Nika Vodan uporała się z kontuzją

  • 2025-07-27 12:15

Jedną z największych nieobecnych tegorocznych mistrzostw świata w Trondheim była Nika Vodan. Zdobywczyni Kryształowej Kuli z sezonu 2020/21 przedwcześnie zakończyła starty i musiała poddać się operacji kontuzjowanego kolana. W ostatnich tygodniach Słowenka wróciła na rozbieg.

Dwukrotna medalistka olimpijska z Pekinu minionej zimy pokazała się tylko w zawodach z cyklu Pucharu Świata w Lillehammer i Zhangjiakou – na początku sezonu. 25-latka w trzech konkursach zdobyła zaledwie 20 punktów, a czwarty występ zakończył się odpadnięciem w kwalifikacjach. Vodan – z domu Kriznar – została wycofana z kolejnych konkursów, czego tłem były powracające dolegliwości bólowe prawego kolana.

W połowie stycznia zawodniczka była zgłoszona do walki o tytuł mistrzyni kraju w Planicy, jednak nie przystąpiła do rywalizacji. Stało się tak, kiedy kontuzja kolana uniemożliwiła jej nawet trening na 80-metrowym obiekcie. Ostatecznie Jurij Tepes, trener kobiecej reprezentacji Słowenii, poinformował media o konieczności przejścia zabiegu przez swoją podopieczną.

– Ból jest w tej chwili zbyt silny. Wyczerpaliśmy wszystkie dostępne możliwości. Wiemy, że z kolanem dzieje coś poważniejszego, więc konieczna jest operacja, co oznacza dla niej koniec sezonu – przekazał wówczas szkoleniowiec w rozmowie z siol.net.

Pod koniec stycznia skoczkini przeszła zapowiadany zabieg. Szczegółowe badania wykazały, że powodem problemów była przesunięta łąkotka. Słowenka przez sześć tygodni musiała poruszać się przy pomocy kul ortopedycznych, a także zaliczyć kilkumiesięczny rozbrat ze skokami narciarskimi. Do końca zimy przyglądała się poczynaniom swoich koleżanek z kadry na arenie międzynarodowej, pojawiając się między innymi w Ljubnie w roli kibicki.

— Zdecydowanie był to jeden z trudniejszych okresów w moim życiu, bo tak silnego bólu, jaki miałam po operacji, jeszcze nigdy nie doświadczyłam i mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała. Mam nadzieję, że teraz wszystko się poprawi – dzieliła się swoimi emocjami z siol.net pod koniec maja.

Vodan widzi na horyzoncie igrzyska w Cortinie, ale jej myśli nie krążą wokół aspektów wynikowych.

– Igrzyska olimpijskie to szczyt tego sezonu, więc motywacji nie brakuje. Ale po pierwsze, nie chcę mieć zbyt wysokich oczekiwań, a po drugie, muszę się naprawdę skupić na kolanie, by je w pełni zrehabilitować – podkreślała w rozmowie z Petrą Mavric.

W czerwcu – po żmudnej rehabilitacji – Vodan dostała zielone światło na powrót na rozbieg. 

– Po długim czasie z powrotem w „biurze”, pierwszy skok zaliczony – napisała na Instagramie, publikując nagranie treningowej próby z austriackiego Villach. W kolejnych tygodniach Vodan wróciła do ćwiczeń z koleżankami, podczas reprezentacyjnych obozów.

Skoczkini na najbliższą zimę stawia sobie nieoczywisty cel, związany z pierwszymi w historii lotami pań w Planicy. Chodzi o wyczyn Aljaza Vodana, męża Niki, który w 2017 roku uzyskał 217,5 metra na Letalnicy.

– Zawsze chciałam polatać w Planicy. Tam mój mąż skoczył tak daleko i chciałabym go przeskoczyć właśnie w tym miejscu – wskazuje na łamach słoweńskich mediów. Aktualny rekord Niki Vodan to 193,5 metra z 2023 roku z Vikersund.


Dominik Formela, źródło: siol.net
oglądalność: (2230) komentarze: (5)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • fraki doświadczony
    @Klimov

    Dziwne, a nawet niebezpieczne.

  • Lataj profesor

    "mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała"
    A mocniejszy nie jest przy rodzeniu? Chyba że sama nie rozważa jeszcze w swoim życiu ciąży.

  • Lataj profesor
    @Klimov

    Piękne mądrości. Wiadomo, że kobiety nie dorównają mężczyznom pod względem możliwości fizycznych, ale zarzuty, że próbują udowodnić, że tak nie jest, są krzywdzące. Mąż Vodan (Kriznar) to nie była żadna czołówka, a zainteresowana to jedna z najlepszych skoczkiń. Oczywiste jest, że chce pobić odległość, a ma na to zadatki. Belka nie ma przy tym żadnego znaczenia, bo nie trzeba przypominać, że kobiety mają wyższe.

  • Klimov doświadczony

    Dobrze, że wraca.
    Po prostu nie podoba mi się, kiedy kobiety próbują porównywać się z mężczyznami.
    Nika mówi, że chce pobić rekord męża. Dla każdego jest oczywiste, że jej mąż jest od niej silniejszy. Muszą albo dostać równe warunki z tych samych bramek, żeby mogli skakać, i jeśli ona wtedy skoczy dalej, to nie ma wątpliwości. Albo jej wynik będzie lepszy po przeliczeniu na bramkę. Ale te słowa: chcę pobić rekord męża, skacząc z dużo większej bramki.
    Kobiety powinny zrozumieć, że ich możliwości fizyczne są ograniczone i nie ma w tym nic złego, ale nie, one próbują udowodnić, że tak nie jest, i to jest bardzo dziwne.

  • Arturion profesor

    Powodzenia!
    Ale dobrze by było skupić się na rywalizacji z czołówką zawodniczek, a nie z mężem. ;-)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl