Puchar Świata w Libercu znów zagrożony! (aktualizacja)

  • 2019-10-22 13:05

Ciemne chmury - ponownie - zbierają się nad organizatorami Pucharu Świata w skokach narciarskich w Libercu. Jak podają czeskie media, lokalni politycy wycofali się z pomysłu współfinansowania dalszego etapu modernizacji, który jest konieczny do przeprowadzenia zawodów najwyższej rangi na kompleksie Jested.

- Czechy są krajem z dużymi tradycjami w skokach, a do tego mają duże doświadczenie w organizacji zawodów rangi Pucharu Świata. To ważny członek naszej narciarskiej rodziny - mówił Walter Hofer serwisowi Skijumping.pl, zapowiadając powrót naszych południowych sąsiadów do kalendarza Pucharu Świata w sezonie 2020/21. Liberec znalazł się bowiem w prowizorycznym terminarzu, który opublikowano tej jesieni. Wcześniej, bo już we wrześniu 2020 roku, arena ma gościć cykl Letniego Grand Prix.

Podczas tegorocznej edycji Forum Nordicum, organizowanego w październiku we Włoszech, dyrektor Pucharu Świata zastrzegł jednak, iż zawody zostaną oficjalnie przyznane Czechom dopiero po zrealizowaniu wszystkich wytycznych Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS). - Liberec, chcąc organizować letnie i zimowe konkursy, musi zmodernizować tory najazdowe. Wiemy, że będzie to kosztować dużo pieniędzy, ale to już sprawa komitetu organizacyjnego - mówił Austriak w trakcie Forum Nordicum, cytowany przez sport.cz.

- Liczymy na Czechów. Włączyliśmy Liberec do kalendarza sezonu 2020/21, natomiast teraz wszystko zależy od nich - dodawał Hofer, mając na myśli konieczność zainstalowania nowoczesnych torów lodowych, a także siatek przeciwwietrznych. Inwestycja ma pochłonąć 30 mln koron czeskich, a około 7,5 mln miał zagwarantować kraj liberecki.

Jak się okazuje, lokalni politycy wycofali się z tego pomysłu. - Odkryliśmy, że mamy dziesiątki innych potrzeb rzędu 7,5 mln koron czeskich, które musimy zrealizować. Mowa o przebudowie szkół czy remoncie dróg miejskich - mówi Jaroslav Zamecnik, burmistrz Liberca, na łamach sport.ceskatelevize.cz.

Zaskoczenia taką deklaracją, na tym etapie planów, nie kryją przedstawiciele Czeskiego Związku Narciarskiego. - Nie potrafię tego zrozumieć. Otrzymaliśmy obietnicę i postępowaliśmy zgodnie z jej założeniami. Jestem zszokowany taką decyzją - grzmi Lukas Hermansky, prezes federacji. 

Co ciekawe, tego lata Międzynarodowa Federacja Narciarska - pomimo braku nowych torów najazdowych - przyznała homologację skoczniom wchodzącym w skład kompleksu Jested, która będzie ważna aż do 2024 roku. Jedną ze zmian jest rozmiar dużej skoczni, który przesunięto o dwa metry - ze 134. na 136. Arena była remontowana przez dwa miesiące, na co wydano pół miliona koron czeskich. Christian Kathol, delegat techniczny FIS wizytujący Liberec, w samych superlatywach wypowiadał się wówczas o działaniach Czechów. - Kiedy widziałem obiekty minionej jesieni, były w naprawdę złym stanie. Tym bardziej jestem zaskoczony efektem prac, które zastałem tego lata. Różnica jest bardzo duża - zapewniał. 

Niepokój u postronnych obserwatorów nadal mógł budzić jednak stan torów najazdowych, o czym już latem mówił zarządca obiektu. - Tory wręcz rozpadały się. Niestety, ich producent nie produkuje już nowych części, więc musiał nam odmówić. Wobec tego rozebraliśmy tory, a najbardziej zniszczone elementy naprawiliśmy na własną rękę - opowiadał Richard Peukert.

Burmistrz Liberca sugeruje odnalezienie rozwiązania właśnie w Tatry Mountain Resorts (TMR), czyli operatorze kompleksu Jested. Zapędy polityka hamuje jednak Jakub Hanus, dyrektor spółki. - Nie jesteśmy zobowiązani do przebudowy i modernizacji skoczni. I tak wydaliśmy już pół miliona koron na odzyskanie homologacji FIS. 

Zawody zaliczane do cyklu Pucharu Świata po raz ostatni odbyły się w Libercu w 2008 roku, natomiast rok później miasto było gospodarzem mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. W 2010 roku odbyły się tam jeszcze zawody rangi Letniego Grand Prix. Od tego czasu Liberec kojarzy się kibicom z nieudanymi próbami powrotu do światowej elity. W 2015 roku impreza została odwołana z powodu problemów finansowych komitetu organizacyjnego, a w poprzednim sezonie - pomimo pewnego miejsca w kalendarzu - Czesi porzucili pomysł goszczenia u siebie Pucharu Świata, a ich miejsce zajęło włoskie Predazzo. 

- Jeśli teraz poniesiemy organizacyjną porażkę, zakopiemy wszelkie mosty - podkreśla Renata Balasova, przedstawicielka Liberca i przewodnicząca komitetu sportowego w strukturach kraju libereckiego. 

- Rezygnacja z tej imprezy będzie dla mnie oznaczać koniec skoków narciarskich w Czechach - mówi prezes Czeskiego Związku Narciarskiego. Wniosek o dotację należy złożyć do końca października. W czwartek w Libercu ma dojść do kolejnego spotkania w sprawie kompleksu usytuowanym na zboczu góry Jested.

We wrześniu na dużej skoczni z odnowioną homologacją odbyły się mistrzostwa Czech. Konkurs wygrał Roman Koudelka, o czym informowaliśmy >>>TUTAJ<<<. W tym samym miesiącu Liberec został włączony do kalendarza FIS Cup na trwający sezon. Zawody na skoczni HS100 mają mieć miejsce w dniach 1-2 lutego 2020 roku.

Aktualizacja (24.10.2019, godz. 18:45):

Jak informuje Czeski Związek Narciarski, Liberec ostatecznie poparł modernizację skoczni Jested. Rada Miasta przegłosowała złożenie wniosku o dotację na ten cel. Tym samym rosną szanse na powrót Pucharu Świata do Czech w 2021 roku.


Dominik Formela, źródło: sport.cz + sport.ceskatelevize.cz
oglądalność: (13486) komentarze: (95)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • akwin123 początkujący

    Na wiele rzeczy z perspektywy czasu parzymy chłodno, obiektywnie i ze "zdrowym rozsądkiem", próbujemy racjonalizować zjawiska, podawać przyczynę i zamykać w pewne ramy kulturowe, społeczne. To jak najbardziej w porządku postawa, ale czasem przeginamy trochę w drugą stronę zbytnio obiektywizując pewne rzeczy. Myślę, że dlatego wielu z nas kocha małyszomanię bo do dzisiaj ciężko ją zamknąć i ograniczyć do pewnych ram. Po 20 latach wielu ma swoje wspomnienia i czuje nutkę mistycyzmu tamtych konkursów mimo, że dzisiaj ktoś patrzy w tabelki jak na zwykłe konkursy PŚ.
    Obiektywizm rozumiem, ale zbytnie obiektywizowanie trochę zabija radość z kibicowania.

  • Kolos profesor
    @fridka1

    Oczywiście bycie fanem nie polega na patrzeniu na wszystko przez różowe okulary, zgadzam się. Ale też nie polega na pesymizmie i czarnowidzctwie. Bo wtedy to kibicowanie traci sens. W praktyce zawsze można się do wszystkiego przyczepić, że nie jest idealne. Tylko po co?

  • fridka1 profesor
    @Kolos

    Bycie fanem nie oznacza patrzenia na wszystko przez różowe okulary, ale widzę, że dla ciebie to dziwne. Moglibyśmy tak jeszcze długo, ale chyba wystarczy na dziś. Pozdrawiam.

  • Kolos profesor
    @fridka1

    Gdyby dziś wystąpiła małyszomania (ale nie wystąpi nic takiego podobnego już nigdy, dlaczego to temat na dłuższą dyskusję), to zapewnie miałaby zgoła inny przebieg. Pewnie sto razy bardziej żenujący niż małyszomania te 19 lat temu. Tak naprawdę, jest/było niewiele aspektów małyszomanii, wartych jakiejś szczególnej krytyki i takich które by można podciągnąć pod żenadę. Dumą narodowa nie jest czymś złym, także na punkcie czegoś czym niekoniecznie żyją Niemcy, Europejski zachód czy Amerykanie czy ogólnie cały świat.

  • Kolos profesor
    @fridka1

    Sęk w tym, że wyklucza. Albo jesteś fanem skoków (czy tam każdego innego sportu) albo nie.

  • fridka1 profesor
    @Kolos

    Poza tym to chyba normalne, że inaczej pewne zjawiska oceniamy jako nastolatkowie, a inaczej będąc w wieku niemal średnim. Człowiek z wiekiem jest po prostu bardziej świadomy pewnych mechanizmów społecznych, kulturowych czy gospodarczych. Czy mam do Małyszomanii sentyment? Tak. Czy uważam się za kibica? Tak. Gdyby jednak dziś taka Małyszomania się powtórzyła to by mnie to już tak nie bawiło, bardziej żenowało i uważam, że to naturalne, a nawet zdrowe.

  • fridka1 profesor
    @Kolos

    Odniosę się do twojego pierwszego zdania. Jedno nie wyklucza drugiego. Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć?

  • GOTS weteran
    @Bajlandopl Zawody w Zakopanem

    Podążając za Twoją argumentacją, to można sprowadzić do parteru prawie każdą imprezę masową. Zakopane to popularny kurort, i dla wielu ludzi skoki to tylko taki dodatek do innych aktywności - to raz. Dwa skoki ogląda się dużo lepiej w TV niż pod skocznią i od razu odpowiadam nie, nie byłem tylko w Zakopanem. Byłem też w Wiśle, Planicy, Harrahovie i raz w Innsbrucku, i dlatego pewnie pod skocznią pojawiają się ludzie, dla których wynik, czy przejrzystość oglądania to sprawa drugorzędna. Oni zapewne przychodzą pod skocznię dla tej mitycznej "atmosfery".


    Jeśli właśnie chodzi o tą "atmosferę", to tutaj mam ogromne pretensje do Zakopanego, w Wiśle pod tym względem jest dużo, dużo lepiej. Oprawą w Zakopanem zajmuje się grupa Crowd Supporters, i moim zdaniem, traktują skoki jako dodatek. Te wszystkie zabawy, podskoki, wrzaski, wielkie trąby, żarciki i talent showy są moim zdaniem ponad miarę. W lecie tego roku, kilka razy nie zdążyli podać odległości, miejsca i punktów zawodnika bo tak byli zajęci sobą i swoim performance'm. A Kurzajewski i nie tylko bo każda stacja transmitująca mówi jak to jest świetnie, zabawnie i wesoło. W Wiśle np. jest dużo bardziej kameralnie, i ogląda się dyscyplinę o wiele lepiej, i można się mówiąc delikatnie skupić na tym, na co się przyszło, bo gdybym chciał iść poskakać pod sufit i drzeć ryja, to można iść na Krupówki do jakiegoś klubu. Dlatego ja raczej na skoki do Zakopanego już nie pojadę, wole siedzieć przed TV


    Wracając jednak do meritum, świata się nie zmieni, i na każdej masowej imprezie znajdzie się ktoś, kto przylazł się nawalić, zeżreć coś, i podrzeć mordę. Tak jest, dobrze że się przynajmniej kibice nie biją, jak to miało i ma niestety często miejsce na meczach naszej rodzimej ligi. Gdy we wrześniu w Krakowie były derby, i zobaczyłem ilu policjantów przyjechało pod stadion, uzbrojonych po zęby, żeby się jakieś Sebixy, które umieją liczyć do stu i dobrze przy jeb...ć, to ogarnęła mnie rozpacz. Ile kasy musi nasze biedne państwo ładować, żeby jakimś dresom nie stała się krzywda z powodu głupiego sportu.

  • Kolos profesor
    @fridka1

    Nie mam zamiaru z tobą specjalnie dyskutować. Dziwię się tylko że z jednej strony podajesz się za fankę skoków. A z drugiej strony piszesz tu kilometry tekstów jak to skoki są dziwne, niszowe i w ogóle to powinno się interesować tylko sportami globalnymi.

    Osobiście nie uważam, żeby Małyszomania jakoś źle świadczyła o Polakach, wręcz przeciwnie to dobrze że coś takiego jak skoki narciarskie mogło porwać cały naród. Każdy naród ma prawo do posiadania sportu narodowego i dla Polaków mogą to być skoki narciarskie. I nie jest tak, że nie pamiętam negatywnych aspektów małyszomanii, dobrze je znam tylko, że w przeciwieństwie do ciebie nie uważam żeby one przeważały nad tymi dobrymi. No i oczywiście Małyszomania nie była żadnym kompleksem (serio mówimy o początku XXI wieku a nie początku lat 90). Była raczej czymś na miarę tamtych czasów. Wtedy praktycznie nie było prawie internetu, zainteresowanie całej społeczności siłą rzeczy było skanalizowane bardziej jednorodne na tym samym. Dziś każdy ma internet i ogląda to co chce. Dziś trudno o zbiorową fiksację na jakimś punkcie.

    Osobiście się dziwię, takim wypowiedziom jak twoim - ja często z sentymentem wracam do okresu Małyszomanią, zwłaszcza porównując to z obecnymi czasami, gdy skoki przestały mieć w sobie nutę romantyzmu a wyniki konkursów wylicza komputer.

  • fridka1 profesor
    @Pavel

    Zgadzam się, dokładnie to samo mam na myśli. Tylko niech mi nikt nie mówi, że Małyszomania nie była kompleksem. Była, właśnie dlatego, że coś takiego przytrafiło się temu narodowi po raz pierwszy. To było wtedy tak nierealne jakby dziś bić wszystkich na skoczni miał przedstawiciel Ukrainy. Założę się, że Ukraina przeżyłaby podobną "manię" dziś gdyby wystrzelił ich zawodnik, bo wszelkie okoliczności społeczno-polityczno-gospodarcze Ukrainy temu sprzyjają. Ukraińcy mieliby swojego "Boga", a my byśmy z nich brechtali jak Niemcy wtedy z nas. Prosty mechanizm, zapomniał wół jak cielęciem był.

  • Pavel profesor
    @fridka1

    Małysz popadł w idealny czas zupełnego braku idoli w polskim sporcie. Piłkarze od 86' nie zakwalifikowali się na żaden wielki turniej, siatkarze i piłkarze ręczni nie startowali nawet na IO, a największym sportowcem owych czasów był Robert Korzeniowski, który reprezentował dyscyplinę, której nie da się oglądać i fajnie wygląda tylko w statystykach. Dlatego nagły wystrzał formy Adama w tym czasie posuchy sprawił, że niemal wszyscy Polacy pokochali skoki miłością "patologiczną", a samego skoczka otaczano niemal boską czcią i traktowano jako dobro narodowe. Było to niejako wołanie do Europy, że Polska jednak jest jej częścią po mimo 50 lat komuny i biedy lat 90'. Pod względem socjologicznym "małyszomania" była niesamowitym zjawiskiem i tylko splot wielu czynników sprawił, że w ogóle mogła zaistnieć.

    Obecnie mamy relatywnie dużo dyscyplin, którym możemy kibicować. Siatkarze zdobywają medali wielkich imprez, lekkoatleci przywożą worek medali, piłkarze są niemal na każdym turnieju rangi mistrzowskiej, mieliśmy Polaka w F1, Kowalczyk w biegach czy złotą erę piłki ręcznej. Uwaga kibica rozkłada się na wiele dziedzin, a do tego poziom życia przez te 20 lat wzrósł diametralnie, już nie jesteśmy pariasem Europy, nie musimy podbudowywać się pokonywaniem Niemców na skoczni. W 2000 roku Małysz był sam i sam jeden był niósł na swoich barkach oczekiwania milionów Polaków. Serio, z perspektywy czasu "małyszomania" jawi się jako coś niemal nierealnego, z niczego stworzono olbrzymie zaplecze kibicowskie dla dyscypliny, który nigdy nie była w czołówce popularności.

  • fridka1 profesor
    @Kolos

    Poza tym w swoim prywatnym rankingu najwspanialszych rzeczy, które przytrafiły mi się w życiu mam inne wydarzenia, a nie Małyszomanię np. narodziny dziecka, ale może ty masz inne priorytety, nie wnikam.

  • fridka1 profesor
    @Kolos

    Wiem, że skoki były w miarę popularne przed 2001 rokiem, bo sama je oglądałam, a nawet zamęczałam koleżanki w klasie nazwiskami skoczków, a one patrzyły na mnie jak na kosmitkę, wypatrywałam też w telegazecie wyników Adama w Sapporo i Hakubie, pamiętam też Zakopane i Hannawalda , który "się cieszył" na długo zanim komukolwiek zaczęło to w Polsce przeszkadzać. Mam do tych czasów z jednej strony sentyment, bo tak to działa, że coś co pierwsze smakuje lepiej, no i sama byłam młodsza. Oczywiście, że człowiek dał się temu porwać, nie jestem wyjątkiem, ale dziś po niemal 20 latach widzę to zjawisko inaczej, patrzę na nie bardziej krytyczne. Małyszomania, podtrzymuję swoje zdanie, była jednym wielkim polskim kompleksem. Częścią składową jej sukcesu było to, że Adam w sobotę pokonał Martina, w niedzielę pokonał Svena i Józek z Halinką się cieszyli, że dowalił niemieckiemu rywalowi, co z tego, że od poniedziałku Józek z Halinką zaciskali zęby i zbierali u Niemca szparagi. Adam był "misiem na miarę możliwości", idolem z braku innych idoli, jak trener Hess powiedział, że zachowanie polskich kibiców wobec niemieckich zawodników nie ma poziomu, a wynika z tego, że Polacy mają tylko papieża i Małysza jako jedynych bohaterów to nastąpiło nad Wisłą takie oburzenie, że szok, no jak on śmiał powiedzieć nam dwa słowa prawdy i obrazić nas, Chrystusa Narodów. Nie chodzi o to, że to źle, że Adam wygrywał, a myśmy się cieszyli, chodzi o tą całą otoczkę, która dziś-na szczęście, przy sukcesach Stocha, nie ma prawa się powtórzyć. Adam był takim naszym krzykiem, hello, to my, na co dzień mamy 20% bezrobocie, historia się po nas przejechała, szorujemy na czarno kibelki na Zachodzie, ale mamy takie 52 kilo dumy narodowej, szanujcie nas, a jak nie to dostaniecie śnieżką, Małyszomania była radością, ale mogła się wydarzyć tylko w kraju z takimi problemami jak nasz wtedy. Dziś wszyscy jarają się klimatem skoków w Zakopanem w 2002 roku, a jakoś zapominają o fatalnej organizacji i braku kultury kibicujących, o sprawach w sądzie zakładanych przez tych, którzy pomimo biletów na skocznię nie weszli, o ludziach, którzy niemal się tratowali, o Hoferze, który miał pełne gacie, bo tam naprawdę było o krok od tragedii. Tak działa ludzki mózg, że po latach ludzie chcą pamiętać tylko "klimat". Ja pamiętam więcej, nie tak różowo i mam prawo o tym pisać, nawet jeżeli się powtarzam.

  • Wojciechowski profesor
    @Kolos

    „PŚ w Zakopanem był organizowany dość regularnie aż do sezonu 99/00 włącznie”.
    Nie no, jednak bez przesady. Konkursów PŚ w Zakopanem przed wystrzałem hiperformy Małysza było bodaj 9 czy 10. Na 20 sezonów, przy czym dopiero w drugiej połowie lat 90. cokolwiek się ruszyło na poważne po latach zapaści.

  • Kolos profesor
    @fridka1

    Nie wiem czy wiesz ale skoki narciarskie w Polsce były całkiem popularne w Polsce nawet przed Małyszomanią - inaczej nie było by euforii zwycięstwem Małysza w TCS w 2001 roku. Bo niewielu by wiedziało że w ogóle jest coś takiego jak TCS a tym bardziej, że to bardzo prestiżowy turniej. Małego tego nawet Małysz przed 2001 nie był taki bardzo anonimowy - w końcu miał już wtedy na koncie 3 wygrane w PŚ. A z pewnym obiecującym 12-latkiem w 1999 roku który 15 lat póżniej został podwójnym mistrzem olimpijskim TVP nie robiłoby wywiadu gdyby skokami interesowało się pięciu ludzi na krzyż. PŚ w Zakopanem był organizowany dość regularnie aż do sezonu 99/00 włącznie. To nie jest tak, że w Wiśle i Zakopanem przed Małyszem nic nie było.

    W ogóle uważam, że Małyszomania to było pozytywne zjawisko i pewnie najlepsze co nas spotkało w życiu. Bez Małyszomanii nasze życie byłoby uboższe. Owszem były też i negatywne aspekty Małyszomanii. Chyba najbardziej odczuł to sam Adam Małysz i jego otoczenie. Ale to temat na inną dyskusję.
    Małyszomania to coś z czego powinniśmy być dumni a nie się wstydzić.

  • Kolos profesor
    @atomek81

    Po pierwsze skoki są w Ameryce popularne. Nawet na lokalne zawody przychodzi tam po kilkanaście tysięcy ludzi. Oczywiście to bardzo ograniczone zainteresowanie w danych miejscowościach czy regionach, zwłaszcza w kraju gdzie jest 320 milionów ludzi ale jednak. Już nie mówiąc, że pewnie wielu Amerykanów tako samo nie wie co to piłka nożna. Bo ten sport w USA jest bardzo mało popularny.

  • alo profesor

    Taa,już to widzę jak Liberec zorganizuje zawody

  • mario74 stały bywalec

    Nie ma się o co kłócić. Skoki są popularne. Nawet przecież powstał film fabularny o Eddie Edwardsie. Wszedłem na stronę rosyjską gdy wygrał Klimow w Wiśle - multum komentarzy, gratulacji itd.. No, ale w Czechach nie jest to popularne. Hokej, tenis, piłka ew. Niech działacze PZN wezmą termin do Polski. Proszę o to\
    W Czechach już nawet TCS nie transmitują w TV, a kiedyś było.

  • atomek81 stały bywalec
    @Bajlandopl

    Bzdury piszesz i obrażasz mnóstwo normalnych kibiców. Patologia jest wszędzie.

    Nigdy ze skoków nie zrobisz dyscypliny o światowym zasięgu. Tzn pewnie by się dało, ale inwestycja chyba by się nie zwróciła, nie mówiąc o innych problemach.

    Dzięki temu, że w Polsce skoki są pompowane przez telewizję to przychodzi na zawody tysiące kibiców, miliony siadają przed telewizorami i coś się jeszcze da w infrastrukturze zdziałać. Są sponsorzy, są pieniądze, są zawodnicy. Zamknięte koło. Skończą się kibice, skończą się sponsorzy skończą się wyniki. I znów będziemy czekać na "Małysza".

    Mówisz, że chcesz rozmawiać o "problemach światowych skoków". To rozmawiaj, ale nie łącz tego, Kurzajewskim, Szaranowiczem, Januszami czy Grażynami, bo oni to mogą co najwyżej Tobie przeszkadzać, ale z pewnością nie są problemem światowych skoków.

  • atomek81 stały bywalec
    @EmiI

    Oczywiście, że amerykańskie "sporty narodowe" to inna para kaloszy. Podałem to jako przykład na argument, że skoki są sportem niszowym, bo amerykanie nawet nie wiedzą co to za sport, a Małysz, Hannawald czy Schmitt byli znani w swoich krajach tylko dzięki promocji telewizji. Nie to decyduje o "niszowości" (w sensie medialności) danej dyscypliny.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl