna szkoła dla adeptów sztuki trenerskiej.

    Oczywiście pomijam dywagacje czy lepszy jest papier polskiej uczelni czy austriackiej czy jakieś innej bo to nie istotne na ten moment. Chodzi tylko o podstawę teretyczno-praktyczną na początku kariery trenerskiej a ta jest identyczna czy Polak czy Austriak. Jednak były Polski skoczek z wykształceniem zły, a Austriak dobry mimo identycznego startu zawodowego...

  • Kolos profesor
    @Wojciechowski

    No nie to tu z jednego punktu zrobiłeś dwa (punkt styku nart że śniegiem i punkt z którego określa się odległość uzyskaną przez skoczka to w istocie to samo), i do tego jeszcze stwierdziłeś że istnieją trzy sposoby lądowania(?) a istnieje jeden a reszta to ekstremalne przypadki a raczej wypadki przy pracy skoczka i jako takie nie mogą być punktem odniesienia.

  • Pavel profesor
    @Kolos

    To, że równie dobrze trenerem mogliby zrobić pana Zygmunta z kanapy. Podstawa to kursy i staże, aby poznać metodologie pracy. "Były skoczek+AWF" to nie jest z miejsca trener kadry, a u nas tyle wystarczy, aby załapać etat.

  • Wojciechowski profesor
    @Kolos

    Nie, zrobiłeś daleko posuniętą nadintepretację. Ja odpowiedziałem na to: „jest dokładnie określony punkt na nartach który ma się jako pierwszy zetknąć z podłożem i to od niego mierzy się uzyskaną odległość”, a to... nie jest ten punkt. To nie uproszczenie, tylko bzdura.

    Przynajmniej mam jasność, że jednak aż tak nie pobłądziłeś, tylko napisałeś bzdurę, którą teraz nazywasz „uproszczeniem”. Jeśli tego nie widzisz, to ja nie mam pytań. W tych 99% przypadków odległości NIE mierzy się od żadnego punktu, który jako pierwszy zetknął się z podłożem. :)

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Oczywiście, ale co to zmienia w tym temacie?

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Skończyć AWF będąc sportowcem to zwykła formalność, jeżeli wiesz o co mi chodzi ;)

  • Kolos profesor
    @Pavel

    To dlaczego praktycznie 100% zagranicznych trenerów było skoczkami narciarskimi? Po za tym Kruczek i większość pozostałych byłych skoczków bawiących się w trenerkę skończyło studia - np. Bachleda, Pochwała, Sobczyk, Jakub Kot czy Maciusiak, Stefan Hula także skończył studia.

    Identyczna droga zawodowa jak trenerskich "cudotwórców" z Austrii, nic nadzwyczajnego.

  • Kolos profesor
    @Wojciechowski

    Nie ty pisałeś, że jest problem z mierzeniem bo są upadki i inne ekstremalne zdarzenia. Tym czasem to rzadkość a na ogół w 99% określenie miejsca styku nart z powierzchnią nie jest problemem w dobie kamer i stopklatek. Ja co najwyżej uprościliem temat a nie podałem błędnej metodologii. Uznałem, że oczywistości że narty muszą dotknąć zeskoku żeby mierzyć odległość nie trzeba tłumaczyć, jak widać myliłem się.

  • Skokownik weteran
    @janbombek

    Mądrze Pan/Pani pisze, ale podsunęło mi to pewien pomysł. Niech ten spadochron otwiera się, gdy włączą się oba czujniki - jeden na wypięcie, a drugi na dotknięcie w ziemię.

  • Pavel profesor
    @janbombek

    To taka sama bzdura jak tunel nad skocznią, ktoś wyczuł kasę i lobbuje za swoim projektem.

  • janbombek doświadczony

    Nie znam się, trochę techniki i się gubię, ale czy autor tego pomysły zagwarantuje, że taka narta nie wypnie się w trakcie lotu zawodnikowi, który ma skłonności od skrętu w locie.

  • Skokownik weteran

    Dla mnie jest to niezły pomysł. Był kiedyś taki przypadek, że taka narta wypięta po upadku wbiła się skoczkowi w kręgosłup powodując jego uraz. Warto zapobiegać takim sytuacją, więc jest to dobra idea. Musi to być tylko dobrze opracowane, by ten spadochron nie otwierał się z byle powodu.

  • Pavel profesor
    @skijumperpl14

    U nas najlepsza kwalifikacja na trenera czegokolwiek to "były skoczek" nie ważne co umiesz, "były skoczek" i etat zapewniony. Kruczek będzie się na tym bujał, aż do końca naszych skoków.

  • skijumperpl14 początkujący

    Damian Michałowski : Pojawiły się propozycje trenowania kobiet, ale na razie koncentruje się na sobie i przyszłym sezonie. To jeszcze nie koniec mojej kariery - powiedział Stefan Hula na kanapach DDTVN

    Ciekawe że Hula dostaje taką ofertę od PZN a nawet nie skończył kariery

  • Wojciechowski profesor
    @Kolos

    Przecież Ty podałeś błędną metodologię, więc się nie dziw, że to prostuję. Nie jest ona zresztą – jak widzisz i wiesz chyba jednak przecież – taka sama.

    A o mierzeniu z dokładnością do centymetra nic nie pisałem, zresztą uważam to za kłopotliwe i średnio potrzebne, zwłaszcza póki punktacja jest z dokładnością do dziesiątych, a nie setnych części punktu.

  • acka weteran

    Fajnie, tylko to perspektywa kilku co najmniej lat, na razie artykuł wygląda tak, jakby redakcja skijumping przespała Prima Aprilis i uparła się, że musi nadrobić... Od końca sezonu same bzdetne artykuliki, na czele z obszernym relacjonowaniem płaskomózgich wywodów pana Pertile. O tym, co naprawdę dzieje się w skokach i wokół skoków, szczególnie polskich, a dzieje się dużo, trzeba czytać w innych mediach, na skijumping cisza. Drodzy redaktorzy, wiem, że lansowanie się w programach grupy Discovery to dla redaktorów anonimowych, bo jedynie piszących, życiowa szansa i pokusa nieodparta. Ale może zajęlibyście się trochę tym, po co tu jesteście - czyli tym, co w trawie piszczy. Bo od skijumping.pl do skibzdeting.pl drogę macie już króciutką.

  • Kolos profesor
    @Wojciechowski

    Nie miejszajmy ekstremalnych przypadków z normą, no bo przy upadkach w zasadzie są zawsze próblemy jak mierzyć. Przy normalnym lądowaniu (a tym bardziej, przy ekstremalnych przypadkach) ak naprawdę jest to zawsze uznaniowe który moment styku jest uznany za ten właściwy, to przecież wszystko na podstawie stop klatki z nagrania, zaledwie. Ale na ogół nie budzi wątpliwości i nie daje trudności z określeniem odległości.

    Co więc za różnica z jaką dokładnością się mierzy odległość skoro metedologia pomiaru jest jedna i ta sama?

    No i jakie znaczenie miałoby mierzenie z dokładnością do centymetra? 1 metr to jest 1,8 pkt czyli 1 cm to by było 0,018 pkt. Czyli by to nie miało żadnego znaczenia dla wyniku końcowego. Tają sztuka dla sztuki by była.

  • Pavel profesor
    @Karban

    Jeżeli masz dwie zmienne (nota plus odległość) to masz większe prawdopodobieństwo takie samej noty niż w przypadku trzech zmiennych (nota, odległość i wiatr).

  • Karban początkujący

    Co do not ex aequo też wydaje mi się, że teraz jest nieco więcej niż przed przelicznikami. W sumie dość prosto można to sprawdzić albo sprawdzając statystyki albo też policzyć to teoretycznie jeśli ktoś był dobry z prawdopodobieństwa i kombinatoryki👍

  • Adrian AZ profesor
    @Adrian AZ

    *słabiej, nie ładniej

  • Wojciechowski profesor
    @Kolos

    „Poza tym jest dokładnie określony punkt na nartach który ma się jako pierwszy zetknąć z podłożem i to od niego mierzy się uzyskaną odległość”.

    Niestety nie. Kolega napisał prawidłowo, są takie warianty:
    – „normalne” lądowanie: moment, gdy obie narty dotykają podłoża całą swoją powierzchnią,
    – lądowanie na jednej narcie: moment, gdy pierwsza narta dotyka podłoża całą swoją powierzchnią,
    – upadek, przy którym skoczek najpierw dotyka zeskoku ciałem: moment, gdy skoczek pierwszy raz dotyka podłoża częścią ciała.

    Jestem naprawdę zdumiony, że tego nie znasz. Przy normalnym lądowaniu zetknąć ma się CAŁA narta i dopiero wtedy bierze się pod uwagę odpowiedni punkt „mierzony pośrodku stóp skoczka, gdy są razem podczas lądowania lub w środku pomiędzy stopami gdy są rozdzielone np. przy lądowaniu telemarkiem”.

    To są po prostu dwa etapy. Przy spalonym też musisz najpierw określić moment zagrania, a dopiero później sprawdzać położenie zawodników...

  • Kolos profesor
    @Man_of_the_Day

    Po za ekstremalnymi przypadkami typu obfite opady śniegu, nie ma żadnych kupek śniegu ani nierówności na zeskoku, to w 99% jest twarda jak beton, równa powierzchnia. Po za tym jest dokładnie określony punkt na nartach który ma się jako pierwszy zetknąć z podłożem i to od niego mierzy się uzyskaną odległość. Wystarczy fotokomórka na wzór lekkoatletyki i można by mierzyć do centymetra. Tylko, że koszty takiego sprzętu byłyby znaczne a potrzeby aż tak dokładnego pomiaru nie ma.

  • Man_of_the_Day stały bywalec
    ...

    Pomiar odległości co do centymetra, czy nawet 10 centymetrów, nie jest możliwy, ponieważ moment wylądowania jest momentem, w którym powierzchnia przynajmniej jednej narty w całości zetknie się z podłożem. Nie da się dokładnie sprawdzić, czy narta lądującego skoczka przylega już do zeskoku, czy może są pod nią jeszcze 2 cm luzu, na przykład. Pomogłoby zainstalowanie w deskach czujników dotyku, ale nawet to nie rozwiązałoby tego problemu w stu procentach. To za sprawą nierówności podłoża. Ktoś, kto natrafi nartą na kupkę śniegu wyląduje bowiem ułamek sekundy wcześniej, niż ktoś, kto trafi na równy kawałek zeskoku.

    Na ten moment niech się skupią na dokładnym pomiarze w ramach obowiązujących przepisów, bo oglądając powtórki poszczególnych skoków, mam czasem wrażenie, że przyjęto dość spory margines błędu.

  • Arturion profesor
    @Adrian AZ

    Ale to spadochron dla odpiętej narty, nie dla skoczka! Tak przynajmniej zrozumiałem. I jak się otworzy w locie, to może być niezły bigos.

  • Adrian AZ profesor
    @Arturion

    Nie, wówczas spadochron zadziała ładniej, ale zadziała. Aby tak się stało, prędkość wiatru musiałaby być większa od prędkości, czyli wynosić ponad 100 km/h. Poza tym spadochron i tak „łapie” powietrze z jednej strony, więc nawet silny wiatr w plecy nie spowodowałby trudność z zahamowaniem i zatrzymaniem się skoczka.

  • Arturion profesor
    @Arturion

    I jeszcze taki detal. A jak się "spadochron" otworzy w locie? Gdzie sprzęt z żyłkami i nitkami, może być awaria...

  • Arturion profesor

    A teraz czas na poważny temat. :-)
    @Redakcja - nie da się wydusić z PZN protokołów ostatniej edycji Lotos Cup i podsumować sezon? Bo niby wyniki są, ale tylko pierwsze trójki.

  • StochMistrz{29465894} profesor
    @Arturion

    To co robi FIS ze skoków narciarskich to woła o pomstę do nieba. We łbach im się porąbało od tej pandemii i gadają takie rzeczy że aż szkoda strzępić r... na nich wszystkich z Pertile i Sedlakiem na czele

  • Arturion profesor

    Ciekawe jak ten "spadochron" zadziała, jak wiatr będzie z tyłu i to silny...
    Odpięta narta pomknie po zeskoku jeszcze szybciej?
    Oni naprawdę dla "bezpieczeństwa" gotowi są poświęcić wszystko. Pewnie prócz własnych stołków.

  • Arturion profesor
    @Wojciechowski

    Ale w "korzeniach" skoków w USA było odwrotnie. :-)

  • StochMistrz{29465894} profesor

    Paranoja ze skoków zrobić lotnię żenada. Jak zdmuchnie skoczka huragan pod narty to zniesie go do miejscowości oddalonej o co najmniej kilkanaście kilometrów od skoczni. Co raz idiotyczniejsze te pomysły FIS i Pertile. Skoki narciarskie się kończą i żadne pomysły nic nie zmienią. Zwłaszcza takie porąbane pomysły z d... wzięte jak spadochron połączony z nartami. To nie Kitesurfing FIS tylko skoki narciarskie do diabła

  • Janeman profesor
    @Seba Aka Krzychu

    Nie, to nie jest analogiczna kwestia.
    W pomiarze czasu masz prosty system z fotokomórką, a odległości w skokach nie da się mierzyć w ten sposób.

  • Seba Aka Krzychu profesor
    @Janeman

    W F1 czasy są mierzone do tysięcznych części sekundy, myślę, że w dzisiejszych czasach bez problemu odległości w skokach dałoby się mierzyć w centymetrach.

  • Wojciechowski profesor
    @dervish

    No ktoś niewątpliwie na tych filmikach skacze. ;)

  • KamO doświadczony

    Kolejny idiotyzm wymyślony przez Pertile
    Nowe nie znałem :)

  • Wojciechowski profesor

    Powiem tak –„z dużym zainteresowaniem członków komisji FIS” spotkał się też niejaki pomysł rozbiegu w tunelu. I to wystarczy na razie za komentarz. Do pomysłowych też czasem świat należy. :)

  • Wojciechowski profesor
    @Janeman

    Ale z drugiej strony jest dużo mniejsza szansa, że zawodnicy osiągający tę samą odległość i te same noty za styl dostaną tę samą notę końcową, więc to w dwie strony działa. ;)

    Danych nie mam, ale wydaje mi się, że not ex aequo jest dziś wyraźnie mniej niż kilkanaście lat temu. Oczywiście już nie porównuję z czasami, gdy np. w lotach nie mierzono połówek metrów, a każdy metr był warty dokładnie punkt. Podobnie zmienne były noty na odległość na mniejszych skoczniach, ale to też już niemal prehistoria.

  • Janeman profesor
    @Wojciechowski

    Jest mniej na skoczniach normalnych na których niemal się nie skacze.
    Natomiast jeśli chodzi o skocznie duże i mamucie, to akurat przeliczniki za belkę i wiatr działają na korzyść lokat ex aequo, bo bez nich niemal niemożliwe było uzyskanie tej samej noty za różne odległościowo skoki ze względu na niepodzielność not uzyskiwanych za metr (1,8 czy 1,2) przez 0,5. Myślę, że liczba identycznie wypunktowanych skoków na takich skoczniach jest podobna do tej sprzed ery przeliczników. Tylko nie wiem, czy komukolwiek zechce się to kiedyś dokładnie policzyć...

  • Janeman profesor
    @Wojciechowski

    No dobrze, może nazwijmy to pniem żeby trzymać się już tej botanicznej terminologii...
    Wiadomo, że chodziło mi o o w pełni już uformowaną dyscyplinę, ale sprzed ery przeliczników.

  • Matthias88 doświadczony

    Tak jest, czyli jeszcze większe pole manewru do kombinowania. HAHAHAHAHA! To może na kasku skoczka czujnik z pomiarem wiatru?

  • Wojciechowski profesor
    @Janeman

    W korzeniach dyscypliny – przynajmniej w korzeniach oficjalnej punktacji – akurat bardziej liczył się styl. Odległość traktowano jako składową stylu, i to niekoniecznie kluczową. Patrzono bardziej na bliżej nieokreśloną elegancję, a skoków z upadkiem w ogóle nie zaliczano.

  • Wojciechowski profesor
    @Andr

    Lokat ex aequo jest już bardzo mało w stosunku do tego, co było przed czasami przeliczników. Teraz aż cztery czynniki muszą się zbiec, żeby tak się trafiło (odległość + styl + kompensata za belkę + kompensata za wiatr), kiedyś były tylko dwa. Choć oczywiście dokładniejszy pomiar z pewnością by to jeszcze bardziej utrudnił.

  • Janeman profesor
    @Janeman

    *tam miało być oczywiście 1/4 metra

  • Janeman profesor
    @dervish

    Kofler już wprawdzie zakończył karierę, ale Kot jeszcze skacze - jeśli Hofer przekazał notes z telefonami do testerów dziwnych pomysłów swojemu następcy, to Maciej może się spodziewać propozycji ;-)
    Zawsze można też poprosić Graneruda - on lubi skakać na wszelkie dziwne sposoby a nawet ma już doświadczenie w skakaniu ze sprzętem powiewającym na wietrze...

  • dervish profesor

    Ten artykuł to na Prima Aprilis by pasował.
    Ciekawe czy ten pomysłowy Dobromir z Finlandii znalazł już jakiegoś królika doświadczalnego który by ten wynalazek przetestował na skoczni. ;)

  • Cinu profesor
    @Andr

    Pamiętam jak chyba z 15 lat temu czytałem, że Kojonkoski miał pomysł wprowadzenia mierzenia odległości do 0,1 metra a w zamian zlikwidowanie not za styl. Także już od dawna technologia na to pozwala.

  • Janeman profesor
    @Andr

    Dokładniejszy pomiar odległości wcale nie jest tak prostą sprawą, może da się to zrobić z dokładnością do 14 metra czy 10 cm, ale to by tylko podniosło koszty ani trochę nie uatrakcyjniając widowiska.Natomiast pomiar z dokładnością do 1 cm już od dawna jest możliwy i nawet stosowany - w serii DSJ. W realnym świecie ze względu na prędkość skoczka i plastyczność podłoża nie jest możliwy.
    Co do decydującego znaczenia odległości przy jednakowej nocie- tak powinno być bo był by to ukłon w stronę korzeni tej dyscypliny gdzie liczyła się przede wszystkim odległosć, ale wydaje mi się, że w FiSie nigdy nawet nie rozważano takiego pomysłu, więc nie ma na co liczyć.

  • Janeman profesor

    Widzę, że w tym roku FiS postanowił rywalizować ze Skijumping.pl na najlepszy żart primaaprilisowy - z tym federacja poświęciła cały kwiecień na żarty.
    Komplikujcie skoki dalej - zróbcie te cięższe i dużo droższe wiązania w których więcej mechanizmów może zawieść - to na pewno pomoże wypromować dyscyplinę w krajach spoza wiadomej szóstki.
    Nie mam nic przeciwko postępowi, ale takie rozwiązanie to jakiś kabaret.
    ps.Czy ktoś pomyślał co się stanie gdy bolec od wiązania odepnie się w locie ?! (co jest dużo częstsze niż zagrożenie ze strony odpiętej nary po upadku)

  • Andr bywalec

    Co do nowinek technicznych, to czekam aż w końcu zaczną mierzyć skoki z dokładnością większą, niż 0,5 metra, bo nie wierzę, że to przy dzisiejszych możliwościach technologicznych niemożliwe, a ukróciłoby te wszechobecne lokaty ex-aequo.

    W ogóle mogłaby obowiązywać zasada, że przy takiej samej nocie punktowej, wyższą lokatę zajmuje zawodnik z większą odległością/sumą odległości. Jeśli odległość byłaby mierzona z dokładnością co do np. 1 cm, to takie "podwójne ex-aequo", czyli identyczna nota + identyczna odległość, byłoby bardzo rzadkie.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl