Strona główna • Czeskie Skoki Narciarskie

Niemiecka myśl szkoleniowa nadzieją Czechów

Trenerem czeskiej reprezentacji skoczków narciarskich w sezonie 2020/21 będzie František Vaculík. 35-latek, mimo niewielkiego doświadczenia, ma wnieść świeży powiew w szeregi kadry naszych południowych sąsiadów. Wszystko za sprawą wiedzy zdobytej w Niemczech.


Vaculík, który do 2007 roku sam próbował swoich sił jako skoczek narciarski, na stanowisku głównego szkoleniowca Czechów zastąpił Antonína Hájka. Aktualny rekordzista tego kraju w długości lotu został oddelegowany do pracy z utalentowaną grupą skoczkiń, których głównym celem są najbliższe zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie. Przypomnijmy, że Hájek w połowie minionej zimy przejął stery drużyny po Davidzie Jiroutku, którego zwolniono wskutek niezadowalających wyników zespołu.

Zobacz też: Panie światełkiem w tunelu czeskich skoków?

Teraz Czeski Związek Narciarski zdecydował się oddać męską reprezentację w ręce kolejnego młodego trenera. Za sześcioosobową kadrę narodową, w której skład wchodzą Roman Koudelka, Viktor Polášek, Vojtěch Štursa, Filip Sakala, Čestmír Kožíšek oraz František Holík, odpowiedzialny będzie niespełna 36-letni Vaculík. Były członek Dukli Liberec sam wziął udział w zaledwie dwóch konkursach rangi Pucharu Świata, ale szybko skupił się na karierze trenerskiej. Ważnym punktem na drodze do objęcia sterów dorosłej reprezentacji był pobyt w Niemczech, w trakcie którego Vaculík nauczył się nowych metod szkoleniowych. Na ich wprowadzenie do drużyny liczą włodarze tamtejszej federacji. Fachowiec w międzyczasie zbierał też doświadczenie jako serwisant, a także trener kobiet i młodzieżowców w ojczyźnie.

- Przed rokiem sprowadziliśmy Františka z powrotem do kraju, aby stworzył system szkoleniowy dla dzieci i młodzieży. Po odwołaniu Davida Jiroutka zakres jego obowiązków poszerzył się o współpracę z głównym trenerem kadry. Teraz postanowiliśmy powierzyć ją w jego ręce - mówi na łamach sport.cz Jan Baier, wiceprezes ds. skoków w czeskiej federacji narciarskiej.

Vaculík wspomniane lekcje w Niemczech zbierał w Rastbuechl, a także w Bawarskim Związku Narciarskim. - Pojechałem tam na szkolenie, a na miejscu dowiedziałem się, iż jest zapotrzebowanie na trenera. Byłem młody, obroniłem licencjat na Wydziale Wychowania Fizycznego i Sportu na praskim Uniwersytecie Karola i zdecydowałem się na zagraniczną pracę. Wysłałem swoje CV i otrzymałem konkretną ofertę. Musiałem przekonać do siebie ludzi związanych z klubem, ale miałem wsparcie zarządu. Po trzech latach działań otrzymałem pożegnalne prezenty od swoich podopiecznych oraz ich rodziców. Zaśpiewali mi nawet piosenkę, co było naprawdę wzruszające - wspomina nowy trener Czechów.

Szkoleniowiec zdaje sobie sprawę z niewielkich środków i możliwości, którymi będzie dysponował w ojczyźnie. - W tym roku udało nam się uruchomić mniejsze obiekty w Harrachovie, natomiast pod kątem rozwoju juniorów potrzebna jest też 90-metrowa skocznia. Brakuje go w tym ośrodku, co ma swoje odzwierciedlenie w wynikach. Czeka nas długofalowa praca.

Kilka dni temu członkowie sztabu szkoleniowego i reprezentacji spotkali się z zarządem związku narciarskiego. Oprócz oceny minionej zimy poruszono też plan na kolejne miesiące w dobie pandemii koronawirusa. Wobec trwających prac modernizacyjnych we Frensztacie pod Radhoszczem, o których informowaliśmy >>>TUTAJ<<<, Czesi pierwsze skoki na igelicie oddają w Lomnicach nad Popelkou, gdzie do dyspozycji mają 77-metrowy obiekt.

Zobacz też: Czarne chmury nad powrotem Liberca