Króla lata spokojnie wchodzi w sezon. „Marzenie o igrzyskach nie pomaga”

– Moje skoki nie były na takim poziomie, jak latem – mówił po piątkowym konkursie drużyn mieszanych Philipp Raimund. Chociaż niemiecka drużyna znalazła się poza podium, zwycięzca Letniego Grand Prix 2025 w indywidualnej klasyfikacji mikstu znalazł się na dobrym, szóstym miejscu. Według samego zawodnika nie było to jednak coś, co zadowoliłoby go w pełni.

Philipp Raimund

– To był dobry dzień, ale nie jestem w 100% usatysfakcjonowany – przyznał po konkursie Raimund. – Moje skoki nie były na takim poziomie, jak latem, ale może to kwestia dogrania z tą skocznią. Każdego roku tutaj miałem problemy na rozbiegu, dlatego ucieszyłem się, że trener dał mi szansę startu w mikście. Miałem dzięki temu dwa dodatkowe skoki i myślę, że obydwa były bardzo obiecujące. Poprawiałem się skok po skoku. Mam nadzieję, że w sobotę będzie to wyglądało jeszcze lepiej – podkreślił młody Niemiec.

– Latem dużo pracowałem nad odbiciem, mam wrażenie, że jest teraz delikatniejsze. Nie mam tyle napięcia w nogach. Najazd i wyjście z progu są płynniejsze, dużo pracy włożyłem w to latem, żeby móc wykorzystać to zimą. Mam z tym trochę problemów tutaj, w Lillehammer, ale myślę, że to może być kwestia skoczni – analizował 25-latek.

Chociaż lato należało w tym roku do niego, a zwycięstwo w cyklu Grand Prix dodało pewności siebie w skokach, "Hille" przyznał, że stara się nie nakładać na siebie presji w kontekście tego sezonu.

– Wiem, że to sezon olimpijski. Wszyscy o tym mówią, ale staram się o tym nie myśleć. Żyję chwilą i staram się, by każdy dzień się liczył. Tak, by każdego dnia wykorzystać maksimum moich możliwości w tym określonym momencie – mówił nam pod Lysgaardsbakken. – Zawsze staram się pracować tak, by być na jak najlepszym poziomie. Ale szczerze mówiąc, to raczej praca od konkursu do konkursu. Marzenie o igrzyskach nie pomaga w tym procesie. Ta data jest wciąż jeszcze bardzo odległa. Robię, co mogę tu i teraz. I tyle – skwitował.

Korespondencja z Lillehammer, Kinga Marchela