Strona główna • Polskie Skoki Narciarskie

Jak będzie funkcjonować powiększona kadra narodowa?

Nowe rozdanie Polskiego Związku Narciarskiego przyniosło rewolucję w postaci fuzji dotychczasowych kadr narodowych A i B, które w sezonie 2020/21 stworzą wspólną reprezentację skoczków narciarskich. Na czele zespołu pozostaje Michal Doležal, który po przyjeździe do Polski podzielił się z nami pierwszymi spostrzeżeniami dotyczącymi tego projektu. Czeski szkoleniowiec zdradził też najbliższe plany naszej drużyny.


Czy przedwczesne przerwanie sezonu wpłynęło na ostateczny układ poszczególnych grup szkoleniowych? - Nie. Jedną z możliwości była trzyosobowa kadra A, z Dawidem Kubackim, Kamilem Stochem i Piotrem Żyłą, a innych czekałyby zajęcia w kadrze B. Dla części skoczków zabrakłoby miejsca w kadrach. Dlatego zdecydowaliśmy się na wariant najlepszy dla wszystkich, którym było połączenie obu zespołów. Wierzymy w potencjał wszystkich tych zawodników. Wielu z nich mogłyby mieć problemy lądując poza kadrą. Wszyscy są świadomi swojej sytuacji i jest to dla nich na pewno zastrzyk motywacji oraz szansa. Mam nadzieję, że postarają się ją wykorzystać. 

Zobacz też: Kadra A i B połączą siły w sezonie 2020/21!

Jak w nowej rzeczywistości może wyglądać podział ról podczas zajęć tak dużej reprezentacji? - Nie mam obaw, a pierwsze tygodnie pracy napawają mnie optymizmem. Dotąd trening był realizowany indywidualnie. Teraz przykładowo w sali gimnastycznej nie będą mogli przebywać wszyscy, więc podzielimy się na trzy-cztery grupy koordynowane przez poszczególnych trenerów. Jeden szkoleniowiec mający pod sobą dwóch-trzech skoczków to bardziej efektywne rozwiązanie od jednego trenera pracującego z dwunastoosobową grupą. Testowaliśmy już to w minionym sezonie, mówiąc też o pracy na skoczni.

Asystentami czeskiego szkoleniowca będą Grzegorz Sobczyk, Maciej Maciusiak i Daniel Kwiatkowski. W sztabie szkoleniowym znaleźli się też dwaj trenerzy techniczni, których rolę będą pełnić Andrzej Zapotoczny oraz Radek Žídek. Czy Doležal nie martwi się możliwą różnicą zdań w spornych przypadkach? - Komunikacja w naszej grupie jest na bardzo dobrym poziomie. Obraliśmy wspólną ścieżkę, a do tego mamy jasną wizję, którą teraz wdrażamy w życie. Będziemy starali się podążać w tym samym kierunku.

Zobacz też: "Duża szansa dla młodych zawodników" - Maciej Kot o wspólnej reprezentacji

Od 18 maja na skoczniach narciarskich będzie mogła przebywać większa liczba osób. Ministerialne rozporządzenie mówi o czternastu zawodnikach i dwóch trenerach. - Będzie łatwiej, bo do tej pory mogło być to sześciu skoczków z jednym szkoleniowcem. W kontekście naszej grupy, liczącej dwunastu zawodników, to ważna zmiana - nie ukrywa 42-latek, który po sezonie 2018/19 zastąpił Stefana Horngachera.

Kiedy nasi rodacy oddadzą pierwsze skoki na polskich obiektach? - Pod koniec maja chcemy wrócić na skocznię w Szczyrku. Po okresie zajęć siłowych czas przejść do techniki, którą zamierzamy powoli przenosić na skocznię. Każdy chce sprawdzić już swój poziom.

W tym tygodniu trener Doležal po raz pierwszy tej wiosny pojawił się w Polsce, a po przejściu testu na obecność koronawirusa i otrzymaniu negatywnego wyniku spotkał się ze swoimi podopiecznymi. Jak ma to wyglądać w kolejnych tygodniach? - Sytuacja jest dynamiczna. Teraz wracam i będziemy przyglądać się przepisom związanym z przekraczaniem granicy polsko-czeskiej. Czy nasz kraj jest w lepszej sytuacji? Trudno powiedzieć, choć w Czechach szybciej zaczęto znosić poszczególne obostrzenia.

Zobacz też: Michal Doležal przyjechał do Polski i przeszedł test na koronawirusa

Już teraz wiadomo, że do skutku nie dojdzie zaplanowana na początek sierpnia inauguracja Letniego Grand Prix w Courchevel. Wedle aktualnych założeń cykl ma rozpocząć się 22-23 sierpnia w Wiśle-Malince. - Dla nas Letnie Grand Prix nie jest szczególne istotne. Niektórzy zawodnicy potrzebują większej liczby startów, z kolei dla innych ważniejszy jest trening pod kątem zimy. Nie mamy wpływu na obecną sytuację i musimy czekać na jej dalszy rozwój. Trudno przewidzieć, co przyniesie przyszłość. Courchevel odwołano, a i Wisła jest pod znakiem zapytania. Teraz możemy tylko gdybać.

- Ważniejszy jest aspekt finansowy. Pandemia odbije się na światowej gospodarce, więc wpłynie to też na sport. Jesteśmy podczas okresu przygotowawczego, więc w tym momencie nie odczuwamy problemów, natomiast niełatwo przewidzieć losy poszczególnych firm inwestujących pieniądze w skoki. Nasze cele pozostają niezmienione. Znamy potencjał grupy i przy okazji każdej imprezy, czy konkursu, będziemy starali się walczyć o możliwie najlepszy wynik. Podstawą jest codzienna praca i koncentracja od zawodów do zawodów. Sukces to efekt wspólnych działań sztabu i skoczków. Szkoda, że odwołano loty wieńczące sezon, bo byliśmy bardzo dobrze przygotowani, również sprzętowo. Nasze rozwiązania funkcjonowały na Kulm, co potwierdzali zawodnicy. Bardzo chcieli polatać w marcu, ale nie było im to dane. Przeniesienie mistrzostw świata w lotach na grudzień wymusza na nas pewne zmiany w przygotowaniach do zimy. Już teraz musimy zaplanować wszystko z odpowiednim wyprzedzeniem - kończy czeski szkoleniowiec.

18 maja Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) ma zatwierdzić przepisy oraz terminarz na sezon 2020/21. - Czekamy na ten dzień, ponieważ mamy pomysły na pewne rozwiązania sprzętowe. Po potwierdzeniu regulaminów zaczniemy testy.

Zobacz też: LGP w Courchevel oficjalnie odwołane