Katastrofalny upadek i medal mistrzostw świata w lotach - historia Pavla Ploca

  • 2024-09-04 06:20

Historia Simona Ammanna, który po poważnym upadku odniósł wielki sukces, ma swoje precedensy w historii skoków. Jeden z nich jest udziałem 60-letniego dziś Pavla Ploca. Ten jednak w przeciwieństwie do Szwajcara nadspodziewanie szybko pozbierał się po katastrofalnie wyglądającym wypadku na skoczni i już kilka dni później bił się o czołowe pozycje.

Mama pierwszą trenerką

Ojciec Pavla Ploca, zresztą również Pavel Ploc zmarły w lutym tego roku, był czołowym czechosłowackim biathlonistą, dwukrotnym olimpijczykiem i czterokrotnym uczestnikiem mistrzostw świata. W 1969 roku w Zakopanem zajął nawet ósme miejsce w biegu indywidualnym, a razem z drużyną otarł się o medal w sztafecie. Ale jego syn, zaczarowany skokami Jiriego Raski, wybrał inny rodzaj nart. Zaczął skakać w wieku sześciu lat, a jego pierwszą instruktorką była, co ciekawe, matka. Potem zastąpił ją trener kombinacji norweskiej w klubie Jiskra Harrachov Antonín Linemajer. W młodzieżowej drużynie Liberca opiekowali się nim znakomici wcześniej skoczkowie Rudolf Höhnl i Karel Kodejška. Podczas służby wojskowej prowadził go jeszcze inny wybitny skoczek, "podiumowicz" Turnieju Czterech Skoczni, Dalibor Moteljek.

Ploc dobrze pamięta swój pierwszy skok na nartach. Jego długość wyniosła około... jednego metra. - Zbudowałem sobie skocznię ze śniegu w pobliżu domu, a mój tata nawet nagrał ten pierwszy skok na kamerze – wspominał były skoczek narciarski w rozmowie z MF Dnes. - Potem, kiedy byłem trochę starszy i chodziłem do pierwszej klasy, potajemnie poszedłem na pobliską piętnastometrową skocznię. Skoczyłem na nartach biegowych z połowy rozbiegu. Dałem radę, uzyskałem może jakieś trzy, cztery metry i pobiegłem powiedzieć o tym rodzicom - opowiadał.

Rekordzista świata

W Pucharze Świata zadebiutował w 1982 roku. Miał wtedy 17 lat. Zaczął od 38 miejsca w Engelbergu. Trzy tygodnie później cieszył się z pierwszych punktów po 12. miejscu w Bad Mitterndorf. Minął tydzień, a na domowej wtedy skoczni w Szczyrbskim Jeziorze był już sklasyfikowany w czołowej "10" (8 lokata). Kolejnej zimy stał się jednym z najlepszych skoczków świata. Podczas rozgrywanych u siebie, w Harrachovie, mistrzostw świata w lotach zdobył srebrny medal, a skokiem na 181 metrów poprawił o jeden metr rekord świata należący do Austriaka Armina Koglera, ustanowiony rok w wcześniej w Oberstdorfie. Był to drugi i ostatni raz, kiedy rekord świata padł na terenie Czechosłowacji. Wcześniej, w 1980 roku, wspomniany Kogler skoczył w Harrachovie 176 metrów i wyrównał wynik NRD-owca Klausa Ostwalda i Austriaka Toniego Innauera. Dość szybko zatem Czertak wypadł z wyścigu o posiadanie rekordu świata.

Zepsute wiązanie Feldera

Sezon 1982/83 zakończył na 10 miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Zanotował swoje pierwsze zwycięstwo w zawodach najwyższej rangi, a także jeszcze dwa inne podia. Zimą 1983/84 był już trzecim zawodnikiem "generalki". Imprezą sezonu były wtedy igrzyska olimpijskie w Sarajewie. Na skoczni normalnej zajął dopiero 14. miejsce, ale na dużej przegrał tylko z Nykaenenem i Weissflogiem. - O takich wydarzeniach jak brąz olimpijski pamięta się do końca życia. Pierwszy skok nie był najlepszy, ale strata do pozycji medalowych nie była aż tak duża, bo brakowało mi tylko trzech i pół punktu. Włożyłem w drugi skok wszystko, na co było mnie stać. Zaryzykowałem. Wiedziałem, że albo będzie medal albo spadnę mocno w klasyfikacji. I to zadziałało! - wspomina. Paradoksalnie w odniesieniu sukcesu mogło mu pomóc... zepsute wiązanie Andreasa Feldera. Pavel zaangażował się w pomoc koledze, co skutecznie uwolniło jego głowę od myśli o drugim skoku i walce o medal. - Skok mi się udał, może również dlatego, że nie miałem czasu się denerwować – przyznaje Ploc. - Andy powiedział mi, że medal był nagrodą za to, co dla niego zrobiłem - dodał.

Za bardzo podekscytowany

W 1985 w Harrachovie zaliczył jeden z najbardziej dramatycznie wyglądających upadków na skoczni w historii dyscypliny. Rzecz miała miejsce w Harrachovie, na zawsze groźnym, krwiożerczym Czertaku. Czechosłowak po wyjściu z progu osiągnął wysokość być może nawet kilkunastu metrów, po czym stracił równowagę w locie i runął na zeskok z ogromną siłą, Sześć dni później poleciał na Puchar Świata do Lahti i zajął tam drugie miejsce. Z kolei trzy tygodnie później zdobył brąz na mistrzostwach świata w lotach - Byłem wtedy młody i wiedziałem, że muszę jak najszybciej wrócić na skocznię. Szybko odzyskałem pewność siebie i nie myślałem już o upadku. W tym wieku nie było zbyt wiele respektu do skoczni. Wówczas na Czertaku jechaliśmy z prędkością do stu piętnastu kilometrów. Na czwartkowym oficjalnym treningu wszyscy oczekiwali ode mnie rekordu świata. Byłem za bardzo podekscytowany, brakowało mi chłodnej głowy. Upadki są częścią sukcesu w sporcie i w życiu. Ale bardzo się cieszę, że przeżyłem moją karierę w dobrym zdrowiu. Niektórzy skoczkowie nie mieli tyle szczęścia – zauważa Ploc.

Olimpijski niedosyt

Po drodze do kolejnych igrzysk, w Calgary, notował z każdym sezonem zauważalny regres. W Pucharze Świata na koniec zimy zajmował kolejno 7.,13. i 39. miejsce. Ale na sezon olimpijski 1987/88 przypadła jego życiowa forma. Całą zimę zakończył jako drugi skoczek PŚ, a na imprezie czterolecia wywalczył srebro na normalnym obiekcie. - W Calgary po pierwszej serii nie było zbyt dobrze na średniej skoczni, tak jak w Sarajewie, byłem dopiero siódmy. To było coś podobnego, znowu podjąłem ryzyko i znów się udało! - cieszy się były skoczek. Ale igrzyska w Kanadzie miały dla niego słodko-gorzki smak. Bo szans na miejsca na podium było więcej. Medal był blisko na dużej skoczni, gdzie po pierwszej serii Ploc zajmował trzecie miejsce. Ale nie ustrzegł się błędów. Skończyło się na piątej pozycji. Czechosłowacy mieli wtedy bardzo silną ekipę i liczyli również na medal w konkursie drużynowym. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem, ale na skoczni zaczął wiać silny wiatr, konkurs trzeba było przełożyć, a przez kilka dni forma naszych południowych sąsiadów nieco spadła i skończyło się na czwartym miejscu.

Po sezonie olimpijskim z formą Ploca było coraz gorzej. W dwóch kolejnych sezonach miewał jeszcze przebłyski, ale jak wielu czołowych skoczków lat 80. nie radził sobie ze stylem V. Po zupełnie nieudanym początku sezonu 1991/92 szukał jeszcze formy w zawodach niższej rangi, ale jej nie znalazł i dał sobie spokój ze skakaniem. Po zakończeniu kariery zajął się trenerką. W czasie igrzysk olimpijskich w Lillehammer w 1994 roku był asystentem trenera Ludka Matury. Cztery lata później w Nagano pełnił już rolę głównego szkoleniowca. Doprowadził do ósmego miejsca Michala Dolezala, co uważane było za wielki sukces, ale wskutek konfliktu z działaczami zrezygnował z posady. Następnie, do 2002 roku, pracował jako trener juniorów.

Wielka polityka i alkohol

Przez szereg lat jego żywiołem była polityka. Jak informuje Wikipedia: "W 1998 został radnym miasta Harrachov z ramienia Demokratycznej Partii Regionalnej. W 2002 i 2006 uzyskiwał reelekcję z listy Czeskiej Partii Socjalistycznej (został jej członkiem), bez powodzenia kandydował także w 2014 (partia nie zdobyła mandatów). Z ramienia ČSSD kandydował również na posła – bezskutecznie w 2002, skutecznie w 2006, 2010 i 2013 oraz ponownie bez powodzenia w 2017. Ponadto w 2008 został wybrany do Libereckiej Rady Regionalnej, w 2012 nie ubiegał się o reelekcję. W 2016 bez powodzenia kandydował do Senatu."

W 2006 roku przyszedł do niego dawny kolega z klasy i zaproponował mu pięć milionów koron za dołączenie do prawicowej koalicji rządowej. Ploc zgłosił próbę przekupstwa, a sąd ukarał prowodyra za korupcję. Medalista olimpijski z Sarajewa i Calgary miał swego czasu duże problemy z alkoholem. Nigdy nie ukrywał tego, że napoje wyskokowe rujnują mu życie. Spędził w przeszłości kilka miesięcy w ośrodku leczniczym.

Opracowano na podstawie:
Medium.seznam.cz
Sport.aktualne.cz
Idnes.cz
Wikipedia.pl
Źródła własne

Czytaj też:

"Jesteś bohaterem" - historia głuchoniemego skoczka z Japonii

Nazywano go Eddiem Edwardsem - historia Espena Bredesena 

W Niemczech potrzebował eskorty policji. Lasse Ottesen o skandalu sprzed lat

Karel Kodejska – pierwszy złoty medalista z Kulm, ostatni mistrz w czapce i bez kombinezonu

Miał 33 lata i był weteranem - rekordzistą Pucharu Świata. Jiří Parma, czeski mistrz

 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (4571) komentarze: (16)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Wojciechowski profesor
    @Fan_ekipy_pod_narty

    Nie no, Malec to jednak człowiek kilku tygodni szczytu kariery, tak można powiedzieć.

    Co do Ploca – tu jest to małe kuriozum, że ostatecznie Janda przebił go w Pucharze Świata. Niby jednym wystrzałem, ale za to jakim. Ogół kariery oczywiście wyraźnie na korzyść Ploca, po dwa medale igrzysk i mistrzostw w lotach, rekord świata, do tego krążki drużynowe, miał trochę pecha, że w szczycie swojej formy trafiał akurat na szczyt formy Nykänena czy Weißfloga.

    A co się zepsuło? Wszystkiego po trochu, ale najbardziej zabrakło chyba pieniędzy i utrzymania szkolenia na poziomie. Jeszcze w latach 90. mieli solidną grupę młodocianych wręcz talentów, które miały pecha do poważnych kontuzji (Goder, Krompolc czy Sucháček) czy w inny sposób się wykoleiły. Nadal mieli infrastrukturę, której im zazdrościliśmy. Przykład Jandy pokazał, że było z czego krzesać, ale priorytety się zmieniły (a już zwłaszcza na Słowacji).

  • Arturion profesor
    @Fan_ekipy_pod_narty

    Najpierw rozpad Czechosłowacji. A potem utrata priorytetu. Zresztą w obu krajach.

  • Fan_ekipy_pod_narty doświadczony

    Ploca można śmiało nazwać według mnie najlepszym czeskim skoczkiem ery pucharu świata.
    Ostatnio sobie omawiam tamte sezony z lat 80 i właściwie jedynych Czechem który wtedy dorównywał Plocowi to Jiří Parma.
    Może ewentualnie Malec.
    Wtedy Czeskie skoki to było coś a nawet mieli turniej!
    Pytanie co się zepsuło?

  • Arturion profesor
    @Wojciechowski

    I finalnie oddali Ukrainie. I z tym zakarpaccy Łemkowie mają pewien problem, bo większość z nich nie czuje się Ukraińcami. Zresztą w Polsce ten problem, też jest. Polecam, kapitalną książkę Antoniego Kroha "Za tamtą górą". O Łemkach w powojennej Czechosłowacji też napisał. :-)

  • Wojciechowski profesor
    @Arturion

    W przedwojennej tak, ale to mimo wszystko głównie z Rusi Podkarpackiej, którą sobie wzięły Sowiety w 1945.

  • Arturion profesor
    @Wojciechowski

    Bo Łemków sporo wyjechało do USA.
    Ale w przedwojennej Czechosłowacji było ich naprawdę sporo.

  • Wojciechowski profesor
    @Arturion

    Nie no, to już Polaków więcej w Czechosłowacji było. ;)

  • Arturion profesor
    @Wojciechowski

    Pamiętam, ale wypieram. ;-)

    (no i Łemków tam sporo było)

  • Wojciechowski profesor
    @Arturion

    No ale określenie „Czechosłowacy” było przecież w normalnym użyciu za tamtych czasów i dziwię się trochę, że tego nie pamiętasz. ;)

    Było zresztą w użyciu i tam, w samej Czechosłowacji. Oczywiście w zasadzie tylko w odniesieniu do ogółu mieszkańców, ale jak najbardziej było. Także choćby co do setek tysięcy czechosłowackich Węgrów.

  • Arturion profesor
    @Kolos

    Na pojedynek Cię o to nie wyzwę, choć mam inne zdanie. *

    PS. Sam napisałem, że byli obywatele (no, konkretnie "reprezentanci") Czechosłowacji.

    *) - A jakie by było inne określenie na "reprezentanta Bośni i Hercegowiny"? ;-)
    Tak, że żaden "Czechosłowak" - reprezentant Czechosłowacji. Chyba, że sam sobie zażyczy poprzez właściwy organ prawny formy: "Czechosłowak"!
    (Poza tym, ręczę Ci, że ówcześni reprezentacji Czechosłowacji mieli silne poczucie narodowe, zwłaszcza Słowacy.)

  • Kolos profesor
    @Arturion

    Ale nie wątpliwe byli obywatele Czechosłowacji, skoro istniał taki kraj. Także określenie "Czechosłowak" na zawodnika reprezentującego ten kraj jest jak najbardziej prawidłowe.

  • Arturion profesor
    @Wojciechowski

    Może być, że pewna grupa mieszkańców Czechosłowacji uważała się za Czechosłowaków, zakręconych nigdy nie brakuje...
    Ale... Jugosławianin jeszcze jakość brzmi, a Czechosłowak? Jak krzyżówka. ;-)
    Nb. Enerdowców też nie było, ale już Ludzie Radzieccy (Sowieci) byli, jak najbardziej! :-)

  • Wojciechowski profesor
    @Arturion

    A naród jugosłowiański był? Jakaś tam grupa kilku procent mieszkańców Jugosławii podawała narodowość jugosłowiańską, ale zasadniczo jednak nie. A Jugosłowianie byli. ;)

  • Gerwazy doświadczony

    Ciekawy artykuł :)

    Bardzo podoba mi się określenie "krwiożerczy Certak" xd

  • Kolos profesor
    @Arturion

    Takiego narodu nie było, ale był taki kraj i jego mieszkańcy - Czechosłowacy :)

  • Arturion profesor

    Tak, Ploc dobrym skoczkiem był. Ale nie był "Czechosłowakiem", bo nigdy nie było takiego narodu. Był reprezentantem Czechosłowacji, ale Czechem. :-)

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl