Maciej Kot po pierwszych skokach w Engelbergu

  • 2018-12-15 00:26

Polskim skoczkiem, który od początku bieżącego sezonu ma największy problem z uzyskaniem odpowiedniej dyspozycji bez wątpienia jest Maciej Kot. Zakopiańczyk w ostatnich dniach pracował na Wielkiej Krokwi nad wyeliminowaniem błędów towarzyszących technice jego skoków od startu Pucharu Świata w Wiśle. Jak podkreślał w piątkowej rozmowie z dziennikarzami, pierwsze skoki w Szwajcarii dają mu powody do optymizmu.

Maciej KotMaciej Kot
fot. Tadeusz Mieczyński

- Moje skoki wyglądały dziś zdecydowanie lepiej niż ostatnimi czasy. Ciężko oczekiwać diametralnego wzrostu poziomu z tygodnia na tydzień, który pozwoliłby nagle wskakiwać na podium czy do czołowej "10". Najbardziej cieszy mnie to, że udało mi się ustabilizować poziom. Teraz nie mam już tak dużych problemów w locie, ale żeby nad nim pracować, trzeba zrobić kilka kroków wstecz - podkreśla Kot, który zajął w wieczornych kwalifikacjach zajął 26. pozycję.

- Pewne aspekty należy poświęcić, bo w takiej sytuacji nie można stuprocentowo skupić się na pozycji najazdowej czy wybiciu, ale z każdą niezłą próbą czuję się coraz lepiej. To był bardzo pozytywny dzień, bo to był poziom, z którego później można ruszyć dalej - dodaje drużynowy mistrz świata z Lahti.

- Nie przepadam za obiektem w Engelbergu, choć w Polsce panuje opinia, że wszyscy lubimy tę skocznię, bo osiągamy tutaj dobre wyniki. Gross-Titis-Schanze mi nie leży. Dlaczego? Być może z powodu wczesnej pozycji w kalendarzu Pucharu Świata <śmiech>… To też nie jest jednak problem, bo skacząc dobrze da się rywalizować wszędzie - mówi podopieczny trenera Stefana Horngachera.

Czy arenę najbliższych zawodów można porównać do innej ze skoczni tego cyklu? – Żadna nie przychodzi mi na myśl. Być może specyfika lotu i zeskoku przypomina Wisłę, gdzie nie leci się zbyt wysoko, ale przy dobrym skoku da się podnieść parabolę i odlecieć w końcówce. W Engelbergu mamy nietypowy rozbieg. Jest dość długi, płaski i z przejściem, w którym trudno wyczuć moment odbicia. Na tym rozbiegu nie ma jednoznacznego punktu, gdy zaczyna nas wciskać, co oznacza dla nas początek odbicia. Dla niektórych zawodników jest to trudność, ale dobrze, że obiekty w całorocznym kalendarzu są urozmaicone, bo inaczej ten sport nie byłby taki piękny.


Dominik Formela, źródło: Informacja własna
oglądalność: (3815) komentarze: (2)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Adrian36 stały bywalec

    Obawiam sie znowu gadania o "patentach" i nic z tego nie bedzie wynikalo, gadanina na pół strony i dalej przeciętne skakanie jak dotychczas.. Musi byc jakis warunek dla niego bo to nie jest zawodnik na ciułanie punktów czy przechodzenie kwalifikacji. Tylko na wyzsze cele.

  • Nowyskoczek5 profesor

    Poczekajmy najlepiej do jutra bo w Niznym Tagile tez Kot na treningach nie skakal tak źle a w konkursie klapa .

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl