Alexander Herr miał skakać dla Polski. „Nikt nie chciał mi pomóc”

  • 2020-06-01 09:56

Rok 2006. Polskie skoki to w zasadzie tylko Adam Małysz, choć i ten jest akurat po nieudanym, jak na jego możliwości i ówczesne oczekiwania, sezonie olimpijskim. W czołowej „50” klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, na niemal samym jej końcu, można znaleźć jeszcze jednego reprezentanta biało-czerwonych, mającego najlepsze lata daleko przed sobą, Kamila Stocha. W takim momencie w przestrzeni medialnej padają słowa wyrzuconego z reprezentacji Niemiec Alexandra Herra: „Chcę reprezentować Polskę”.

Zadyma w Pragelato

Drużynowy mistrz świata z Lahti z 2001 roku, dwukrotny „podiumowicz” Pucharu Świata, podczas igrzysk olimpijskich w Pragelato zostaje odsunięty przez trenera Petera Rohweina od składu na konkurs na dużej skoczni. W seriach treningowych skacze tak znakomicie, że jego nazwisko zaczyna przewijać się nawet w kontekście faworytów do podium. Po pierwszych trzech próbach na dużym obiekcie zajmuje kolejno 1,2 i 7 miejsce. Ostatnia rozegrana sesja treningowa miała poprzedzać odwołane, jak się później okazało, kwalifikacje. W dużej mierze poustawianej przez wiatr klasyfikacji Herr, który trafił na podmuch z tyłu, ląduje awaryjnie na 108,5 metrze. To o sześć metrów bliżej niż uzyskał Chińczyk Yang Li, co najlepiej świadczy o loteryjności uzyskiwanych odległości na tym treningu. Martin Schmitt w dobrych warunkach skoczył 121,5 metra.

Zdaniem trenera Petera Rohweina był to wystarczający powód do tego, by to Schmitt a nie Herr uzupełnił niemiecką kadrę na olimpijski konkurs na dużej skoczni. Ten drugi jest zdezorientowany. Najpierw nie może uwierzyć, w to co usłyszał od swojego trenera, a gdy dociera do niego, co tak naprawdę się wydarzyło, pakuje się i wraca do Niemiec. Jak się później okaże, w tym momencie zakończyła się jego profesjonalna kariera sportowa.

- To wydarzenie było tak naprawdę kroplą, która przelała czarę goryczy, to był trudny czas i trudne relacje – mówi nam Alexander Herr. - Oczywiście, gdybym miał wtedy ten poziom świadomości, który mam dziś, pewnie inaczej bym rozegrał tę sytuację, ale niczego nie żałuję i nie mam sobie nic do zarzucenia.

Zimna wojna ze Schmittem

Napięcie pomiędzy Herrem a Rohweinem, między którymi nigdy nie było chemii, zaczęło się nasilać w okolicach Turnieju Czterech Skoczni. Trener obiecał swojemu podopiecznemu nowy kombinezon wysokiej jakości, później miał go zwodzić, w końcu już na igrzyskach dostarczyć strój niedopasowany do jego fizjonomii i wymagający gorączkowego przeszywania. W jednym z późniejszych wywiadów Herr zarzucał też szkoleniowcowi zmuszanie zawodników do naginania przepisów dotyczących sprzętu.

Rykoszetem po całym olimpijskim zajściu oberwały koleżeńskie czy nawet przyjacielskie relacje Herra i Schmitta: - Nasze kontakty stały się chłodne, bardzo chłodne. Właściwie przestaliśmy ze sobą rozmawiać, po żadnej ze stron nie było woli wyjaśnienia tej sprawy. W 2009 roku zaczęliśmy znów razem trenować, wtedy było już ok. Uznaliśmy, że nie warto się wadzić, w końcu znamy się od dziecka, poznaliśmy się chyba w wieku sześciu lat, trenowaliśmy w jednym klubie, dużo razem przeżyliśmy. W grudniu minionego roku mieliśmy okazję spotkać się po latach, spędzić ze sobą parę godzin. Przegadaliśmy cały wieczór w fajnej atmosferze.

Wróćmy do Pragelato. Dla skoczków reprezentacji Niemiec igrzyska okazały się porażką. Z Półwyspu Apenińskiego wrócili na tarczy, bez jednego choćby medalu. Najbliżej podium był Michael Uhrmann, któremu do brązowego medalu zabrakło na normalnej skoczni pół punktu. Niemiecka federacja stanęła jednak murem za Rohweinem, a Herr został wydalony ze struktur DSV. Nie miał jednak jeszcze ochoty kończyć ze skakaniem.

Kierunek Polska

- W porozumieniu z Wolfgangiem Hartmannem, trenerem szwedzkiej kadry, rozpocząłem przygotowania z tamtejszą reprezentacją - opowiada niemiecki banita. - Zostałem dobrze przyjęty, wszystko zdawało się poprawnie układać, ale formalności okazały się nie do przeskoczenia. Na obywatelstwo musiałbym czekać dwa, dwa i pół roku, być może jeszcze dłużej. Miałem wtedy już prawie 28 lat i to było dla mnie nie do zaakceptowania. Pomyślałem więc o tym, by skakać dla Polski. Moi dziadkowie mieszkali w okolicach Gdańska, urodziła się tam moja mama. Dziadek wyemigrował w 1957 roku, kiedy mama miała trzy lata.

Nie będąc formalnie członkiem żadnej reprezentacji, lato 2006 Alex spędził bardzo pracowicie. Oddał kilkaset skoków, przygotowując się fizycznie i mentalnie do zasilenia szeregów polskiej kadry. Znał blisko zarówno Adama Małysza jak i ówczesnego trenera Polaków, Hannu Lepistoe, co miało pomóc, jak sądził, w szybkiej aklimatyzacji. W grę wchodziła jednak jeszcze kwestia ewentualnej karencji po zmianie barw. Optymizmem napawała go historia kolegi z  reprezentacji, Michaela Moellingera, który po konflikcie z federacją przed LGP 2003, niespełna rok później był już reprezentantem Szwajcarii, skąd pochodziła jego mama. Wtedy zaczął się jego najlepszy okres w karierze. Gazeta Wyborcza dotarła do 83-letniego dziadka Alexandra Herra, który przyznał, że marzy o tym, by zobaczyć swojego wnuka skaczącego dla biało-czerwonych barw. W przypadku Emmanuela Olisadebe czy Rogera Guerreiro, którzy wzmocnili polską reprezentację piłkarską, proces przyznawania obywatelstwa, przy zaangażowaniu kilku stron przebiegł ekspresowo. Herr nie został jednak beneficjentem przywilejów, jakie spotkały wyżej wymienionych sportowców.

Sprawa przez długi czas stała w miejscu. Na początku 2007 roku swej potężnej irytacji przebiegiem sprawy w rozmowie z naszym portalem nie kryła Sabine-Pfaff Mrokon, adwokat niemieckiego skoczka: - Wreszcie odnalazły się dokumenty w Urzędzie Wojewódzkim w Warszawie, jednak nikt nimi się jeszcze nie zajął. Jak długo to może potrwać, nikt nam nie umie powiedzieć. Na początku mówiono, że ktoś się zajmie aktami tak szybko, jak to możliwe. Próbowałam się także kontaktować z panem Apoloniuszem Tajnerem, ale nie odpowiedział na mój e-mail. Potwierdza to, że PZN nie chce, aby Alex Herr skakał dla Polski.

W lipcu 2007 roku Herr ogłosił zakończenie kariery. - Chcę wyraźnie powiedzieć, że nie mam dziś pretensji do Polskiego Związku Narciarskiego i Apoloniusza Tajnera. Z tego co pamiętam wszystko rozbiło się o opieszałość urzędników. Nikt nie chciał mi pomóc. Wniosek złożyłem w polskim konsulacie w Monachium i od początku były problemy – wyznaje po latach.

Stara miłość nie rdzewieje

- Jakiś czas po odstawieniu nart, znów zaczęło mi brakować skoków – wspomina - Nieporozumienia z niemiecką federacją się zatarły, w 2009 roku stwierdziłem, że spróbuję jeszcze raz. Za cel postawiłem sobie igrzyska w 2014 roku. Udało mi się nawet dostać do kadry na zawody Letniego Grand Prix w Hinterzarten, ale, ogólnie rzecz biorąc, nie wyszło. Nie potrafiłem skakać na takim poziomie, jak wcześniej. Musiałem pogodzić się z tym, że to koniec. Patrząc dziś wstecz, muszę powiedzieć jednak, że jestem zadowolony ze swojej kariery. Byłem drużynowym medalistą mistrzostw świata i mistrzostw świata w lotach, stawałem indywidualnie i drużynowo na podium Pucharu Świata, przez kilka lat byłem podstawowym zawodnikiem naszej reprezentacji, zdobyłem tytuł mistrza Niemiec. Choć trzeba przyznać, że jako junior zapowiadałem się na zawodnika jeszcze wyższej klasy – ocenia czterokrotny indywidualny i drużynowy medalista mistrzostw świata juniorów.

- Param się dziś kilkoma różnymi zajęciami. Prowadzę firmę, która zajmuje się szkoleniem zawodowym, pracuję na Uniwersytecie jako wykładowca zarządzania, jestem konsultantem do spraw zarządzania doradztwem coachingowym i opieką zdrowotną dla firm. Mam rodzinę, prawie siedmioletniego syna i dziesięcioletnią córkę z pierwszego małżeństwa. Nadal interesuję się skokami, choć może nie aż tak bardzo jak kiedyś. Staram się oglądać transmisje z zawodów i wydaje mi się, że wciąż się na tym trochę znam. Uważam, że droga, jaką obrały skoki narciarskie jest właściwa, choć parę elementów wciąż wymaga dopracowania. Bardzo mi imponują polscy skoczkowie, zwłaszcza Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Progres, jaki ten drugi wykonał w ostatnich latach jest niewiarygodny. Świetną pracę Horngachera w bardzo dobry sposób kontynuuje Doleżal, ale nie ma się co dziwić, bo to w końcu facet z dobrego rocznika, 1978, tak jak ja (śmiech). Poza tym znakomite wrażenie robi na mnie Stefan Kraft, osobiście wiążę duże nadzieje z powrotem Severina Freunda, bardzo mu kibicuję i liczę, że odnajdzie swoją formę.


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (12728) komentarze: (41)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Kolos profesor
    @Oczy Aignera

    Tak samo Podolski czy Klose. Kwestią nie jest miejsce urodzenia a wychowanie przez rodziców i kształtowanie (bądź nie) polskości nawet na obczyźnie.

  • Oczy Aignera profesor
    @Kolos

    Eugen Polanski urodził się w Sosnowcu. Podobnie jest z Sebastianem Boenischem (Pniowskim), którego miejscem urodzenia są Gliwice. Piłkarzy o polsko-niemieckiej narodowości jest bardzo wielu. Główną przyczyną tego stanu rzeczy są wyjazdy rodzin z Polski do Niemiec na stałe.
    Inny przykład, wręcz odwrotny - Dietmar Brehmer. To jest Polak. Jego rodzice są Niemcami i studiowali w Polsce. Dietmar przyszedł na świat w Warszawie, ale głównie trenował zawodników w śląskich klubach. Obecnie jest szkoleniowcem Odry Opole.

  • Kolos profesor
    @DanielBlanco

    Na ME 2012 nie zagrał nikt kto nie miał polskiego pochodzenia to raz, dwa, że przegraliśmy tamte ME z różnych względów ale na pewno nie dlatego, że zagrał na nich Obraniak, Polański czy Perquis.

  • sheef profesor
    Pojęcie "farbowane lisy"

    Fakt, w ostatnich latach (nawet biorąc pod uwagę polskie standardy) całkiem sporo zawodników zostało niejako "odzyskanych" dla Polski, jednak w zdecydowanej większości są to zawodnicy posiadający polskie korzenie więc raczej byłbym bardziej powściągliwy w nazywaniu takich zawodników "farbowanymi lisami" z uwagi na ich bliższe bądź nieco dalsze związki z naszym krajem. Jeśli już trzymać się kurczowo tego pojęcia to zarezerwowałbym go dla zawodników, którzy nie mają żadnych związków z Polską pod kątem pokrewieństwa (oczywiście nie obrażając tutaj nikogo).

  • DanielBlanco bywalec

    @Kolos
    Najemnicy, dla których Polska nie jest pierwszym wyborem, traktują grę w naszej kadrze co najwyżej jak kolejny dzień w pracy. Nie są w stanie zmobilizować się do dodatkowego wysiłku, do wyzwolenia w sobie adrenaliny, co często jest kluczowe w końcówkach intensywnych meczów, gdy piłkarzowi "odcina prąd". Klasycznym przykładem są ME w 2012, gdzie drużyna w znacznej mierze złożona z najemników, grała bez wyrazu, przeciętnie i takież uzyskała wyniki. A była niepowtarzalna szansa, by na własnych boiskach coś osiągnąć.
    @dervish
    Tobie akurat się dziwię, że dajesz się nabierać na "polskość" Lucasa Podolsky'ego. Wiem, że ten człowiek pracuje nad swoim pijarem i ma dobre kontakty z wieloma polskimi dziennikarzami, ale niech przemówią fakty:
    1. Od 16. roku życia przyjmował powołania do reprezentacji Niemiec w młodszych kategoriach wiekowych, rozegrał wiele meczów.
    2. Pierwsze powołanie do seniorskiej kadry Niemiec otrzymał (i przyjął) tuż przed 19-ymi urodzinami, kilka dni później rozegrał pierwszy mecz.
    3. Zaledwie 6 miesięcy przed powołaniem do kadry A zadebiutował w seniorskiej piłce klubowej, a pewne miejsce w podstawowym składzie klubu wywalczył 2 miesiące przed powołaniem do kadry A.
    Podolsky wszem i wobec rozgłasza, że rzekomo długo czekał na powołanie do kadry Polski, ale się nie doczekał. Kiedy czekał?
    Sto razy bardziej wolę Klose'go, który jest szczery niż krętacza Podolsky'ego.

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Tak jak mówiłem : gdybyśmy tylko my naturalizowali (złe słowo) albo na wyjątkowo dużą skalę, to co innego. Ale tak nie jest. U nas naturalizacje w każdej dyscyplinie to rzadkość w dodatku 99% i tak mowa o sportowcach polskiego pochodzenia.

    Tak więc nie mam z tym problemu dopóki sam zawodnik chce reprezentować Polskę, podejmuje w tym celu jakieś wysiłki (rzadko da się łatwo pozyskać paszport), i nie czyni tego z pobudek czysto finansowych.

    Nie ma sensu na siłę obniżać potencjału sportowego jeżeli jest okazja pozyskać sensowne wzmocnienie.

  • Luk profesor
    @Kolos

    Z kolei na następnych Mistrzostwach w Oslo medalu nie zdobyliśmy... przez Stefana Hulę. A była na to wielka szansa spowodowana upadkiem Severina Freunda.
    Trochę szkoda, bo Stefanek był naszym numerem trzy w sezonie 2010/2011.

  • Bajlando_pl początkujący
    @Pavel

    To jakieś kompletne banialuki. Wystarczy zerknąć na reprezentację Niemiec w piłce nożnej. Tam brakuje już tylko albinosa z Mongolii i karła z Zimbabwe, ale poziom sportowy trzymają:). Tutaj zupełnie inna sytuacja, bo przecież Boski Dziadek nie wpuści nikogo spoza swojej szerokiej rodzinki - u niego nepotyzm to jak pacierz. Podejrzewam, że jakby jakiś pepik chciał dla nas skakać, to wyznawcy religii skoków narciarskich ze skijumping klaskaliby z radości nawet uszami, a jak Kazach to odprawiliby pielgrzymkę do Częstochowy (oczywiście z poziomu kanapy, bo 99% w D była i G widziała). No ale jak "herr" to już kiepski pomysł:).

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Tylko, że w takim układzie nasza reprezentacja przypomina brzydkiego chłopaka, który chce zaprosić na imprezę swoją koleżankę. Dziewczyna natomiast woli iść z innych chłopakiem, nadskakuje mu, gotuje i pierze, a na koniec on stwierdza, że w sumie to ona jest "głupia i brzydka" i wybiera inną. Biedna dziewucha jako, że impreza jest za trzy godziny i nie ma nawet biletu bo stawiać miał chłopak, leci do nasze biednego brzydala i z braku laku pozwala mu się zaprosić. Ja osobiście nie chciałbym być tym biednym gościem tylko poszukałbym sobie innej.

    Tak samo jest z większością tych dziwnych przyszywanych reprezentantów, mieli plan startować w zupełnie innych barwach, ale na którymś etapie kariery coś nie wyszło i tamci ich po prostu nie chcą, to braku laku idą do nas. Inaczej to wygląda w Niemczech, ich np piłkarze urodzili się już tam, tam przeszli całą edukację, zaliczyli wszystkie kadry młodzieżowe i przede wszystkim Niemcy są krajem, który od początku chcieli reprezentować. W takim wypadku wybór kadry jest naturalny, a nie na zasadzie "tam mi nie wyszło to niech będą ci słabsi".

  • Oczy Aignera profesor
    @INOFUN99

    "I chyba niestety jest problem, problem. Jest złamana noga."

  • janbombek doświadczony
    @Jellycrusher

    Wszystkie chwyty dozwolone.

  • INOFUN99 profesor

    Na tamte czasy jak i na te byłby naprawdę solidnym wzmocnieniem polskiej drużyny. Alex podobnie jak Stephan Hocke miał duży talent, ale nie potrafił go wykorzystać, z jednej strony problemy zdrowotne, z drugiej niesnaski z niemieckim związkiem. Jeszcze dodajmy do tego Willingen, skocznia koszmar, dla Herra, każdy zawodnik ma takie Willingen. Gangnes swego czasu miał Stams.

  • Raptor202 profesor
    @Kolos

    Ja nie mam z tym żadnego problemu. Jeśli gość chce reprezentować Polskę i wynika to nie tylko z pobudek finansowych, to proszę bardzo. Dlaczego mielibyśmy osłabiać polski sport przez jakieś absurdalne "prawo krwi", czy jakieś inne średniowieczne bzdury?

  • Kolos profesor
    @Raptor202

    W Polsce i tak "naturalizuje" się głównie sportowców z polskim pochodzeniem lub mocno w Polsce "zasiedziałych". Ale i tak jest zawsze halo o to... Z drugiej strony są mniej medialne w Polsce sporty gdzie naturalizuje się bardziej "na bezczelnego" obcokrajowców i jest cicho...

  • Raptor202 profesor
    @Adam90

    Co za łeb. Może w takim razie niech każdy kraj sprawdzi rodowód swoich zawodników na siedem pokoleń do przodu i to, czy wszyscy przodkowie na pewno mieszkali w ich kraju. A jeśli nie, to wypad. Jeżeli gość urodził się w Niemczech i spędził tam całe życie, to kim jest, jak nie Niemcem? Równie dobrze taka załóżmy Turcja też może stwierdzić "ee my go nie bierzemy, bo on w Niemczech się urodził i tam mieszka, to nie jest Turek".

  • Jellycrusher bywalec
    @Adam90

    NATURALIZOWANYCH.

  • Jellycrusher bywalec
    @janbombek

    Neutralizować? Chcesz na nich nasłać płatnych zabójców? ;)

  • Adam90 profesor

    Jakby co mi chodziło ,ze bez tych neutralizowanych sportowców, jednak poziom sportowy tych reprezentacji byłby zdecydowanie niższy, mi tylko o to chodzi.Już nie chcę się w polityke żadną bawić. Oczywiście nie mam nic przezwisko im.

    A co do Ukraińców macie racie. Europa juz jest i tak otwarta. Ukraińcy to inna historia i inna polityka. Oni tez od nas będa brali.
    Ale mi głównie chodzi o poziom sportowy. Domyślacie się o co chodzi :). Bez tego też trudno jest złożyć kadre reprezentacyjną.Jak Niemiec jest słaby to wolą wziąc utalentowanego z różnym pochodzeniem.

  • Kolos profesor
    @Adrian D.

    To tak nie do końca - O ile Małysz w 1 serii konkursu faktycznie skok miał słaby (6 wynik serii) o tyle w 2 serii i tak był najlepszy w swojej grupie mimo relatywnie krótkiego skoku (123,5 m) i sumarycznie trzeciego wyniku w naszej drużynie.

    Wtedy nam medal bardziej odebrał Okabe bardzo dobrymi skokami niż Małysz słabszymi.

  • Oczy Aignera profesor
    @Adrian D.

    Całkiem niedawno oglądałem cały konkurs. Austriacy byli poza zasięgiem. Norwegowie przy dużej dozie szczęścia byli do doścignięcia, a Japończycy bardzo wiele zawdzięczali Takanobu Okabemu.

  • janbombek doświadczony

    To nie głupi pomysł. W obliczu nadchodzącego kryzysu polskich skoków proponuję neutralizować Kraffta i Kobayashiego.

  • Adrian D. redaktor
    @Oczy Aignera

    Tak było. Adam miał dopiero trzeci wynik spośród naszych skoczków, po Stefanie i Kamilu. Gdyby w Libercu był w takiej formie, w jakieś był miesiąc później, pod koniec sezonu, to ten medal byłby faktem.

  • Oczy Aignera profesor
    @lukas943

    Medal polskiej drużyny w Libercu mógłby stać się faktem, gdyby lepsze skoki oddał... Adam Małysz. Stefan skakał wtedy znakomicie, a Kamil i Łukasz bardzo solidnie. Szkoda, że Takanobu Okabe skoczył tak daleko w 2. serii.

  • Adrian D. redaktor
    @Kolos

    Dużo bardziej zaangażowane były jego starania o polski paszport niż szwedzki. Tam niemal na dzień dobry, krótko po rozpoczęciu treningów, powiedzieli mu, że będzie musiał długo czekać. Od razu gdy usłyszał: "minimum dwa lata czekania", a było to mniej więcej po miesiącu czasu od rozpoczęcia przygotowań ze Szwedami, to dał sobie spokój. W Polsce trwało to kilka długich miesięcy, od momentu złożenia papierów w konsulacie do rezygnacji ze starań minęło prawie 9 miesięcy, a jego adwokat stawała na głowie, by ruszyć sprawę. PZN też nie był do końca bierny, zlecił zajęcie się tą kwestią swojemu prawnikowi. Temat był zatem bardzo poważny, gdyby w środowisku urzędniczym, które zajmowało się sprawą, znalazłaby się jedna mocno zaangażowana w temat osoba bądź pojawiłoby się wsparcie polityka wysokiego szczebla, to Herr skakałby dla Polski.

  • Kolos profesor
    @fridka1

    Z tego co pamiętam to nigdy bliższych konkretów co do Herra w Polskiej kadrze nie było. Złożył papiery o polskie obywatelstwo ale to tyle. Dużo bardziej zaawansowane były jego starania o reprezentowanie Szwecji. A teraz nagle robi się z tego news dnia... po 14 latach. A wiadomo, że po tylu latach łatwiej podkoloryzować, jak to bardzo chciał Polskę reprezentować, a inni nie chcieli...

  • lukas943 stały bywalec
    medal w Sapporo i Libercu

    To mogła być przepustka do medalu w Sapporo i Libercu. Małysz w genialnej formie (w libercu słabszej ale wystarczającej), młodziutki Stoch który w tamtym okresie również miał szczyt młodzieżowej formy do którego potem zbliżył sie dopiero podczas Mś w2009 roku, Hula który w Sapporo nie dołował na tyle żeby nam wszytko zawalić, a w Libercu był kocur no i 4 Herr...

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Naturalizowanie sportowców to trend światowy, a nie Polski wynalazek. U nas takie przypadki są czymś wyjątkowo rzadkie a i tak prawie zawsze są jakieś kłopoty z tym wśród kibiców.... Nie możemy głupio tracić na poziomie sportowym gdy inni naturalizują na potęgę.

    Po za tym zdecydowana większość przypadków u nas to zawodnicy i tak z polskim pochodzeniem.

    Natomiast przykład rep. Kataru w piłce ręcznej jest zupełnie nieadekwatny.

  • Morgensternowy_ doświadczony

    Powiem tak: szkoda, że nie skakał dla Polaków, gdyż mógł przynajmniej ratować honor Polskich skoków w konkursach. Moglibyśmy dzięki niemu medal zdobyć drużynowy na któryś MŚ lub na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich.
    Ktoś mawia w komentarzach, że wtedy kadra nie byłaby w 100% naturalna, jednak przypominam, że i są inni sportowcy, którzy reprezentują Polskę pomimo miejsca urodzenia poza jej terytorium np Sofia Ennauoi, która urodziła się w Maroko i była córką Marokańczyka, potem przeprowadziła się do Pl i biega dla Polski i nikt na nią nie narzeka, że nie jest rodowitą Polką. To, że był w połowie Niemcem, nie oznaczało, że wstęp do kadry Polskiej miał wzbroniony. Akurat potrafił dobrze skakać i byłby solidną podporą naszej kadry.

    Jeszcze skakał niegdyś Arthur Pauli, Austriak również polskiego pochodzenia. Też rozważano, by przeszedł do Polaków, jednak były nici z tego. Potrafił mówić jak rodowity Polak, czego dowodem jest wywiad z 2007 roku z B.Hellerem dla TVP podczas konkursu w Zakopanem. Też fajnie skakał, był wicemistrzem świata juniorów z Rovaniemi. Zanotował nawet 2 solidne sezony 2006/2007 i 2007/2008, lecz złapał kontuzję i zakończył karierę.

  • fridka1 profesor
    @DanielBlanco

    Pamiętam wywiad z Olisadebe, który mówił, że Nigeria nigdy nie chciała by ją reprezentował, więc skoro Polska chciała to dlaczego miałby odmówić. Potem jeszcze miał Polską żonę. Sprawę z Alexandrem Herrem pamiętam bardzo dobrze. PZN twierdził, że nigdy nie dostał od niego żadnych konkretnych papierów, nie było przychylności ani polskich mediów ani polskich kibiców. Ja sama odbierałam go jako zawodnika u schyłku kariery i możliwości, który nagle przypomniał sobie polskie korzenie swojej matki, bo wypadałoby się gdzieś przebujać do emerytury. To już wolałam jak Goldberger chciał reprezentować Jugosławię gdy w Austrii dostał bęcki za popalanie trawki ;)

  • Martyn bywalec
    @Adam90

    Pytanie co znaczy "prawdziwy" Niemiec. Nie będę rozwijać tematu w kierunku polityki i tego że takie zestawienie słów wywołuje u mnie pewne niemiłe dreszcze, zwrócę tylko uwagę że w dzisiejszych czasach w których ludzie przemieszczają się i "mieszają" na niespotykaną wcześniej skalę pojęcie tożsamości narodowej zaczyna tracić swoje dotychczasowe znaczenie. Pojęcie zresztą dość młode. :) Bo co taki Sane ma w sumie wspólnego z Senegalem? Urodził się w Niemczech, tam dorastał, tam zaczynał karierę, z Niemcami wiąże się całe jego życie, a tego Senegalu to może nawet na oczy nie widział. Zaznaczam że używam go jako przykład i może w którymś momencie rozmijam się z prawdą, ale chodzi mi o ogólną sytuację takiego "naturalizowanego" Niemca. My jesteśmy częścią wielkiej, otwartej Europy od 16 lat, zaś od kilku lat rodzą się u nas dzieci z rodzin ukraińskich. Niedługo zauważymy wiele takich właśnie przypadków wokół siebie.

  • dervish profesor
    @Adam90

    Bez przesady z tym Klose on w odróżnieniu od Podolskiego nigdy nie czuł się Polakiem i nie chciał ani nie rozważał czy nim nie być, pod tym względem to 100 procentowy Niemiec. Podolski mimo iz takze wybrał Niemcy to nigdy nie wypierał się polskich korzeni ani rodziny mieszkajacej w Polsce. On był Polakiem grającym w kadrze Niemiec, Klose mimo polskich korzeni zawsze uważał się i przez niemieckich kolegów był uważany za Niemca.
    Polskość czy tez inną narodowość ma się w sercu a nie we krwi.

  • dervish profesor
    @Adam90

    "Prawdziwych" Niemców to coraz mniej w Niemczech. Obyśmy nie dożyli czasów kiedy dla celów obojętnie jakich będzie się dla poszczególnych krajów wyznaczyło współczynniki na wzór współczynnika poziomu cukru w cukrze. ;)

    Osobiście nie mam problemu z naturalizacjami w polskich kadrach. Uważam je za bardzo naturalne. Oli, Leon, ta chińska pingpongistka czy też inni piłkarze tacy jak Cionek czy Romańczuk - ja ich zawsze akceptowałem i akceptuję jako reprezentantów Polski.

  • Adam90 profesor

    Tak. Zdaje sobie sprawę :).
    Ale to wciąz nie są prawdziwi Niemcy, mają różne pochodzenie.. Inni moga zagrać dla Turcji. Dlatego pisałem o Niemieckiej kadrze. To inaczej napiszę. Nie dyskryminuje czarnych którzy wybierają Niemcy albo Niemcy poszukują wśród czarnych którzy się urodzili w Niemczech. . Gdyby składała się samych białych i tylko pochodzenie niemieckie z krwi i kości , to by kadra daleko by nie zaszła :).

    I taki Podolski czy Klose nie graliby dla Niemiec albo jakiś Turek urodzony w Niemczech.

    W polskich sportach na szczęscie jest mało farbowanych lisów.. Tak mi się bynajmniej wydaje. Sportach zimowych prawie w ogóle

  • Martyn bywalec

    @Adam90
    Zdajesz sobie sprawę że w kadrze Niemców powołanej na ich ostatnie mecze absolutnie każdy urodził się w Niemczech?

  • Adam90 profesor

    Olisadebe to nic nie miał wspólnego z Polską, a taki Cionek już miał wiele wspólnego z Polską.

    Dybala też mógł wybrać kraj Polskę ale wybrał Argentynę ,pewnie jest za dobry dla Polski.

    W skokach na szczęscie nie neutralizujemy tak często jak jest w piłce.
    W polskiej kadrze zdarzało się to mało. Ale jednak mieli coś wspólnego z Polską takich chcemy, a nie takich co olewają historię Polski i hymn. Podolski jest dobrym przykładem, gdzie chciał grać dla nas a my go nie chcieliśmy.

    Niemcy mają połowe kadry zneutralizowanych, prawdziwych niemców to tam nie ma. Tego chyba w skokach narciarskich nie i tak samo zimowych sportach będzie tego mniej..

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Reprezentacja to nie klub i wolę niższy poziom sportowy od występów losowych ludzi startujących w naszych barwach tylko dlatego, że nie chcieli ich w ich rodzimych kadrach. Swego czasu nasza reprezentacja w ręcznej grała na MŚ z Katarem, gdzie występowali zawodnicy pozbierani z całego świata, poziom ich był wyższy tylko co z tego.

  • tomek20 weteran

    Szkoda, że nic z tego nie wyszło. W tamtym czasie byłby dużym wzmocnieniem naszej drużyny

  • DanielBlanco bywalec
    @Kolos

    Jest zasadnicza różnica pomiędzy Olisadebe, a innymi farbowanymi lisami, również tymi niedoszłymi (jak Herr).
    Olisadebe w tym samym czasie dostał możliwość występowania w reprezentacji Nigerii i Polski. Dokonał wyboru naszej reprezentacji, czyli to my byliśmy jego pierwszym wyborem. We wszystkich pozostałych przypadkach reprezentowały nasz odrzuty (piłkarskie śmieci, jak mawiał Jan Tomaszewski), czyli niechciani we Francji, Niemczech czy Brazylii. Tam im nie wyszło i po latach łaskawie zgodzili się reprezentować Polskę, mimo że wcześniej niejednokrotnie zarzekali się, że reprezentacja Polski ich nie interesuje.
    Nieprzypadkowo jedynym z nich, który realnie wspomógł reprezentację był właśnie Olisadebe, czyli jedyny dla którego byliśmy pierwszym wyborem.

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Jeżeli z pożytkiem dla naszego sportu to jestem za wszelkimi naturalizacjami (oczywiście w granicach rozsądku). Czemu w tych kwestiach mamy być gorsi od innych? Ale akurat na ile dobrego nam wyszły w piłce nożnej te naturalizacje to kwestia conajmniej dyskusyjna... Chyba tylko Olisadebe a i to nie do końca

    Inna sprawa, że wszelkich sportowców polskiego pochodzenia trudno tak do końca nazwać "naturalizowanymi".

    W przypadku Herra to akurat nie ma czego żałować, że nie został reprezentantem Polski...

  • Pavel profesor

    Podobnie jak w przypadku analogicznych sytuacji w piłki nożnej jestem przeciwny naturalizowaniu sportowców, którzy sobie przypominają o korzeniach gdy są za słabi lub im nie po drodze z ich kadra pierwszego wyboru. Nie odbieram nikomu prawa reprezentowania Polski, ale niech to będzie wybór podyktowany szczerą chęcią a nie chłodną kalkulacja po tytułem "tam mi nie wyszło to spróbuję gdzie indziej" .

  • Bocian stały bywalec

    Bardzo dobrze, że do tego nie doszło. W farbowane lisy to niech się niemcy bawią, my jesteśmy zbyt dumnym narodem. Lepiej dostać w czapę honorowo, niż udawać, że murzyni i inni arabowie to nasi rodacy, byleby wygrać.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl