Zagraniczne echa polskiej inauguracji

  • 2019-11-25 22:12

Konkursy rozgrywane w Polsce od lat kojarzą się zawodnikom przede wszystkim ze wspaniałą atmosferą oraz rzeszą zgromadzonych wokół skoczni kibiców. Odkąd Wisła stała się gospodarzem zmagań inauguracyjnych, głównym tematem dotyczącym imprezy jest nierówny zeskok powodujący festiwal upadków. Feralne okoliczności nie przekreślają wypracowanej od lat renomy, a klimat zawodów nadal pozostaje nie do odtworzenia, ale czy zamiast ponoszenia ryzyka lepiej nie byłoby zawalczyć o inny termin?

Puchar Świata zagościł w Wiśle po raz pierwszy w sezonie 2012/2013, kiedy to odbył się tam konkurs indywidualny. Przez kolejne dwa lata skoczkowie z czołówki wracali w Beskid Śląski na jednodniowe zawody. W marcu 2016 roku skocznia im. Adama Małysza po raz pierwszy miała gościć najlepszych zawodników przez cały weekend. Niestety, nie do końca się to udało, ponieważ niedzielną rywalizację storpedował wiatr, ale organizatorzy spełnili swój cel już rok później.

Również w 2017 roku w Wiśle po raz pierwszy odbyła się inauguracja zmagań najwyższej rangi. Od tego momentu, z powodu jesiennej aury panującej w listopadzie w tym regionie Europy, konkursy w województwie śląskim są nieodłącznie związane z firmą Supersnow zajmującą się produkcją śniegu, a co za tym idzie - obrazem chwiejących się przy lądowaniu zawodników, którym zdecydowanie trudniej utrzymać równowagę.

W miniony weekend festiwal upadków rozpoczął się próbą przedskoczka Roberta Rysia, a zakończył przy skoku Piotra Żyły, kiedy to na liczniku wypadków przy lądowaniu wybiła liczba dziesięć. Na szczęście, zazwyczaj nie niosły one za sobą poważnych konsekwencji. Wyjątkiem okazał się przypadek Deckera Deana, który podczas swojego debiutu zwichnął ramię.

Stan zeskoku trafnie skomentował Kraft. Stwierdził, że zawodnicy muszą wykazać się nie tylko umiejętnościami potrzebnymi im na co dzień, ale muszą także wcielić się w rolę narciarzy. Inne skojarzenie przyszło na myśl Killianowi Peierowi. Już w poniedziałek dodał na swoim koncie w serwisie społecznościowym ankietę, w której fani mogli wybrać, czy rywalizacja faktycznie przypominała skoki, czy jednak łyżwiarstwo figurowe.

Przy każdym pytaniu o przygotowanie obiektu, z ust zagranicznych zawodników padało słowo bumpy. Wielu podkreślało, że jak na panujące warunki, organizatorzy zrobili wszystko, co w ich mocy, ale nie zmienia to faktu, że bywało niebezpiecznie. Niektórzy wprost mówili o konieczności przeniesienia inauguracji w inne miejsce. - Trudno zaczynać tutaj, ponieważ dla wielu z nas jest to pierwszy kontakt ze śniegiem, a na tym sztucznym zdecydowanie trudniej wylądować. Myślę, że byłoby lepiej, gdyby zawody rozpoczynające sezon odbywały się gdzie indziej - stwierdził Peter Prevc. Słoweńcowi wtórował Peier. - Co roku jest tak samo, ale wszyscy musimy sobie z tym radzić. Szkoda, że śnieg musi być sztuczny. Na pewno piękniej byłoby choćby w Ruce, czy w Rosji.

Znamiennym jest fakt, że podsumowując weekend zawodnicy nie mówili o wynikach, które ponownie zeszły na dalszy plan. Najważniejszym było uniknięcie kontuzji. - Dziś jest jeszcze bardziej nierówno i trudno było wylądować, nie ułatwiały tego również podmuchy wiatru, więc jestem po prostu wdzięczny, że zakończyłem ten weekend w zdrowiu - stwierdził w niedzielę Daniel Huber.

Choć organizatorzy wiślańskich zawodów wielokrotnie zmagali się z problemem wiatru, a nawet raz z tego powodu odwołano jeden z konkursów, tym razem zmienne podmuchy przelały czarę goryczy. Punkt widzenia zależy oczywiście od punktu siedzenia. Kiedy austriackie media piszą o Windlotterie, a Stefan Kraft przyrównuje niedzielny konkurs do meczu piłkarskiego, w którym jedna drużyna dysponuje podstawową jedenastką, a druga tylko pięcioma zawodnikami, Norwegowie cieszą się z dobrych rezultatów swoich reprezentantów. Na łamach vg.no wspomniano o niestabilnych warunkach, jednocześnie podkreślając, że wiatr był tym razem po stronie Skandynawów. Co ciekawe, to właśnie podopieczni Alexandra Stoeckla upadali najczęściej podczas tego weekendu

Lider austriackiej kadry, udzielając wywiadu Laola1.at, stwierdził także, że byłoby lepiej, gdyby zdecydowano się na jedną porządnie rozegraną serię, a nie dwie, przeprowadzone w szybkim tempie. Podobnego zdania jest Huber. - Warunki robiły ogromne różnice. Najlepiej świadczy o tym fakt, że moje niedzielne próby dzieliło 14 metrów różnicy, a to właśnie krótsza była tą dużo lepszą - mówi rodak Krafta.

Wszyscy zapytani zagraniczni zawodnicy, czy trenerzy, byli zgodni co do wyboistości zeskoku, o czym była mowa już wcześniej, oraz kwestii kibiców. Jeśliby brać pod uwagę tylko atmosferę panującą na trybunach, żadne inne miejsce nie mogłoby konkurować z Wisłą. - Inauguracja tutaj jest dobrym pomysłem ze względu na widownię, zawsze jest dużo ludzi i panuje świetna atmosfera. Oczywiście najbardziej chciałbym, by odbyła się w moim rodzinnym Tromsoe - powiedział Johann Andre Forfang.

- Jeśli bierzemy konkurs jako całość, myśląc też o atmosferze, kibicach, świetnie rozpocząć tu sezon. Można znaleźć miejsce z zimową scenerią, ale wtedy mogłoby być o to trudniej. Ta cała otoczka to także część produktu, który próbujemy sprzedać w telewizji. Tutaj to nigdy nie zawodzi - komentował Alexander Stoeckl.

Dodał także, że skocznia była przygotowana najlepiej, jak dało się w obecnych warunkach, a także zasugerował pewne rozwiązanie. - Myślę, że przydałaby się maszyna, która jeździłaby po zeskoku i równała go. To byłby dobry pomysł na przyszłość.


Natalia Żaczek, źródło: Informacja własna
oglądalność: (5766) komentarze: (11)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Bishop stały bywalec

    Z inauguracją to zawsze były problemy. W Kusamo nie szło rozegrać przyzwoicie jednej serii,a wypadków ze względu na wiatr też było sporo. Wszyscy wtedy kazali wykluczyć Ruke z kalendarza. Później było Klingental, którego nawet nie co komentować. Wbrew pozorom w Wiśle tragedii pod względem tragedii nie było. Trzy razy z rzędu konkurs odbył się bez większych problemów pod względem samego trwania zawodów. Problemem jest niestety brak śniegu i niebezpieczny zeskok. Najlepsze rozpoczęcie sezonu było w Thunder Bay. To stare czasy, ale starsi to pamiętają . Z punktu widzenia logiki najlepiej byłoby rozpoczynać w Tagile. Tam nie ma problemów ze śniegiem. Nie cierpię tamtej skoczni, a same zawody na niej to jedna wielka rzygowina, no ale cóż... Zawsze można nie oglądać rozpoczęcia

  • Wojciechowski profesor
    @SebaSzczesny

    Gdzie mówi? Nie trafiłem jeszcze na wypowiedź Tajnera, gdzie byłby niezadowolony z takiego terminu. Wręcz przeciwnie.

  • SebaSzczesny profesor

    Rok temu na inauguracji Tajner mówił że Wisła chce być organizatorem inauguracji przez wiele lat.
    Teraz mówi że Wisła nie chce być już organizatorem i woli termin zimowy. hehehe
    Ja już od razu mówiłem że inauguracja w Wiśle jest bez sensu. Ale lepsze to niż nic.

  • Bajlandopl doświadczony
    @bardzostarysceptyk

    Ty też masz komunistyczne myślenie na wiele spraw, ale @Domin10 czy inne Mateusze ci tego nie wypominają. Narzekający na początek sezonu w Wiśle pośrednio chcą ja wyrzucić z kalendarza? I słusznie, bo nie wiem po co sie przy tym upierać, skoro prawie całe środowisko narzeka, a wyraźne sygnały daje już nawet sam Wąsowicz, który nagle obudził się z ręką w nocniku, że w zimie takie zawody można by przeprowadzić za 1/4 kosztów tych listopadowych. Tak szczerze, po co to komu? Dla tych Januszy pod skocznią? I tak 99,98% ludzi ogląda skoki przed TV/komputerem/smartfonem/tabletem, to rzeczywiście wielką im różnicę robi, czy konkurs jest w Wiśle czy w Żopu Małej w Kazachstanie.

    I taka ciekawostka, w tym roku ratraki nie były w stanie wypchnąć śniegu na samą górę zeskoku i dzień przed Q trzeba było zastosować wyjście awaryjne. Organizatorzy załadowali kilkanaście ciężarówek śniegu (po 15 metrów sześciennych śniegu każda) i zdecydowali się na zawiezienie go na górę zeskoku inną drogą. Tam śnieg ubijano już tradycyjną metodą, czyli przy pomocy tzw. deptaczy (zródło: sport pl). Ciężarówkami:).

    Mało tego, "nowy Hofer" wymyślił sobie kolejne rozwiązania, które stosownie wpłynęły na koszty, a mianowicie patent z zeszłego roku. Używano skutera śnieżnego i specjalnej metalowej siatki, która ścinała zewnętrzną warstwę lodu i wyrównywała śnieg. Obrazowo można to na przykład porównać do równania ziemnego kortu tenisowego czy toru żużlowego. Okazało się, że sposób niezwykle spodobał się właśnie przyszłemu dyrektorowi Pucharu Świata i prosił o przygotowanie skutera, by w razie czego znów można go było użyć (to samo źródło). Ciekawe, czy FIS zażyczył sobie też steków z wołowiny kobe oraz wina Kalimna Cabernet Sauvignon Ampoule, a organizatorzy od razu po to polecieli.

  • bardzostarysceptyk profesor
    Natomiast ja proponuję ...

    by mateusz3951 i Domin10 zostali naszymi przedstawicielami w FIS i przeprowadzili tam swoje pomysły.
    Jak ?, a to ich sprawa.
    Dawniej mówiono, że papier wszystko przyjmie, teraz, że internet przyjmie jeszcze więcej.

  • Domin10 weteran
    Ja proponuję

    Zamienic terminy Wisły i Lahti.

  • mateusz3951 weteran

    Wisłę spokojnie można wrzucić do kalendarza w pierwszy weekend po TCS, tak jak miało to miejsce w sezonie 2016/17. Potem Zakopane i będziemy mieli dwa weekendy z rzędu w Polsce. Nie sądzę, żeby Predazzo czy Kulm miały tak mocną pozycję, aby to było niewykonalne.

  • bardzostarysceptyk profesor
    A może tak trochę pomyśleć ?

    Dlaczego w Wiśle inaugurujemy PŚ w listopadzie ?
    Bo w innym terminie nie ma miejsca na Wisłę a my chcemy jeszcze jednego weekendu PŚ w Polsce, poza Zakopanem.
    Trzeba pomyśleć o konsekwencjach. Zawodnicy krytykujący Wisłę, mają rację, ale patrzą na swój własny interes, co
    oczywiste. Ale już polscy kibice skoków, wołający "precz z inaugurując w Wiśle", głosują też, może nieświadomie, za
    usunięciem Wisły z kalendarza. Już wszyscy zapomnieli, kiedy były wcześniejsze konkursy?

    W 2013, 2014 i 2015 pojedyncze zawody wepchane na siłę w środku tygodnia, w środę lub czwartek, przed Zakopanem.
    W 2016 samodzielny weekend ale na początku marca, w 2017 cudownie, tak jak wszyscy chcieli, samodzielny weekend
    przed Zakopanem, 4 konkursy w Polsce pod rząd.
    Jeśli było tak dobrze to dlaczego PZN z Tajnerem na czele zgodził się w następnym roku na inaugurację w listopadzie ?
    Same minusy, wielkie kłopoty i koszty. Oczywiście nie wiem dlaczego, domyślam się, że gdyby nie zgodzono się na
    listopad to Wisły w kalendarzu nie było by, ewentualnie pojedynczy konkurs w środku tygodnia. PZN miał dwa wyjścia:
    złe i jeszcze gorsze.

    Niestety, z powodów historycznych i finansowych, nie mamy wiele do powiedzenia w międzynarodowych
    organizacjach sportowych i musimy tak tańczyć jak nam zagrają. Oczywiście można obrazić się na cały świat,
    "zabrać swoje zabawki i wyjść z piaskownicy", patrz Korea Północna, albo pogodzić się z realiami.

  • Orzeu_Zwisly weteran

    Stoeckl: ''Myślę, że przydałaby się maszyna, która jeździłaby po zeskoku i równała go. To byłby dobry pomysł na przyszłość.''

    Podobno ktoś chciał pojezdzic po skoczni ratrakiem po upadkach, ale delegat FIS się nie zgodził albo coś podobnego się stało, nie powiem co dokładnie, ale było to w jakimś wywiadzie.

  • koronex198927 stały bywalec

    Też jestem za przeniesieniem tych zawodów w Polsce na styczeń. Po co kolejny raz z rzędu ryzykować zdrowiem zawodników? Czy naprawdę trzeba ciężkiej kontuzji jakiegoś skoczka przez ten nieszczęsny zeskok aby ktoś w końcu to zrozumiał?
    Że już nie wspomnę jaka sieczka powstałaby w Polsce, gdyby np Żyle czy o zgrozo Stochowi coś się poważnego stało i przez to nie mogliby skakać w większości konkursów. Smród po tych zawodach ciągnąłby się do końca sezonu.

  • JaroslavSakala doświadczony

    Najlepszy termin dla Wisły to pierwszy czy drugi weekend po TCS. Wtedy w tamtych rejonach często panuje prawdziwa zima, jest duża szansa na naturalny śnieg, o co tak bardzo zawsze błagamy.
    Najbardziej optymalny termin dla Wisły był w sezonie 2016/2017. Wtedy mieliśmy 2 polskie weekendy z rzędu, po Wiśle było Zakopane. Jeśli miałoby dojść do zmiany terminu zawodów w Wiśle, to jestem za przywróceniem tego co było w sezonie 16/17.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl