Powrót z piekła - upadek, który zmienił szwajcarskie skoki

  • 2021-06-04 10:03

Upadki, które widzimy z perspektywy trybun lub sprzed ekranu telewizora i wynikłe z nich mniej lub bardziej poważne kontuzje to tylko wierzchołek góry lodowej. Całe rzesze skoczków nie dotrwało do statusu seniora lub do występów w zawodach najwyższej rangi wyeliminowane przez dramatyczne sytuacje na skoczni. Szwajcar Matthias Lötscher to jeden z tych pechowców, którzy za miłość do skakania zapłacili bardzo wysoką cenę. I jeden z tych szczęśliwców, którym tragedię udało się przekuć w prywatny sukces.

Po tak jak podźwignął się po początkowym załamaniu związanym z fatalnym upadkiem miał tylko jedną chwilę słabości. Mniej więcej po upływie pół roku od feralnego zdarzenia spojrzał przez kuchenne okno w rodzinnym domu w Marbach na zimowy krajobraz. Cała okolica skuta lekkim mrozem przysypywana z wolna płatkami śniegu sprawiała baśniowe wrażenie. Tak bardzo chciał wyjść z domu i przypiąć narty... Płakał wniebogłosy. Ale jak sam twierdzi, nigdy więcej po dziś dzień nie dopadł go mentalny kryzys, a to, co nie zdołało go zabić w myśl popularnego powiedzenia wyjątkowo go wzmocniło.

Matthias Lötscher uprawiał równolegle skoki narciarskie i kombinację norweską, choć większy nacisk położył na tę drugą dyscyplinę. Gdy pod koniec marca 2005 roku 18-letni wówczas reprezentant Szwajcarii wyjeżdżał z Rovaniemi, gdzie odbywały się mistrzostwa świata juniorów, z dużym niedosytem, jego myśli wybiegały już w kierunku kolejnej zimy. W Finlandii zajął dopiero 53 miejsce w konkurencji sprintu w gronie 56 zawodników i 9 pozycję razem z kolegami w konkursie drużynowym. Nie mógł wtedy jeszcze wiedzieć, że były to ostatnie zawody w jego życiu. 17 czerwca 2005 roku zawodnicy i trenerzy obecni na skoczni w Kandersteg wstrzymali oddech. Lötscher runął z wielką siłą na zeskok i nie dawał oznak życia. Wezwany helikopter natychmiast przetransportował Mathiasa do najbliższego szpitala, gdzie zaczęła się walka o jego życie. Okazało się, że sportowiec doznał złamania piątego i szóstego kręgu szyjnego, co oznaczało tetraplegię, czyli paraliż czterokończynowy.

- Na początku byłem całkowicie przytłoczony tym, co się wydarzyło. Konsekwencje mojego upadku były dla mnie jasne. Bardzo cierpiałem w pierwszym tygodniu - opowiadał Lötscher w rozmowie z portalem Aargauerzeitung.ch. Pomogły mu rozmowy z rodzeństwem. Jego starszy brat, przyszły lekarz, powiedział mu wprost: „Musisz zaakceptować to, co się stało, nie możesz mieć już żadnej nadziei, że będziesz jeszcze kiedykolwiek samodzielnie chodził". Słowa, które usłyszał zabrzmiały bardzo brutalnie, ale skierowały myślenie Lötschera na właściwe tory. Mniej więcej po tygodniu od wypadku wyzbył się targającej nim wcześniej rozpaczy i zaczął planować dalsze życie. Nie mógł znieść widoku odwiedzających go w szpitalu krewnych, przyjaciół i znajomych, którzy na twarzy mieli wypisaną przygnębiającą go litość. - Wtedy zrozumiałem, że to do mnie należy kwestia zmiany tej interakcji - wspomina. 

Tim Hug, jego współlokator i najlepszy kolega z reprezentacji, dziś ostatni szwajcarski dwuboista, który wygrał konkurs Pucharu Świata, wspomina, że czuł sporą obawę przed pierwszymi odwiedzinami swojego przyjaciela.- Gdy szedłem do szpitala, towarzyszyły mi dość nieprzyjemne uczucia. Nawet nie tyle się bałem, co po prostu nie wiedziałem, czego mam się spodziewać po tej wizycie. Kiedy w końcu zobaczyłem Mathiasa, miał na twarzy taki sam uśmiech jak zawsze. Byłem pod wielkim wrażeniem tego, w jaki sposób poradził sobie z tym, co go spotkało. 

Hippolyt Kempf to legenda szwajcarskiego dwuboju zimowego. W bogatej galerii jego trofeów znajduje się złoty medal igrzysk olimpijskich wywalczony w Calgary w 1988 roku. Matthiasa znał od dziecka, bywał jego trenerem. W chwili wypadku Lötschera był szefem szwajcarskiej kombinacji. Chciał odwiedzić swojego sportowca w szpitalu kilka dni po wypadku, ale było na to jeszcze za wcześnie. - Kiedy zobaczyłem z daleka Matthiasa leżącego w swoim łóżku na oddziale intensywnej terapii, poczułem się winny. To wspomnienie pozostanie ze mną na całe życie - zdradził Kempf. - To ja wybrałem mu trenera, przyjmuję wszystkich młodych sportowców pod swoją opiekę i ponoszę za nich odpowiedzialność. Znałem dobrze jego rodziców. Z ogromną ulgą przyjąłem do wiadomości fakt, że nie z naszego otoczenia popełnił błędu, który doprowadził do tego upadku.  

Berni Schödler, dziś koordynator FIS do spraw Pucharu Kontynentalnego w skokach narciarskich oraz mistrzostw świata juniorów, a wówczas trener reprezentacji szwajcarskich skoczków i współautor podwójnego sukcesu Simona Ammanna podczas igrzysk w Salt Lake City wspomina, że to dramatyczne wydarzenie miało tez paradoksalnie swoje pozytywne strony. - Ten upadek ukształtował w jakiś sposób całe pokolenie szwajcarskich skoczków, zmienił tę dyscyplinę u nas w kraju, położono wtedy znacznie większy nacisk na kwestie, które wcześniej nie były należycie pilnowane. Wtedy właśnie rozpoczęła się dyskusja dotycząca kwestii ubezpieczeń zawodników, jeszcze bardziej pieczołowitego przygotowania skoczni czy ćwiczenia optymalnej reakcji na upadek. Kilka lat później byłem uczestnikiem jednego z wykładów, który wygłosił Matthias. To było imponujące i niezwykle inspirujące. To był jeden z najlepszych wykładów, jakie słyszałem.

Matthias Lötscher uwielbia swoje dzisiejsze życie. Jego motto brzmi: „Nie przepuszczaj żadnych okazji”. Jest prawnikiem w kancelarii prawnej w Zurychu, ukończył studia podyplomowe w Austin w Teksasie. Podróżował po krajach takich jak USA czy Japonia. Po odzyskaniu sprawności w rękach zaspokajał swój głód sportu, grając w rugby na wózkach inwalidzkich. Jego pasją stało się gotowanie. Jak sam twierdzi, nauczył się być wdzięczny za to, co dostaje od losu ijednocześnie pokorny - doceniać każdą małą rzecz, cieszyć się z tego, że zaczyna poruszać palcem. - Za sprawą wypadku poznałem siebie od zupełnie innej strony - twierdzi.


Adrian Dworakowski, źródło: Aargauerzeitung.ch
oglądalność: (12759) komentarze: (2)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Adrian D. redaktor
    @Oreo

    Ok, dzięki. Poprawione.

  • Oreo profesor

    "paraplegię, którą dotknięte zostały wszystkie cztery kończyny." - to znaczy "tetraplegia"...

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl