"Czuję się jak królik doświadczalny". Eva Pinkelnig krytykuje FIS

  • 2025-10-20 18:49

Po dramatycznym wypadku w Predazzo, który wykluczył ją z całego sezonu olimpijskiego, Eva Pinkelnig po raz pierwszy publicznie opowiedziała o swoich emocjach i wątpliwościach wobec decyzji władz narciarskich. W rozmowie z austriacką telewizją ORF, jedna z najbardziej doświadczonych skoczkiń świata nie tylko odniosła się do przyczyn swojego upadku, lecz także ostro skrytykowała sposób, w jaki Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) zadbała o bezpieczeństwo zawodników.

Miesiąc po groźnym upadku na skoczni w Predazzo, który – jak wiadomo – przekreślił jej szanse na udział w sezonie olimpijskim, Eva Pinkelnig wystąpiła w programie Sport am Sonntag w austriackiej telewizji ORF. Doświadczona skoczkini nie kryła rozczarowania działaniami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) oraz dyrektora Pucharu Świata w skokach narciarskich, Sandro Pertile. Jak podkreśliła, organizatorzy nie zadbali w odpowiedni sposób o bezpieczeństwo zawodniczek i zawodników.

– W Predazzo podjęto wiele błędnych decyzji, wynikających z presji czasu. Dopiero teraz zdajemy sobie sprawę, jak wymagający jest profil tamtejszej skoczni. Sam Pertile przyznał, że obiekt wymaga poprawek i że popełniono błąd podczas budowy. Dlaczego nie zostaliśmy o tym poinformowani wcześniej? Teraz łatwo o słowa, ale sportowcy powinni być w centrum takich informacji – stwierdziła zwyciężczyni klasyfikacji generalnej Pucharu Świata 2022/23.

Pinkelnig nie była jedyną ofiarą nieudanej próby olimpijskiej. Podczas zawodów kontuzji doznały również japońska dwuboistka Haruka Kasai oraz kanadyjska skoczkini Alexandria Loutitt – ta ostatnia na dużej skoczni. Obie, podobnie jak Austriaczka, zerwały więzadło krzyżowe i zakończyły sezon, zanim ten na dobre się rozpoczął.

– Czy naprawdę trzy skoczkinie musiały doznać poważnych kontuzji – dwie na normalnej skoczni i jedna na dużej – żebyśmy zrozumieli, że coś jest nie tak? – pytała Pinkelnig w ostrych słowach.

Choć upadek, operacja i rehabilitacja pozbawiły ją marzeń o olimpijskim medalu, Austriaczka stara się patrzeć na sytuację z innej perspektywy. – Szczerze mówiąc, od dawna chciałam coś w sobie zmienić. Brakowało mi czasu na rozwój osobisty, a także refleksji nad tym, co czują inni ludzie – przyznała.

Mimo wszystko Pinkelnig pozostaje zdeterminowana, by wrócić na skocznię. Choć igrzyska olimpijskie w Alpach Francuskich w 2030 roku wydają się dla 37-latki celem nierealnym, nie zamierza się poddawać. – Oczywiście, medal olimpijski nie jest moim przeznaczeniem. Ale trudno. Osiągnęłam już bardzo wiele i wierzę, że po powrocie dokonam jeszcze więcej – podkreśliła triumfatorka 16 konkursów Pucharu Świata i sześciokrotna medalistka mistrzostw świata.

Pinkelnig - absolutny sportowy fenomen

Pinkelnig uważana jest za absolutny sportowy fenomen. — Z uwagi na moją historię wszystkie podręczniki do szkolenia skoków narciarskich będą musiały zostać chyba napisane od nowa — śmiała się w jednym z wywiadów. Pierwsze, rekreacyjne skoki na nartach oddała w wieku 11 lat, ale dopiero mając 24 lata, rozpoczęła profesjonalne treningi, których zwieńczeniem było powołanie do kadry narodowej. I trudno powiedzieć, który fakt jest w jej przypadku bardziej zdumiewający — to, że tak późno zaczęła uprawiać skoki i dotarła na sam szczyt, czy to, że wracała do uprawiania sportu na najwyższym poziomie po kontuzjach, które innym sportowcom szybko wybiły z głowy uprawianie jakiejkolwiek aktywności sportowej w wymiarze zawodowym.

Przełożeni z austriackiej federacji próbowali wybić jej z głowy jakiekolwiek plany powrotu do zawodowego sportu. Ale ona się nie poddała. Dzięki zaawansowanemu treningowi neuroatletycznemu wróciła do pełnej sprawności. Jednak w 2020 r. los postawił na jej drodze kolejną kłodę. W wyniku upadku na treningu musiała walczyć o życie. Pękła jej śledziona, straciła litr krwi, trafiła w trybie pilnym na stół operacyjny. — Lekarze mówili mi, że wielu ich pacjentów z podobnymi obrażeniami nie przeżyło w takiej sytuacji — opowiadała. Tymczasem sportsmenka pochodząca z Dornbirn już kilka tygodni później trenowała na skoczni. Z jeszcze większą niż dotąd pasją. Z kolei przed dwoma laty zaczęła ze sporym opóźnieniem starty w Pucharze Świata z uwagi na problemy z kolanem. Gdyby nie one można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że obroniłaby Kryształową Kulę.


Adrian Dworakowski, źródło: ORF/Sportklub.n1info.si/informacja wlasna
oglądalność: (2245) komentarze: (7)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • Kolos profesor
    @Arturion

    Kilka skoków testowych to nie to samo co regularne zawody jak to LGP. Inaczej nie da się przetestować obiektu niż na nim skacząc i to nie jeden raz.

    Jeśli chodzi o odszkodowania to każdy związek sportowy powinien ubezpieczać swoich zawodników. Co do samych zawodów to zdziwiłbym się gdyby zawodnicy nie startowali na klauzuli "skaczesz na własne ryzyko". Organizator oczywiście odpowiada za wszelkie ew. uchybienia, ale trudno czymś takim nazwać taki a nie inny profil skoczni. Trudno powiedzieć czy da tu się znaleść "winnego". Upadki to jednak część sportu jakim są skoki narciarskie.

  • maciek0932 weteran
    @vodopad

    Co ma tego wykonawca? Dostał gotowy projekt i wybudował tak, jak mu kazali. To projektanci stworzyli takiego potwora

  • Arturion profesor
    @TheDriger

    Króliki doświadczalne były wcześniej. Przecież Włosi tam skakali. Bresadola mówił, że skocznie są do kitu, tylko inaczej to ujął. Za to naszym się podobały.
    Rozumiem rozgoryczenie, ale zdarzają się takie rzeczy w ekstremalnym sporcie.
    Natomiast od winnych błędów można domagać się odszkodowania.

    Zawodniczce życzę zdrowia i sukcesów, bardzo ją cenię.

  • TheDriger weteran
    @Kolos

    To już nieodzowna część kobiecego sportu, zawsze są pokrzywdzone i zawsze myślą, ze cały świat jest przeciwko nim.
    Każdą skocznię się testuje i na każdej kiedyś musi sie odbyć konkurs po raz pierwszy. Ale nie, ona jest królikiem doświadczalnym xD

  • Mucha125 profesor
    @vodopad

    Włoch ma to gdzieś bo to we Włoszech i to na IO. W innym przypadku nakazali by przebudowę

  • vodopad stały bywalec

    Ciekawe, istnieje przecież cały dokument który reguluje kwestie parametrów skoczni. Nie wiem jak duży zakres rzeczy on obejmuje i jaką swobodę daje projektantom co do zmiany finalnego kształtu skoczni, ale znając FIS to są to dość rygorystyczne wytyczne. Zatem jakim cudem udało się w ogóle postawić takiego kloca... Pinkelnig cytuje Pertile, który mówi że błąd popełniono podczas budowy, czyli jeśli dobrze rozumiem wykonawca spieprzył robotę, ale w takiej sytuacji to też nie za dobrze świadczy o FIS, że nikt nawet nie sprawdził zgodności z założeniami.

  • Kolos profesor

    No od tego są testy żeby przetestować obiekt no nie? Urazy to smutna sprawa, zwłaszcza jeżeli zawodnikom przepadną przez to igrzyska. Ale to część gry.

    Natomiast nie wiem co by dała ta wiedza o profilu skoczni zawodnikom... co zresztą w żaden sposób tajne nie było. Parametry są znane, są zdjęcia i nagrania a można i prywatnie zrobić sobie wycieczkę pod skocznię jak ktoś potrzebuje...

    Gdyby ktoś Pinkeling powiedział, że profil jest niebezpieczny (to zresztą też jest kwestia względna co jest niebezpieczne a co nie) to by nie wystartowała w Predazzo na LGP? No raczej w to wątpię..

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl