Forfang przerywa milczenie, Aalbu traci cierpliwość. Co dalej z Norwegami?

Norwegowie wciąż czekają na wyrok po sprzętowej aferze z mistrzostw świata w Trondheim. Johann Andre Forfang po miesiącach milczenia opowiada o najtrudniejszym okresie w życiu, a szef norweskich skoków Jan-Erik Aalbu traci cierpliwość wobec przeciągającego się śledztwa FIS. W tle osobiste dramaty, sportowe ambicje i wsparcie ze strony Adidasa, który mimo kryzysu nie wycofał się z partnerstwa.

Johann Andre Forfang

– To był chyba najtrudniejszy okres w moim życiu, nie będę tego ukrywał. Mnóstwo trudnych chwil, ogromna presja psychiczna – tak ostatnie miesiące wspomina Johann Andre Forfang, jeden z głównych bohaterów afery sprzętowej podczas finałowego konkursu MŚ w Trondheim. Ponadto 30-latek został tego lata ojcem, wraz ze swoją partnerką remontuje dom, a ojciec skoczka zmaga się w tym czasie z nowotworem z przerzutami, o czym czytamy na tv2.no.

Forfang był jednym z norweskich skoczków, którzy zostali zdyskwalifikowani po marcowym konkursie o tytuł mistrza świata na dużej skoczni w Trondheim. Międzynarodowa Federacja Narciarska i Snowboardowa (FIS) wkrótce zawiesiła go – wspólnie z Mariusem Lindvikiem, Robinem Pedersenem, Kristofferem Eriksenem Sundalem i Robertem Johanssonem – do końca Pucharu Świata 2024/25. Do tego momentu Forfang zdążył zgromadzić 955 punktów do klasyfikacji generalnej i sześć razy stanąć na podium, w tym raz na najwyższym stopniu – w Lake Placid. Norweg – pomimo zawieszenia na sześć konkursów indywidualnych – zakończył zimę w czołowej „10” Pucharu Świata, na ósmej lokacie.

– Mamy nadzieję, że wkrótce zakończy się sprawa z FIS. Po tym będziemy gotowi, by patrzeć naprzód i tworzyć nowe, wielkie i piękne chwile na skoczniach – odnosi się Forfang do wciąż trwającego śledztwa FIS, która wiosną zniosła zawieszenie pięciu reprezentantów Norwegii, w tym Forfanga.

Tymczasem Jan-Erik Aalbu, dyrektor sportowy norweskiej reprezentacji, nie ukrywa rozczarowania długim oczekiwaniem na werdykt FIS w sprawie manipulacji sprzętowych Skandynawów.

– Minęły już ponad cztery miesiące od tego wydarzenia. Nie powiem, że jestem zaskoczony, ale dziwi mnie, że to trwa tak długo. Jest już połowa lipca, a ja nadal nie wiem, kiedy otrzymamy odpowiedź – czytamy wypowiedź działacza na nettavisen.no.

Aalbu nazywa śledztwo prowadzone przez FIS jako rzetelne i profesjonalne, natomiast podkreśla, że do startu Letniego Grand Prix został niespełna miesiąc. Światowa elita ma rywalizować w Courchevel już 9 i 10 sierpnia. – Dziwi mnie, że to tyle trwa. Decyzja nie musi zapaść przed Grand Prix, ale ja jej oczekuję – nie gryzie się w język Norweg.

– Uważam, że norweskie skoki już zostały surowo ukarane. Opuszczenie konkursów w Oslo, Vikersund, Lahti i Planicy to była ogromna strata. I nikt nie powinien sądzić, że nie odczuliśmy tego bardzo mocno. Równie ważne jest to, że egzekwowanie przepisów FIS było niewystarczające. Właśnie dlatego niektórzy zawodnicy próbują naginać zasady – dodaje Aalbu.

Norweski Związek Narciarski w dobie kryzysu wizerunkowego chwali się podjęciem zapowiadanej zimą współpracy z dużym partnerem technicznym. Mowa o niemieckiej firmie Adidas, która nie wycofała się z długofalowych planów – pomimo wybuchu skandalu podczas światowego czempionatu w Trondheim.

– Nie widzę żadnego powodu, by rezygnować z kogoś, kto leży na ziemi. Uważam, że należy zrobić dokładnie odwrotnie. Mam zaufanie do ludzi, którzy się tym teraz zajmują. Wierzę w to, co mówi Jan-Erik Aalbu, i jestem pewien, że będą pracować poważnie i zgodnie z zasadami – zaznaczył Bjoern Gulden, szef norweskiego oddziału Adidas, w rozmowie z vg.no.

W maju Norweski Związek Narciarski zwolnił Magnusa Breviga, Thomasa Lobbena i Adriana Liveltena – trenera i jego asystentów odpowiedzialnych za manipulacje sprzętowe w Trondheim. Nowym trenerem skandynawskiej reprezentacji został Rune Velta, który włączył do swojego sztabu Andersa Fannemela, Kennetha Gangnesa i Sigurda Nymoena Soeberga.