Wygrał "na bani" konkurs TCS. "Miał ciężkie życie, był alkoholikiem"

  • 2022-12-25 11:30

Co roku przy okazji Turnieju Czterech Skoczni krąży w sieci anegdotka o tym jak w 1956 roku reprezentant Finlandii Hemmo Silvennoinen po suto zakrapianej imprezie sylwestrowej wygrał noworoczny konkurs w Garmisch-Partenkirchen. W rzeczywistości historia ta posiada swoje drugie dno, które nadaje jej znacznie mniej zabawny kontekst.

Specyficzna edycja 

​​Wygrywając Turniej Czterech Skoczni w sezonie 1954/55 Hemmo Silvennoinen z Finlandii stał się pierwszym z ośmiu jak dotąd zawodników, którzy triumfowali w klasyfikacji generalnej bez zwycięstwa w którymkolwiek z czterech konkursów. Poza nim w skład tego specyficznego grona wchodzą: Nikołaj Kamienski (1955/1956), Horst Queck (1969/1970), Jiří Raška (1970/1971), Ingolf Mork (1971/1972), Ernst Vettori (1986/1987), Risto Laakkonen (1988/1989) i Janne Ahonen  (1998/99) Absolutną osobliwość na tej liście stanowi reprezentant ZSRR Kamienski, który nie tylko nie wygrał żadnego konkursu, ale w żadnym z nich nie stanął nawet na podium, a mimo to zdołał zgarnąć po tzw. "wielkiego szlema".

Na pudle końcowej klasyfikacji Hemmo stanął wtedy wraz z dwoma kolegami z reprezentacji, Eino Kirjonenen i Aulisem Kallakorpim. Taka sytuacja, by przedstawiciele jednej nacji obsadzili całe turniejowe pudło zdarzyła się jeszcze dwa razy. W sezonie 1974/75 Turniej zdominowali Austriacy: Willi Puerstl, Edi Federer i Karl Schnabl. Zimą 2011/12 Turniej wygrał Gregor Schlierenzauer przed Thomasem Morgensternem i Andreasem Koflerem. Jak dobrze pamiętamy, nie tak dużo brakowało, by przed sześcioma laty całe pudło obsadzili Polacy. Ale to już zupełnie inna historia. 

Zakrapiany sylwester 

W latach 50. Finlandia była purytańska pod względem przyzwolenia na spożywanie procentowych trunków. Dlatego podczas pobytu za granicą tamtejsi sportowcy, poznając uroki płynów rozweselających, niespecjalnie opierali się ich magii. Zimą 1955/56 broniący tytułu triumfatora Turnieju Czterech Skoczni Silvennoinen podczas wizyty na terenie środkowo-zachodniej Europy nadrabiał imprezowe zaległości, których skąpiły fińskie realia. Postanowił nie respektować zarządzeń trenera, który kategorycznie zakazał spożywania alkoholu w sylwestrowy wieczór. Reprezentant Suomi bawił się wyśmienicie i stracił kontrolę nad czasem i przestrzenią. Nad ranem usłyszał od swojego szkoleniowca, że w ramach kary nie wystartuje w Garmisch-Partenkirchen. Za zwycięzcą Turnieju sprzed roku wstawili się jednak koledzy z drużyny i członkowie sztabu szkoleniowego. 

Trener nie wytrzymał presji i dopuścił niesfornego podopiecznego do rywalizacji. Pomimo faktu, że podobno czuć było od niego alkohol i to nie taki przetrawiony, który jest wynikiem kaca, ale woń wskazującą na spożycie procentowych napojów w nieodległym czasie. Dwa skoki na 76,5 metra, choć nie była to łącznie najdłuższa odległość zawodów, wystarczyły do zwycięstwa. Swojego rodaka, Eino Kirjonena, wyprzedził o dwa punkty. Do końca TCS nie pojawił się jednak na starcie, ale nie było to pokłosie jego wybryku. Finowie zostali wycofani po niemieckiej części imprezy, by przygotowywać się do igrzysk olimpijskich.

"To nie był przypadek"

Przed kilkoma laty na łamach dziennika Die Welt Silvennoinena wspominał wybitny NRD-owski skoczek Helmut Recknagel: - To był bardzo odważny zawodnik. Uwielbiałem go. W 1955 roku w Oberstdorfie, gdy miałem zaledwie 17 lat, bez wahania dał mi autograf. Miał delikatną twarz ze spiczastym nosem. Człowiek z dużą klasą. Pamiętam go z nieodłącznym papierosem. Zresztą wszyscy Finowie dużo palili. 

Wybryk Silvennoinena dziś wspominany jest jako pyszna anegdotka. Inne światło na to wydarzenie rzucił kilka lat temu były fiński skoczek i trener, Kari Ylianttila - To nie był przypadek, Hemmo miał duże skłonności do nadużywania alkoholu. A życie go nie oszczędzało, co jeszcze bardziej pchało go w kierunku nałogu. Trzeba powiedzieć wprost, że był alkoholikiem. Przez jakiś czas zupełnie izolował się od świata.

Na okoliczność jubileuszowej, 50. edycji Turnieju Czterech Skoczni w 2002 roku organizatorzy zaprosili na imprezę wszystkich 34 żyjących dotychczasowych triumfatorów TCS, zaproszenie przyjęło 28 z nich. - Było wesoło. Choć nie brakowało alkoholu, wszyscy trzymali fason. Wszyscy z wyjątkiem jednej osoby, która nie potrafiła opuścić sali na własnych nogach i musiała zostać wyniesiona przez kolegów. To był Hemmo Silvenoinen - wspomina Recknagel. 

Pobity korespondent

Pomimo skłonności do używek Hemmo miał całkiem udaną karierę. W Turnieju Czterech Skoczni błysnął jeszcze raz, w sezonie 1961/62, zajmując w końcowej klasyfikacji trzeciej miejsce. Tej samej zimy finiszował jako czwarty podczas mistrzostw świata w Zakopanem na Średniej Krokwi. W swoim dorobku miał też triumf podczas Tygodnia Lotów Narciarskich w Oberstdorfie oraz 10 miejsce wywalczone na igrzyskach olimpijskich w Cortine d'Ampezzo w 1956 roku. Z tą imprezą wiąże się jeszcze jedna nietuzinkowa historia z życiorysu fińskiego sportowca.

Przed igrzyskami podpisał umowę z dziennikiem Savo, który dziś określilibyśmy mianem tabloidu. Miał być korespondentem gazety i dostarczać jej czytelnikom ciekawych informacji z serca olimpijskich wydarzeń. Hemmo przekazywał więc telefonicznie swe korespondencje, ale nie przewidział, że redaktor spisujący jego relacje podda słowa skoczka dalece zaawansowanej obróbce. Gdy do członków fińskiej ekipy dotarło, co pisze fińska prasa powołująca się na słowa swojego korespondenta na ich temat, Silvennoinenowi spuszczono łomot... Jednym z najbardziej wyróżniających się agresorów miał być Veikko Hakulinen, wybitny biegacz narciarski, multimedalista wielkich imprez, który uchodził za oazę spokoju i nigdy nie dało się go zauważyć w stanie jakiegokolwiek wzburzenia.

Hemmo Silvenoinnen zmarł niespełna rok po wspomnianej wcześniej imprezie z okazji jubileuszu Turnieju Czterech Skoczni, 4 grudnia 2002 roku.

Inne artykuły o historii Turnieju Czterech Skoczni:

Zimna wojna i gorąca atmosfera – przypadki Maxa Bolkarta

"Przegrał jak kozak!" - jak Stanisław Bobak walczył o podium TCS

W oparach alkoholu - Matti Nykaenen i TCS 86/87

Zwariowany TCS - zwycięstwo w cyklu bez konkursowego podium!

"Poczułem się oszukany" - skandal w TCS 1993/94

Szalona pogoń Schnabla i wielka dominacja Austrii – niezwykły TCS 1974/75


Adrian Dworakowski, źródło: Die Welt/informacja własna
oglądalność: (57323) komentarze: (19)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • JanPapieros doświadczony
    @Arturion

    Odkąd Szczęsny zapalił papierosa w kabinie to był jego koniec w Arsenalu, potem do końca sezonu bronił o ile się nie mylę Ospina a Szczęsny od 1 lipca przeszedł do Romy.

  • Kolos profesor
    @Pavel

    Tylko kto pisze o alkoholizmie? Bo ja nie. Wyraźnie piszę, że Nykaenen, czy Silvennoinento to jednak były skrajności.

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Piszesz pod artykułem o alkoholiku co z miejsca definiuje twój wpis. I nie nikt obecnie nie robi afery jak skoczek machnie drinka w czasie wolny, taki Żyła non stop plecie o alkoholu, piwku i flaszce, nie zauważyłem jakiejś większej krytyki. Alkoholizm to choroba i nie można tego sprowadzać do jakiegoś luzu czy czego tam chcesz. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale nawet jedno piwo po pracy dzien w dzień do zaczątki alkoholizmu.

  • Kolos profesor
    @Pavel

    A kto pisał o alkoholikach? Umiesz czytać ze zrozumieniem? Pisałem bardziej ogólnie. To, że ktoś się lubi zabawić to jeszcze nie oznacza, że jest alkoholikiem.

    Oczywiście czym innym jest przypadek Fina z powyższego artykułu czy innego bardziej słynnego - Nykaenena. Bo to jednak skrajności były jakby nie patrzeć.

    Dziś jest afera kiedy sportowca przyłapią na imprezie z drinkiem w ręku. I to jest ta różnica. Kiedyś sportowiec mógł się zabawić, mieć charakter, być na luzie, było więcej kolorytu. Teraz sportowiec musi być robotem do startowania i wygrywania. Najlepiej zero emocji, zero życia po za uprawianią dyscypliną sportu.

  • Pavel profesor
    @Kolos

    Serio nie wiesz co jest lepsze jak masz wybór pomiędzy byciem alkoholikiem, a byciem trzeźwym? Nieźle masz tam.

    Co gorsza alkoholicy wśród skoczków to nie czas dawno miniony. Świeżo w głowie mamy Olliego, Bystoela czy paru innych.

  • Kolos profesor
    @Arturion

    Zawsze byli sportowcy bardziej rozrywkowi inni mniej. Tylko kiedyś nie był to powód do specjalnego piętnowania zawodników a dzisiaj jest.

    Co jest lepsze? Nie wiem. Kiedyś było więcej kolorytu i tego "luzu" za cenę krótszych karier sportowych. Teraz są profesjonaliści do cna których możemy długo podziwiać na stadionach, arenach czy skoczniach...

  • Arturion profesor
    @Kolos

    Współcześnie też nie. Szczęsny jest słusznie bohaterem (choć akurat nie z to palenie).
    A Ryoju? Sam wtedy wyraziłem sympatię, bo wolę ludzi, którzy coś osiągają na luzie, niż wytrenowańców, który po końcu kariery zostają z pustką w głowie. Ich szczęście, jeśli w kieszeni pusto nie będzie.

  • Kolos profesor
    @Arturion

    Współcześnie jednak nie, bo teraz takie zachowanie jest ze wszechstron ostro krytykowane - nie tylko przez kibiców, ale też trenerów, działaczy itp. Kiedyś jednak profesjonalizm widziano inaczej mimo wszystko i sportowcy lubiący sobie wypić nie byli z automatu eliminowani z poważnego sportu, w przeciwieństwie do współczesnych czasów.

  • Arturion profesor
    @Lataj

    W zasadzie, gdy wiemy, że Niemcy nie wystawią krajówki, listy zgłoszeń są raczej jasne.

  • Arturion profesor
    @Kolos

    Oczywiście, dotyczą nawet współczesnego futbolu. Przecież np. Szczęsny miał problemy za palenie papierosów w kabinie prysznicowej. ;-)
    A taki R. Kobajaniec, nie ukrywa, że lubi wypić, zjeść i nie lubi trenować (tak latem poinformował).*

    * - Tu przyznaję, że padła hipoteza, iż on tyko po to tak mówi, żeby skoczkowie z Europy skorzystali z takiego wzorca przygotowań do sezonu. ;-)

  • Lataj profesor

    Pojawią się listy zgłoszeń na konkurs w Oberstdorfie czy czekamy na odprawę techniczną?

  • muhamadi bywalec

    Finowie zawsze lubili sobie wypić, Silvenoinnen, Olli, Nykänen, no i słynny skok Ahonena z Planicy 2005 na kacu.

  • Kolos profesor
    @Vow_Me_Ibrzu

    Zdecydowanie nie użyłbym określenia, że skoki w latach 70 czy 80, a tym bardziej 90 i w czasach Małysza były sportem amatorskim. To był jak najbardziej sport zawodowy i wtedy. Tak naprawdę skoki zmieniły się o tyle, że są nowoczesne technologie sprzętowe i przeliczniki wiatrowo-belkowe. Oczywiście przeszli po drodze na styl V ale to już pochodne kwestie.

    Generalnie taka była właściwosc tamty czasów (czyli ok. 30-50 lat), że podejście do profesjonalizmu sportowego było no powiedzmy takie sobie. Podobne opowieści o sukcesach "na bani" czy innych zachowaniach dalekich od profesjonalizmu sportowego nie dotyczą przecież tylko skoków narciarskich z tamtych lat.

  • raffi początkujący

    to był sport amatorski jeszcze w czasach Małysza

  • Vow_Me_Ibrzu doświadczony

    Prawda jest chyba taka, że wtedy, a nawet jeszcze w czasach Nykänena, to był sport w porównaniu z dzisiejszym bardzo amatorski, stąd można było osiągać wyniki na bańce jednorazowej czy permanentnej. Realia były tak odmienne od obecnych, że gdyby Latający Fin z czasów swojej najlepszej formy wyskoczył z wehikułu czasu i przypiął narty, zapewne wcale nie rozstawiałby dzisiejszych liderów po kątach między imprezkami, prędzej zdarzyłyby mu się pojedyncze wyskoki i to wszystko. Co innego, gdyby poddał się obowiązującym reżimom, ale to by wykluczało wesoły tryb życia.

  • Arturion profesor
    @Julixx05

    Samotne picie w kalesonach, to ich ulubiona forma spędzania czasu. Poważnie.

  • Julixx05 weteran

    Finowie mają ciągote do alkoholu i imprez. Ahonen, Olli, Nykenen oraz bohater artykułu. Poza tym słyszałam, że podobno na MŚJ albo EYOF. Gdzieś kilka lat temu, jeden młody skoczek, był tak bardzo pod wypływem, że nie był w stanie wejść na podkład

  • Janeman profesor

    Tak w ramach świątecznego braku poważniejszych zajęć i zastanawiania się, kto może wygrać nadchodzący TCS, pozliczałem czołówce (pierwsza 6) oraz zawodnikom wyraźnie idącym z formą w górę, lub tradycyjnie potrafiącym wstrzelić się z formą na turniej (Geiger, Lindvik, Kobayashi) noty z czterech kolejnych tegorocznych konkursów,w trzech różnych wariantach. Pominąłem zawodników którzy ze względu na równy i dość wysoki poziom mogliby znaleźć się wysoko, jednak moim zdaniem nie są w stanie skakać na tyle dobrze, by liczyć się w walce o coś więcej niż wysokie miejsce w dziesiątce (Hayboeck, Paschke, Johansson). Oto co mi wyszło (pierwsze piątki - szósty w każdym przypadku wyraźnie odstawał):

    A. Wisła-Kuusamo
    1.Kraft 1146,7
    2.Kubacki 1134,4
    3.Laniszek 1105,9
    4.Żyła 1102,5
    5.Fettner 1084,4

    B. Kuusamo-Neustadt
    1.Laniszek 1164,2
    2.Kubacki 1156,4
    3.Kraft 1147,4
    4.Żyła 1114,2
    5.Fettner 1063,8

    C.Neustadt-Engelberg
    1.Kubacki 1198,6
    2.Laniszek 1170,8
    3.Żyła 1134
    4.Granerud 1129,3
    5.Kraft 1122,1

    Wnioski niech każdy sobie sam wyciągnie - albo niech nie wyciąga żadnych, bo nie dość, że to tylko statystyka, to w dodatku "główni faworyci nie wygrywają TCS"...
    Moim zdaniem jest ciekawie i w niektórych szczegółach nieco inaczej niż bym się spodziewał po samych "wrażeniach artystycznych" bez twardych danych.

  • .....sieanieskoczy doświadczony

    Garmiś Partenkirśen

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl