Strona główna • Historia Skoków Narciarskich

Mógł być gwiazdą futbolu. Wybrał skoki i... nic wielkiego nie osiągnął

Przy okazji każdej dużej imprezy piłkarskiej na łamach naszego portalu staramy się prezentować tematy z pogranicza futbolu i skoków narciarskich. W dniu rozpoczęcia XXII Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej Katar 2022 zabierzemy Was do Szwecji lat 30, 40. i 50., by przybliżyć absolutnie niezwykłą i zupełnie nieznaną historię pewnego tamtejszego sportowca. 


"die Mann"

Szwedzcy historycy futbolu nie mają wątpliwości, że gdyby Erik "Diman" Lindstroem postawił konsekwentnie na piłkę nożną, przeszedłby do historii jako jeden z najwybitniejszych skandynawskich graczy. Jego sportowe serce było jednak mocno rozdarte pomiędzy futbol i skoki narciarskie, pomiędzy chęć zwojowania świata i tęsknotę do rodzinnych stron. Wybrał ostatecznie tę dyscyplinę, do której posiadał zdecydowanie mniej talentu. Narty wygrały u "Dimana" z futbolówką. Skąd swoją drogą wzięła się ta ksywa? Jest kilka wersji. Obalono już tę, że pochodzi od słowa mgła (ze szwedzkiego "dimma"), która często towarzyszy rywalizacji skoczków. Prawdopodobnie genezy pseudonimu należy szukać w czasach szkoły podstawowej. Lindstroem nie był orłem z języka niemieckiego i do rzeczownika "Mann" oznaczającego mężczyznę miał dopasować rodzajnik żeński "die", czym wzbudził salwy śmiechu u kolegów i koleżanek. 

Urodził się w 1918 roku w Örnsköldsvik na północy Szwecji. W miejscowym klubie Friska Viljor uprawiał zarówno piłkę nożną jak i skoki narciarskie. O ile sekcja piłkarska nie stanowiła futbolowej potęgi, o tyle tamtejsi narciarze należeli do najlepszych w kraju. To właśnie tam wychował się Sven Eriksson vel Selanger, wicemistrz olimpijski z 1936 roku, trzykrotny brązowy medalista mistrzostw świata i mistrz świata  w kombinacji norweskiej, wielki wzór i sportowy autorytet Erika. W 1938 roku Lindstroem jako 20-latek wziął udział w mistrzostwach świata w Lahti. Tak, to te mistrzostwa, podczas których Stanisław Marusarz został w atmosferze skandalu okradziony ze złotego medalu. "Diman", jak na debiutanta, wypadł całkiem przyzwoicie. Zajął wtedy 21 miejsce w gronie 97 startujących zawodników. 

Między śniegiem a trawą

W tym samym roku przeżywał swoje wielkie chwile jako piłkarz. Wieść o zdolnym młodzieńcu z północy dotarła do Göteborga. Już po zakończeniu sezonu ligowego tamtejszy IFK Göteborg mierzył się z lokalnym rywalem Örgryte IS w tradycyjnym, corocznym, niezwykle prestiżowym meczu derbowym. Przebywający na testach w IFK Lindstroem dostał szansę występu w tym meczu. Nie dość, że miał być jednym z najlepszych na boisku, to jeszcze strzelił zwycięską bramkę dla swojej drużyny. W futbolowym światku zrobiło się o nim głośno. IFK Göteborg zaczął natychmiast zabiegać o podpisanie kontraktu, ale w kolejce ustawili się też inni chętni, m.in.  AIK Stokholm, Sandviken czy Djurgaarden. Miał podobno otrzymać łącznie dziewięć propozycji z klubów z najwyższej szwedzkiej klasy rozgrywkowej. W 1939 roku rozpoczął występy w reprezentacji Szwecji B. Na dzień dobry strzelił dwie bramki Norwegom w wygranym 4:2 meczu w Örebro.

Ale wilka ciągnęło do lasu. A raczej w tym przypadku urodzonego narciarza na skocznię. Choć zaliczał gościnne występy w czołowych szwedzkich klubach, to nie zdecydował się na dłuższą metę opuścić swojego Örnsköldsvik. Musiałby zrezygnować z członkostwa w swoim macierzystym klubie i jednocześnie z poważnego skakania na nartach. Choć zdeterminowane władze IFK Göteborg próbowały nawet znaleźć rozwiązanie prawne, które pozwalałoby mu zimą przynależeć do Friska Viljor, a latem do drużyny z Göteborga, to zabieg ten się nie udał. W 1940 roku zdobył swój  pierwszy z czterech tytułów mistrza kraju w skokach narciarskich, a podczas prestiżowego Holmenkollen Ski Festival był najlepszym ze Szwedów, zajmując 13 pozycję. Rok później zajął wysoką, szóstą pozycję podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym we włoskiej Cortinie d'Ampezzo. Tyle tylko, że po wojnie Międzynarodowa Federacja Narciarska unieważniła tę imprezę zainicjowaną przez faszystowskie Włochy i nazistowskie Niemcy, w której startować mogli tylko wybrani.

Ze skoczni do Hollywood

"Diman" wciąż balansował pomiędzy skokami i piłką, nie potrafił jednoznacznie opowiedzieć się po którejś z tych dyscyplin. Brak stuprocentowego zaangażowania się w jedną z tych aktywności nie sprzyjał jego sportowemu rozwojowi ani na skoczni ani na murawie. - Narciarstwo i piłka nożna to dla nas, mieszkańców północy, powszechna mieszanka. Zaczynając treningi zimą, już myślałem o meczu reprezentacji, który odbędzie się na wiosnę. Ale każdemu kto pokochał skoki narciarskie trudno jest porzucić tę dyscyplinę - mówił w jednym z wywiadów. Podpisał w końcu umowę z zespołem z Åtvidaberg, ale nie zabawił tam długo. 4 maja 1942 roku rozwiązał kontrakt i wtedy dopiero zapadła ostateczna decyzja. Wrócił na dobre do Örnsköldsvik, by zaangażować się w jak najpełniejszym możliwym wymiarze w skoki narciarskie. Oprócz tego pracował w firmie sprzedającej autobusy, a rekreacyjnie grał też w piłkę w trzeciej lidze. Ale cóż to była za rekreacja. Obliczono, że w samym tylko 1944 roku strzelił dla swojej drużyny... 65 bramek. 

Na skoczni był najlepszy w kraju. Po ustaniu wojennej zawieruchy jego celem numer jeden stały się igrzyska olimpijskie w Sankt Moritz. Ale zanim pojechał do Szwajcarii mógł całkowicie odmienić losy swojego życia i skierować je na zupełnie inne tory. W 1946 roku został zaproszony do Stanów Zjednoczonych na pokazowe konkursy skoków. Wygrał kilka z nich. Podczas pobytu w USA poznał Sonję Henię, pochodzącą z Norwegii trzykrotną złotą medalistkę igrzysk w łyżwiarstwie figurowym, a następnie aktorkę. Splot różnych okoliczności spowodował, że wysportowanemu, przystojnemu Skandynawowi zaproponowano lukratywny dziesięcioletni kontrakt w Hollywood. Umowa leżała już na stole. "Diman" wziął do ręki pióro i... w ostatniej chwili się rozmyślił. Tęsknota za żoną, rodzinnym miastem i plany sportowe wzięły górę. Szwed wrócił do Örnsköldsvik, gdzie dalej sprzedawał autobusy i przygotowywał się do imprezy swojego życia.

"Beztroski i wiecznie zrelaksowany"

W Szwecji cieszył się dużą renomą, toteż powierzono mu funkcję chorążego swojej reprezentacji podczas szwajcarskich igrzysk. 7 lutego 1948 roku okazał się jednak jednym z najczarniejszych dni w jego karierze. Wielomiesięczne przygotowania do igrzysk obróciły się wniwecz. Konkurs olimpijski nie miał szczęścia do pogody. W momencie rozpoczęcia zawodów trwała na skoczni śnieżna zawieja. Kilku zawodników nie poradziło sobie z nierównym zeskokiem. Wśród nich był i "Diman", który upadł po swoim skoku, nie był w stanie przystąpić do drugiej serii i ostatecznie nie został nawet sklasyfikowany. Nawiasem mówiąc, złoty medal wywalczył wtedy Norweg Petter Hugsted, który również skakanie na nartach przez pewien czas łączył z grą w piłkę. Także kolejny norweski mistrz olimpijski, z 1952 roku, Arnfinn Bergman był piłkarzem i z drużyną SK Freidig zdobył nawet tytuł mistrza kraju. "Diman" skakał jeszcze jakiś czas po nieszczęsnych igrzyskach, ale niczego znaczącego już nie osiągnął. Finalnie wielkiej kariery nie zrobił więc ani na skoczni ani na boisku, ale oczywiście należy wziąć pod uwagę fakt, że jego sportowy 'prime time' przypadł na czas II Wojny Światowej.

Po zakończeniu czynnej przygody ze sportem nadal skakał na nartach, ale już tylko dla czystej przyjemności. Zmarł w 1955 roku w wieku zaledwie 37 lat. Przyczyną była tajemnicza choroba krwi, która bardzo szybko wykończyła byłego sportowca. O tym, jak wielkim był piłkarskim talentem, niech świadczą słowa Gunnara Nordhala. Wybitny szwedzki napastnik m.in. AC Milanu i AS Romy do dziś zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców ligi włoskiej. W 291 meczach strzelił 225 goli. Tylko Francesco Totti i Silvio Piola mają ich więcej. Dla reprezentacji Szwecji zdobył 43 gole w 33 meczach. W początkach swej kariery grał kilkakrotnie w trzeciej lidze przeciwko Lindstroemowi. W książce biograficznej pisał o skoczku-piłkarzu jako o swoim idolu: "Ogromnie go podziwiałem, zazdrościłem mu tej beztroski i tego, że wiecznie sprawiał wrażenie zrelaksowanego. Był świetnym środkowym napastnikiem, który potrafił strzelać, dryblować i używać głowy. Mecze, w których graliśmy przeciwko sobie były zawsze reklamowane jako wielkie wydarzenie".

Opracowano na podstawie:

MAGAZYN "SPORTOWE DZIEDZICTWO WESTERNNORLAND"

Ifkdb.se

Martinalsio.se

Źródła własne

Czytaj też:

Stochów dwóch - skoczek i piłkarz

Chciał być skoczkiem, przekroczył na nartach sto metrów, został... gwiazdą Liverpoolu

Legenda szwedzkiego futbolu o swojej przygodzie ze skokami

Schwarz, Iraschko, Podeszwa i inni, czyli jeszcze o futbolu

Narciarze na murawie, czyli o meczach skoczków z Reprezentacją Artystów Polskich

Z białych skoczni na zieloną murawę, czyli niezwykła historia Bjoerna Wirkoli