Olimpijski medal otrzymał po 50 latach. Niezwykła historia Andersa Haugena

  • 2022-02-02 06:42

Nie było nigdy na świecie sportowca, który dłużej czekałby na otrzymanie olimpijskiego krążka. Pierwszy i jedyny amerykański medalista w skokach narciarskich, Anders Haugen, mógł założyć go na szyję dopiero pięćdziesiąt lat po jego wywalczeniu…

Haugen urodził się w październiku 1888 roku w małym norweskim miasteczku Bo, niedaleko Oslo. Jak niemal każdy mieszkaniec tych okolic szybko zaprzyjaźnił się z dwoma deskami, na których jeździł i skakał, z czasem coraz lepiej i dalej, dystansując swoich rówieśników. W wieku 19 lat wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszkali już jego bracia i siostra. Osiadł w Illinois, później przeniósł się do Milwaukee w stanie Wisconsin. W USA pracował na farmie i doskonalił się jako murarz, ale nie zapomniał o sporcie. W Milwaukee Anders dołączył do lokalnego klubu narciarskiego, którego członkowie w 1910 roku zbudowali własnym nakładem sił skocznię na jeziorze Naghavicka. Inauguracyjny konkurs padł łupem Haugena. Po otrzymaniu amerykańskiego obywatelstwa skoczek spod Oslo mógł być już pełnoprawnym uczestnikiem mistrzostw USA, które kilka razy wygrywał.  

Jako reprezentant Stanów Zjednoczonych dwukrotnie wziął udział w igrzyskach olimpijskich – w 1924 roku w Chamonix i 1928 w St. Moritz. Był na tyle wszechstronnym narciarzem, że każdorazowo startował we wszystkich trzech konkurencjach narciarstwa klasycznego. Ale tylko jeden z jego sześciu olimpijskich występów można było uznać za udany. Pierwszy w historii konkurs skoków na igrzyskach zakończył się zajęciem całego podium przez absolutnych dominatorów dyscypliny, Norwegów. Pierwsze miejsce zajął Jacob Tullin Thams, drugi był Narve Bonna, a trzeci Thorleif Haug. Haugen był na siebie wściekły, bo medal stracił, jak wtedy sądził, przez zawalone lądowanie w jednej z prób. Miewał również wątpliwości co do poprawności obliczeń sędziów, ale nigdy ich nie wyraził.

- Składanie skarg i protestów nie było wtedy powszechne, musiałem zaakceptować pozycję, którą mi przydzielono. Tak, wewnątrz byłem wielokrotnie bardzo rozczarowany, ale starałem się o tym zbyt dużo nie myśleć – powiedział po latach. 50 lat później Thoralf Stromstad, reprezentujący Norwegię na igrzyskach w 1924 roku w biegach narciarskich przeglądał protokoły z wynikami z tamtej imprezy. Rezultaty konkursu skoków wzbudziły jego wątpliwości. Podzielił się nimi z wybitnym historykiem sportu, Jacobem Vaage, które potwierdził domniemania Stromstada.

Na szczęście Anders Haugen jeszcze wtedy żył. W 1929 roku przeniósł się z bratem do Kalifornii, gdzie pracował w klubie narciarskim Lake Tahoe. Do lat 70. Był tam trenerem juniorów. W 1974 roku Norwegowie zorganizowali Andersowi wycieczkę do kraju jego urodzenia, gdzie w wieku 86 lat podczas dużej uroczystości otrzymał długo oczekiwany brązowy medal olimpijski ze wszystkimi honorami. Nagrodę wręczyła mu Anna Marie Haug Magnussen, córka zmarłego w wieku 40 lat Thorleifa Hauga. „Gdyby mój ojciec żył, byłby bardzo szczęśliwy, że może przekazać ci ten medal” – powiedziała Haug Magnussen, która następnie mocno przytuliła nowego brązowego medalistę igrzysk z Chamonix 1924.

Anders Haugen cieszył się swoim tytułem przez 10 lat. Zmarł w 1984 roku w wieku 96 lat z powodu niewydolności nerek, cierpiał również na raka prostaty. Ale do końca życia był pełen energii. Podobno jeszcze jako 91-latek nadal jeździł na nartach w górach San Bernardino w pobliżu swojego domu.

Cała historia mogła mieć jeszcze piękniejszy epilog, bo niewiele zabrakło, by na dwa miesiące przed śmiercią Haugen doczekał drugiego medalu olimpijskiego dla Stanów Zjednoczonych w skokach narciarskich. Podczas igrzysk w Sarajewie do walki o medale w konkursie na dużej skoczni bezpardonowo włączył się Jeff Hastings. Amerykanin skakał na odległość 102,5 i 107 metrów, co w ostatecznym rozrachunku dało mu czwarte miejsce ze stratą zaledwie 1,7 pkt do trzeciego Pavla Ploca z Czechosłowacji. Wcześniej na mniejszej skoczni również pokazał się z dobrej strony finiszując na dziewiątej pozycji. - W tamtym momencie czwarte miejsce było dla mnie czymś absolutnie ekscytującym, nie zajmowały mnie wtedy myśli o tym, jak niewiele zabrakło mi do podium. Dziś jednak czuję niedosyt i żal, że nie udało się zdobyć medalu – wyznał po latach.

Czytaj też:

Oslo 1990 – konkurs, który zmienił historię Pucharu Świata

Pierwszy sukces osiągnięty stylem V, czyli jak pewien Czech uprzedził Bokloeva

One przecierały szlaki – pionierki kobiecych skoków

Szalona pogoń Schnabla i wielka dominacja Austrii – niezwykły TCS 1974/75

"Skandal", "szowinizm", "uśmiech Judasza", czyli trudny finał TCS 86/87


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (4238) komentarze: (2)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Arturion profesor

    A mówią, że dla Amerykanów liczy się tylko zwycięstwo, a brązowych medalistów nikt nie pamięta...

  • Kolos profesor

    "Był na tyle wszechstronnym narciarzem, że każdorazowo startował we wszystkich trzech konkurencjach narciarstwa klasycznego".

    W tamtych czasach była to raczej norma powszechna niż wyjątek. Ci lepsi dodawali do tego jeszcze narciarstwo alpejskie (w latach 20 i 30 XX w. dopiero raczkujące) jak np. Bronisław Czech, Stanisław Marusarz czy Birger Ruud.

    Wszechstronność zanikła dopiero w latach 50 XX w.

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl